|
|
|
|
|
|
|
|
|
STATy:) |
Tekstów: 341Komentarzy: 1221Twórców: 110 osóbSoft: cmsMM v 2.0
|
|
Chcesz dodaæ swój artyku³?
MM >> Ksi±¿ki >> Hera moja mi³o¶æ Hera moja mi³o¶æ
| Data publikacji: 18-10-2003 Autor:Anna Onichimowska Kategoria:Ksi±¿ki Ods³on:17426 |
| Wszystkie prawa zastrze¿one. Kopiowanie jakichkolwiek czê¶ci tej ksi±¿ki jest surowo zabronione. Na stronach Magazynu M³odych, zosta³a opublikowana ca³a pierwsza czê¶æ za zgod± autorki i wydawnictwa ¦wiat Ksi±¿ki.
Kup ksi±¿kê |
CZÊ¦Æ PIERWSZA, DOM W OGRODZIE
Najgorsze, ¿e ta historia zdarzy³a siê naprawdê.
Przeczyta³am jej krótki suchy opis i od tej pory prze¶laduje mnie nocami.
Nie uwolniê siê od niej, póki jej sobie nie wyobra¿ê w najdrobniejszych szczegó³ach. Póki jej Wam nie opowiem.
Sk³adam ten ¶wiat po kawa³ku, poniewa¿ lustro, w którym siê kiedy¶ odbija³, rozsypa³o siê w drobny mak. Bo wystarczy, ¿e zabraknie jednego kawa³ka puzzla, a obraz nigdy nie bêdzie kompletny.
MATKA
Imiê: Gra¿yna. Nazwisko: Niwicka. Mê¿atka. Wzrost: 167, oczy piwne, znaków szczególnych brak.
- Co to znaczy "znaków szczególnych brak"? - sylabizuje Micha³. Od kiedy nauczy³ siê liter, czyta wszystko, co wpadnie mu w rêkê.
- Dok³adnie to, co jest napisane. ¯e nie mam w twarzy niczego, czego nie maj± inni ludzie... - próbuje mu t³umaczyæ.
- Na przyk³ad dwóch nosów? - ¶mieje siê Micha³.
- Na przyk³ad blizny...
Zerka do lustra. Jej twarz jest doskona³a. Gdyby nawet zdarzy³o jej siê co¶ takiego, na pewno by j± usunê³a, nowoczesna chirurgia plastyczna czyni cuda...
S³yszy, ¿e Micha³ jeszcze co¶ mówi, ale ona nie ma ju¿ czasu.
- Id¼ z nim na spacer - prosi Nataszê, a sama poprawia pomadk± usta i biegnie do samochodu.
- Na któr± mam przygotowaæ kolacjê? - goni j± g³os gosposi.
- Jem dzisiaj na mie¶cie. Nie czekajcie na mnie...
Pilot do gara¿u znów siê zacina, wreszcie jednak wy³ania siê jej cacko, otwiera dach, przy takiej pogodzie szkoda je¼dziæ z zamkniêtym i wolno rusza, przypalaj±c papierosa. Dodaje gazu dopiero za bram±, prowadzenie sprawia jej przyjemno¶æ. W lusterku ³apie spojrzenia kierowców, bawi siê nimi, lubi startowaæ, wyprzedzaj±c wszystkich o kilka d³ugo¶ci.
Na si³owniê ma dzisiaj nieca³± godzinê.
Rozci±ga sprê¿yny, peda³uje, jakby mia³a dojechaæ na koniec ¶wiata.
- Nie przyjemniej na rowerze? - zagaduje j± trener, wymieniaj± siê uwagami o braku ¶cie¿ek rowerowych, on upiera siê jednak, ¿e zna fajne miejsce do poje¿d¿enia, gdyby mia³a ochotê, móg³by jej towarzyszyæ.
Odmawia z wdziêkiem, przez chwilê wios³uje, æwicz±c miê¶nie biustu, potem prysznic, makija¿, papieros i znów siedzi w samochodzie.
Tym razem zasunê³a dach, to w koñcu tylko kwiecieñ.
Dzwoni telefon. Jej m±¿, z Londynu.
- Cze¶æ, kochanie. Gdzie jeste¶?
- Jadê na kolacjê z klientem.
- Mam byæ zazdrosny?
- Niewa¿ne co powiem, i tak bêdziesz... - ¶mieje siê, a potem rozmawiaj± o tym, co u niego.
Klient jest potentatem proszków do prania. Chodzi o niebanaln± kampaniê reklamow±. Gra¿yna jest w tym najlepsza.
Przy deserze uzgodnili ju¿ wszystko, wygl±da na zadowolonego, ale nie czu³by siê mê¿czyzn±, gdyby nie zaproponowa³ kontynuacji wieczoru.
- Nie miewam kontaktów prywatnych z klientami, choæby byli najbardziej sympatyczni... - wyg³asza przemy¶lan± odpowied¼, tê sam± od zawsze, dla wszystkich za bardzo wyrywnych.
I znów samochód, papieros, po drodze w³±cza kasetê z hiszpañskim, postanowi³a siê nauczyæ jeszcze tego jêzyka.
W salonie pali siê ¶wiat³o, u Jacka te¿, tylko u Micha³ka ciemno. Skarb z tej Nataszy, my¶li Gra¿yna, otwieraj±c drzwi.
Natasza ogl±da telewizjê.
- I¶æ do swojego pokoju? - pyta, nie odrywaj±c wzroku od ekranu.
- Mo¿esz obejrzeæ do koñca - zgadza siê Gra¿yna, chocia¿ nie lubi, kiedy Natka przesiaduje tu wieczorami. Ma u siebie telewizor.
Potrzebny jest jej ca³kowity relaks. A ten kojarzy jej siê z jakuzzi.
- Z ch³opcami wszystko w porz±dku? - pyta na wszelki wypadek.
Natasza przytakuje, zapatrzona w ekran.
Gra¿yna waha siê przez chwilê, czy nie zajrzeæ do Jacka, ale nie ma ochoty na rozmowy, tylko na k±piel w b±belkach, dobrego papierosa i klasyczn± muzykê.
- Idê na dó³ - rzuca. - Nie prze³±czaj telefonów. Dobranoc...
Musi byæ nastêpnego dnia w agencji punkt dziewi±ta. Zastanawia siê, jak radz± sobie pracuj±ce kobiety z dzieæmi, za to bez gosposi, jednak te my¶li s± ma³o zabawne, a mo¿e jej wyobra¼nia pracuje wy³±cznie w okre¶lonych rejestrach.
Przypomina sobie dom rodzinny, ciasnotê i zabiegan± matkê-artystkê. Podobno jest dobra, ale nigdy nie mia³a forsy. Gra¿yna postanowi³a byæ dobra w tym, na czym mo¿na zarobiæ. Do dzi¶ czuje wieczny zapach terpentyny i oleju, wisz±cy w ich ma³ym mieszkanku. Matka prowadzi³a warsztaty plastyczne, od czasu do czasu udawa³o jej siê sprzedaæ jaki¶ obraz, ale wiêkszo¶æ z nich piêtrzy³a siê w stosach po k±tach, a na ¶cianach nie by³o wolnego centymetra. Ojciec by³ rzadkim go¶ciem, wyprowadzi³ siê z domu, jak by³a jeszcze ma³a. Gra¿yna podziwia³a w telewizji bogate wille w zieleni ogrodów, a w nich zadbane kobiety sukcesu z uregulowanym ¿yciem rodzinnym. Bêdê jedn± z nich, przysiêg³a sobie na osiemnaste urodziny.
Jutro po pracy wrócê prosto do domu, postanawia, owijaj±c siê szlafrokiem. Wyjedziemy wszyscy razem po Kamila na lotnisko, bêdzie mia³ niespodziankê.
Gdy wraca do salonu, widzi migaj±ce ¶wiate³ko sekretarki. "Zadzwoñ, proszê - s³yszy g³os siostry. - Przed pó³noc± nie pójdê spaæ"
Pewnie znów chce po¿yczyæ forsê, my¶li Gra¿yna z³o¶liwie, ale wykrêca numer.
- Dziêki ¿e dzwonisz - s³yszy g³os Ewy. - Chcia³am siê ciebie poradziæ. Wyobra¼ sobie, znalaz³am u Justyny tabletki antykoncepcyjne. Jestem wstrz±¶niêta.
- Wcze¶nie zaczê³a... - Gra¿yna ziewa. - Ile ona ma lat? Czterna¶cie?
- Widzê, ¿e nic ciê to nie obchodzi. - W g³osie Ewy brzmi uraza. - A jeste¶ w koñcu jej ciotk±.
- Obchodzi - k³amie Gra¿yna - tylko jestem zmêczona. Przypomnij mi, ile ma lat.
- Piêtna¶cie.
- Powinna¶ siê cieszyæ, ¿e siê zabezpiecza - mówi, przypalaj±c papierosa. - To znaczy, ¿e jest rozs±dna. Oczywi¶cie, mo¿esz z ni± porozmawiaæ, ale spokojnie...
- £atwo ci mówiæ, masz ch³opaków...
Micha³ek mia³ byæ dziewczynk±, my¶li Gra¿yna, odk³adaj±c s³uchawkê. Mo¿e lepiej, ¿e nie jest. Z ch³opcami chyba rzeczywi¶cie jest mniej k³opotów. Próbuje sobie jaki¶ przypomnieæ. Ach tak, raz bawi³ siê pi³k± z synem s±siadów i st³uk³ szybê. No i kiedy¶ upar³ siê, ¿eby mieæ kota. Pufek by³ u nich trzy miesi±ce, ale dar³ kanapy i firanki. Ba³a siê, ¿e z czasem mo¿e byæ jeszcze gorzej. Koty bywaj± z³o¶liwe. S³ysza³a historiê o takim, który za³atwia³ siê do butów w³a¶cicieli. Pch³y, kuwety, weterynarze, mowy nie ma, zdecydowa³a wreszcie i wykorzystuj±c zakatarzenie Mi¶ka, wmówi³a rodzinie, ¿e ma³y ma uczulenie na sier¶æ. Pufka odda³a w dobre rêce i od tej pory ma spokój. Micha³ rozpacza³ przez tydzieñ, a potem przesta³ o tym mówiæ.
A Jacek? Jest ju¿ prawie doros³y... Siedemna¶cie lat... Dobrze siê uczy, ma fajn± dziewczynê, za rok pewnie zda na studia...
