Stra¿nik
| Data publikacji: 25-06-2005 Autor:Adrian Soja Kategoria:Ksi±¿ki Ods³on:3915 |
"STRA¯NIK"
Jestem tym kim jestem.
Mogê byæ kim¶ innym, ale po co skoro nikim doskonalszym siê nie stanê. Jestem Stra¿nikiem.
Od momentu kiedy narodzi³em siê powtórnie, po sam± wieczno¶æ z w³asnego wyboru, jako jedyny cel osi±gniêcia czego¶ wiêcej ni¿ kres samego ¿ycia.
Ka¿dy rodz±c siê, nie wa¿ne kiedy i w jakim obszarze ziemi, pod±¿a drog± która jest mu przeznaczona. I choæby robi³ wszystko co tylko chce nie zmieni tego - oprócz jednej rzeczy która zmienia wszystko.
Jako stra¿nik znam ka¿dego z was, bowiem moje istnienie pozwala mi poznaæ twoje sekrety, tajemnice, lêki i marzenia. Po tej stronie nie jestem sam. Nieliczni z was s± w stanie dotrzeæ do mnie, a z po¶ród tych jeszcze mniej osób jest w stanie zrozumieæ i przyj±æ to co jest im ofiarowane. Bowiem ma³o kto z was jest w stanie uwierzyæ w sens absurdu, staæ siê szaleñcami dla rzeczywisto¶ci, by dostrzec drogê która w³a¶nie kroczy, a któr± ju¿ nied³ugo przemierzy by stan±æ przed nowum.
Wszyscy istniej± podwójnie. Ka¿dego dnia ¶wiadomie lub nie, przekraczaj± ow± granicê i znajduj± siê miêdzy istnieniami. Ci ¶wiadomi staraj± siê przebiæ przez ow± strefê by po wielu próbach dotrzeæ do Bramy.
Aby przej¶æ jej progi musz± przej¶æ siedem prób. S± to trzy próby zapomnienia, jedna wyboru, i trzy ostatnie poznania.
A potem....
Do Bramy istnieje wiele nieskoñczenie wiele dróg, jest ich tyle ilu podró¿uj±cych, i s± one tak ró¿ne jak ka¿dy z nich. Ró¿ne od siebie a z mojej perspektywy identyczne.
Ci którzy z³ami± siedem pieczêci, stan± siê wybrañcami. Otworzy siê przed nimi co¶ czego sobie nawet nie wyobra¿ali. Tworzyæ bêd± co¶ co w ogóle nie bêdzie istnieæ, a mimo to bêdzie to prawdziwe i jedyne w swoim rodzaju. To co by³o niemo¿liwe stanie siê mo¿liwe i swoim istnieniem zapewniam bêdzie jesteswo swoim twórcom.
Za Bram± istnieje tylko jedno prawo i jedna prawda. "Martwa Przepowiednia", której nikt nie stworzy³ i która wed³ug sensu powstawania takich rzeczy po prostu nie istnieje. Jednak jej tre¶æ poznaje ka¿dy z wybrañców, gdy tylko przekroczy progi Bramy. Scala siê z ni± i staje siê jej nierozerwaln± czê¶ci±.
Nie jest ona sta³a w swojej tre¶ci.
To czym jest wynika z tego kto j± pozna³
Jej cel jest nieuchwytny tak jak rzecz której nie ma.
Stworzona zapomnianym pismem, przez rêkê która nigdy nie istnia³a, i chocia¿ nie istnieje w rzeczywisto¶ci poza Bram±, stanowi jej sens, i fundament.
Ka¿dy z wybrañców którzy s± po tej stronie, posiadaj±c nowe dane im umiejêtno¶ci, jest przewodnikiem i opiekunem wszystkich tych którzy próbuj± przej¶æ na tê stronê.
Tak jak w normalnym ¿yciu istnieje dobro i z³o tak tutaj istniej± równie¿ tacy którzy poznawszy Bramê zwracaj± siê przeciwko niej staj±c siê odwróconymi.
Gdy po raz pierwszy wybraniec przeciwstawi³ siê Bramie, ta pozostawi³a go samego sobie w nieznanej mu rzeczywisto¶ci sk±d nie móg³ ju¿ powróciæ do swojego istnienia. Jednak z ka¿dym kolejnym odwróconym od Bramy si³a, moc, zdolno¶æ kszta³towania siê zapomnianej rzeczywisto¶ci rozwija³a siê w coraz wiêkszym tempie.
Wraz z ostatnim odwróconym rozwinê³a siê w takim stopniu i¿ s± oni w stanie wnikaæ w nie swoje istnienia, gdy¿ ich w³asne zosta³y zg³adzone. Ich g³ównym celem jest chêæ przejêcia Bramy i kszta³towania jej na swój sposób bez ukierunkowania "Martwej Przepowiedni".
Od zaistnienia pierwszego odwróconego losy Bramy nie s± ju¿ tak znane i pewne jak to kiedy¶ by³o, chyba ¿e to co g³osi przepowiednia siê wype³ni.
Czym jest rzeczywisto¶æ Bramy?
Nikt nigdy nie wyt³umaczy³ ludziom i istotom z poza niej, czym ona jest, i nigdy nikt nie by³ w stanie udowodniæ jej istnienia, tym którzy nie bêd±c za Bram±, próbowali j± zrozumieæ.
Jest niczym chwila która znika, gdy tylko o niej pomy¶limy. Jak wieczno¶æ której nie potrafimy sobie wyobraziæ, a mimo to wydajê siê idealna w swojej prostocie i nie skomplikowaniu. Jest niczym zaprzeczenie samej siebie, gdy¿ w swojej rzeczywisto¶ci nie istnieje.
"OBCY I STRACONA RZECZYWISTO¦Æ"
Brama nie odczuwa czasu jako takiego, jednak istniej±c po jej drugiej stronie, wiesz, co jest przesz³o¶ci±, tera¼niejszo¶ci±, a co przysz³o¶ci± rzeczywisto¶ci z której siê wywodzisz.
Przebywa³em na zewn±trz Bramy, i przygl±da³em siê nowym, którzy próbowali przej¶æ siedem prób. Ich umys³y w wiêkszo¶ci nie by³y w stanie im podo³aæ, ale po¶ród nich wyró¿nia³ siê jeden który bardzo mnie zaintrygowa³.
By³ to m³ody ch³opak, który ¶wiadomie poddawa³ siê ka¿dego dnia medytacjom, ale dok³adnie nie wiedzia³, co siê z nim dzieje. W³a¶nie przechodzi³ drug± próbê zapomnienia, gdy wtargn±³em do jego umys³u. Jego si³a woli by³a wielka, nie wiedz±c jak jego umys³ wyczu³ moj± obecno¶æ i z ca³ych si³ próbowa³ siê mnie pozbyæ. Chocia¿ za bardzo nie potrafi³em zrozumieæ jak to mo¿liwe.
Chocia¿ szok jakiemu uleg³em by³ niespodziewany i na chwilê rozproszy³ moj± koncentracjê, unieruchomi³em go w jego w³asnej ¶wiadomo¶ci i próbowa³em zrozumieæ jego rzeczywisto¶æ. Maj±c wolny czas na przemy¶lenia i obserwacje zauwa¿y³em, ¿e on nie by³ wcale na drugiej próbie, on po prostu tworzy³ w³asn± now± nierealn± rzeczywisto¶æ, tak inn± od tych wszystkich, które by³y mi dane poznaæ. By³o w niej co¶ nowego co¶, czego nigdy przedtem nie pozna³em, by³y zak±tki tak odleg³e, ¿e nie potrafi³em do nich dotrzeæ, by³y my¶li niezrozumia³e i nie pojête. Zatem mog³oby siê wydawaæ, ¿e to w³a¶nie jest pierwsza próba zapomnienia. Jednak by³o to co¶ zupe³nie innego, co¶ co wcze¶niej nie mia³o miejsca, co¶ co móg³ zrobiæ tylko kto¶ kto wierzy³ w to ¿e bie¿±ce ¿ycie jest nauk± siebie. Zacz±³em siê zastanawiaæ nad tym obcym, gdy jego si³a woli wyrzuci³a mnie z jego umys³u.
Czy mo¿liwe jest, aby stworzona przez niego rzeczywisto¶æ by³a na tyle silna i ukszta³towana, ¿e móg³ w niej wiêcej ni¿ ja?.. Kim jest ta istota i dok±d zmierza?
Czas p³yn±³ tak samo w ka¿dej rzeczywisto¶ci, jednak ¿adna z tych istniej±cych rzeczywisto¶ci nie przypomina³a rzeczywisto¶ci obcego.
Próbowa³em go odnale¼æ, przemierzy³em tysi±ce dróg odwiedzi³em tysi±ce umys³ów, przejrza³em wiele rzeczywisto¶ci. Jednak jego istnienia nie mog³em odnale¼æ.
- Kim móg³ byæ ten obcy?
Gdy zada³em sobie to pytanie zl±k³em siê swojego istnienia, które samo podpowiedzia³o mi jedno z mo¿liwych rozwi±zañ. Co raz bardziej nasuwa³a mi siê jedna my¶l. Czy¿by pierwszy odwrócony by³ na tyle silny, i¿ nie potrafi³bym ju¿ go odnale¼æ po¶ród istniej±cych rzeczywisto¶ci. Je¶li tak siê sta³o ma on moc, aby stworzyæ swoj± w³asn± woln± rzeczywisto¶æ, której nawet ja nie by³ bym w stanie poj±æ i zrozumieæ. Jego umys³ by³ by zdolny do wielu rzeczy, a jego istnienie sta³oby siê wieczno¶ci±. Tylko, jak± wieczno¶ci±. Przecie¿ istnieje tylko jedna wieczno¶æ, w której znajduj± siê wszystkiej istnienia, rzeczywisto¶ci i byty. Wszystko to stanowi czê¶æ Bramy, jedynie „Martwa przepowiednia” stoi ponad tym wszystkim.
Po raz pierwszy nie mog³em przewidzieæ tego, co siê stanie. Ta niepewno¶æ zachwia³a strukturami mojej rzeczywisto¶ci, i kto¶ niespodziewanie do niej wtargn±³. Moje zdziwienie by³o wiêksze ni¿ poprzednim razem. Teraz to ja by³em uwiêziony a kto¶ spokojnie przemierza³ moj± rzeczywisto¶æ, i wnika³ w mój umys³. Wyczuwa³em czyj±¶ obecno¶æ, ale nie by³a to ta sama osoba, co wcze¶niej.
Czy¿by tak potê¿nych odwróconych by³o wiêcej ni¿ przypuszcza³em?
W czasie, gdy próbowa³em zrozumieæ sytuacjê, w której siê znalaz³em, poczu³em, ¿e obcy uwalnia mnie ze swojego uroku. I teraz w tej ju¿ po czê¶ci nie mojej rzeczywisto¶ci istnia³em nie tylko ja. Ja stra¿nik Bramy stojê z obcym w mojej w³asnej utraconej rzeczywisto¶ci.
Gdy poczu³em, ¿e jego umys³ przesta³ ogarniaæ moje istnienie spróbowa³em siê uwolniæ. Uda³o siê, a ku mojemu zdziwieniu uda³o mi siê zbyt ³atwo. By³em zmieszany, a chêæ poznania obcego narasta³a we mnie z ka¿d± czê¶ci± mojej wolno¶ci. Mimo, i¿ nadal istnia³a w mojej rzeczywisto¶ci nie mog³em do niego dotrzeæ. Nasuwa³ mi siê tylko jeden pomys³. Ale ofiara, jak± poniosê za poznanie obcego bêdzie straszna. Wszystko, co do tej chwili stworzy³em, ca³a moja rzeczywisto¶æ w jednym momencie, gdy naprawdê tego zapragn±³em przesta³a istnieæ. W jednej chwili to, co by³o mn± poza Bram± w strefie miêdzy – istnieñ przesta³o istnieæ. By³em tego pewien, jednak mimo to jego ¶wiadomo¶æ wydawa³a siê wype³niaæ ca³± pustkê. Jak to jest mo¿liwe skoro niczym nie ograniczona pustka tylko wtedy, gdy siê tworzy rzeczywisto¶æ jest mo¿liwa do poznania.
Z³o¶æ, gniew, chêæ poznania, wszystko to we mnie ros³o. Czu³em jak siê zapadam, nagle na granicy swojego istnienia, gdy wszystko we mnie wezbra³o, do granic absurdu, co¶ uderzy³o we mnie. Si³a, jakiej wcze¶niej nie zna³em. By³o to co¶ tak ma³ego w tym ogromie bólu i z³o¶ci, a zarazem tak silnego, co sprawi³o, ¿e wszystko oprócz mnie samego zaczê³o prze zemnie przenikaæ.
Czas, uczucia, my¶li, moje istnienie przesta³y funkcjonowaæ zosta³a tylko ¶wiadomo¶æ. Dziwne, ale znajdowa³em siê gdzie¶. To gdzie¶ by³o nie wiadomo gdzie. Mia³em tego ¶wiadomo¶æ.
- Kim jeste¶? – Poczu³em jak moj± ¶wiadomo¶æ wype³nia to w³a¶nie pytanie.
- Nie lêkaj siê pomy¶l. – Jak mogê my¶leæ, kiedy moje my¶li przesta³y istnieæ.
- Czy¿by? -...
- A jak zada³e¶ sobie to pytanie? – Nie wiem...
- Wiêc wróæmy....
Czeka³em, je¶li tak mo¿na nazwaæ to, czego nie mia³em. A czasu nie mia³em, nie mia³em nic. Ale moja ¶wiadomo¶æ istnia³a nadal, jedyna cecha, jak± mia³em, wiêc gdzie, lub do czego wrócili¶my:
- Chwila lub wieczno¶æ, a przez ca³y ten czas nic siê nie dzia³o.