Jak bajek o ¿elaznym wilku s³ucha³a opowie¶ci o aroganckiej m³odzie¿y, konfliktach z rodzicami. Jej dzieci by³y dobrze wychowane. Mówi³y "proszê, dziêkujê, przepraszam", umia³y zachowaæ siê przy stole. Wiedzia³y, ¿e nale¿y ustêpowaæ miejsca starszym. By³y pos³uszne.
Jej siostra zawsze miewa³a jakie¶ k³opoty z Justyn±.
Dobrze, ¿e mam synów, my¶li Gra¿yna, przeci±ga siê z zadowoleniem, ostatni papieros i idzie do ³ó¿ka.
OJCIEC
Imiê: Kamil. Nazwisko: Niwicki. ¯onaty. Wzrost: 182, obywatelstwo polskie.
Urzêdniczka wydzia³u paszportów patrzy na niego ponownie, sk±d¶ zna tê twarz i to nazwisko, ale nie mo¿e sobie przypomnieæ sk±d. Dopiero po drodze do domu, wertuj±c ponownie gazetê, widzi wywiad i zdjêcie.
Cz³owiek sukcesu, prezes Rady Nadzorczej du¿ego koncernu, hobby: tenis, problem: brak czasu, stosunek do kobiet: partnerski, idea³ kobiety: oczywi¶cie ¿ona, ocena ¿ycia rodzinnego (skala od jednego do sze¶ciu) - piêæ z plusem. Dlaczego nie sze¶æ? Za rzadko siê widujemy. To mo¿e dlatego a¿ piêæ z plusem? Kto wie... K³opoty z dzieæmi? ¯e tak szybko rosn±.
Kamil zdejmuje z ta¶my torbê, jak zwykle moment szczê¶cia, ¿e jest, nigdy nie zapomni, jak kiedy¶ w Australii zosta³ przez tydzieñ w jednym garniturze... Ale kto¶ wyrywa j± mu z rêki, no dobrze, pomyli³em siê, o co chodzi. Za trzecim trafieniem - bingo. Ociera spocone czo³o.
- Skoczymy jeszcze na jednego? - nêci Kamila Piotr, jego prawa rêka, ale Kamil czuje, ¿e z trudem trzyma pion, wiêc mówi nie.
Drzwi dziel±ce ¶wiat podró¿y od codziennego rozsuwaj± siê.
- Ale masz komitet powitalny... - W g³osie Piotra brzmi zazdro¶æ, na niego nikt nie czeka.
Kamil w t³umie wy³awia twarz ¿ony, obok niej synowie, dlaczego jest ich trzech?
- Co za niespodzianka! - stara siê, ¿eby nie by³o widaæ, jak podle siê czuje. - Dobrze, ¿e po mnie wyjecha³a¶, kochanie! - ¦ciska Gra¿ynê, Micha³ek wyci±ga rêce. - Lepiej, ¿ebym ciê nie podnosi³, bo mam w g³owie karuzelê. - Mierzwi mu w³osy, Jacka klepie po ramieniu, trzeci syn na szczê¶cie rozwia³ siê jak mg³a.
W samochodzie przymyka powieki, s³yszy, ¿e co¶ do niego mówi±, ale nie mo¿e siê skoncentrowaæ, odp³ywa.
Kiedy otwiera oczy, jest ju¿ dzieñ. Le¿y w ³ó¿ku. W ubraniu. G³owa ³upie mu obrzydliwie. Z trudem przypomina sobie wydarzenia wieczoru, ostatnie, co pamiêta, to szamotanina przy ta¶mie baga¿owej.
Spojrzenie na zegarek stawia go na baczno¶æ. W domu panuje cisza, o niedawnej obecno¶ci Gra¿yny ¶wiadczy jedynie dym z niedok³adnie zgaszonego papierosa.
Szybki prysznic, jego twarz w lustrze jest trochê wymiêta, ale nic na to nie poradzi. Dwie aspiryny, woda, du¿o wody...
- Nataszko! Kawa, b³agam! Piorunem! - wo³a, czesz±c mokre w³osy.
Oprócz kawy, czekaj± na niego jak co dzieñ grzanki i jajko w szklance.
£apie ukradkowe spojrzenia gosposi. Chêtnie by jej zada³ parê pytañ, ona na pewno wie, jak wyl±dowa³ w domu, ale nie ma ju¿ czasu.
- Bêdzie pan na kolacji? - pada rytualne pytanie.
- Zadzwoniê - obiecuje, chwyta teczkê i biegnie do gara¿u.
Pilot siê zacina, jak zwykle.
Powinienem zadzwoniæ do Gra¿yny, my¶li, ale odk³ada to na pó¼niej. Kiedy ju¿ bêdzie zna³ rozk³ad dnia. Kiedy wypije malutk± brandy, umys³ mu siê rozja¶ni i jêzyk rozwi±¿e.
Nie powiniene¶ piæ niczego, kiedy prowadzisz, powtarza mu zawsze ¿ona, ale on swoje wie. Nigdy nie prowadzi pijany. Ale trochê alkoholu dzia³a na niego jak na innych mocna herbata. Pomaga mu w koncentracji, wyostrza zmys³y.
Zanim doje¿d¿a do pracy, odbiera piêæ telefonów. Czwarty z kolei - to ona.
- Znów siê wyg³upi³e¶ - s³yszy. A potem Gra¿yna przypomina mu, jak to by³o. - Ch³opcy nie powinni ciê widzieæ w takim stanie. Mnie zreszt± te¿ nie sprawi³o to przyjemno¶ci.
- To dlatego, ¿e siê bojê latania. Chcia³em siê wyluzowaæ. Przykro mi, naprawdê. - Nie k³amie. Nie znosi takich sytuacji. Lubi panowaæ nad tym, co siê dzieje. - Mam dla was prezenty... - dodaje. Zawsze przywozi prezenty. I pierwszy raz zdarzy³o mu siê, ¿eby po drodze do domu urwa³ mu siê film.
Akurat musia³a wyjechaæ po mnie z dzieæmi... Z drugiej strony, strach pomy¶leæ, co by siê mog³o staæ, gdybym wsiad³ do przypadkowej taksówki...
- Nie gniewaj siê, dobrze?
- Szkoda ¿e nie widzia³e¶ miny Nataszy. Musia³y¶my wtaszczyæ ciê do domu.
- Pogadamy wieczorem... - ucina tê niemi³± wymianê zdañ. ¦wiate³ko miga, ¿e nastêpna rozmowa na linii. - Zadzwoniê do ciebie pó¼niej...
Umawiaj± siê w koñcu w domu na kolacji.
- By³e¶ pijany - oznajmia mu na dzieñ dobry jego m³odszy syn. Odwraca buziê, kiedy chce go poca³owaæ.
- Ale ju¿ nie jestem - próbuje ¿artowaæ Kamil i wrêcza mu play station.
Buzia Micha³ka rozpromienia siê, ale po chwili powa¿nieje.
- Przyrzeknij, ¿e wiêcej nie bêdziesz - ci±gnie.
- Oczywi¶cie, ¿e nie bêdê. - Szczerze chce w to wierzyæ.
Kamil ³apie spojrzenie Jacka, co¶ mu siê w tym spojrzeniu nie podoba. Mo¿e mi siê co¶ wydaje, my¶li, i daje mu album CD, kupiony w Londynie.
- Nie znam siê na tym. - Wzrusza ramionami. - Ale tego podobno teraz s³ucha m³odzie¿.
- Dziêkujê, tato... - Jacek rozrywa papier, przygl±da siê ok³adce. - Wygl±da ekstra. Nie znam.
- Poka¿... - Micha³ek wyci±ga rêkê.
- Zostaw... - Jacek zrywa siê od sto³u, Micha³ek go goni, ma³o nie przewraca Nataszy z tac±, w koñcu wyrywa bratu p³ytê.
- Masz ju¿ tak±, nie pamiêtasz? Te¿ od taty! - wykrzykuje, zapada cisza.
- Dlaczego nie powiedzia³e¶? - pyta Jacka Kamil.
- Po co? Jest w porz±dku. Dam komu¶ w prezencie... Nie przejmuj siê...
- Mo¿esz daæ mnie. Bêdê mia³ dwa prezenty, a ty ¿adnego... - przekomarza siê z nim Micha³.
- Mogê - zgadza siê Jacek i bierze go na kolana. - A teraz zjadaj... - zaczyna go karmiæ jak ma³e dziecko. - Za mamusiê... za tatusia...
Micha³ a¿ krztusi siê ze ¶miechu.
Jak dobrze mieæ rodzinê, my¶li Kamil i znów jest mu przykro, ¿e siê wyg³upi³. Siêga po wino, nalewa sobie i Gra¿ynie, chwilê siê waha, patrz±c na Jacka.
- Masz ochotê?
- Nie, dziêkujê - odmawia syn.
Kolacja jest bardzo dobra. Trochê za ciê¿ka: trudno Nataszê przestawiæ na inne przyzwyczajenia ¿ywieniowe, ale nie mo¿na wymagaæ za wiele.
Kamil patrzy na Gra¿ynê z przyjemno¶ci±: wszyscy koledzy zazdroszcz± mu takiej ¿ony. Przywióz³ jej nowe perfumy. Chcia³by, ¿eby ju¿ by³o po kolacji i ¿eby móg³ pow±chaæ, jak na niej pachn±.
Gra¿yna zerka na zegarek.
- Za pó³ godziny wpadnie na kawê Ewa - mówi, a dobry nastrój Kamila rozwiewa siê jak dym.
- Dzisiaj? - pyta z niedowierzaniem.
Jacek dziêkuje za kolacjê i wstaje od sto³u.
- Chod¼... - obejmuje Micha³ka - pogramy w twoj± grê.
Kamil patrzy za nim z wdziêczno¶ci±, chcia³by byæ z ¿on± choæ przez chwilê sam.
MICHA£
- Nawet nie mo¿na odczytaæ, jak siê nazywam, zobacz! - pokazuje Micha³ek bratu swoj± legitymacjê szkoln±. Natasza wypra³a mu j±, razem z kurtk±.
Jacek ogl±da wyblak³y kartonik.
- No to koniec. Nie ma ciê. - Rozk³ada rêce i robi ma³pi± minê.
- Jestem! - denerwuje siê Micha³. - Jutro bêdê mia³ now±, zobaczysz.