- Pozbawiony wszystkiego, bêd±c nigdzie.
- Z chaosem w umy¶le wiêkszym ni¿ on sam chcia³by byæ.
- Zrozumia³em.
Zostaj±c sam ze swoja ¶wiadomo¶ci± istnienia, poj±³em, ¿e to w³a¶nie ona, je¶li jest i je¶li j± zaakceptuje pozwala mi na zaistnienie, na odczucia, na trwanie. To w³a¶nie ¶wiadomo¶æ tych rzeczy sprawia, ¿e s± one takie jak przed ich utrat±. A nawet wiêcej, bêd± one takie jak moja ¶wiadomo¶æ sobie j± ukszta³tuje.
I nagle wielka pustka przyt³oczy³a mnie od wewn±trz. Zda³em sobie sprawê, ¿e wiem za du¿o i za wiele rozumiem, aby ¿yæ tak jak wcze¶niej.
- Kim wiêc teraz jestem?- pytanie na które wydawa³o mi siê ¿e ju¿ kiedy¶ znalaz³em odpowied¼. Teraz dopiero zrozumia³em, ¿e nawet je¶li znajdê znów na nie odpowied¼, to nigdy nie bêdzie ona na tyle prawdziwa, abym wierzy³ w ni± tak mocno, jak mocno przez ca³y czas szuka³em odpowiedzi na to pytanie.
Tak naprawdê powoli zacz±³em ¿a³owaæ tego czego siê dowiedzia³em. Co z tego ¿e wiem tak wiele, skoro jeszcze bardziej czujê siê zagubiony i zdezorientowany. Prze¶wiadczenie ¿e nie ma rzeczy których nie rozumiem, i¿ tego co nie poznane i niezrozumia³e jest tak ma³o, albo wrêcz w ogóle nie istnieje. Czy w³a¶nie sta³em siê czym¶ w rodzaju Boga, a je¶li tak, to jaki sens ma bycie w³a¶nie nim. Zdolny do wszystkiego, co mo¿na sobie wyobraziæ, teraz jedn± my¶l± mog³em zniszczyæ rzeczywisto¶æ Bramy, i zarazem rzeczywisto¶æ w której ¿yje ka¿dy z was.
Gdy toczy³em z samym sob± rozmowê, której tre¶æ zna³em zanim j± zacz±³em, postanowi³em ¿e .....
Chcia³bym....
I sta³o siê, to czego chcia³em, ale w chwili gdy to siê sta³o, sta³o siê co¶ nowego, a mo¿e to co ju¿ mia³o miejsce, lub to co musia³o siê staæ?
„Ja – Pan i Niewolnik – Wolno¶æ
Ja- Mój w³asny strach – Fobia”
- Jeste¶ wolny(a) ? – Co¶, sam nie wiem dok³adnie co naruszy³o mój spokój. Nie jestem wystraszony, ani zaniepokojony, ale to pytanie wytr±ci³o mnie z medytacji. Co¶ czego nigdy siê nie spodziewa³em w³a¶nie siê dope³ni³o. Milcza³em nie wiedz±c co mam pomy¶leæ, boj±c siê tego co zaraz mo¿e nast±piæ.
- Czy jeste¶ wolny?.... Czy tak naprawdê kiedykolwiek cz³owiek by³ wolny? Posiadasz woln± wolê i w³asne sumienie, ograniczaj± ciê jedynie ludzkie prawa oczywi¶cie je¶li je przestrzegasz.
- Ale czy jeste¶ wolny...? – Z chwili na chwilê, wszystkie inne zdania i s³owa ucich³y, jedynie to ostatnie pytanie odbija³o siê od pustej przestrzeni i powraca³o do mnie.
- Ale czy jeste¶ wolny...?
- Ale czy jeste¶ wolny....?
- Ale czy jeste¶ wolny....?
-....
- Czy jeste¶ sam...?
- Czy rozgl±daj±c siê dooko³a dostrzegasz czyje¶ twarze? Jedne wydaj± ci siê znajome, inne nie przypominaj± ci nikogo, a pozosta³e? .... masz nadzieje ¿e je poznasz?
- Jest dzieñ czy noc...?
- Czytasz ksi±¿ki przy promieniach s³oñca, czy ukrywasz tê chwile dla sztucznego ¶wiat³a pogr±¿ony gdzie¶ w zakamarkach swojego pomieszczenia? – G³os umilk³, a przestrzeñ dooko³a mnie wydawa³a siê zmieniona i przyt³aczaj±ca. Czu³em siê jakby co¶ lub kto¶ obserwowa³ mnie, przeszywa³ mnie tym wzrokiem na wskro¶. Wszystko co mnie otacza³o jako¶ dziwnie spogl±da³o na mnie. A mo¿e to tylko moja zbyt rozwiniêta wyobra¼nia p³ata mi figle? Sam ju¿ nie wiem.
- ....
- Czy jest co¶ czego siê boisz...?
- Czy przypadkiem gdzie¶ w zakamarkach siebie samego skrywasz swoje lêki i koszmary tak i¿ wydaj± ci siê one tylko snem który kiedy¶ ci siê przy¶ni³?
- A czy jeste¶ w stanie wyobraziæ sobie co¶ gorszego od tego???
- ....
- Jak ci siê wydajê, czym ró¿ni± siê od siebie wyobra¼nia, sen czy wspomnienia tego co prze¿y³e¶. Czy jeste¶ pewien ¿e dostrzegasz granicê która to wszystko rozdziela?
- Czu³em siê jakbym by³ w filmie w którym g³ówny bohater staje przed wyborem tego co ma poznaæ, poprzez wybór jednej z kolorowych pigu³ek. Wydawa³o mi siê to ironiczne, ale ja przecie¿ wiedzia³em ¿e to nie film, i ¿e przecie¿ nikt mnie nie uprawia. Ale ten g³os z nik±d. Taki realny, i te pytanie które nie by³y dobierane przez ¿aden z moich zmys³ów przera¿aj±co mnie ca³ego wype³nia³.
Czas mija³, przynajmniej tak mi siê wydawa³o, a ja by³em sam ze swoimi my¶lami, czu³em siê jakby co¶ zaraz mia³o mi rozerwaæ umys³. Nie potrafi³em zapanowaæ nad pytaniem które samoistnie wgryza³o siê coraz g³êbiej we mnie poszukuj±c odpowiedzi.
Kim jestem? Czego siê bojê? Czy dostrzegam granicê?
Jestem cz³owiekiem, jedyn± uznan± przez nasz rodzaj ludzki istot± rozumn±. Dla wiêkszo¶ci mój wiek jest odpowiedzialny za to ¿e „nie wiem nic o ¿yciu”. Ale ludzie nie s± w stanie zrozumieæ tego, ¿e kto¶ maj±c dwadzie¶cia kilka lat lub mniej móg³ prze¿yæ wiêcej od nich. Bardziej od nich doceniaæ ¿ycie takim jakim jest a nie takim jakim siê chce aby by³o. Chocia¿ tak jak ka¿dy lubiê sobie pomarzyæ co by by³o gdyby, lub snuæ plany na przysz³o¶æ czasami realne, czasami wrêcz absurdalne. Ja jednak zdajê sobie sprawê z tego ¿e to wszystko mo¿e obróciæ siê w proch, gdy¿ jutro dla mnie lub dla wszystkich mo¿e wcale nie istnieæ. Nie oznacza to jednak i¿ robiê, co tylko mi siê ¿ywnie podoba, bez ¿adnego opamiêtania. Bowiem gdybym w³a¶nie tak postêpowa³ moje ¿ycie okaza³o by siê pyste.
Mam tak jak ka¿dy w³asne sumienie i hierarchiê warto¶ci, czasami pod±¿aj±c ni± krzywdzê w jaki¶ sposób bliskich, ale tylko w takim stopniu aby u¶wiadomiæ im i¿ ka¿dy z nas jest samodzielny, ¿e czasami ma³e sprawy, zdarzenia przez które dziej± siê niewyobra¿alne, czasami wrêcz straszne i przera¼liwe rzeczy, s± tak naprawdê tylko „ma³e”. Próbuj±c im pokazaæ ¿e czasami gdy na te ma³e sprawy spojrzymy nieco inaczej, z pewnym dystansem, gdy rozpatrzymy to co siê sta³o w innych sytuacjach, lub w innym czasie, uczyni± one nas silniejszym i pozwol± lepiej poznaæ nasze ¿ycie i ¶wiat nas otaczaj±cy.
Czy zatem istnieje co¶ czego mogê siê baæ?
Wiem jedno, ¿e cz³owiek który nie boi siê niczego jest gorszy dla siebie i dla otoczenia od tego który boi siê zdj±æ maski ochronnej z twarzy ¿eby nie nawdychaæ siê otaczaj±cych go bakterii i wirusów.
Bojê siê dwóch rzeczy, ale nie s± to lêki takie ja strach przed lud¼mi, jutrzejszym dniem, brakiem ¶rodków na utrzymanie, ciemno¶ciami itp. Bowiem zawsze na te rzeczy mam wp³yw i mogê je zmieniæ. To czego siê bojê to ja sam. Bojê siê tego, ¿e kiedy¶ zw±tpiê lub wyrzeknê siê tego jak postrzegam i rozumiem ¶wiat, oraz tego ¿e mogê siê zacz±æ baæ rzeczy których siê nie bojê.
Przez ca³e dotychczasowe swoje ¿ycie nie mog³em poj±c tylko jednego. Tego co popycha samobójców do pope³nienia wystêpku przeciwko sobie. Przecie¿ jutro mo¿e byæ lepiej albo gorzej, kryje siê co¶ czego jeszcze nie poznali¶my i nie spróbowali¶my. Nawet próbuj±c sobie wyt³umaczyæ, ¿e kolejny raz co¶ im nie wysz³o i znów co¶ siê nie uda³o, a ich ¶wiat posypa³ siê do samych fundamentów lub jeszcze g³êbiej tak ¿e nie maj± ju¿ si³y kolejny raz siê podnie¶æ i walczyæ.
Dlaczego? Skoro ¿yli do tego momentu i wcze¶niej siê nie poddali?
Dla mnie jedynym momentem w którym móg³bym wybaczyæ samobójcom ich czyn, to chêæ zabicia siê z powodu tego ¿e w³a¶nie sam siê zabijam i ju¿ nie mam odwrotu i na pewno siê uda.
Mija³y kolejne chwile ale g³os nie powróci³.
Kolejne dni by³y takie same, nie ró¿ni±ce siê za bardzo od siebie, monotonne i „normalne”. Jedynie wieczór gdy nastawa³ by³ dla mnie kolejn± prób± odkrycia czego¶ co ci±gle siê przede mn± kryjê, ale czego jestem pewien.
Mija³y tygodnie miesi±ce, ale g³os nie zjawi³ siê ani razu, ju¿ zaczê³o mi siê wydawaæ i¿ to tylko by³ bardzo realistyczny sen który mi siê przy¶ni³. A mo¿e w³a¶nie tak by³o???
"POCZ¡TEK NOWEJ DROGI - DRUGA PRÓBA ??"
- Kolejny dzieñ. Cholera znów mi siê nie uda³o. Powoli przestaje wierzyæ ¿e istnieje inny ¶wiat, który ³±czy³ by wszystko i wszystkich. Ale gdy tylko nastanie wieczór znów bêdê wierzy³, i z ca³ych si³ bêdê stara³ siê go odkryæ.
Spojrza³em na zegarek by³a 8:00 do wyk³adów zosta³a jeszcze godzina. Powoli zwlok³em siê z ³ó¿ka i uda³em siê w kierunku ³azienki aby sp³ukaæ z siebie resztki snu.
- Nie ma to jak ranny zimny prysznic. ? My¶l±c to okrêci³em korek, do moich uszu dobieg³ szum wody wy³aniaj±cej siê z prysznica.
- Co jest do cholery? ? pomy¶la³em gdy tylko woda dotknê³a mojej skóry. Czu³em jakby miliony maleñkich cz±stek uderza³y we mnie z sekundy na sekundê. Niby tak jak co dzieñ, jednak dzisiaj czu³em ka¿d± krople spadaj±c± na moj± skórê a w zetkniêciu z ni± ka¿da rozpada³a siê na tysi±ce mniejszych które znów spada³y gdzie¶ na mnie. Nie potrafi³em zrozumieæ. Sta³em pod prysznicem i zastanawia³em siê co jest grane.
- Co jest z t± wod±, jaja sobie kto¶ ze mnie robi czy jak.
Lekko zdezorientowany zakrêci³em kran. Ubra³em siê i pomkn±³em na zajêcia.
Gdy tylko ujrza³em nadje¿d¿aj±cy tramwaj zacz±³em biec bo do przystanku mia³em jeszcze jakie¶ 200m.
- Uff...!!! Zd±¿y³em. ? Lekko zmachany nacisn±³em przycisk otwieraj±cy drzwi i powoli wkroczy³em miedzy spiesz±cych siê ludzi.
Ludzie, ludzie, ludzie. W ko³o pe³no ludzi, jak zwykle czym¶ zajêci lub wprost zniechêceni do ¿ycia. A ja?
A ja jak zwykle zastanawiam siê o co im wszystkim chodzi, jakie problemy ich drêcz±. Przecie¿ nie ma problemów których nie da³o by siê rozwi±zaæ, a je¶li jakiego¶ nie da siê rozwi±zaæ to nie jest on wcale problemem tylko zdarzeniem.
Rozgl±daj±c siê wko³o próbowa³em odgadn±æ co oni mog± my¶leæ.
Tacy do siebie wszyscy podobni. Identyczni jak dwie krople wody, niczym siê nie ró¿ni±, a jednak jednocze¶nie jak niebo i piek³o. Spogl±daj±c na innych jak na swojego prze¶ladowcê lub kata.
Sta³em nie ruchomo rozgl±daj±c siê dooko³a, gdy poczu³em ¿e to co siê przed chwil± sta³o ju¿ sk±d¶ znam. Dziwnie ale nie odby³o siê to tym razem tak jak zwykle, to znaczy w wiêkszo¶ci takich przypadków spostrzegamy ¿e ju¿ one kiedy¶ gdzie¶ mia³y miejsce ale dopiero po ich wydarzeniu. Tym razem by³o zupe³nie inaczej, poczu³em siê jakby kto¶ zawiesi³ mnie w przestrzeni, nie czu³em pod stopami pod³ogi tramwaju, a gdy unios³em g³owê wszyscy wydawali siê jakby zastygli oblani woskiem. Tacy niewyra¼ni, rozmyci, zupe³nie tak jakby nie mo¿na by³o ich zatrzymaæ w jednym momencie i co¶ ich rozmaza³o ¿eby nadal mogli byæ sob±. Spostrzeg³em ¿e na koñcu wagonu znajduje siê ma³a dziewczynka, która nie zastyg³± jak inni. Kuca³a g³owê mia³a ukryt± w swoich d³oniach. Do moich uszu dobieg³ odg³os p³aczu. Powolutku zacz±³em siê zbli¿aæ do niej.
Co siê sta³o? ? zapyta³em, sam zaintrygowany lekko ca³± t± sytuacj±.
- Nic. -Odpowiedzia³a dziewczynka i popatrzy³a w moj± stronê.
Moim oczom ukaza³ siê przedziwny widok. W miejscu gdzie normalnie znajduj± siê oczy, znajdowa³y siê dwa b³êkitne wiry które zdawa³oby siê ¿e poch³aniaj± wewn±trz siebie ca³y ¶wiat który je otacza. Znieruchomia³em, nie potrafi³em wypowiedzieæ z siebie ¿adnego s³owa.
- Dlaczego znieruchomia³e¶ jak inni? ? zapyta³a siê mnie dziewczynka nie odrywaj±c ode mnie swojego przedziwnego spojrzenia.
Z chwili na chwile mia³em wra¿enie ¿e zostanê przez nie wessany do ich wnêtrza.
- Ja nie rozumiem co siê dzieje? ? z ledwo¶ci wydoby³em z siebie be³kot s³ów.
Dziewczynka odwróci³a g³owê i spojrza³a przez okno. Nie wiedzia³em co robi ale widzia³em jak jej b³êkitne wiry przyjmowa³y teraz inne odcienie i kolory. Jej rêce lekko zaczê³y siê unosiæ jakby w ge¶cie modlitwy.
-Czy¿bym dalej spa³ a to tylko kolejny koszmar? ? nawet nie wiedz±c czemu sam sobie zada³em to pytanie, przecie¿ wiedzia³em ¿e nie ¶nie, jednak wydawa³o siê to tak nierealne i nieprawdziwe.
Dziewczynka powoli odwróci³a siê w moj± stronê. Lewituj±c w powietrzu lekko uchyli³a usta, w tym czasie jej d³ugie bia³e w³osy unios³y siê do góry jakby jaki¶ podmuch wiatru zawia³ od spodu.
- Jestem pos³añcem, którego wys³a³e¶. Pod±¿a³am za tob± ka¿dej chwili lecz dopiero teraz sam mnie zaprosi³e¶ do siebie.
- Co?.......
Sta³em jakby mnie kto¶ zmrozi³.
- Co?.... ? powtórzy³em jeszcze raz bo ju¿ nie pamiêta³em czy powiedzia³em to wcze¶niej czy nie.
- Je¶li nie pamiêtasz tego co jest przed tob± nie poznasz tego co by³o za tob±.
Czy ja zwariowa³em, czy mo¿e ju¿ nie jestem sob±?
Znaæ to co bêdzie i poznaæ to co by³o. Trzyma³o siê to tak ca³o¶ci jak nic innego na ¶wiecie.
Powoli ca³kowicie gubi³em siê w tym wszystkim, je¶li mo¿na siê zgubiæ drugi raz w tej samej sytuacji to ja to w³a¶nie uczyni³em.
- Czy mog³a by¶ jeszcze raz wyja¶niæ mi kim jeste¶?
- Przyjdzie czas, ¿e ty wyja¶nisz mi kim jeste¶. ? w odpowiedzi rzek³a dziewczynka.
Otworzy³em oczy. Dalej stojê w tramwaju, w oko³o ci sami ludzie, z tymi samymi problemami jakimi byli poch³oniêci jeszcze ma³± chwilkê temu. Stali tak jakby dla nich ca³a ta sytuacja nie mia³a miejsca.
Naprawdê chyba nied³ugo bêdê musia³ siê udaæ do specjalisty od g³owy.
- Czy ja spa³em? ? pytanie które sobie chyba ka¿dy by zada³ w takiej sytuacji. Po chwili nasunê³o mi siê inne bardziej prawdopodobne od tego pierwszego.
- Czy ja oszala³em?
- ...
Mija³y kolejne chwile, a ja sta³em wgapiony w innych i próbowa³em sobie pouk³adaæ wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia. Ale nie dochodzi³em do ¿adnych wniosków, to tak jakbym próbowa³ pouk³adaæ puzzle odwrócon± stron± w ca³o¶æ.
Pierwsze zajêcia jak to pierwsze zajêcia, siedzia³em i próbowa³em jak wiêkszo¶æ poj±æ to co staraj± mi siê w³o¿yæ do tej mojej zakrêconej g³owy.
Z moj± g³ow± by³o ju¿ lepiej. Na kolejnych zajêciach oprócz tego ¿e co¶ do niej dociera³o to wiêkszo¶æ z nowych informacji zd±¿y³em przetworzyæ.
Spogl±da³em na tablice, z nudów próbowa³em odgadn±æ co my¶li w tej chwili wyk³adowca, gdy spogl±da na t³um ludzi, którzy udaj±, ¿e rozumiej± to co on im mówi.
Spowalnia³em oddech aby móc siê skoncentrowaæ. Jak zwykle czu³em siê dziwnie jakbym nagle sam zosta³ na sali. Nagle przesta³em odczuwaæ rzeczywisto¶æ która mnie otacza.
Zdarza³o mi siê to czêsto, niby sen na jawie.
Sam ze swoimi my¶lami, które nie koniecznie zajmowa³y siê tym, czym ja chcia³em aby siê zajmowa³y. Kr±¿y³y gdzie¶, i wydawa³o mi siê ¿e tak naprawdê kr±¿± gdzie¶ bez ¿adnego celu. Próbowa³em nad nimi zapanowaæ, ale moja próby mija³y siê z celem.
Mija³y chwile, a ja by³em jakby wyrwany z rzeczywisto¶ci.
W pewnym momencie siedz±cy obok mnie kolega uderzy³ mnie w ramie. Ockn±³em siê. Pogadali¶my jeszcze chwilê, a potem wróci³em do s³uchania wyk³adu.
Gdy skoñczy³em wszystkie wyk³ady, wróci³em do domu. Siedz±c na kanapie zastanawia³em siê o co w tym wszystkim mo¿e chodziæ, lecz i tym razem puzzle nie chcia³y siê u³o¿yæ w ¿adn± ca³o¶æ.
U³o¿y³em siê do snu, ch³ód po¶cieli jak zwykle sprawia i¿ czu³em siê odprê¿ony. Zamkn±³em oczy, i próbowa³em zapa¶æ w ¶wiadomy sen. Nie wiem czy jeszcze kto¶ ¶pi tak jak ja, ale ja odk±d tylko odkry³em ten sposób spania, praktykuje go co noc. W mojej g³owie zaczyna³y siê pojawiaæ coraz to bardziej skomplikowane figury geometryczne, mog³em je obracaæ w dowoln± stronê i przygl±daæ im siê w nieskoñczono¶æ. Gdy powoli traci³em kontrole nad swoim umys³em, moje my¶li siê uwalnia³y, i same zaczê³y tworzyæ ró¿ne obrazy, miejsca i osoby. Wszystkie te rzeczy po jakim¶ czasie zaczê³y uk³adaæ siê w jak±¶ ca³o¶æ, w jaki¶ nierealny ¶wiat, w którym mo¿liwe by³o to co w naszej rzeczywisto¶ci wydawa³o by siê nigdy nie mo¿e zaistnieæ. Mimo tego wszystkiego nadal mia³em poczucie czasu który p³yn±³, wiêc mój sen trwa³ jakby siê mog³o wydawaæ d³ugo nawet bardzo d³ugo, a gdy w rzeczywisto¶ci tak naprawdê minê³y dopiero minuty.
Na pocz±tku by³o to do¶æ zaskakuj±ce, gdy wstajesz, jeste¶ ¶wiêcie przekonany, ¿e ju¿ ¶wita, po omacku chwytasz za zegarek, patrzysz a tam wskazówki pokazuj± godzinê pierwsz± w nocy. Wypoczêty spaæ siê nie chce, a tu ¶rodek nocy. Mój umys³ zamiast odpoczywaæ, pracowa³ na podwójnych obrotach, nie mêcz±c siê przy tym.
By³em sam na sam z w³asnym ja. Wiedzia³em, ¿e nie jestem ju¿ w stanie kontrolowaæ swoich my¶li wiêc nawet siê nie stara³em. Zacz±³em widzieæ i s³yszeæ d¼wiêki i obrazy, które w ¿aden sposób nie pasowa³y do siebie. Jednak czu³em ¿e co¶ je ³±czy, to co¶ co stoi ponad nimi. Czy jest to mój umys³, a mo¿e co¶, czego istnienia nawet nie mog³em przypuszczaæ .
?Je¶li nie pamiêtasz tego co przed tob±, nie poznasz tego co za tob±.?
Pojawia³o siê to z chwili na chwilê w moim ¶nie. Nie potrafi³em zrozumieæ, a jednak wydawa³o mi siê ¿e ma to sens. Nie wiem dlaczego, ale co¶ mi podpowiada³o ¿e stanie siê co¶ co zmienia mnie, a je¶li nie mnie? ... to ¶wiat?
"PIERWSZA PODRÓ¯ - SIEDEM DNI"
Je¶li ¶ni³em, to ¶ni³em o wielkiej przestrzeni w której nieruchomo by³em zawieszony, roz¶wietlonej tak bardzo, ¿e mój umys³ ogarnia³ ból. Ta pora¿aj±ca jasno¶æ by³a wszêdzie, wdziera³a siê do najmniejszych i najodleglejszych zak±tków. Ból, który jednocze¶nie by³ fascynuj±cy, zaciekawia³ mnie coraz bardziej.
Ciekawo¶æ ros³a coraz wiêcej a¿ w pewnym momencie zobaczy³em ma³± ciemn± postaæ, potrafi³em dostrzec tylko jej zarysy, gdy¿ resztê przyæmiewa³a pora¿aj±ca mój umys³ biel. Nieskoñczona ra¿±ca przestrzeñ i ma³a ciemna postaæ. Wydawa³a siê prawie nie istniej±ca, a jednak potrafi³a przezwyciê¿yæ blask przestrzeni i zaistniej w niej.
Postaæ sta³a nie ruchomo, gdy koncentrowa³em siê na niej mój ból jaki odczuwa³em odchodzi³ gdzie¶ na dalszy plan. Nie znika³ on ca³kowicie, ale by³ jakby przyt³umiony.
Po pewnym czasie odczu³em co¶ podobnego do wydarzenia z porannego wyk³adu. Ale tym razem nie by³em sam.
¯adnego ruchu, ¿adnych s³ów i czynów, a do mojego umys³u dociera³y informacje. Co¶ jakby nie zrozumia³y dla mnie ¶wiat informowa³ mnie o swoim istnieniu. Wype³nia³em siê tymi informacjami, a one przybywa³y coraz szybciej i w coraz wiêkszej objêto¶ci. Nie potrafi³em nad nimi zapanowaæ, czy tego chcia³em czy nie wch³ania³em je jak sucha g±bka wodê. Mia³em wra¿enie ¿e znajdujê siê w labiryncie, na którego ¶cianach napisane s± wskazówki dotycz±ce wyj¶cia, jednak nie potrafi³em ich odczytaæ, a tym bardziej zrozumieæ.
Przez ca³y czas wyczuwa³em obecno¶æ postaci. Pozbawiony poczucia czegokolwiek zacz±³em siê obawiaæ, nie wiedz±c w sumie czego.
- Nie potrzebnie siê starasz zrozumieæ. – postaæ przemówi³a, ale ¿aden d¼wiêk nigdzie siê nie rozchodzi³.
- Nie jeste¶ w stanie zrozumieæ, zgubisz i nas i siebie je¶li nadal bêdziesz próbowa³.
- Kim jeste¶?
- A czy to wa¿ne? – W tym momencie dotar³ do mnie potê¿ny ³adunek bólu. Jaki¶ ¿al i smutek kry³ siê w zdaniu wypowiedzianym przez istotê. Najdziwniejsze jednak by³o to ¿e owy ból i smutek odczuwa³em jak w³asny.
Mija³y chwile, ciemna postaæ zaczê³a znikaæ, powoli gdzie¶ siê oddala³a, a¿ w koñcu znik³a. Równocze¶nie w tym samym momencie przestrzeñ zaczê³a przybieraæ inny wygl±d. Ju¿ nie razi³a swoj± jasno¶ci±, a wrêcz zaczê³a szarzeæ i przygnêbiaæ.