- Ale dzisiaj ciê nie ma - droczy siê z nim Jacek. Nagle widzi, ¿e bratu zbiera siê na p³acz. Tego siê nie spodziewa³. - Zrobimy ci zaraz dokument to¿samo¶ci. - Udaje, ¿e niczego nie zauwa¿y³. - Znajd¼ jakie¶ zdjêcie.
Micha³ przynosi cztery albumy.
Otwiera pierwszy z brzegu.
- Zobacz! - ¦mieje siê. Na zdjêciu pó³roczny bobas w wanience bawi siê kaczuszk±.
- To nie ty, tylko ja - mówi Jacek. - A poza tym to musi byæ zdjêcie aktualne, a przynajmniej takie, ¿e bêdziesz do siebie podobny.
- Wiem...
Temu Jackowi to siê czasem wydaje, ¿e ja nic nie rozumiem, my¶li Micha³. Ale to dziwne, ¿e cz³owiek tak bardzo siê zmienia. Nie do poznania. Ciekawe, jak bêdê wygl±da³ w wieku Jacka. Czy bêdê do niego podobny. Albo jak siê stanê taki doros³y jak tato. Próbuje sobie wyobraziæ siebie z teczk± i w garniturze.
- Co¶ tak siê zamy¶li³? - szturcha go Jacek, wiêc mu mówi, chocia¿ nie jest to ³atwe.
Jacek te¿ nie umie sobie wyobraziæ, jak bêdzie wygl±da³ za dwadzie¶cia lat. Przerzuca kartki kolejnego albumu.
- Mo¿e to? - Pokazuje zdjêcie, na którym Micha³ moczy w jeziorze wêdkê.
- W legitymacji jest zawsze tylko g³owa - protestuje Micha³.
- Nie ma sprawy. Daj no¿yczki. I jaki¶ karton. - Jacek chêtnie by ju¿ zaj±³ siê swoimi sprawami, ale nie chce zostawiaæ Micha³a w poczuciu bezradno¶ci. - Wkrótce zrobiê ci nowe zdjêcia. Teraz nie mogê: w³a¶nie skoñczy³ mi siê film.
Micha³ patrzy, jak Jacek robi mu now± legitymacjê.
Imiê: Micha³. Nazwisko: Niwicki. Wzrost: metr w kapeluszu ...
- W legitymacji nie ma wzrostu! A poza tym, mam ju¿ 134! - krzyczy. - Wpisz tylko adres i szko³ê. No i ¿e chodzê do pierwszej klasy...
Micha³ek ogl±da now± legitymacjê, czego¶ mu jeszcze brakuje.
- A stempel? - pyta.
- Podstemplujesz jutro w szkole... - mruga do niego Jacek. - No, pobaw siê teraz trochê sam...
Micha³ patrzy, jak brat wstaje.
- Idziesz popaliæ? - Chce go jeszcze zatrzymaæ, choæ przez chwilê.
Jacek zamienia siê w s³up soli.
- Wiesz, co siê dzieje z takimi, co pods³uchuj± i podgl±daj±? - rzuca gro¼nie, a ma³y krêci g³ow±. - Wyrastaj± im o¶le uszy i trzecie oko. Na ¶rodku czo³a.
- Bêdê lepiej widzieæ - odgryza siê Micha³ i wygl±da przez okno. - Idê na dwór - oznajmia, widz±c za ogrodzeniem swojego kolegê z s±siedztwa, Krzysia.
- Ubierz siê! - s³yszy za plecami g³os brata, ale ju¿ pêdzi do wyj¶cia.
- Ty gdzie? - Natasza zastêpuje mu drogê.
T³umaczy, ¿e tylko do ogródka, a ona zapina mu kurtkê.
Czuje na buzi ciep³y wiatr. Pokrzykuje do Krzysia, ¿eby do niego przyszed³ i ju¿ po chwili stoj± na przeciwko siebie. Najpierw rzucaj± pi³k± do kosza, który zawiesi³ Kamil, ale ani razu nie udaje im siê trafiæ.
- Za du¿y wiatr - wyrokuje Krzy¶ i kuca przy wystaj±cym z ziemi przedmiocie. - Co to jest?
- Odstraszacz kretów... - szepcze, nie wiadomo dlaczego, Micha³. - Mama siê z³o¶ci, ¿e niszcz± trawnik. Wcze¶niej próbowa³a je wytruæ. I siê dziwi³a, ¿e one siê nie da³y. A to dlatego, ¿e ja wyjmowa³em te trucizny i wyrzuca³em na ¶mietnik.
- Co¶ ty? - Oczy Krzysia ogromniej± z wra¿enia.
- No pewnie. Nie do¶æ, ¿e taki kret ³azi ci±gle pod ziemi± i nic nie widzi, to jeszcze go truæ? Nie podoba mi siê to. A jak siê cz³owiek z czym¶ nie zgadza, to nale¿y reagowaæ, tak nam mówi³a pani. - Micha³ek po chwili wyci±ga z ziemi odstraszacz. - To mi siê te¿ nie podoba. Nie chcê, ¿eby siê ba³y.
- Jak bêd± siê ba³y tutaj, to przelez± do naszego ogródka... - zastanawia siê Krzy¶, a
Micha³ po namy¶le wkopuje odstraszacz z powrotem. - I wtedy moja mama kupi odstraszacz i one wróc± do was. I tak bêd± ³azi³y w kó³ko, a¿ dostan± krêæka.
Micha³ zamyka oczy. Wyobra¿a sobie, ¿e jest kretem, ¿e biega w ciemno¶ci, a dooko³a wszystko dudni.
- Ju¿ wiem! Powy³±czam batyryjki. Bo jak te pozabieram, to siê wyda...
Krzysia wo³a mama na obiad, a Micha³ zostaje sam.
Kiedy ju¿ zapewni³ kretom ciszê, wspina siê na plastikowy kube³ i zagl±da do kuchni. Nie dzieje siê tam nic ciekawego. Natasza kroi warzywa i gapi siê w telewizor. Mama kupi³a taki ma³y specjalnie dla niej, bo Natka zawsze powtarza, ¿e ona bez telewizora, to jak bez rêki. A mamie zale¿y, ¿eby Nataszy r±k nie brakowa³o.
Micha³ przesuwa kube³ pod pokój Jacka. Szkoda, ¿e nie ma Danki, my¶li. Danka to dziewczyna Jacka. Kiedy¶ widzia³, jak siê ca³owali, a nawet jak Jacek rozpina³ jej bluzkê. Mo¿e by zobaczy³ wiêcej, ale akurat wtedy wróci³a mama.
Jacek nape³nia bibu³ki czym¶, co trudno z tej odleg³o¶ci zobaczyæ i robi papierosy. Ciekawe, dlaczego nie kupuje gotowych, jak mama. Muszê go kiedy¶ zapytaæ, my¶li Micha³.
Ale wtedy przypomina sobie, co Jacek mówi³ o takich, co pods³uchuj± i podgl±daj±. Trudno by mu by³o siê wyt³umaczyæ ze swojej wiedzy. Na wszelki wypadek dotyka ostro¿nie uszu, ale nie czuje, ¿eby uros³y.
O, mama, cieszy siê, widz±c wje¿d¿aj±cy samochód i biegnie, ¿eby siê przywitaæ.
- Cze¶æ, Misiu... - Mama ca³uje go w locie i biegnie do domu.
Micha³ nie odstêpuje jej na krok.
- Nataszko, wyprasowa³a pani moj± bluzkê?!
Ach tak, zaraz znów wyjdzie...
- Obieca³a¶ mi, ¿e pójdziemy do kina... - zaczyna marudziæ. Wcale nie ma ochoty na kino, ale chce z ni± pobyæ.
- Nie mówi³am, ¿e pójdziemy dzisiaj... - Mama przebiera siê szybko. - Ale je¶li chcesz, poproszê Natkê. Albo Jacka. Je¶li ma czas...
Micha³ lubi Nataszê. Opowiada mu czêsto historie ze swojego dzieciñstwa, s± dla niego ciekawsze od bajek. Natasza gra z nim w ró¿ne gry, tylko do komputera nie chce siê zbli¿aæ. Ale do kina wola³by pój¶æ z Jackiem, co brat to brat.
- Jacka - mówi Micha³.
Przygl±da siê, jak mama szczotkuje w³osy i przypala d³ug± cygaretkê. Ma na koñcu jêzyka wiadomo¶æ, ¿e jego brat sam umie robiæ papierosy, ale co¶ go powstrzymuje. Musi siê go spytaæ, czy to jest tajemnica.
JACEK
Imiê: Jacek. Nazwisko: Niwicki. Obywatelstwo: polskie
Danka ogl±da paszport Jacka, ile w nim stempli! Dobrze mieæ dzianych starych, my¶li, patrz±c z zazdro¶ci± za okno. Rozleg³y trawnik, ró¿ane krzaki, skalny ogródek, oczko wodne...
- Kupiê ci na imieniny w prezencie krasnala - mówi z³o¶liwie, gdy Jacek wchodzi do pokoju z kartonem soku.
- Krasnala? - Jacek marszczy brwi, nie za³apa³, o co jej chodzi.
- Pó³ metra ogrodowego krasnala. Na wiêkszego nie bêdzie mnie staæ.
- Masz prawie rok na ciu³anie. Jako¶ usk³adasz. - Staje obok niej i ca³uje j± w ods³oniêt± szyjê. Danka upina w³osy, odk±d jej powiedzia³, ¿e w takim wydaniu podoba mu siê najbardziej. - Kiedy¶ ogl±da³em na Discovery program o krasnalach. Wiesz, ¿e s± ca³e rzesze ich fanatyków i kolekcjonerów? Niesamowite, jak mo¿na za¶miecaæ przestrzeñ takim paskudztwem... - Wyjmuje paszport z jej r±k. - Sk±d go masz?
- Z twojej szuflady - przyznaje Danka. - Rozgl±da³am siê za trawk±.
Jacek rozlewa sok do szklanek, a dziewczyna wk³ada d³oñ pod jego bluzê.
- No, daj mi zapaliæ... - mruczy, ci±gn±c go na kanapê.
Jacek jest zachwycony, ¿e ona tak to lubi. To Danka mnie nauczy³a wszystkiego, my¶li czasem i nie mo¿e uwierzyæ, ¿e trafi³ mu siê taki skarb. Zawsze by³ do¶æ nie¶mia³y. Sam z siebie nigdy by siê nie odwa¿y³ do niej zbli¿yæ. Pó³ roku temu, na prywatce u Teresy, zaczêli razem tañczyæ. Potem namówi³a go na skrêta. Trochê siê opiera³, kiedy¶ podkrad³ papierosa matce, ¿eby spróbowaæ i wyda³ mu siê ohydny.
- Ten papieros jest inny, zobaczysz, ¿e ci siê spodoba... - kusi³a tak d³ugo, a¿ zapali³.
Nie by³ pewien, czy mu smakowa³, raczej nie. Ani ten, ani ¿aden z nastêpnych. Ale poczu³ siê bardziej wyluzowany ni¿ kiedykolwiek przedtem. Móg³ j± teraz ca³owaæ, a nawet dotykaæ w ciemno¶ci. Tydzieñ pó¼niej odwiedzi³a go w domu, wypalili po trawce i wtedy zrobili to po raz pierwszy. Od tej pory mary¶ka kojarzy³a mu siê ze spe³nieniem. Stara³ siê zawsze mieæ chocia¿ kilka skrêtów, dla siebie i dla Danki. Czasami wydawa³o mu siê, ¿e mary¶ka sprawia³a jej jeszcze wiêksz± przyjemno¶æ od seksu.
- Pójdziemy w pi±tek do kina? - spyta³, kiedy ju¿ siê ubrali i Danka siêgnê³a po kolejn± trawkê. Mia³ ochotê powiedzieæ jej, ¿e za du¿o pali, ale ugryz³ siê w jêzyk. On te¿ nie lubi³ s³uchaæ uwag pod w³asnym adresem. - Jest przegl±d francuskiej nowej fali.
- I impreza u Bartka, zapomnia³e¶?
- Mam ochotê na ten maraton. Trzy kultowe filmy ostatnich lat. - Danka sprawia³a wra¿enie, ¿e go nie s³ucha, wiêc j± obj±³ i przyci±gn±³ do siebie. - Posiedzimy sobie ko³o siebie po ciemku, bêdzie super, zobaczysz...
- Wolê i¶æ do Bartka - oznajmi³a stanowczo.
- Mamy jeszcze dwa dni, ¿eby siê zastanowiæ... - powiedzia³ ugodowo.
- Ja ju¿ siê zastanowi³am - uciê³a, zbieraj±c siê do wyj¶cia.
Jak sobie chcesz, pomy¶la³ ze z³o¶ci±. Nie jeste¶my syjamskimi bli¼niêtami. Ka¿dy robi to, na co ma ochotê. Ale nie powiedzia³ tego g³o¶no, tylko siêgn±³ po aparat i zrobi³ zdjêcie jej upartej twarzy.
- Czub z ciebie. - Wzruszy³a ramionami, a on pstrykn±³ jeszcze dwie fotki, dla uwiecznienia chwili.
Chodzili do tej samej szko³y, do ró¿nych klas. Wszyscy wiedzieli, ¿e s± par± i to nape³nia³o Jacka dum±. Ch³opaki mówili o Dance, ¿e jest super-laska. Fajnie siê z ni± gada³o, du¿o czyta³a, je¼dzi³a konno. Szko³ê traktowa³a jako z³o konieczne, ale radzi³a sobie nie najgorzej.
Nie we wszystkim siê zgadzali, ale to by³o nawet ciekawsze. Nie mog³a zrozumieæ, dlaczego Jacek zamierza w przysz³o¶ci studiowaæ psychologiê. Sama chcia³a i¶æ na zarz±dzanie.
- Na tym nie zrobisz kasy. - Wzrusza³a ramionami.- Praca to nie hobby.
Jacka najbardziej interesowali ludzie. Przygl±da³ im siê wszêdzie, z zach³ann± uwag±. Na ulicy, w szkole, na imprezach, w domu. Jacy s± wobec siebie i jacy, kiedy im siê wydaje, ¿e nikt na nich nie patrzy. Polowa³ na takie chwile, uzbrojony w aparat i pstryka³ zdjêcie za zdjêciem. Rozwiesza³ je potem u siebie na ¶cianie, wisia³y wiele dni, zanim wybra³ najlepsze. Najwiêcej by³o portretów. Wyobra¿a³ sobie, co siê kryje za tymi twarzami, jak± opowiadaj± historiê.
Czasami ³±czy³ ze sob± zdjêcia ró¿nych ludzi i zastanawia³ siê, co by siê mog³o miêdzy nimi zdarzyæ. Próbowa³ raz w³±czyæ do takiej zabawy Dankê, ale nie da³a siê wci±gn±æ.
- Kto to jest? - spyta³ go raz Micha³ek, pokazuj±c na zdjêcie starego mê¿czyzny w we³nianej czapce.
- Zgadnij... - By³ ciekaw, co brat wymy¶li.
- Nasz dziadek? - spyta³ ma³y, a Jacek przytakn±³. - Gdzie on mieszka? Dlaczego do nas nie przyje¿d¿a?
I tak Jacek stworzy³ Micha³kowi dziadka, którego ch³opiec nie móg³ poznaæ, bo obydwaj ju¿ zmarli. Wymy¶li³ dziadka - rybaka, który p³ywa na kutrze daleko na Pó³nocy. Czasami potem tego ¿a³owa³, ale nie móg³ siê ju¿ wycofaæ.
- Robisz mu wodê z mózgu... - z³o¶ci³a siê Gra¿yna. - Macie pe³n± rodzinê, dlaczego s±dzisz, ¿e brakuje mu do szczê¶cia dziadka?
Jacek mia³ wtedy na koñcu jêzyka, ¿e jemu te¿ brakuje silnego mê¿czyzny, z którym móg³by pogadaæ. Ojciec siê do tego nie nadawa³.
Kiedy¶ Jacek powiesi³ na przeciwko siebie zdjêcia ojca i matki i zacz±³ siê zastanawiaæ, jak to miêdzy nimi jest. To matka by³a tu szefem. To ona wszystko trzyma³a ¿elazn± rêk±. Nie wiedzia³, czy to lubi³a, czy nie mia³a wyj¶cia. Ale przecie¿ kiedy¶ wybra³a tego mê¿czyznê. Czy by³ wtedy inny? A ona? Jaka ona by³a?
Przygl±da siê twarzy sprzed dwudziestu lat.
Na ile ludzie siê zmieniaj±, a na ile graj± inne role? Patrzy na swoje stare zdjêcie, ju¿ nie pamiêta, czy wtedy by³ podobny do Micha³a?
Jego babcia maluje portrety. Przedstawia ludzi, jak sama ich widzi, nie stara siê oddaæ obiektywnego obrazu, o ile w ogóle co¶ takiego istnieje. Wszyscy s± jako¶ do siebie podobni, pewnie poprzez babci styl, jej ulubione kolory.
Twarz najdok³adniej mo¿na zobaczyæ na ekranie. Dlatego Jacek kocha kino. Teatr te¿, ale kino bardziej.
Studiuje siebie w lustrze. Wysoki, chudy, lekko przygarbiony, w³osy ¶ci±gniête w kucyk, twarz jak twarz. Najgorsze jest to, ¿e jestem nijaki, my¶li. Nie móg³bym byæ aktorem, bo nikt by mnie nie zapamiêta³. Nie móg³bym te¿ byæ re¿yserem, bo... przypomina mu siê krytyka jêdzy-polonistki:
- Nie jeste¶ twórczy - stwierdzi³a po jakiej¶ pisemnej pracy, której temat nie obszed³ go ani przez moment.
- Przeciêtniak ... - Wykrzywia siê do siebie, a szklana tafla pokrywa siê mgie³k± jego oddechu. - Mo¿esz tylko podgl±daæ innych, budowaæ z tego wiedzê.
- Ty w ogóle nie wierzysz w siebie - powiedzia³a mu kiedy¶ matka.
Rzadko ze sob± rozmawiali i mo¿e w³a¶nie dlatego to zdanie utkwi³o mu w pamiêci.
Kiedy pali³, wydawa³o mu siê, ¿e mo¿e przenosiæ góry, jego marzenia stawa³y siê odwa¿niejsze i wszystko mia³ na wyci±gniêcie rêki. Ale potem by³o znów jak zwykle.
NATASZA
- Natasza Gubczenko - dyktuje Natka ¶piewnym g³osem w gabinecie stomatologicznym. - 28 lat. Adres? Ale który? Tutaj czy na Ukrainie?
Od tygodnia bola³ j± z±b. Robi³a ok³ady z octu i z lodu, ale nic nie pomaga³o. Pierwszy zauwa¿y³ Micha³ek.
- Boli ciê co¶? - spyta³, a kiedy przyzna³a, powtórzy³ matce.
Pani Gra¿yna od razu umówi³a j± na wizytê do dentysty i da³a pieni±dze. O te pieni±dze to Natce rozchodzi³o siê najbardziej. Wie, ¿e jak boli, to trzeba i¶æ do lekarza, ona tylko siê boi, ¿eby nie wys³aæ swoim mniej, ni¿ powinna.
Co miesi±c dostaj± od niej 150 dolarów, wszystko, co zarabia. Dobrze, ¿e mo¿e nosiæ ubrania po pani Gra¿ynie, jest co prawda ni¿sza, ale podwin±æ tu i ówdzie zawsze mo¿na. No i wysy³a rzeczy po Michasiu. To, z czego wyrasta, gry, które mu siê znudzi³y, zabawki...
Lekarka pyta siê, czy chce zastrzyk znieczulaj±cy, a ona kiwa g³ow±. Kiedy jest ju¿ po wszystkim, wydaje siê jej, ¿e ma nieruchom± po³owê twarzy. Trochê siê tego boi, ale uspokajaj± , ¿e za godzinê bêdzie dobrze.
Odbiera Micha³ka ze szko³y.
- Idziemy dzi¶ prosto do domu - t³umaczy ma³emu - bo by³am u dentysty.
Wci±¿ ma wra¿enie, ¿e niewyra¼nie mówi. Zawsze Micha³ek zdaje jej relacjê, jak by³o w szkole, a ona mu - jak w domu. Co posprz±ta³a, jak siê goni³y ptaki, i co widzia³a w telewizji. Jej synek jest rok od niego m³odszy. Czasami Natasza my¶li, ¿e gdyby nie Micha³ek, to by tu nie wytrzyma³a z têsknoty. A tak, to ma go jakby na zastêpstwo. Saszk± zajmuje siê babcia. No i ojciec, czyli jej m±¿, Jura, po robocie.