Obudzi³em siê. Siêgn±³em po zegarek. Nie by³em wcale zdziwiony gdy spostrzeg³em, ¿e minê³o tylko pó³ godziny. Czu³em siê wypoczêty, nie odczuwa³em równie¿ potrzeby snu. Znajdowa³em siê teraz w naszej zwyk³ej szarej codzienno¶ci, ale by³o we mnie co¶, co nie nale¿a³o do mnie.
Chwila zastanowienia. Ju¿ coraz bardziej by³em prze¶wiadczony ¿e dopada mnie jaka¶ choroba psychiczna.
Wszystkie te wydarzenia wydaj± siê wprost nienormalne.
Mo¿e siê ba³em, a mo¿e mia³em ju¿ do¶æ ¶wiadomego snu. Zamkn±³em oczy i usn±³em.
Podczas snu zacz±³em rozumieæ pewne rzeczy nad którymi siê wcze¶niej nie zastanawia³em .
Nasze umys³y choæby¶my chcieli nie s± przystosowane przez naturê do ci±g³ego gromadzenia informacji. Umys³ – jest jak wielka uk³adanka. Podobna do puzzli, które sk³adaj± siê z nieskoñczonej ilo¶ci elementów.
Na pocz±tku wszystkie elementy jakie s± na znane, znajduj± siê w nie³adzie, nie s± z sob± w ¿aden sposób po³±czone, znajduj± siê na jednej wielkiej nieograniczonej stercie. Potrzeba czasu aby odpowiednie elementy po³±czyæ w fragment. Fragmenty te na pocz±tku nie pasuj± do siebie, ale gdy tylko trafi siê odpowiedni element ³±cz±cy je, ³±cz± siê one w jeden wiêkszy fragment. Trwa to w nieskoñczono¶æ, gdy¿ z ka¿d± chwil± naszego ¿ycia przybywaj± nowe elementy do naszej uk³adanki. Owe fragmenty czy to wiêksze czy mniejsze staj± siê czê¶ci± naszego umys³u odpowiedzialn± za interpretacje i rozumowanie rzeczywisto¶ci nas otaczaj±cej.
¯ycie sprawia, ¿e w wiêkszo¶ci zajmujemy siê tylko gromadzeniem informacji, a czasu potrzebnego do ich pouk³adania zawsze nam brakuje. I mimo i¿ mo¿emy mieæ wszystkie elementy do u³o¿enia pewnego fragmentu to nie pouk³adane zaczn± byæ traktowane jako niepotrzebne i zostan± schowane przez nas umys³ „na potem”.
Zainteresowania, hobby s± tymi elementami którym po¶wiêcamy czas aby rozbudowywaæ je jeszcze bardziej, wi±¿e siê z tym jednak pewne niebezpieczeñstwo. Gdy zainteresowanie to lub hobby stan± siê obsesyjne, zabraknie nam czasu na budowanie i powiêkszanie innych fragmentów, przez co stajemy siê ograniczeni tylko do pewnej dziedziny. Co gorsza rzeczywisto¶æ która nas otacza zaczynami interpretowaæ tylko z perspektywy naszego najwiêkszego fragmentu. W pewnej chwili istnieje prawdopodobieñstwo ¿e sens w jaki rozumiemy bêdzie logiczny tylko dla nas, a przez reszta spo³eczeñstwa bêdziemy postrzegani jako odmieñcy.
Czym jest sen?
Czy podczas snu odpoczywa tylko nasze cia³o?
¦pimy codziennie. Jedni potrzebuj± wiêcej inni mniej snu. Ka¿dego dnia zaraz po przebudzeniu jeste¶my zdezorientowani, ale trwa to tylko chwile, do momentu gdy nasz umys³ przestawi siê na gromadzenie i interpretowanie informacji które zaczynaj± do nas nap³ywaæ ogromnym strumieniem.
Wiêc co siê dzieje podczas snu?
Gdy ¶nimy nasz umys³ tworzy obrazy, d¼wiêki, które czasami ³±cz± siê w absurdaln± ca³o¶æ. Dzieje siê tak gdy¿ próbuje ona po³±czyæ elementy w pewne nowe fragmenty, lub do³±czyæ je do ju¿ istniej±cych. Nie uk³ada ich jednak tak aby tylko do siebie pasowa³y, wiêkszo¶æ czasu po¶wiêcamy we ¶nie na znajdowanie elementów ³±cz±cych fragmenty, gdy¿ po przebudzeniu zaoszczêdza nam to czasu na szukanie w naszym umy¶le drogi do fragmentów które nie s± z niczym po³±czone.
£±czy elementy poczynaj±c od tych najprzyjemniejszych dla nas, a koñcz±c na tych informacjach, które sprawiaj± nam negatywne uczucia, taki jak smutek, ból, têsknota, niemoc. Gdy siê tak dzieje mamy sny, kolorowe, mi³e i odprê¿aj±ce po których wstaje zadowoleni, lub koszmary które wyrywaj± nas ze snu w ¶rodku nocy. Zdarza siê równie¿, ¿e ¶nimy o rzeczach normalnych i tylko niektóre fragmenty snu wskazuj± na to ¿e jest to tylko sen.
Wiêc czym jest sen? ...jest tym co pozwala nam byæ normalnymi, i nie pozwala nam oszaleæ.
Próbowa³em usn±æ, ale jak zmusiæ organizm, który jest wypoczêty, do snu. Le¿a³em, le¿a³em, i le¿a³em... musia³em wiêc w koñcu usn±æ.
Ból g³owy, wyrwa³ mnie ze snu, otworzy³em oczy i...
- Gdzie ja do diab³a jestem? – dooko³a mnie jakie¶ niewyra¼ne, rozmyte postacie. Porozumiewa³y siê miêdzy sob± w niezrozumia³ym dla mnie jêzyku. Bardziej od tego by³y dla mnie zrozumia³e ich odczucia i wspomnienia.
Po chwili poczu³em ukucie w rêkê i jaka¶ obca substancja pop³ynê³a w moich ¿y³ach. Zaczê³o mi siê krêciæ w g³owie, a moje cia³o zaczê³o opadaæ. Unios³em z trudem powieki, widzia³em ju¿ wyra¼nie, a wymieniane informacje miêdzy osobami znajduj±cymi siê obok miejsca gdzie le¿a³em by³y zrozumia³e równie¿ i dla mnie.
- Synku jak siê czujesz? – w tym samym momencie matka wziê³a mnie za rêkê a z jej oczu sp³ywa³y ³zy zmartwienia.
Czu³em jej smutek, ale nadal nie rozumia³em dlaczego jest taka smutna, i z jakiego powodu p³acze. Równocze¶nie spostrzeg³em ¿e znajdujê siê w jakim¶ szpitalu.
Musia³em siê znajdowaæ w jakim¶ odosobnionym pokoju, gdy¿ w pomieszczeniu w którym siê znajdowa³em by³o tylko jedno ³ó¿ko na którym le¿a³em.
Jeszcze bardziej zdezorientowany, spojrza³em na matkê, i spojrzeniem dziecka które nie wie co siê sta³o powiedzia³em:
- Mamo, co siê sta³o, przecie¿ ja spa³em we w³asnym ³ó¿ku. Dlaczego teraz jestem tutaj. Ja chcê do domu, mi nic nie jest.
- Synku ale my nie wiemy co siê sta³o, spa³e¶ przez ca³y tydzieñ.
Gdy pierwszego dnia jak zasn±³e¶ przysz³am do twojego pokoju ¿eby ciê obudziæ, spa³e¶ spokojnie.
- Nie mog³am ciê dobudziæ, mówi³am, po pewnym czasie zaczê³am ciê szarpaæ, ale ty nie obudzi³e¶ siê. – w tym momencie wybuchnê³a jeszcze wiêkszym p³aczem a g³os uwi±z³ jej w krtani.
Nie wiem czy to stwierdzenie, czy obca substancja która znajdowa³a siê ju¿ w ca³ym moim organizmie ale znów usn±³em, a mo¿e zemdla³em?
A jednak nie. Wcale nie usn±³em, ani nie zemdla³em. Mój umys³ nie potrafi³ poprawnie dzia³aæ, i nie by³em w stanie oceniæ tego co siê ze mn± dzieje, by³em tak jakby po za swoim cia³em, kr±¿y³em po pomieszczeniu, widzia³em wszystkich z góry. Widzia³em jak ze mn± rozmawiali ale nie czu³em tego jak ja rozmawiam z nimi, tak jakbym by³ w dwóch osobach. By³o w tym co¶ dziwnego a za razem do¶æ ciekawego. Wiedzia³em, ¿e jestem tam na dole i jednocze¶nie gdzie¶ w pomieszczeniu, taki niematerialny i nierealny a jednak rzeczywisty. Nie zastanawia³em siê nad tym jak to mo¿liwe, i tak pewnie bym tego nie zrozumia³. Od tego momentu zacz±³em siê „uczyæ”.
Powiadaj± ¿e cz³owiek siê zmienia, ale wcale tak nie jest. Nie da siê przecie¿ zmieniæ wody w piasek ani na odwrót. Wodê mo¿emy zmieniæ w lód, parê wodn±, ale zawsze istnieje mo¿liwo¶æ jej przemiany do pierwotnego stanu.
Ludzie siê nie zmieniaj±, zmienia siê tylko sposób w jaki oni pojmuj± ¶wiat. Z wiekiem uczymy siê rzeczy, które pozwalaj± nam lepiej go zrozumieæ, ale równie¿ z wiekiem narasta coraz wiêcej pytañ na które nie potrafimy znale¼æ odpowiedzi.
Mija³y minuty a ja unosi³em siê gdzie¶ ponad tym wszystkim. W pewnym momencie poczu³em jak co¶ z ogromn± si³a sprowadza mnie do mojego cia³a.
Siedzia³em na ³ó¿ku i wszystko o czym do tej pory rozmawia³em by³o mi znane, a równocze¶nie dalej kontynuowa³em rozmowê.
Minê³y dwa dni, kiedy lekarz o¶wiadczy³ mi ¿e ze mn± jest wszystko w porz±dku i nie potrafi± znale¼æ przyczyny mojego tygodniowego stanu. Po rozmowie ze mn± lekarz uda³ siê do swojego gabinetu, gdzie rozmawia³ jeszcze z moimi rodzicami, ja w tym czasie szykowa³em siê do wyj¶cia.
Przez ca³y czas pobytu w szpitalu, próbowa³em sam zrozumieæ co siê sta³o, ale za ka¿dym razem moje wysi³ki pe³z³y na niczym. Im bardziej siê zastanawia³em tym bardziej dochodzi³em do absurdalnych wniosków.
"ODWRÓCONY - POZNANIE MARTWEJ PRZEPOWIEDNI"
Struktury bramy po raz pierwszy siê zachwia³y. Tu¿ przy samych fundamentach jakie¶ zdarzenie wywar³o taki nacisk na ca³± przestrzeñ i¿ wszystko czym by³a brama, i co w niej siê znajdowa³o, na chwile przysta³o. Tak jakby kto¶ zrobi³ wielowymiarowe zdjêcie. Wszystko znieruchomia³o, nawet my¶li. Ka¿dy zastanawia³ siê nad co to by³o.
Mija³y chwilê. Cisza jaka nastawa³a by³a tak przyt³aczaj±ca i¿ by³o s³ychaæ tylko j± sam±.
- Odrzucam! –Wszystko zdawa³o siê emanowaæ jednym pytaniem.
- Kto i co odrzuci³?
Po raz pierwszy brama otworzy³a swoje drzwi w przeciwn± stronê, tak jakby wiedzia³a ¿e to co siê stanie, musi siê kiedy¶ staæ.
Jaka¶ istota bez chwili zastanowienia, przekroczy³a progi bramy, ale ta wys³a³a go w miejsce w którym nikt nigdy nie by³.
Sta³ siê wiê¼niem zapomnianej rzeczywisto¶ci. Od tej pory nikt i nic mia³o go nigdy nie poznaæ. Odrzuciwszy wiedzê Martwej Przepowiedni, ona odrzuci³a go, chocia¿ zarówno on jak i Przepowiednia siê zmieni³y.
Czy przepowiednia która zawsze zmienia³a siê z nowym wybrañcem, równie¿ i teraz siê zmieni³a?
Od tego momentu ka¿dy który pozna³ przepowiednie pozna³ j± jeszcze raz, odrodzi³a siê ona we wszystkich od nowa, emanowa³a ni± ca³a brama, i wszyscy odczuli zmianê tego co nie zmienne.
Jego gniew, ból, chêæ niesienia ¶mierci by³a wielka, by³ straszny dla siebie i dla ca³ego istnienia, nie potrafi³ nad tym zapanowaæ, gdzie¶ w ¶rodku czu³ ¿e dzieje siê z nim co¶ z³ego ale by³o mu z tym bardzo dobrze, móg³ w koñcu byæ wolny, uwolni³ siê od swojego sumienia, by³ w³asnym panem, sta³ siê bogiem dla siebie. I pragn±³ czego¶ czego sam nie potrafi³ okre¶liæ.
Nie obawia³ siê tego gdzie prowadzi go brama, dobrze wiedzia³ jakie jest jego przeznaczenie i do jakiego celu d±¿y z tym tylko ¿e jego w³asny umys³ nie by³ w stanie tego poj±æ.
Martwa przepowiednia zmieniaj±c siê zmieni³a te¿ wszystkich wybrañców. Ka¿dy z nich powoli mia³ staæ siê czê¶ci± nowego planu, który sta³ siê tak¿e czê¶ci± przepowiedni. Powoli przepowiednia stawa³a siê bardziej zrozumia³a dla ka¿dego z nich.