- Rzuæ to, Nataszka, wracaj. Smutno nam bez ciebie - powtarza w kó³ko.
- Jak zarobiê na mieszkanie - mówi ona.
A potem sobie wyobra¿a, jak to kiedy¶ bêdzie. Dwa albo i nawet trzy pokoje z balkonem, ³azienka i kuchnia. Ka¿dy mo¿e od siebie odpocz±æ, ale i byæ blisko. Bo tutaj... Natasza zarzuca sweter, chocia¿ nie jest ch³odno. Oni siê tylko mijaj±, my¶li. Ci±gle gdzie¶ pêdz±, a nawet kiedy s± na miejscu, ka¿dy zamyka siê u siebie. Tu nigdy nie ma otwartych drzwi... Wêdruje wzrokiem ku pokojowi Jacka, jest u niego ta dziewucha, jej to Natasza nie lubi. Ona ma z³e oczy, dziwne, ¿e Jacek tego nie widzi. Ma tyle zdjêæ na ¶cianach, Natasza przygl±da siê im, kiedy u niego sprz±ta, s± te¿ i jej zdjêcia, tej Danki, gdyby uwa¿nie popatrzy³... Pewnie zwraca uwagê na co innego, my¶li Natasza i u¶miecha siê pod nosem na wspomnienie w³asnych siedemnastu lat i swoich ch³opaków.
- Natasza... - zagadn±³ j± parê dni temu - ma pani tyle pracy... ja sam mogê u siebie sprz±taæ, naprawdê. Wie pani... bo tak to czasem d³ugo nie mogê czego¶ znale¼æ... - Patrzy³a, jak siê pl±cze i czerwieni. - To znaczy... krêpuje mnie to! - wypali³ w koñcu.
Prasowa³a akurat koszule Kamila. Odstawi³a ¿elazko.
- Jak sobie chcesz - powiedzia³a po chwili. - Je¶li pani Gra¿yna nie bêdzie mia³a nic przeciwko temu...
- Proszê jej nie mówiæ. Co j± to obchodzi, kto sprz±ta mój pokój...
Niby tak, pomy¶la³a wtedy. Potem, kiedy ju¿ to siê sta³o, wspomina³a tê rozmowê. Zastanawia³a siê, co by by³o, gdyby powiedzia³a nie. Albo gdyby poradzi³a siê pani Gra¿yny. Czy to by mog³o co¶ zmieniæ. Czy mog³aby czemu¶ zapobiec.
Ale by³ to pogodny dzieñ, le¿a³a przed ni± ostatnia do uprasowania niebieska koszula w bia³e pr±¿ki, obiad by³ gotowy, a za chwilê w telewizji mia³ siê rozpocz±æ jej ulubiony serial. No i dosta³a list z domu, taki kochany, taki serdeczny, i zdjêcia Saszki. W taki dzieñ nie przeczuwa siê niczego z³ego, tylko nuci pod nosem i poprawia w lustrze w³osy.
Czasami, kiedy Natasza le¿y wieczorem w ³ó¿ku, to my¶li sobie, ¿e siê w czepku urodzi³a. Tak piêknie mieszka, praca lekka, ludzie dobrzy, no i jeszcze do tego pieni±dze. Nie to co u niej na wsi, najpierw szko³a, a potem - inwentarz i pole; by³a nauczycielk± w podstawówce, je¼dzi³a codziennie do s±siedniej osady piêæ kilometrów, na rowerze.
Nigdy jej siê nie ¶ni³o, ¿e bêdzie taka bogata. No i ma za kim têskniæ. Zamyka oczy, wyobra¿a sobie, ¿e obok niej le¿y m±¿, a w ³ó¿eczku przy ¶cianie - Saszka. Mama ¶pi w kuchni, ¿eby im nie przeszkadzaæ, kochana mama.
Jak wrócê, urodzê jeszcze jedno dziecko, my¶li Natasza. Mo¿e trafi siê dziewczynka... Bo Saszk± ma³o siê nacieszy³am, za ma³o. Pamiêta, jak mu czyta³a, kiedy le¿a³ w ³ó¿eczku albo opowiada³a bajki. Tutaj opowiada Micha³kowi, bo z czytaniem po polsku ci±gle ma k³opoty. Dobrze, ¿e Micha³ ma brata... Nigdy nie widzia³a, ¿eby czyta³a mu mama. Ona w ogóle nie powinna mieæ dzieci, my¶li o pani Gra¿ynie. Mê¿a pewnie te¿ nie. Bo jak siê nie ma dla siebie czasu, to po co to wszystko?
Oni zawsze wieczorami siedzieli wszyscy razem i opowiadali sobie, co siê zdarzy³o, czasami grali w karty, a czasami ka¿dy zajmowa³ siê sob±, ale i tak wiedzia³, ¿e inni s± obok. No i dobrze, ¿e Jura nie zagl±da³ do kieliszka. Wszyscy siê dziwili, ¿e nie pije, a on mówi³, ¿e mu to do niczego nie potrzebne. Ciekawe, do czego jest potrzebne panu Kamilowi?
"Kochany Jura! - napisa³a ostatnio. - Pewnie mi nie uwierzysz, ale ja im tutaj wcale nie zazdroszczê, nic a nic. Bo po co komu taki wielki dom? Czasem przyjmuj± go¶ci, no to wtedy, rozumiem, ale dla go¶ci dom budowaæ?" Dalej pisa³a o ch³opcach. ¯e Jacek nie pozwala wchodziæ do siebie do pokoju. I ¿e ma czêsto zaczerwienione oczy. Mo¿e czyta po nocach, albo za du¿o siedzi przed komputerem...
Natasza jest tu ju¿ dwa lata. Co trzy miesi±ce je¼dzi do swoich. Czasem my¶li, jakby to by³o, gdyby oni j± odwiedzili. Jura i Sasza. Pomie¶ciliby siê u niej w pokoju. Ale nie ¶mie spytaæ, czy mo¿e ich zaprosiæ.
- Opowiedz mi o Saszy... - prosi kiedy¶ Micha³ek. Le¿y ju¿ w ³ó¿ku.
Co by tu opowiedzieæ nowego, zastanawia siê Natasza.
- Opowiedz, jak jad³ zielone ¶liwki... - Ch³opiec upomina siê o swoj± ulubion± historiê. S³ysza³ ju¿ j± ze trzy razy.
- To by³o latem... - zaczyna Natasza. - Saszka mia³ wtedy piêæ lat. Wdrapa³ siê z dzieciakami s±siadów na ¶liwê, u nich w ogrodzie. Wiedzieli, ¿e nie wolno je¶æ niedojrza³ych owoców, ale bardzo chcieli spróbowaæ. Liczyli, ¿e nikt ich nie zauwa¿y...
- I wtedy s±siad wróci³ z pola... - podpowiada Micha³ek.
- No w³a¶nie... - ¶mieje siê Natasza. - Postanowi³ daæ im nauczkê. Zamkn±³ ca³e towarzystwo w ciemnej piwnicy. A potem...
- Przebra³ siê w skórê bia³ego nied¼wiedzia... - Micha³ek a¿ piszczy z emocji. - I wszed³ tam...
- To kto komu opowiada - Natasza marszczy brwi z udanym oburzeniem - ty mnie czy ja tobie?
- Ty, ty... - Ch³opczyk przytula siê do niej.
- Wszed³ tam, a oni w krzyk! Tylko Saszka od razu zauwa¿y³, ¿e ten nied¼wied¼ by³ w gumiakach...
I Natasza ca³uje Micha³ka na dobranoc, jak swojego synka.
- Zabierzesz mnie tam kiedy¶, na wie¶? - goni j± jeszcze jego g³os.
POKUSY
¯eby mnie siê kiedy¶ chcia³o zdarzyæ co¶ takiego, jak Saszce, z tym nied¼wiedziem, my¶li Micha³. Ale tutaj w ogródku nie ro¶nie ani jedno drzewo, na które mo¿na by siê wspinaæ, z owoców s± tylko poziomki, a zbieranie zielonych poziomek, to nie to samo, co zrywanie ¶liwek. U Krzy¶ka jest jeszcze gorzej. Same grz±dki, nawet polataæ nie mo¿na. Nie mówi±c ju¿ o tym, ¿e na pewno nikt w okolicy nie ma nied¼wiedziej skóry. Próbuje sobie wyobraziæ tatê w nied¼wiedziej skórze, a potem ojca Krzysia, ale to wcale do nich nie pasuje. Nawet gumiaki do nich nie pasuj±.
Znudzony snuje siê z k±ta w k±t, s± takie dni, kiedy nie wiadomo, co ze sob± robiæ. Za oknem si±pi deszczyk, wszyscy s± poza domem, tylko Natasza robi porz±dki w szafach.
- A ty co tak ³azisz, Micha³ek, jak pokutuj±ca dusza? - pyta go z drabiny.
- Wejdê tam do ciebie, a ty mnie wsadzisz na pawlacz... - wymy¶la ch³opiec.
- No i co tam bêdziesz robi³?
- Bêdê siedzia³. - Wzrusza ramionami. Ta Natasza, to czasem zadaje dziwne pytania. Co mo¿na robiæ na pawlaczu?!
Pomys³ przestaje mu siê podobaæ, jeszcze zanim Natasza mówi "nie".
- Co to jest "pokutuj±ca dusza"? - pyta, a ona próbuje mu wyja¶niæ najlepiej, jak potrafi.
Mogliby¶my siê z Krzy¶kiem przebraæ za duchy, o¿ywia siê Micha³. Przypomina mu siê strych w domu kolegi, stare meble i pajêczyny po k±tach. Tu nie ma nawet strychu. Ani piwnicy, my¶li z ¿alem. Bo co to za piwnica, z saun±, jakuzzi i ³ó¿kiem do opalania? Przyda³aby siê taka zwyczajna, je¶li ju¿ nie taka, jak± widzia³ na filmie (tam nawet mieszka³ kot, który wlaz³ przez st³uczone okienko!), to chocia¿ jak u Krzy¶ka, ze sznurami susz±cej siê bielizny i zapasami na zimê.
- Mogê i¶æ do Krzysia? - pyta Nataszê, a ona wzdycha, schodzi z drabiny i dzwoni do s±siadki.
- Nikogo nie ma. - Krêci g³ow±.
Przestraszê Natkê, postanawia Micha³ i idzie do pokoju po prze¶cierad³o. Zapomnia³, ¿e ¶pi na zielonym.