„Gdy przybêdzie odmienny wybraniec do przestrzeni w której istniej± wszystkie byty, stanie siê tym którego los odmieni s³owa zapisane nieistniej±cym literami. Wszyscy którzy poznali ich tre¶æ poznaj± ich odmienne znaczenie.
Jedynie to co nie istnieje ma prawdziwy sens i znaczenie, gdy¿ jedynie to czego nie ma mo¿na zrozumieæ, mo¿na prawdziwie poznaæ, znaczenie to nigdy nie siê nie zmieni tak jak nigdy nie zmienia siê to co jest nieznane.
Ten który sam zapragnie nigdy nie poznaæ swego losu, bêdzie tym który tak naprawdê go pozna, który zrozumie ka¿de istniej±ce s³owo, poznaj±c co tak naprawdê znacz±, od tej pory sam bêdzie u¿ywa³ ich z rozs±dkiem i powag±. Mimo i¿ przechodz±c po raz drugi siedem prób, dopiero za drugim razem zrozumie ich prawdziwy sens. Ich znaczenie bêdzie spotêgowane w takim stopniu w jakim nie jest mu znane ich znaczenie. Nie pamiêtaj±c tego co by³o, poznaje to co jest przed nim, zagubiony we w³asnym ¶wiecie stworzy inny ¶wiat. A bêdzie on inny od istniej±cych, bêdzie pomostem który ³±czy wszystko, on bowiem stanie siê jedynym który pozna prawdziw± historie i przysz³o¶æ Bramy, jak i Martwej Przepowiedni. Z jego przemian± zmieniaæ siê bêdzie przepowiednia, z dnia na dzieñ rozwijaæ bêdzie siê jej prawda, i przyjd± te momenty w których zmieni siê gwa³townie, gdy¿ niezmienny sens jej istnienia, pozwala zmieniaæ jej swoj± tre¶æ tak aby mówi³a sama o sobie po za sob± i poza czasem.
S³owa bowiem s± puste, wyryte na papierze s± jedynie ¶ladem zostawionym, przez tego kto je pisa³, a nie posiadaj±c rzeczy ani tre¶ci s³owa przepowiedni s± wype³nione. Choæ nieistniej±ce, posiadaj± znaczenie, odczuwane jak uczucia, pe³ne, nie znaj±ce kompromisów, nie k³ami±ce, nie szukaj±ce sensu w coraz to d³u¿szych zdaniach. Jej prawdziwa tre¶æ nie istnieje w tym co widoczne. Jedynie ten który pojmie jej znaczenie nigdy jej nie poznaj±c stanie siê tym dla kogo ona stanie siê s³ug±, bowiem poznaj±c to co nie zrozumia³e, to co nie istniej±ce pozna to co zrozumia³ i to co ju¿ istnieje.”
Brama emanowa³a t± tre¶ci±, i czy to ona by³a przyczyn± odrzucenia, czy¿by odwrócony poznaj±c jej nowe znaczenie, zrozumia³ ¿e nie zna³ go wcze¶niej. A mo¿e by³ przekonany ¿e to one jest owym wybranym. Czy zrozumiawszy, i¿ nie jest on tym który poznaje to co ju¿ by³o znaj±c to co jest przed nim, zatraci³ zdolno¶æ poznawania przesz³o¶ci i odda³ siê chaosowi, nad którym nikt nie potrafi zapanowaæ. Czy¿by miejsce do którego siê uda³ by³o czystym chaosem. Miejscem w którym nie da siê poznaæ przysz³o¶ci a da siê znaæ przesz³o¶æ. Istnienie którego on sam sta³ siê panem, los którego nikt nie móg³ przewidzieæ, miejsce które tak naprawdê nie istnieje, odwrócony który z chwili na chwilê sta³ siê dla wielu zapomniany. I tylko s³udzy bramy czuli ¿e co¶ siê zmieni³o, ¿e to co¶ stanie siê czê¶ci± ich przysz³o¶ci, co¶ co z chwili na chwilê w ich umys³ach sia³o odrobinê niepewno¶ci.”
Stra¿nik bramy, zastanawia³ siê nad tre¶ci± przepowiedni, zrozumia³ ¿e jest niczym wiêcej jak s³ug± bramy. Jego los siê odmieni³, i wiedzia³ ju¿ ¿e przysz³o¶æ jest jeszcze bardziej ja¶niejsza i zrozumia³a, bowiem mia³o siê staæ to co sta³o siê na pocz±tku. Narodziæ siê mia³ nowy ¶wiat, którego oni s³udzy bramy bêd± panami, a swoj± w³adz± bêd± musieli siê dzieliæ z odwróconym.
Poj±³ te¿, ¿e i oni s± w ¶wiecie który tak naprawdê jest pod czyim¶ panowaniem, i stamt±d pochodzi znaczenie i tre¶æ Martwej Przepowiedni, czy¿by zbli¿a³a siê prawda w swojej czystej postaci?
"BOGATY BIEDAK - NAUKA SERCA"
Kolejna podró¿ sta³a przede mn±. Tysi±ce kilometrów jakie przemierzy³em w sowim m³odym wieku, s± jak tysi±ce do¶wiadczeñ ludzi tam spotkanych. Ich ¿ycie i los wymieszany w jednym miejscu które zmierza w tym samym czasie ku konkretnemu celu.
Poci±gi s± tym dla mnie czym kiedy¶ dla moich przodków by³y pielgrzymki. S± miejscem w którym poznaje ¿ycie, w którym tak naprawdê nigdy nie wiadomo co siê wydarzy.
Sta³em na dworcu, dooko³a pe³no ludzi, przede mn± wielki rozk³ad jazdy. Jedne poci±gi przyje¿d¿aj± inne odje¿d¿aj±, a we wszystkich tysi±ce ludzi, którzy albo dotarli do kresu swej podró¿y albo s± w trakcie.
Moja percepcja postrzegania ludzi, by³a ju¿ inna, nie postrzega³em ich jako podobne do siebie formy, ale jako istoty ró¿ni±ce siê od siebie swoim jestestwem. Po¶ród wielu którzy znajdowali siê gdzie¶ woko³o mnie, jedna z nich zwróci³a moj± szczególn±, uwagê.
Próbowa³em jej siê przyjrzeæ ale w tym samym momencie poczu³em ¿e to ona mnie obserwuje od d³u¿szego czasu.
Ciekawo¶æ znów wziê³a górê, powolnym krokiem zbli¿y³em siê do owej postaci. Dopiero teraz postrzeg³em ¿e jest to jedna z osób „zamieszkuj±cych dworzec”.
- Dzieñ dobry. – Grzecznie skierowa³em swoje powitanie w stronê bezdomnego.
- Nie.
- Ale ja ....
- Powiedzia³em nie. – jakby nic sobie z mojej osoby nie robi³a nawet nie uniós³ g³owy, mówi±c te s³owa. Jak zwykle ludzka niechêæ do obcych jest wielka. Pomy¶la³em sobie i pod±¿y³em w stronê kas aby zakupiæ bilet.
- Tak.
- ¯e co...
- Powiedzia³em tak. – dziwne ale s³ysza³em to w mojej g³owie, przynajmniej tak mi siê wydawa³o.
- Powiedzia³em tak.
- Ale kim jeste¶ i czego chcesz? – moje my¶li zaczê³y kr±¿yæ po ca³ym moim umy¶le.
- Ja? To ty podszed³e¶ do mnie.
W tym samym momencie, odwróci³em siê w stronê gdzie wcze¶niej sta³em, próbuj±c zagadaæ do bezdomnego. Ale ku mojemu zdziwieniu on nadal znajdowa³ siê na swoim miejscu, nawet nie zmieni³ swojej pozycji.
- Nie podchod¼, nie lubiê obcych obok siebie. Id¼ zrób co masz zrobiæ a potem mo¿e pogadamy, je¶li mo¿na to tak nazwaæ. – poczu³em siê jakby ta osoba ze mnie drwi³a, ale co mog³em zrobiæ?
Usiad³em na ³awce niedaleko nieznajomego, i zacz±³em siê zastanawiaæ, zreszt± jak zwykle, gdy dzia³o siê co¶ czego nie potrafi³em zrozumieæ.
Nie wiedzia³em w jaki sposób mam zacz±æ rozmowê je¶li tak mo¿na nazwaæ to co pozwala³o siê miedzy sob± kontaktowaæ, nie u¿ywaj±c do tego s³ów.
- A po co ci s³owa, pozna³e¶ czym jest ciekawo¶æ mimo i¿ nie czyta³e¶ jej definicji. Wiêc po co ci s³owa aby porozumieæ siê z drugim cz³owiekiem. S³owa s± czym¶ co powoduje i¿ nigdy nie przeka¿emy sobie tego co naprawdê chcemy. – poczu³em siê dziwnie gdy¿ dopiero teraz zrozumia³em ¿e to co w takich momentach dzieje siê w moim umy¶le to czyje¶ uczucia i my¶li w ich najczystszych postaciach, i ¿e nie da siê ich zinterpretowaæ w ¿aden inny sposób.
- Kim jeste¶? – nie by³o to pytanie, ani zdanie, by³a to ciekawo¶æ w swojej czystej formie.
- A jednak potrafisz. – tak jakby kto¶ u¶wiadomi³ mi co¶ z czego korzystaj±c nie zdawa³em sobie sprawy.
- Kim jestem? – poczu³em t± sam± ciekawo¶æ jak± mia³em ja.
Czy¿by ten bezdomny naprawdê nie wiedzia³ kim jest? Wydawa³o mi siê ¿e to tylko z³udzenie, ale przecie¿ czu³em ciekawo¶æ w jego pytaniu. Mija³y te¿ minuty a ja nie czu³em nic w swoim umy¶le.
- Wiem kim jestem, jest tym który maj±c wszystko co mo¿na mieæ na ¶wiecie, zrezygnowa³ z tego i poj±³ ¿e tak naprawdê to wszystko by³o z³udzeniem, ¿e moje ¿ycie by³o z³udzeniem. Moje zdolno¶ci które posiad³em sta³y siê moj± zgub±, bo pragn±³em wszystkiego nie daj±c nic w zamian. Jestem przegranym ju¿ na samym pocz±tku wy¶cigu o ¿ycie. Porzuciwszy wszystko i wszystkich których mi³o¶æ do mnie istnia³a tylko w moim a nie w ich umy¶le. Zosta³em sam, uciek³em do ¶wiata zapomnienia, i teraz gdy znam swój jutrzejszy dzieñ, nie ró¿ni±cy siê od tera¼niejszego, poznaje z kolejnym dniem prawdziwie swoje ca³e ¿ycie.
Nie wiem czemu ale czu³em siê dziwnie, jako¶ wewnêtrznie by³em przekonany, ¿e on kiedy¶ by³ taki jak ja. I chocia¿ za bardzo nie rozumia³em tre¶ci, co¶ nakazywa³o mi kontynuowanie owej konwersacji.
Nie robi³em nic, czeka³em a¿ bezdomny sam podejmie siê dalszej „rozmowy”.
- Obudzi³em siê pewnego dnia. Mój dom, moje w³asne miejsce , obok mnie le¿y moja kobieta któr± kocham.
- Zadowolony, gdy¿ by³a dla mnie jak otwarta ksiêga. Zna³em wszystkie jej my¶li, wszystkie uczynki by³y dla mnie znane. By³em równie¿ pewien, ¿e ona sobie z tego nie zdawa³a sprawy. Wiedzia³em, ¿e mnie nie oszukuje, a i ja równie¿ jej nie oszukiwa³em, gdy¿ gdybym próbowa³ wyja¶niæ jej sk±d to wszystko wiem, to wygl±da³o by to tak jakby¶my komu¶ kto ¿y³ dwa tysi±ce lat temu próbowali wyt³umaczyæ na jakiej zasadzie dzia³a elektrownia atomowa. Zatem nie oszukiwa³em jej.
Korzysta³em z tego co da³a mi natura, wykorzystywa³em to ka¿dego dnia, tak jak wszyscy wykorzystuj± swój wzrok, s³uch, wêch czy dotyk.
Mia³em wszystko co mog³em sobie tylko wymarzyæ, mia³em s³awê, pieni±dze i popularno¶æ, by³em kim¶!?
Poznaj±c tajemnice, my¶li, gromadz±c nieustannie nowe informacje, nie zauwa¿y³em tego, ¿e zatracam siebie, ¿e przestaje istnieæ, a zaczyna istnieæ zamiast mnie moja chciwo¶æ.
Przesta³em postrzegaæ otaczaj±cych mnie dooko³a ludzi, jako równych siebie, no bo jak mog³em traktowaæ ich jak równych skoro oni tacy nie byli. By³ to najwiêkszy b³±d jaki pope³ni³em. B³±d który nie pozwoli³ odebraæ mi sobie ¿ycia, nawet gdy bardzo tego chcia³em, gdy¿ by³em lepszy od nich.
W tym samym momencie dobieg³ do mnie dziwny d¼wiêk od strony bezdomnego. Odg³os spadaj±cych kropelek wody. Cichy p³acz, tak niezauwa¿alny i obojêtny dla tysi±ca podró¿uj±cych osób wko³o. Z ka¿d± kropl± uderzaj±c± o posadzkê dworca, moje serce przymiera³o na chwilkê, nie potrafi³em nad tym zapanowaæ, a ono wype³nia³o siê t± czê¶ci± ¿ycia bezdomnego, która pozwoli³a mu nie maj±c „nic” poznaæ samego siebie, i staæ siê kim¶.
By³o w tym co¶ tak oczywistego czego nie tyle co nie potrafi³em zrozumieæ, ile nie by³em sobie w stanie tego wyobraziæ. Cz³owiek który mia³ wszystko i by³ tym kim tylko mo¿na byæ na tym ¶wiecie porzuci³ to wszystko i zosta³ bezdomnym, nie maj±c nic odkry³ kim tak naprawdê jest.
Mimo to nurtuje mnie dalej to samo pytanie kim on jest?
- Nie próbuj zrozumieæ rzeczy oczywistych bo nie starczy ci na nie ¿ycia. Poczuj to kim jestem nie staraj siê sobie tego wyja¶niæ, po prostu pos³uchaj swojego serca. Je¶li siê naprawdê mocno ws³uchasz us³yszysz d¼wiêki niesione przez mi³o¶æ, nie lêkaj siê jej to w³a¶nie ona jest tym co burzy i niszczy, tym co jest i czego nigdy nie by³o ona jest czasem. Kiedy¶ zrozumiesz, ¿e w³a¶nie uczucia s± tob± a ty jeste¶ uczuciami. Ich ¶wiadomo¶æ kszta³tuje ciebie, gdy jeste¶ niewinny, m³ody, gdy po prostu jeste¶ dzieckiem. Bo potem wszystko siê zmienia, ¶wiat pokazujê ci myln± drogê uczuæ.
- Je¶li to wszystko jest prawd± dlaczego sam jeste¶ tutaj, czemu nie wrócisz do swoich bliskich skoro ju¿ wiesz kim jeste¶.
- Nie potrafiê. Nie umiem spojrzeæ tym których uwa¿a³em za gorszych od siebie, bo teraz ja jestem gorszy od nich i wiem jak siê czuli, gdy widzieli ¿e bez ¿adnego wiêkszego wysi³ku mia³em wszystko.
Rozmowa trwa³a tylko do pewnego momentu. Gdy spojrza³em na zegar znajduj±cy siê na dworcu spostrzeg³em ¿e za kilka minut mój poci±g wyruszy w swoj± podró¿.
- Przepraszam, muszê ju¿ i¶æ.
- Bywaj. – odwróciwszy siê ruszy³em w stronê peronu, gdzie mia³em rozpocz±æ swoj± podró¿.
"TAJEMNICA W£ASNEGO LOSU - TAJEMNICZE DZIECI"
Wielka metalowa maszyna, która mknie przed siebie. Z minuty na minutê oddalaj±c siê od miejsca gdzie rozpoczê³a swoja podró¿ i przybli¿aj±c siê do miejsca gdzie jej podró¿ siê koñczy. W ¶rodku ludzie którzy w odró¿nieniu od tych ludzi na dworcu, przynajmniej przez jaki¶ czas maj± wspólny cel, ale tylko do pewnego momentu, zawsze znajdzie siê taki fragment owej podró¿y, w którym ich drogi siê rozejd±. Jednak przez czas wspólnej podró¿y co¶ ich ³±czy.
- Przepraszam czy znajdzie siê mo¿e jedno wolne miejsce? – jak zwykle pytam siê ludzi w przedzia³ach o pozwolenie na zajêcie miejsca, chocia¿ tak naprawdê móg³bym je zaj±æ bez pytania, przecie¿ ka¿dy ma bilet tylko na jedno miejsce.
- Tak proszê. – odpowiedzi udzieli³a mi ma³a dziewczynka, która siedzi obok swojej mamy i brata.
Na pocz±tku podró¿ mija³a w milcz±cej atmosferze, i tylko dzieci by³y ruchliwe, i z chwili na chwilê wymy¶la³y sobie inna zabawê. W pewnej momencie podesz³a do mnie dziewczynka i powiedzia³a co¶ czego na pocz±tku nie zrozumia³em, po chwili zwróci³a siê do mnie ponownie:
- Kim jeste¶, czy jeste¶ ju¿ gotów?
- Nie rozumiem o co ci chodzi dziewczynko?
- Nie pamiêtasz mnie?
Dopiero po tych s³owach spostrzeg³em i¿ jest to ta sama dziewczynka, któr± spotka³em kiedy¶ w tramwaju. Jednak wygl±da³a ona normalnie, tym razem nie szokowa³a ju¿ oczami, które teraz by³y ca³kiem normalne.
- Jeste¶...
- Czy jeste¶ pewny – dziewczynka przerwa³a mi w pó³ s³owa, a na jej ustach pojawi³ siê lekki u¶miech.
- Jestem. – odpowiedzia³em bez chwili namys³u.
- Widzisz mojego brata? – w tym samym momencie wskaza³a ona ch³opca obok którego siedzia³a.
- Tak, ale on mi nikogo nie przypomina. – bo rzeczywi¶cie nikogo mi on nie przypomina³ nawet w najmniejszym stopniu.
Ma³y ch³opiec dopiero wówczas spojrza³ na mnie, i z lekkim u¶miechem rzek³:
- Wcale ci siê nie dziwie, ¿e mnie nie pozna³e¶, w tym o¶lepiaj±cym ¶wietle jakie panowa³o wtedy, widzia³e¶ pewnie tylko moje zarysy. Ale ja razem z moj± siostr± bacznie ciê obserwujemy
- Obserwujecie?
- Na razie nic wiêcej nie mo¿emy ci powiedzieæ, ale jednego od nas siê dowiesz. – trochê zaintrygowany patrzy³em na dwójkê dzieci, które sta³y przede mn±, ale wcale nie dziwi³em siê ca³ej tej sytuacji, przecie¿ wcze¶niej spotka³y mnie o wiele dziwniejsze.
- Czy wiesz ju¿ kim jeste¶? – zapyta³a siê dziewczynka, a w oczach jej brata widaæ by³o ciekawo¶æ tego co powiem.
- Jestem sob±.
- Ka¿dy z nas jest indywidualny. Ale czy wiesz kim jeste¶, jakie jest twoje miejsce w przyrodzie i na ¶wiecie. Po co w ogóle ¿yjesz, i jaki tak naprawdê masz cel w ¿yciu.
Spojrza³em na ch³opca, jego oczy posmutnia³y, jakby to co powiedzia³em zawiod³o go. Niby proste pytanie, a mêtlik jaki powsta³ mi w g³owie nie by³ adekwatny do swojej przyczyny.
Poci±g pêdzi³ dalej, nie ogl±daj±c siê na swoich pasa¿erów. Obojêtni dla niego, tak jak mo¿e byæ obojêtna ka¿da rzecz dla rzeczy martwej. Nie wiedz±c czemu mkn±³ przed siebie zawsze tymi samymi torami, a jednak nie by³ znudzony swoja prac±, i ca³ymi si³ami ci±gn±³ za sob± kilkana¶cie wagonów.
- No wiêc?
- Przepraszam, ale mo¿e ja wcale nie chcê tego co siê ze mn± teraz dzieje, te wszystkie zdarzenia które mnie spotka³y wydaj± siê tak absurdalne, ¿e z trudem jestem w stanie uwierzyæ i¿ jest to jawa a nie sen.
- Czy wy naprawde istniejecie, a je¶li tak, to dlaczego wybrali¶cie akurat mnie do tej zabawy?
- A czy ¿ycie to nie jest zabawa, przecie¿ rodz±c siê i tak prêdzej czy pó¼niej umrzesz, wiec tak naprawdê jest to pewna zabawa.
- Wiesz co wydajesz siê byæ dzieckiem, i z tego co widzê my¶lisz jak dziecko, wiêc co ty mo¿esz wiedzieæ o ¿yciu?
- Na to pytanie sam by¶ sobie odpowiedzia³, gdyby¶ nadal by³ dzieckiem. Bowiem teraz nie znasz innego sensu ni¿ wype³nianie celu, który wiêkszo¶æ z was uwa¿a za najwa¿niejszy. Ale co siê stanie jak go nie osi±gniesz, czy bêdziesz w stanie siê z tym pogodziæ, czy mo¿e po prostu odbierzesz sobie ¿ycie, jak czyni± ci którym wydaje siê ¿e stracili swój sens ¿ycia.
- Ale to wszystko co mówisz nie ma najmniejszego sensu.
W tym samym momencie, brat dziewczynki podniós³ siê ze swojego miejsca i wolnym krokiem zbli¿y³ siê do mnie. Powoli wyci±gn±³ w moj± stronê swoje rêce, i powiedzia³ co¶ czego nie rozumia³em, a mo¿e w aspekcie tego wszystkiego nie stara³em siê zrozumieæ.
Poczu³em jak mój umys³ ogarnia stan nie¶wiadomo¶ci, co¶ jakby sen, ale przecie¿ spaæ mi siê nie chcia³o. Gdy otworzy³em oczy, spostrzeg³em ¿e znajduje siê w swojej rzeczywisto¶ci, ze ¶wiadomego snu.
- Hej co jest, sk±d ja siê tutaj wzi±³em?
- Widzisz, kolejne pytanie na które szukasz odpowiedzi, ale czy aby naprawde rozumiesz jego sens.
- A wy sk±d siê tutaj wzieli¶cie co?
- My? – pytanie, a z pytaniem które us³ysza³em po ca³ej przestrzeni zacz±³ rozchodziæ siê ironiczny ¶miech dzieci.
- My? Sami tutaj weszli¶my. Nic nie sta³o nam na przeszkodzie, aby dostaæ siê do twojego umys³u. Przecie¿ ty i tak nie wierzysz ¿e jest to prawdziwe, wiêc dlaczego sam sobie zadajesz takie pytania. Po co, skoro my jeste¶my tylko wytworami twojej bujnej wyobra¼ni.
- Je¶li jeste¶cie wytworami mojej wyobra¼ni, to dla czego nie mogê was st±d wyrzuciæ?
- Dlaczego? Zawsze to pytanie dlaczego? A mo¿e by¶ co¶ zrobi³ zamiast zadawaæ to pytanie, i tak ci nikt na nie, nie udzieli odpowiedzi.
- Z chwili na chwilê, stawa³em siê ob³±kany, i zdawa³em sobie z tego sprawê, nie by³o mi z tym ¼le, wrêcz przeciwnie, pytania które do tej pory mnie drêczy³y sta³y siê tak ma³o wa¿ne ze wzglêdu na to wszystko co ze mn± siê dzia³o, i¿ wydawa³y mi siê one nie istotne.
Nie przejmowa³em siê ju¿ tymi osobami które oprócz mnie znajdowa³y siê w mojej w³asnej rzeczywisto¶ci, nie mia³em przecie¿ tutaj nic, oprócz w³asnego jestestwa które by³o wszêdzie, i tego czego¶ co kiedy¶ przeszy³o mnie na wylot i wgryz³o siê w fundamenty mojej rzeczywisto¶ci.
Wiecie co, nie chcê was tutaj, ale tak naprawdê nie zale¿y mi na tym czy wy siê tego pos³uchacie czy nie, po prostu dla mnie nie istniejecie w tym ¶wiecie, moim ¶wiecie. Przestajecie w nim istnieæ w ten sam sposób jak siê do niego wdarli¶cie. I chocia¿ jeste¶cie tutaj bo wy o tym wiecie, ja nawet je¶li by¶cie mnie dotknêli, mówili do mnie, czy cokolwiek innego i tak tego nie odczuje, bo to jest mój ¶wiat w którym was nie ma.
I przestali istnieæ w moim ¶wiecie dziewczynka i jej brat, ju¿ nigdy wiêcej nie zagoszcz± w mojej rzeczywisto¶ci, bo ich tutaj nie ma.
Otworzy³em oczy, przede mn± sta³ ch³opiec a obok niego dziewczynka. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zmienili siê oni, na twarzy ch³opca dalej istnia³ ten sam wyraz twarzy, a dziewczynka wci±¿ by³a t± sam± dziewczynk±. Nic siê nie zmieni³o tutaj, a przecie¿ w mojej rzeczywisto¶ci u¶wiadomi³em sobie ¿e jestem szaleñcem, ¿e mój umys³ jest ob³±kany przez to wszystko, i nie potrafi tego zrozumieæ, i ju¿ nie chcê tego zrozumieæ.
- Czy s±dzisz, ¿e w chwili w której nas przesta³e¶ akceptowaæ w swojej rzeczywisto¶ci nadal tam byli¶my? – oczy dziewczynki powoli zaczê³y siê przeistaczaæ w dwa znajome wiry, których odcieñ by³ tak czarny jak tylko mój umys³ potrafi³ przypisaæ kolor który widzia³ do kanonu odcieni czarno¶ci.
Czu³em jak dziewczynka siê zmienia, stajê siê kim¶ innym, przestaje byæ osob± z któr± przed chwil± rozmawia³em. Jej spojrzenie nie by³o ju¿ ³agodne, niewidzialne oczy patrzy³y w moj± stronê.
Nie ba³em siê jednak wewnêtrznie czu³em pewien niepokój, jakby to co ma siê zaraz staæ mia³o mi ukazaæ jak±¶ zakazan± tajemnice, której wcze¶niej nie by³o mi dane poznaæ.
- Nie znasz siebie, je¶li tak chcesz, mo¿e my ¼le wybrali¶my, a mo¿e tak naprawdê jeste¶my jak sam powiedzia³e¶ wytworami twojej wyobra¼ni.
Wiry w jej oczach obraca³y siê z chwili na chwilê jeszcze szybciej, a¿ w pewnym momencie poczu³em jak jestem przez nie wch³aniany. Chocia¿ nie rusza³em siê z miejsca czu³em jak mój umys³, opuszcza moje cia³o, przesta³em czuæ. Przesta³em stanowiæ jedn± wspóln± czê¶æ z moim cia³em.
Czysty wolny umys³, nie odczuwa³em ¿adnym z po¶ród piêciu zmys³ów.