- Muszê znale¼æ bia³e... - mruczy i wchodzi do Jacka.
Ju¿ ma przekrêciæ kontakt, kiedy przypomina sobie, ¿e nie wolno mu tu przychodziæ samemu. Je¶li kto¶ wróci, mo¿e zobaczyæ ¶wiat³o z ogrodu, przez szybê. Nareszcie przyda mi siê latarka, cieszy siê i biegnie po jeden z prezentów, które dosta³ od Miko³aja.
A potem skrada siê, na palcach i zatacza kr±¿kiem ¶wiat³a esy floresy. Ze ¶ciany wychodz± na niego zdjêcia dziadka. Ogl±da je przez chwilê i przesuwa latark± obok. Widzi nag± pani± w zabawnej czapeczce. Pani stoi ty³em. Spod czapki wymykaj± siê d³ugie jasne pasma. To pewnie Danka, my¶li Micha³. Ciekawe, czy zrobi³ jej jakie¶ zdjêcia przodem. Na pewno, tylko s± gdzie¶ schowane... Micha³ zapomina, po co tu przyszed³. Ogl±da biurko i pó³ki, w k±cie le¿± pisma, a na nich du¿e koperty.
Serce bije mu mocno. Czuje siê jak detektyw. To zupe³nie co innego ni¿ zabawa w duchy. Du¿o ciekawsze. W pierwszej kopercie s± zdjêcia jakich¶ nieznajomych ludzi. Przerzuca je niecierpliwie. Z drugiej wy³ania siê twarz Danki, ale tylko twarz. Za ka¿dym razem inna. U¶miechniêta i skrzywiona, ³adna i brzydka, z przodu i z boku. Mo¿e ona nie chcia³a, ¿eby jej robi³ inne zdjêcia, domy¶la siê Micha³. Wydaje mu siê, ¿e s³yszy otwieranie bramy, gasi ¶wiat³o i wygl±da przez okno. To wraca Krzy¶ z rodzicami. Zapala znów latarkê i odsuwa jedn± z szuflad.
- Micha³! - s³yszy wo³anie Nataszy. - Micha³ku, kolacja!
Muszê tu wróciæ, obiecuje sobie ch³opiec i wymyka siê z pokoju brata.
- Co¶ taki czerwony? - dziwi siê Natasza i przyk³ada mu rêkê do czo³a. Micha³ zawsze siê rumieni, kiedy k³amie. Teraz nie k³amie, ale gdyby Natasza spyta³a go, co robi³, musia³by sk³amaæ, wiêc jest czerwony na zapas. - Odrobi³e¶ lekcje?
- Mia³em tylko narysowaæ zwierzê - przyznaje ch³opiec. - Takie, jakiego siê bojê.
- I co to jest? Lew?
- Nie... Jak chcesz, to ci poka¿ê... - Micha³ odk³ada kanapkê i biegnie do pokoju.
- Nie napracowa³e¶ siê... - ¦mieje siê Natasza.
Przez karton wije siê wst±¿ka wê¿a.
- Móg³by¶ mu dorysowaæ jab³ko... - ¿artuje. - No i Adama i Ewê.
Ale Micha³ nie rozumie, o czym ona mówi. Nie chodzi na religiê. Nataszy wcale siê to nie podoba.
- Dzisiaj do poduszki opowiem ci o raju - obiecuje i dotrzymuje s³owa.
Kiedy ju¿ idzie do siebie, ch³opiec d³ugo siê wierci i nie mo¿e zasn±æ. S³yszy, jak domownicy kolejno wracaj± do domu. Tato g³o¶no siê ¶mieje, a potem w³±cza muzykê. Mimo ¿e Micha³ tego nie widzi, mo¿e to sobie wyobraziæ. Jak ojciec nalewa sobie drinka, przebiera w p³ytach, a potem chodzi po pokoju i opowiada. A mama le¿y na kanapie, z nieod³±cznym papierosem. To musi byæ dobre, skoro mamie tak smakuje, my¶li Micha³. Jutro sam spróbujê, obiecuje sobie. Wie, ¿e dzieci nie pal±, ale chce tylko poczuæ, jak to jest.
Kiedy wreszcie zasypia, ¶ni± mu siê jab³onie ciê¿kie od dojrza³ych jab³ek. Po ich pniach wspinaj± siê wê¿e, a na dole nagie kobiety w ¶miesznych czapeczkach pal± papierosy i jedz± jab³ka.
Rano mama odwozi go samochodem do szko³y.
- ¦ni³ mi siê raj - mówi Micha³. - Ale nie by³o w nim Adama.
- Pewnie uciek³, w obawie przed kar± - ¶mieje siê Gra¿yna. - Mê¿czy¼ni s± na ogó³ tchórzliwsi od kobiet.
Ja nie jestem tchórzliwszy, powtarza sobie Micha³. I kiedy po po³udniu Natasza ogl±da telewizjê, otwiera drewniane pude³ko, zawsze pe³ne papierosów, wyjmuje jednego i biegnie do swojego pokoju. Zapomnia³ o zapalniczce. Znajduje j± w koñcu w pokoju rodziców. Ale ju¿ serial siê skoñczy³ i Natasza idzie z nim do parku.
Wieje ch³odny wiatr, niebem pêdz± ciemne ciê¿kie chmury.
- Wracajmy... - nudzi Micha³. - Zaraz spadnie deszcz.
- Nie jeste¶ z cukru - odpowiada Natasza.
- Ale mogê siê przeziêbiæ... - Poci±ga nosem, udaj±c katar.
- Przeziêbisz siê, jak bêdziesz w kó³ko siedzia³ w domu - mówi Natka, ale zawracaj±. - Po powrocie w³±czê ci saunê, ¿eby¶ siê rozgrza³.
- Pójdziesz ze mn± do sauny? - dopytuje ch³opiec.
Chodzi do sauny z rodzicami i Jackiem, ale nigdy z ni±.
- Nie... - Natasza krêci g³ow±.
- Dlaczego? - dr±¿y Micha³. Natka próbuje zmieniæ temat, ale nie daje za wygran±.- Wstydzisz siê byæ na golasa?
Natasza ¶mieje siê, próbuje wszystko obróciæ w ¿art, ale Micha³ swoje wie i nie daje mu to spokoju. Nagle to, jak wygl±da Natka bez ubrania, wydaje mu siê bardzo ciekawe.
- Sam nie chcê i¶æ do sauny - oznajmia w domu. - Pogram na komputerze... - I biegnie do swojego pokoju.
Zamyka drzwi, przez chwilê nas³uchuje, a potem siêga po papierosa. Wk³ada go miêdzy dwa palce, jak to robi mama, zapala zapalniczkê, ale ten nie chce siê zajarzyæ. Ach, prawda, muszê siê zaci±gn±æ, przypomina sobie Micha³ i wsuwa go do buzi. Po chwili czuje gryz±cy dym, krztusi siê i kaszle, nie mo¿e przestaæ. Zaraz przyleci tu Natasza... Nie wie, co zrobiæ z papierosem. Otwiera okno i wyrzuca go na trawnik. W g³owie mu siê krêci. ¯e te¿ mama to lubi, my¶li ze zdumieniem. Teraz ju¿ wie, dlaczego Jacek robi sobie w³asne. Mo¿e mi da kiedy¶ spróbowaæ, jak go poproszê, przemyka mu przez g³owê, chocia¿ nie bardzo w to wierzy.
MLECZE
Jacek siedzia³ w ciemnej sali kina i my¶la³ o Dance. Projekcja jeszcze siê nie zaczê³a, przez ekran przelatywa³y reklamówki. Dziewczyna wydawa³a siê obra¿ona, ¿e wybra³ maraton francuski zamiast imprezy u Bartka. Zauwa¿y³, ¿e potraktowa³a to osobi¶cie. Nie chcia³a zaakceptowaæ, ¿e wola³ spêdziæ samotn± noc ni¿ byæ w jej towarzystwie. A przecie¿ próbowa³ namówiæ j± na ten spektakl.
Nie wiedzia³ teraz, czy naprawdê ma na niego ochotê. Trzy filmy pod rz±d, to spora dawka. Ale dwóch z nich pewnie nigdy by nie zobaczy³, a recenzje sugerowa³y arcydzie³a... Gdyby go Danka poprosi³a, ¿eby zmieni³ plany, kto wie, by³ zawsze wra¿liwy na pro¶by. Ale to nie by³o w jej stylu. Mia³a zwyczaj narzucaæ swoj± wolê i nie znosi³a sprzeciwu. Czasami Jacek siê dziwi³, dlaczego jest w³a¶nie z ni±. Jakby nie pamiêta³, ¿e wyci±gnê³a po prostu rêkê i wziê³a go, jak jab³ko. A jab³ka nie maj± g³osu.
Próbowa³ sobie wyobraziæ, ¿e jednak wychodzi z kina i jedzie do Bartka. Czy okaza³aby mu, ¿e siê cieszy? Potraktowa³aby to raczej jak zwyciêstwo, jako kolejny dowód swojej w³adzy.
Czo³ówka pierwszego filmu przerwa³a jego nieweso³e rozmy¶lania. Po dziesiêciu minutach z fotela nie ruszy³aby go ju¿ ¿adna si³a. By³ tam, gdzie byæ powinien.
Projekcja skoñczy³a siê przed trzeci±. Po drugim filmie wysz³a jaka¶ para, poza tym wszyscy dotrwali do koñca. Jaki¶ mê¿czyzna chrapa³, co wprowadza³o element rozbawienia w momentach, dalekich od komizmu.
Jacek, oszo³omiony tym, co zobaczy³, powiód³ wzrokiem po pustoszej±cej widowni. Wiêkszo¶æ ocenia³ na studentów, reszta - to ludzie starsi. Solo lub parami, przewa¿nie jednak solo. Spektakl dla cierpi±cych na bezsenno¶æ samotników, pomy¶la³, wychodz±c z kina.
Noc by³a ciep³a, choæ bezchmurna. Dosta³ od matki pieni±dze na taksówkê, mia³ jednak ochotê na spacer. Nie czu³ siê senny, chcia³ przemy¶leæ filmy, wróciæ do niektórych scen. Mi³o by by³o z kim¶ o nich pogadaæ, ale nie by³ pewien, czy Danka by³aby w³a¶ciw± osob±.