Gdzie by³em?
Nie wiem.
- Co siê sta³o, wiesz?
- Nie wiem i wcale mi siê to nie podoba. Czy naprawdê musicie to robiæ czy nie mo¿ecie mnie zostawiæ w ¶wiêtym spokoju?
- Je¶li dalej nie rozumiesz tego co siê dzieje, i dalej nie mo¿esz poj±æ, tego co jest oczywiste. Niechaj stanie siê ofiara, ofiara z krwi i ko¶ci, nie z³o¿ona przez nas, ale przez los, który jest niezmienny, który chocia¿ siê wydaje ¿e mo¿e byæ inny, jest sta³y i okre¶lony w innym wymiarze, którego ludzie nie potrafi± odczuæ tak jak odczuwaj± przestrzeñ i czas.
Staniesz siê tylko ¶wiadkiem tego co ma siê staæ, ale wcze¶niej ty nie mia³e¶ byæ tego obserwatorem. To nagiêcie zasad rz±dz±cych wszystkim co nas otacza, mo¿e mieæ, albo i nie mieæ wp³ywu, na istnienie wszystkiego i niczego.
- wszystkiego i niczego....
- wszystkiego i niczego....
- wszystkiego i niczego...
Powoli cich³y s³owa które by³y swoim przeciwieñstwem, a ja jak gdyby nigdy nic, siedzia³em na swoim miejscu w poci±gu. Próbowa³em zrozumieæ, jak poci±g który jedzie ju¿ kilka godzin po torach mo¿e istnieæ nie ¿yj±c. Czy jest rzecz± martw±? Czy mo¿e jest czym¶ wiêcej?
Dopiero teraz spostrzeg³em, ¿e moi wspó³towarzysze w przedziale, to nie te same osoby, którymi by³y wcze¶niej. Co prawda by³o tam rodzeñstwo i ich matka, ale to nie byli oni, tak jakby wszystko co mia³o tutaj miejsce zasz³o tyko w moim umy¶le.
- Nie, ja ju¿ nie wytrzymam, muszê siê przej¶æ, bo to wszystko nie ma najmniejszego sensu.- my¶l±c to wsta³em ze swojego miejsca i uda³em siê na korytarz, bo moje nogi potrzebowa³y siê rozprostowaæ.
Przeszed³em do koñca korytarza, na którego znajdujê siê toaleta. Wszed³em do niej by za³atwiæ swoje naturalne potrzeby.
Nagle us³ysza³em krzyk, a chwilê potem pisk i zgrzyt hamowanych kó³ poci±gu.
- Co siê sta³o do jasnej cholery?
Otworzy³em drzwi toalety i wyszed³em na zewn±trz. Jednocze¶nie spostrzeg³em ¿e obok toalety stoi m³oda kobieta, której twarz przybra³a kszta³t podobny do tego gdy widzimy co¶ czego nigdy wcze¶niej nie widzieli¶my, i strach. Strach który przeszywa³ j± ca³a, wprawiaj±c ka¿dy z jej miê¶ni w dr¿enie.
- Co siê sta³o? – spyta³em trzês±cej siê kobiety.
- Tam...., tam.... tam.... – jej s³owy nie chcia³y przechodziæ przez gard³o a dr¿±c± rêk± wskaza³a w stronê drzwi.
Dopiero teraz dostrzeg³em, i¿ s± one otwarte.
- Ale to tylko otwarte drzwi, po co tak panikowaæ, zaraz je zamknê.
- Ko...., tam.. kobieta.... – dopiero teraz dotar³o do mnie ¿e przez otwarte drzwi kto¶ skoczy³.
Zszed³em powoli po stopniach z wagonu. Poci±g jak gdyby nigdy nic sta³ na ¶rodku jakiego¶ pola, dooko³a nic nie wskazywa³o na to ¿e w³a¶nie przed chwil± czyje¶ ¿ycie dobieg³o kresu.
Kilkadziesi±t metrów dalej w ¶wietle padaj±cym z okien wagonów na skrawku ziemi, spoczywa³y zw³oki kobiety.
Minê³a krótka chwila, a ja bieg³em ju¿ w tamt± stronê, za bardzo sam nie wiedzia³em czemu? Przecie¿ nikt nie móg³ by prze¿yæ skoku z pêdz±cego ekspresu.
Powoli pochyli³em siê nad le¿±c± kobieta. Zmierzy³em jej puls. By³ s³aby, ale na szczê¶cie nie na tyle bym nie móg³ go wyczuæ. Na szczê¶cie jeszcze ¿y³±.
- Proszê siê nie ruszaæ zaraz nadejdzie pomoc, niech siê pani nie rusza.
- Czy ja ju¿ nie ¿yje?
- Na szczê¶cie nie, niech siê pani nie martwi wszystko bêdzie dobrze..
- Czemu? Ja nie chcê. Proszê mnie zostawiæ s³udze ¶mierci, który za chwilkê po mnie przybêdzie, i niech siê pan nie pyta dlaczego?
- Ale...
- W tym momencie oczy kobiety, znieruchomia³y. Zmierzy³em powtórnie puls, ale krew w jej ¿y³ach przesta³a p³yn±æ. Nie wiem dlaczego nie przyst±pi³em do reanimacji, ale mo¿e by³em zbyt zszokowany jej zdaniem które wypowiedzia³a tu¿ przed ¶mierci±.
Nie potrafi³em poj±æ tego, jak kto¶ mo¿e sobie odebraæ ¿ycie.
Mimo i¿ s³ysza³o siê co jaki¶ czas z gazet czy telewizji o samobójcach, to jednak nie zastanawia³em siê wtedy nad tym dlaczego kto¶ mo¿e sobie sobie odebraæ ¿ycie.
Klêcza³em nad stygn±cym cia³em martwej kobiety, i zacz±³em siê zastanawiaæ po co to wszystko, skoro nasze ¿ycie mo¿e siê skoñczyæ w ka¿dej chwili. Po co wiêc ¿yjemy, przecie¿ i tak kiedy¶ umrzemy.
Dooko³a mnie przybywa³o coraz wiêcej ludzi, wszyscy siê gapili i... W³a¶ciwie za bardzo nie wiem co z tym ich i..., ale ja by³em poza tym wszystkim. Klêcza³em w miejscu, i wydawa³o mi siê ¿e czas dla mnie przesta³ p³yn±æ. Jednak wszystko dooko³a siê porusza³o i ¿y³o w³asnym ¿yciem, widzia³em i czu³em obecno¶æ innych ale sam by³em jakby nie obecny.
Kolejny raz sam z w³asnymi my¶lami. Wszystko wydaje siê takie puste. Tysi±ce my¶li, b³±dzi³y w mojej g³owie, uciekaj±c daleko tak daleko, i¿ wydawa³y siê nie realne, pêdzi³y z prêdko¶ci± ¶wiat³±. Czu³em jak ka¿da nowa my¶l poci±ga za sob± tysi±ce nowych niczym nie powi±zanych my¶li. Nie rozumia³em ich, a mimo to sam je tworzy³em w umy¶le.
A gdyby przyczyny ka¿dego zdarzenia by³y inne? Czy zdarzenia jakie wywo³a³y by³by podobne do zdarzeñ wywo³anych przez te pierwotne przyczyny.
By³em punktem rzeczywisto¶ci, która zaczê³a wirowaæ dooko³a mnie. Najpierw równomiernie, w jednym kierunku, jednak z ka¿d± chwil±, gdy przesta³em siê zastanawiaæ nad sensem tej chwili, przesta³a ona byæ chwil±, która nie by³a przewidywalna.. Teraz ja punkt tej rzeczywisto¶ci by³em jednocze¶nie nierozerwaln± jej czê¶ci±, i czym¶ co do niej nie nale¿a³o.
Powoli u¶wiadomi³em sobie, i¿ to ¿e jestem czê¶ci± tego wszystkiego nie jest naturalne, jest wyuczonym pojmowaniem siebie w rzeczywisto¶ci na któr± nie mamy ¿adnego wp³ywu, gdy¿ to ona stworzy³a nas a nie my j±. Je¶li zatem dzieje siê co¶ w rzeczywisto¶ci z nami czy z ni± sam±, to nie my jeste¶my tego przyczyn± a ona sama.
I nawet gdyby zaraz po urodzeniu, dany nam by³ dar nie¶miertelno¶ci, to ca³y ten czas bêdzie niewystarczaj±cy aby poznaæ rzeczywisto¶æ. Bo ca³y nieskoñczony czas który bêdzie nam dany, nigdy nie wystarczy aby poznaæ nieskoñczony czas który ju¿ istnia³. Bowiem nieskoñczona przysz³o¶æ jest stworzona przez nieskoñczon± przesz³o¶æ.
Nieskoñczono¶æ nie jest czym¶ czego mo¿na do¶wiadczyæ. Nie mo¿na jej spróbowaæ, dotkn±æ, zobaczyæ, czy cokolwiek z ni± zrobiæ.
Sama w sobie jest niepoznawalna, jest ona wszystkimi mo¿liwymi przypadkami istnienia samej siebie. Zarazem jednak jest tak ma³a, w swoim ogromie, i¿ wydaje siê punkcikiem, takim samym punkcikiem jakim jestem ja. Gdy bli¿ej przyj¿eæ siê temu punkcikowi, wydaje siê wiêkszy, a potem jeszcze wiêkszy. W koñcu przygl±daj±c mu siê jeszcze bli¿ej stanie siê on tak du¿y i¿ przero¶nie nas, i zacznie nas otaczaæ z ka¿dej strony. Z ka¿dym przygl±daniem siê jej bli¿ej stajê siê jeszcze wiêkszym obszarem który nas otacza, i wówczas bêdziemy ju¿ widzieæ tylko maleñki wycinek tej nieskoñczono¶ci, coraz mniejszy i mniejszy. I im bardziej bêdziemy próbowaæ zrozumieæ, tym wiêcej jej samej bêdzie gdzie¶ za nami, i nigdy tego nie poznamy.
Wg³êbiaj±c siê z ka¿d± chwil± w ni± sam± tylko po to by poznaæ jej sens i strukturê, pozostawiamy coraz wiêksz± jej czê¶æ, która stanie siê nieskoñczono¶ci±, a kawa³ek który my poznajemy stanie siê malutkim punkcikiem. Dostrzeganym na pocz±tku jako maleñki punkcik, tak maleñki ¿e wyda siê byæ poznawalny. Ale w momencie gdy go tylko zaczniemy poznawaæ, zacznie siê on rozrastaæ coraz bardziej i bardzie.... I bêdzie wtedy malutkim nieskoñczonym punkcikiem który staram siê poznaæ.
Zacz±³êm pojmowaæ nieskoñczono¶æ w inny nowy sposób. Wcze¶niej wyobra¿a³em j± sobie jako linie, która nie ma pocz±tku ani koñca, a my znajdujemy siê w pewnym punkcie tej linii. Jednak gdy poj±³em, ¿e to wszystko co jest przed nami jest poznawalne, linia zatar³a swój ¶lad. Od tego czasu nieskoñczono¶æ, któr± ja sobie wyobra¿a³em by³± jak trójwymiarowa spirala, co¶ w kszta³cie sprê¿ymy. Ja jestem na jej pocz±tku, a jej d³ugo¶æ jest nieskoñczona. Gdyby spojrzeæ na ni± od góry bêdzie widoczna jako okr±g, a ja zawsze bêdê siê znajdowa³ w pewnym punkcie tego okrêgu. I gdy siê poruszamy w ko³o w pewnym momencie znów dojdziemy do tego samego punktu, z którego wyruszyli¶my. Ale tak naprawdê za ka¿dym razem, gdy przejdziemy ca³y okr±g swojej sprêzynie bêdê jeden poziom ni¿ej. Z góry jednak zawsze bêdzie to ten sam punkt niezale¿nie od poziomu.
Ale to jeszcze nie wszystko. Bowiem nasz spiralna sprê¿yna w swojej budowie nie jest na d³ugo¶ci prosta, ona równie¿ zawija siê w spiraln± sprê¿ynê, w kolejnym swym wymiarze. Stopieñ tego zespiralizowania jest tak powolny, ¿e gdy widzimy tê pierwotn± sprê¿yne od góry jako okr±g, nie dostrzegamy jej prawdziwej struktury i budowy. Cala ta spiralizacja powtarza siê w nieskoñczono¶æ, za ka¿dym razem spiralizuj±c swoj± budowe w kolejnym wymiarze.
Wiêc nieskoñczono¶æ jest czym¶ czego nie mo¿na do¶wiadczyæ, ale tylko wtedy gdy próbujemy poznaæ jej sens w jej nieskoñczonych przypadkach.
Zatem czym jest moje ¿ycie w ca³ej tej spiralnej budowie nieskoñczono¶ci? Jest pierwszym okrêgiem, o znanym mi pocz±tku, bo przecie¿ siê narodzi³em, i o znanym koñcu, gdy¿ przyjdzie taki czas w którym moje cia³o obróci siê w proch.
W momencie, gdy umrê, nie przestanê istnieæ w spiralnej strukturze nieskoñczono¶ci. Moja rzeczywisto¶æ ze ¶wiadomego snu jest pierwsz± spiral±, której okrêgiem jest moje ¶miertelne ¿ycie na ziemi. Zrozumia³em, ¿e przestaj±c istnieæ na tym ¶wiecie, rozpoczyna siê moje ¿ycie w pierwszym stopniu spiralnej nieskoñczono¶ci.
Muszê nauczyæ siê rozumieæ prawa rz±dz±ce rzeczywisto¶ci± ze ¶wiadomego snu, tak aby ona sta³± siê okrêgiem, a wtedy bêdê móg³ przej¶æ do kolejnego stopnia spiralnej spirali nieskoñczono¶ci. S±dzê ¿e w którym¶ kolejnym stopniu nieskoñczono¶ci, poznam zasady
poznawania i ingerencji w to co by³o za mn±.
„Jednoznaczne d¼wiêki uczuæ.”
Kolejne dni mija³y jeden za drugim. Ka¿de chwile spêdzone w rodzinnym mie¶cie, przynosi³y mi mi³e wspomnienia tego co ju¿ utraci³em, a co staram siê w sobie ca³y czas odnale¼æ.
Zapach domu, kolory mebli, przyrz±dzane posi³ki, moi rodzice, rodzeñstwo, a nawet pies, wszystko to powodowa³o, ¿e kolejny raz czu³em siê prawie jak dziecko.
Dzieciñstwo, okres który ka¿dy przecie¿ przechodzi. Dla jednych jest najwspanialszym momentem ¿ycia, a dla niektórych czym¶ czego nie chc± ju¿ pamiêtaæ.
Dziecko – „sucha g±bka”. Co¶ takiego kiedy¶ us³ysza³em i od tamtej pory zgadzam siê z tym w stu procentach. Bowiem bêd±c dzieckiem poznajemy otaczaj±cy nas ¶wiat, zdobywamy podstawy tego co daje na mo¿liwo¶ci interpretowania i poznawania rzeczywisto¶ci nas otaczaj±cej. To jaki jestem zawdziêczam nie sobie ale moim rodzicom i dziadkom. Nie dali mi oni nic co mog³em wzi±æ i wykorzystaæ, i z a to jestem im wdziêczny. Dali mi co¶ o wiele cenniejszego i piêkniejszego, dali mi mo¿liwo¶ci. Mo¿liwo¶ci otwierania zamkniêtych drzwi, otwierali drogê moim zainteresowaniom, chocia¿ czasami koñczy³y siê one tak samo szybko jak siê zaczyna³y.
Mimo i¿ mia³em ma³o prze¿ytych dni w stosunku do nich, nie odsuwali oni mnie od swoich problemów, i mimo i¿ czasami ich nie rozumia³em, to w³a¶nie styczno¶æ z takimi sytuacjami, tematami da³y mi fundamenty do przemy¶leñ które teraz towarzysz± mi w ka¿dej chwili mojego ¿ycia.
Nagle moje rozmy¶lania o dzieciñstwie co¶ przerwa³o. Czu³em siê jakby co¶ jeszcze oprócz mnie samego znajdowa³o siê w pomieszczeniu. Rozejrza³em siê, jednak moim oczom nie ukaza³o siê nic co mo¿na zobaczyæ a czego przedtem tutaj nie by³o.
- masdelkjsz pognaoos asdfa gasdf.
- Lkgram adfgkam adgrea.
- Alksgm bngrih adg angitaf.
-Co? – Znów co¶ nowego. Tym razem spodziewa³em siê, ¿e znów kto¶ wtargnie do mich my¶li swoimi zrozumia³ymi dla mnie odczuciami. Ale te niezrozumia³e zdanie wcale nie by³y odczuwane przez mój umys³. Tak jak ka¿de inne d¼wiêki, dociera³y one po prostu do moich uszu.
Zatem znów co¶ mnie kolejny niespodziewany raz zaskoczy³o. Przecie¿ d¼wiêk rozchodzi siê zgodnie z prawami fizyki. Z tego by wynika³o, ¿e ¼ród³o tego¿ d¼wiêku musi znajdowaæ siê gdzie¶ w pomieszczeniu lub przynajmniej w jego okolicy. Jedno czego nie mog³em zrozumieæ, to jêzyka w jakim zosta³y one wypowiedziane. Nigdy nawet nie s³ysza³em jêzyka podobnego do tego.
Z chwili na chwilê, czu³em jak kolejny raz moja g³owa zaczyn pêkaæ. Nie wiedzia³em dok³adnie co to spowodowa³o, ale czu³em ¿e mój ca³y umys³ znów zaczyna pracowaæ ca³± mo¿liw± intensywno¶ci± pracy. Tak jakby co¶ zagoni³o wszystkie mogê komórki do rozwi±zania jakiego¶ zadania.
Czu³em siê jakbym mia³ zaraz zemdleæ, wiêc u³o¿y³em siê wygodnie na swoim ³ó¿ku i zamkn±³em oczy. Ale nie przynios³o to oczekiwanej ulgi, jedyne co czu³em to, to ¿e wszystkie moje zmys³y powoli zamiera³y. Z ka¿d± kolejn± chwil± ból g³owy coraz bardziej narasta³, i w pewnym momencie osi±gn±³ on granice jakie mo¿e osi±gn±æ bul nie doprowadzaj±c jednocze¶nie do ¶mierci.
Ból, ju¿ nie rós³, ale trwa³ nieprzerwanie. W chwili kiedy moje cia³o zaczê³o siê do niego przyzwyczajaæ, ciemno¶æ w jakiej siê znajdowa³em zaczê³a przyjmowaæ coraz bardziej wyra¼ne zarysy i kszta³ty. Kolejny raz mia³em wra¿enie, ¿e znajdujê siê w dziwnym labiryncie, na którego ¶cianach znajdowa³y siê wskazówki dotycz±ce wyj¶cia. Jednak tym razem wskazówki te nie by³y ju¿ tak bardzo tajemnicze i niezrozumia³e. Powoli zaczê³y stawaæ siê coraz bardziej jasne i oczywiste.
Pod±¿a³em zatem w labiryncie wiedziony ow± tajemnicz± map±, nie wiedz±c tak naprawdê, czy wychodzê, czy poruszam siê w g³±b labiryntu do jego centrum.
Nie by³em pewny gdzie jestem, w jakiej przestrzeni, czy umy¶le, nie wiedzia³em równie¿ kto jest autorem wskazówek i po co je tutaj umie¶ci³. Jednak z ka¿d± chwil± up³ywaj±cego czasu wszystkie wskazóki zaczê³y siê uk³adaæ w jedn± zrozumia³± i kompletn± ca³o¶æ.
Gdy znajdowa³em siê w centrum labiryntu, moim oczom ukaza³ siê obiekt, który swoim kszta³tem przypomina³ bry³ê ¶wiec±cej lekk± niebiesko po¶wiat± galaretki. Gdy zbli¿a³em siê do niej coraz bardziej, ona z ka¿dym moim posuniêciem coraz bardziej zaczê³a wibrowaæ. Jednak gdy znalaz³em siê w pewnej odleg³o¶ci ta uspokoi³a siê i przyjê³a kszta³t jajka.
W pewnej chwili obiekt zacz±³ pulsowaæ ¶wiat³em, oraz kurczy³ siê i rozprê¿a³. Z ka¿dym takim pulsem rozchodzi³ siê d¼wiêk.
- masdelkjsz pognaoos asdfa gasdf.
- Lkgram adfgkam adgrea.
- Alksgm bngrith adg angitaf kra bigmal.
Kolejny raz te dziwne zdania i s³owa. Ale tym razem poszczególne s³owa wydawa³y siê tajemniczo znajome.
Kolejny impuls, i kolejne d¼wiêki.
- Masz pagnaoos mo¿liwo¶æ gasdf.
- Lkgram proszê mi.
- Znasz bngrih jestem angitaf tylko bigmal.
Po drugim impulsie, oprócz kojarzenia poszczególnych s³ów niektóre z nich stawa³y siê doskonale prze zemnie rozumiane. Wiedzia³em ju¿, ¿e z kolejnym impulsem tego dziwnego obiektu, bêdê rozumia³ ca³o¶æ tego dziwnego d¼wiêku.
- Masz teraz mo¿liwo¶æ rozumienia.
- Pomó¿ mi proszê.
- Znasz mnie. Jestem posiadaczem tylko niczego.
Jednak za s³owami, oprócz samej tre¶ci kry³o siê co¶ wiêcej. D¼wiêki te nios³y ze sob± jedn± mo¿liw± now± interpretacje ka¿dego ze s³ów.
Otworzy³em oczy. Zacz±³em siê zastanawiaæ nad tym co mam rozumieæ, kogo znam kto posiada tylko nic i jak mam mu pomóc.
- Zanim zechcesz mi pomóc, musisz mnie wys³uchaæ. – Teraz d¼wiêki jakie do mnie dociera³y nie by³y ju¿ niezrozumia³e, jednak nadal nie mog³em ustaliæ ich pochodzenia.
- Czy wiesz, ¿e te wszystkie informacje, które nap³ywa³y do twojego umys³u przez ca³y ten czas, od dnia w którym czu³e¶ ka¿d± spadaj±ca na twoje cia³o krople wody, s± tak naprawdê nauk± jaka zosta³a ci ofiarowana. Jedn± z tych nauk jest w³a¶nie rozumienie owych d¼wiêków.
Wiem jeste¶ ciekaw czym dok³adnie s± owe d¼wiêki i sk±d tak naprawdê pochodz±. Ka¿da istota, która ciê otacza porozumiewa siê miedzy przedstawicielami swojej grupy, w zrozumia³ym dla nich jêzyku. Dla ciebie bardziej jednoznaczny jest twój jêzyk, którym pos³ugujesz siê na co dzieñ. Jednoznaczny to taki, ¿e wiesz które s³owa oznaczaj± akurat to co maj± oznaczaæ, ale wiêkszo¶æ z nich i tak posiada wiele znaczeñ, a prawdziwo¶æ akurat tego znaczenia starasz siê zawsze wychwyciæ z kontekstu. Z ka¿dym dniem swojego ¿ycia, uczysz siê jednoznaczno¶ci poszczególnych wyrazów, potem zdañ, wypowiedzi. Ale nigdy nie by³by¶ w stanie wyraziæ tego co my¶lisz i czujesz tym jêzykiem, bowiem wszyscy jeste¶my ró¿ni i dla ka¿dego z nas to samo zdanie, czy s³owo mo¿e oznaczaæ wiele ró¿nych czasem niezgodnych ze sob± rzeczy, czy uczuæ.
- Czy, zatem wszystko co mnie otacza, przemawia do mnie w jakim¶ naturalnym jêzyku?
- Sam sobie odpowiedz na to pytanie. Tylko zastanów siê czy przypadkiem nie jest tak, ¿e specjalnie nie starasz siê tego zrozumieæ.
Mój pokój ca³y czas pozostawa³ w nienaruszonym stanie. Te same cztery ¶ciany, te same przedmioty i rzeczy, wszystko pozostawa³o w swoim naturalnym, nienaruszonym niczym stanie.
- Kim jeste¶? – Po raz kolejny ciekawo¶æ wszystkiego zaczê³a odgrywaæ coraz wiêksze znaczenie niæ cokolwiek innego.
- Nie mogê ci tego powiedzieæ. Bojê siê. – D¼wiêki, które siê rozchodzi³y naprawdê by³y pewnym no¶nikiem uczuæ, bowiem czu³em jak co¶ wprawia moje cia³o w dr¿enie tak jakbym sam czego¶ siê ba³.
- Jak mam ci pomóc?- Wcze¶niej tego nie zauwa¿y³em, ale teraz sam wypowiada³em s³owa i zdania, w tym dziwnym jêzyku.
Gdybym umia³ opisaæ wszystko to co siê dzia³o, w tym w³a¶nie jêzyku, jednak jêzyk pisany nie móg³ konkurowaæ z tym dziwnym jêzykiem. Jednak nie mia³em czasu siê nawet nad tym zastanawiaæ.
- Nie jeste¶ wcale tak doskona³y jak uwa¿asz, ani tak niedoskona³y ja ci siê wydaje. Po prostu jeste¶ sob±, tym który ma wype³niæ tre¶æ tego co mia³o nie zostaæ wype³nione.
Nie próbuj jednak postrzegaæ tego wszystkiego w sposób jaki robi³e¶ to do tej pory. Od tego momentu zostajesz sam ze swoimi do¶wiadczeniami i zdolno¶ciami jakie zdoby³e¶, a wszyscy którzy ciê otaczaj± bêd± siê tobie bacznie przygl±daæ.
Musisz uwa¿aæ na to jak korzystasz z nauk, bowiem od tego zale¿y czy bêdziesz przez nich postrzegany tak jak ty chcesz, tak jak oni chc±, czy tak jak chce to co nie istnieje. A mo¿e doprowadzisz do czego¶ co da im wszystkim mo¿liwo¶æ wygrania wojny, która coraz bli¿ej zbli¿a siê do wszystkich istnieñ, zdarzeñ, które s±, albo mog± siê wydarzyæ. Nawet nie wiesz ile ju¿ po¶wiêci³e¶, po to aby tak naprawdê odkryæ prawdziwe przeznaczenie swojego istnienia. Po¶wiêci³e¶ co¶ wiêcej ni¿ w³asne ¿ycie, po¶wiêci³e¶ swoj± przesz³o¶æ, w której znajdowa³y siê odpowiedzi na niektóre drêcz±ce ciê pytania. A wszystko to po to, aby zapominaj±c to kim by³e¶, staæ siê tym który, jednocze¶nie jest i uczniem i nauczycielem.
D¼wiêki przyjmowa³y tak± intensywno¶æ, i rytm, ¿e ca³e moje cia³o dostawa³o pewnego rodzaju konwulsji. Po raz kolejny co¶ ostrzega³o mnie przed tym, ¿ebym nie próbowa³ interpretowaæ tego wszystkiego co siê dzieje w sposób w jaki to zawsze czyni³em. Daj±c mi do zrozumienia ¿e wszystko stanie siê i tak zrozumia³e, nie bacz±c na to czy ja tego chcê czy nie.
Adrian Soja |