Do domu mia³ z pó³ godziny marszem. Miasto noc± jest zupe³nie inne. Przypomina³o Jackowi trochê teatraln± dekoracjê. Pust± scenê, na której wszystko mo¿e siê wydarzyæ. ¦wiat³o latarñ, prze¶wiecaj±ce przez m³ode listki drzew, nadawa³o charakteru nawet odrapanym ulicom. Wróci³ my¶lami do ma³ego miasteczka w Prowansji, gdzie w jakiej¶ kafejce, dwóch niem³odych mê¿czyzn popija³o absynt, gawêdz±c o ¿yciu. Wszystko by³o filmowane w ten sposób, jakby czas siê zatrzyma³, jakby ta rozmowa by³a zawieszona w nieskoñczonym kosmosie. Ciekawe, co to jest absynt, przelecia³o mu przez g³owê, kiedy z bocznej uliczki wysz³o na niego czterech.
Nie wygl±dali ¶wie¿o i byli na g³odzie. U Bartka bywa³ kiedy¶ jeden taki. Rozbiegane spojrzenia, spocone czo³a, dr¿±ce ³apy.
Bez zbêdnych dyskusji opró¿ni³ kieszenie. Piêædziesi±t z³otych, to wszystko, co mia³. Komórkê zostawi³ w domu. Roz³o¿y³ rêce i wzruszy³ ramionami. Jeden z nich waha³ siê wyra¼nie, czy mu nie przy³o¿yæ, ale pewnie szkoda mu by³o energii. Po chwili by³o pusto.
Gdyby nie wywrócone wci±¿ kieszenie, mia³by uczucie, ¿e to mu siê ¶ni³o. Nie pad³o ani jedno s³owo. Prowansalska kafejka rozwia³a siê jak dym, absynt wyparowa³, zosta³y tylko brudne, sk±po o¶wietlone ulice i czaj±cy siê w mroku strach.
Ruszy³ szybkim krokiem. Nie my¶la³ ju¿ o filmach, tylko o tym, ¿eby byæ wreszcie w domu. Uwaliæ siê w ³ó¿ku i zapaliæ skrêta. ¯eby siê rozlu¼niæ, odpêdziæ koszmary. ¯eby siê dobrze poczuæ.
¯o³±dek uwiera³ mu jak twardy kamyk. Po prostu jestem g³odny, przekonywa³ siebie, przekrêcaj±c wreszcie klucz, ale nie poszed³ do kuchni. Nie po³o¿y³ siê równie¿, tak jak mia³ to w planie.
Siedzia³ po ciemku, pal±c, wpatrzony w ogród. O¶wietlone ksiê¿ycem i naro¿nymi lampkami, ¶wieci³y w trawie mlecze. Kiedy¶ zamieni± siê w dmuchawce, my¶la³, zdumiony nagle cudem, jaki mia³ siê wydarzyæ. A potem z ka¿dej drobinki dmuchawca, wyro¶nie nowy mlecz. I tak w kó³ko, do koñca ¶wiata. Mlecze ogromnia³y w jego oczach, by³y teraz z³otymi ko³ami blasku. Wchodzi³ w ten blask, zanurza³ siê w nim jak w gor±cym jeziorze, gdy nagle zaczê³o marzn±æ, a on poczu³ lêk. Z trudem wydosta³ siê na brzeg. Od razu zniknê³o, poros³e lasem dmuchawców. By³y wielkie jak stuletnie dêby. Poprzez ich puchate korony z trudem przedziera³o siê czarne niebo. I wtedy zerwa³ siê wiatr. Ka¿de nasiono by³o niebezpieczn± strza³±. Ucieka³ przed nimi, ale nie mia³ szans. Jedna z nich ugodzi³a go w g³owê.
Obudzi³ go ból. Podniós³ czo³o z parapetu. W palcach ¶ciska³ wci±¿ wygas³ego skrêta. Za oknem dnia³o. Po³o¿y³ siê do ³ó¿ka i zapad³ w ciê¿ki sen, tym razem bez snów.
Powtórnie otworzy³ oczy, gdy warkot, którym od d³u¿szego czasu wibrowa³a przestrzeñ, sta³ siê nie do zniesienia. Zegarek wskazywa³ po³udnie. Przed domem ojciec chodzi³ z kosiark±. Po mleczach zosta³y strzêpy. Uchowa³y siê pojedyncze sztuki, przytulone do siatki ze strachu.
Kiedy sta³ pod prysznicem, wróci³y do niego wspomnienia minionej nocy. Chcia³ skupiæ siê na filmach, ale ekran przys³ania³y mu cztery wychudzone postacie. Trzeba nie mieæ rozumu, ¿eby tak æpaæ, pomy¶la³ z niechêci±. Wszystko ma swoje granice. Nie znosi³, kiedy ojciec nadu¿ywa³ alkoholu, a potem stawa³ siê gadatliwy do niemo¿liwo¶ci. Uwa¿a³, ¿e matka za du¿o pali. Ba³ siê o Dankê. Dobrze, ¿e ja nie mam sk³onno¶ci do na³ogów, pomy¶la³, biczuj±c cia³o lodowatym strumieniem. Dopiero on obudzi³ go do koñca, przepêdzi³ koszmary.
W lustrze zauwa¿y³ na czole ciemniejsz± plamkê. Siniak? No, tak... to ten sen... Sen? A có¿by innego, odpêdzi³ nag³e przypuszczenie. Nigdy po trawce nie miewam ¿adnych wizji. Takie rzeczy zdarzaj± siê po narkotykach. Ale po mary¶ce? Przypomnia³ sobie, ¿e kupi³ now± partiê. Ta trawka by³a pierwsza.
Czu³ wilczy g³ód, jakby nie jad³ od tygodnia.
- Jak by³o? - zagadnê³a go matka.
- Super... - powiedzia³, w³a¶ciwie nie mijaj±c siê z prawd±.
- Nie mia³e¶ problemów z powrotem? Z³apa³e¶ taryfê?
- Mhm... - mrukn±³, zapychaj±c siê chlebem. Natasza zrobi³a smalec ze skwarkami, co¶, co uwielbia³.
Nie ma sensu wprowadzaæ jej w szczegó³y. Na drugi raz nie pozwoli mi na pó¼ny powrót. Po co ma siê niepokoiæ. Nic siê nie sta³o, my¶la³, przygl±daj±c siê jej z przyjemno¶ci±. Wygl±da³a o wiele lepiej, ni¿ matki jego kolegów.
- Masz jakie¶ plany? To znaczy... chcia³am spytaæ, czy nie poszed³by¶ z Mi¶kiem do zoo? Obieca³am mu to, a przyjechali znajomi ojca z Francji, zaprosili nas na lunch. Mogliby¶cie potem skoczyæ do Mc.Donalda, on to uwielbia, a ty chyba te¿ co¶ tam sobie wybierzesz...
Jacek widzia³, ¿e czuje siê winna. Mog³aby zrezygnowaæ z tych znajomych, pomy¶la³ z nag³± z³o¶ci±. Ale zanim co¶ odpowiedzia³, do kuchni wpad³ Micha³.
- To kiedy idziemy? - spyta³, ci±gn±c go za bluzê.
Wiêc to tak... Popatrzy³ na Gra¿ynê, a ona uciek³a wzrokiem i siêgnê³a po papierosa.
- Za pó³ godziny - powiedzia³. - Pomó¿ tacie kosiæ trawê.
Kamil w³a¶nie wszed³ i nala³ sobie wody.
- Raczej grabiæ, bo ju¿ skoñczy³em. Jak by³o? - zagadn±³ Jacka, a on powtórzy³ to samo co przed kwadransem i w³o¿y³ naczynia do zmywarki.
Przed wyj¶ciem chcia³ jeszcze zadzwoniæ do Danki.
- Nie ma jej - us³ysza³.
Tê sam± odpowied¼ otrzyma³ wieczorem oraz dwukrotnie w niedzielê. I mimo ¿e siê przedstawia³ i prosi³ o przekazanie wiadomo¶ci, nie oddzwoni³a.
SEKRETY
W zoo by³o t³oczno. Jacek próbowa³ trzymaæ Micha³ka za rêkê. Jeszcze niedawno ¿adna si³a nie odlepi³aby ma³ego od brata, teraz zachowywa³ siê tak, jakby siê wstydzi³. Lubi³, kiedy Jacek szed³ z ty³u. Schowam mu siê, ogarnê³a Jacka pokusa, ale gdy tylko straci³ Micha³a z oczu, przestraszy³ siê i popêdzi³ za nim. Ch³opczyk sta³ z bezradnym wyrazem twarzy przed wybiegiem ma³p. Osio³ ze mnie, pomy¶la³ Jacek, wcelowa³ w ma³ego obiektyw i pstrykn±³ zdjêcie.
- No i co, Zosia Samosia? - zagadn±³ go ¿artobliwie, puszczaj±c oczko.
- Nic. - Micha³ wzruszy³ ramionami i odwróci³ siê do ma³p. Dwie z nich kopulowa³y rado¶nie, co wprowadzi³o go w wyra¼ne o¿ywienie.- Zobacz! Zobacz!!!! - ¶mia³ siê, pokazuj±c je palcami.
Jackowi przypomnia³o siê, jak zasta³ Micha³a le¿±cego przed drzwiami ³azienki. Próbowa³ zajrzeæ do ¶rodka przez niewielki wywietrznik.
- Co ty wyprawiasz? - zagadn±³ go wtedy, a on zrobi³ siê czerwony jak burak. - Dlaczego podgl±dasz Nataszê?
To by³o trudne pytanie. Gdyby Micha³ umia³ na nie odpowiedzieæ, na pewno by to zrobi³. Ale nie wiedzia³ dlaczego. Pewnie chcia³ sprawdziæ, czy wygl±da tak samo jak mama. Bo z mam± i tat±, i Jackiem chodzili do sauny, ale Natasza nie zgadza³a siê nigdy na jego towarzystwo. Pomy¶la³, ¿e pewnie ma co¶ do ukrycia i ci±gle sobie to tajemnicze co¶ wyobra¿a³.
Ale ¿eby to wszystko powiedzieæ, trzeba wielu s³ów i trzeba byæ ich pewnym, a Micha³ nie by³. Zreszt± teraz te¿ nie umia³by wyt³umaczyæ Jackowi, dlaczego bawi³y go parz±ce siê ma³py. Wiedzia³, co robi³y. I wydawa³o mu siê to ¶mieszne.
Micha³ek dorasta, przemknê³o Jackowi przez g³owê. I robi siê ciekawski.
A potem przypomnia³o mu siê, co sam wyprawia³ w jego wieku i u¶miechn±³ siê do swoich wspomnieñ.
- Fajne, co? - Micha³ek b³êdnie odczyta³ jego u¶miech, wpatrzony teraz w bujaj±cego siê na oponie szympansa. - Te¿ mogliby¶my mieæ tak± hustawkê.
- Najpierw potrzebne jest drzewo - odpowiedzia³ Jacek.
- Mo¿emy zasadziæ - zapali³ siê Micha³.
- Zanim wyro¶nie, bêdziesz mia³ brodê i w±sy.
Micha³ jeszcze co¶ mówi³, ale w³a¶nie rozdzwoni³a siê komórka Jacka. Mo¿e Danka, pomy¶la³ przez moment z nadziej±.
- Cze¶æ - us³ysza³ g³os Mata. - Gdzie jeste¶?
- W zoo.
- Nie wyg³upiaj siê. Potrzebujê siê z tob± zobaczyæ.
- Stojê w³a¶nie przed klatk± z szympansem. Nawet podobny do ciebie, ale trochê ³adniejszy.
- Jacek... - Mat wydawa³ siê przestraszony. - Muszê po¿yczyæ forsê. B³agam ciê.
- Ile?
- Tysi±c. Natychmiast.
- Co¶ ci siê porobi³o. T³umaczê, ¿e jestem w zoo. Z Mi¶kiem. Zadzwoñ po po³udniu, to pomy¶limy... - Jacek przerwa³ rozmowê.
Co to ja, bankier jestem, my¶la³ w¶ciek³y. Mat ju¿ kilka razy po¿ycza³ od niego pieni±dze. Zreszt± nie tylko on. Na li¶cie d³u¿ników w tej chwili go nie by³o, ale tysi±c z³otych, to ³adny grosz. Rodzice Jacka nie przesadzali z kieszonkowym, mia³ tyle, ile potrzebowa³, oszczêdno¶ci - to by³y prezenty ekstra, sk³ada³ na trekking po Azji.
Znów Mat chce po¿yczyæ forsê, domy¶li³ siê Micha³, ale o nic nie spyta³. Poszli ogl±daæ ospa³e lwy i klatki z ptakami, a potem zatrzymali siê przy ¿yrafie.
- Ona to ma dobrze - powiedzia³ Micha³. Jacek popatrzy³ na niego ze zdumieniem. - No bo na wszystkich patrzy z góry.
- Te¿ by¶ tak chcia³? - spyta³ Jacek, ¿eby podtrzymaæ rozmowê. My¶lami by³ wci±¿ przy Macie i tym tysi±cu.
- Pewnie - przytakn±³ ch³opiec. - Chcia³bym mieæ tak± szyjê. Zrobisz nam zdjêcie? - Ustawi³ siê na tle ¿yrafy, a Jacek podniós³ do oka aparat.
- Obejrzymy jeszcze wê¿e i krokodyle, a potem pójdziemy na frytki - obieca³ Jacek.
Zanim dotarli do pawilonu z gadami, telefon zadzwoni³ ponownie.
- Jestem w zoo - odezwa³ siê Mat. - Gdzie ciê znajdê?
Cholera, zakl±³ w duchu Jacek. Ten nigdy nie daje za wygran±. Poda³ mu namiary i weszli w ciemno¶æ. Poczu³, ¿e ma³y chwyta go za rêkê. Za szklan± gablot± le¿a³ wielki w±¿, a dooko³a niego skaka³y bia³e myszki.
- On im nic nie zrobi? - spyta³ Micha³ek.
- To ¿ywy pokarm. - Po chwili wahania Jacek postanowi³ nie owijaæ sprawy w bawe³nê. Zamierza³ daæ bratu niewielki wyk³ad na temat uk³adu si³ w przyrodzie, gdy us³ysza³ g³os Mata:
- Jestem jak ta mysz, bracie. Jak ta mysz. Jak mnie nie poratujesz...
Nawet w sk±pym ¶wietle, padaj±cym z gabloty, Jacek zobaczy³, ¿e Mat siê poci.
- Nie zap³aci³e¶ za towar? - domy¶li³ siê.
- Dali na krechê, a teraz depcz± mi po piêtach. Powiedzieli, ¿e jak nie zap³acê do pi±tej... - Prze³kn±³ ¶linê.
Znów byli na s³oñcu. I gdyby nie Mat, Jacek by pomy¶la³, ¿e wraz z opuszczeniem terrarium, zostawili za sob± tajemniczy i ponury ¶wiat nieruchomych cierpliwych my¶liwych i ³ownej zwierzyny. Gdyby nie jego trzês±ce siê d³onie i rozbiegane oczy.
- Skoñcz z tym wreszcie - powiedzia³.
- Nie truj, tylko poratuj. Nie mam nikogo innego... - G³os mu siê za³ama³.
Na karcie mam z tysi±c piêæset, kalkulowa³ Jacek. Mogê mu po¿yczyæ, ale...
- Kiedy mi oddasz? - Wiedzia³, ¿e zadaj±c to pytanie, wyra¿a zgodê, ale nie umia³ odmówiæ. Mimo ¿e Mat ju¿ od dawna nie by³ jego przyjacielem. Ale kiedy¶ by³.
- Postaram siê jak najszybciej, przecie¿ wiesz.
- A konkretnie?
- Dwa tygodnie?
Ciekawe, sk±d we¼mie tyle kasy w dwa tygodnie, pomy¶la³ Jacek, ale pokiwa³ g³ow±.
- Jak bêdziesz mnie chcia³ wyrolowaæ, mamy ¶wiadka... - za¿artowa³, pokazuj±c Micha³ka.
- No wiesz... - oburzy³ siê Mat.
- G³odny jestem... - wtr±ci³ Micha³. - Obieca³e¶ frytki.
Byli ju¿ na ulicy.
- Zamówiê ci, co bêdziesz chcia³. Usi±dziesz przy stoliku, bêdziesz sobie jad³ i na mnie czeka³. Mo¿e tak byæ? - spyta³ Jacek.
- Chcê je¶æ z tob±. Przecie¿ mogê i¶æ z wami do bankomatu.
Bêdê z nim musia³ pó¼niej pogadaæ, pomy¶la³ Jacek. Niedobrze, je¶li zacznie opowiadaæ starym. Albo Nataszy. Spojrza³ na zegarek. Mat nie mia³ ju¿ du¿o czasu.
- Jak by³o u Bartka? - zagadn±³, maj±c spokojn± pewno¶æ, ¿e Ma³ tam by³.
- Dobrze... - us³ysza³ i co¶ w jego g³osie postawi³o go na baczno¶æ.
- Jak tam moja Danka? Dobrze siê bawi³a?
- Sam j± spytaj...
Ach, wiêc to tak. Zacisn±³ szczêki.
- Pytam ciebie. I radzê ci odpowiedzieæ, bo jeszcze nie po¿yczy³em ci tej forsy... - Poziom adrenaliny podskoczy³ mu gwa³townie.
- Spoko. Balowa³a z takim jednym. Nie znasz go. Nowy w towarzystwie. Ale ciebie nie by³o, mia³a staæ w k±cie? Wiesz, jaka ona jest...
- Nie wiem. Jaka? - Jacek czu³, ¿e ma ochotê potrz±sn±æ Matem, który teraz u¶miecha³ siê g³upkowato, zetrzeæ z jego gêby ten dwuznaczny u¶mieszek.
- Po prostu zabawowa. - Mat wzruszy³ ramionami.
Zabawowa... Jacek wpatrywa³ siê w bankomat, próbuj±c przypomnieæ sobie kod.
- Co jest? - zaniepokoi³ siê Mat. - Chyba nie jeste¶ na mnie w¶ciek³y...
Boi siê, ¿e siê rozmy¶lê, przemknê³o Jackowi przez g³owê i przez krótk± chwilê mia³ taki zamiar. Ale wystuka³ kod i wyj±³ stosik banknotów.
- Dobry z ciebie kumpel. Nigdy ci tego nie zapomnê... - Mat poklepa³ go po plecach. - To ja lecê...
Jacek wzi±³ Micha³a za rêkê, a ten nie zaprotestowa³. Po dziesiêciu minutach, na barowym stoliku, piêtrzy³y siê przed nimi frytki, gotowana kukurydza i hamburgery. Jacek skuba³ jedzenie bez apetytu, rozmy¶laj±c o tym, co powiedzia³ mu Mat.
- Danka ciê zdradza? - spyta³ Micha³, a on prawie siê zakrztusi³.
- Pos³uchaj... - powiedzia³. - To, co dzi¶ widzia³e¶ i s³ysza³e¶, to sekret. Nie chcia³bym, ¿eby¶ o tym mówi³ w domu. Najlepiej o wszystkim zapomnij. Ja te¿ nie wygadujê twoich tajemnic.
- Jakich? - Micha³ by³ umazany ketchupem po uszy.
- No, na przyk³ad... ¿e próbowa³e¶ podgl±daæ Nataszê, albo ¿e chronisz krety...
- Sk±d wiesz o kretach? - Oczy ma³ego przypomina³y dwa spodki.
- Wiem. - U¶miechn±³ siê Jacek.
- A ja wiem, ¿e robi³e¶ Dance go³e zdjêcia - oznajmi³ Micha³, ale zaraz tego po¿a³owa³.
Twarz Jacka spochmurnia³a. Zmarszczy³ brwi i odsun±³ od siebie tacê z niedojedzonym obiadem. Ten gnojek za du¿o sobie pozwala. Myszkuje mi po pokoju. Powinienem mieæ zamek, najwy¿sza pora, pomy¶la³.
UCIECZKI
- Nie zgadzam siê - powiedzia³a Gra¿yna.
Jacek zna³ matkê na tyle dobrze, aby wiedzieæ, ¿e nie ma szans. Nie spodziewa³ siê tego. By³ ju¿ w sklepie z zamkami. Ten, który wybra³, umia³by nawet za³o¿yæ sam. Powiedzia³ matce, ¿e nie czuje siê swobodnie, kiedy Misiek wpada nieoczekiwanie do jego pokoju, kiedy za drzwiami s³yszy krz±tanie Nataszy, a ma akurat go¶cia, wreszcie, kiedy chce siê odci±æ od ¶wiata, a w koñcu ka¿dy ma do tego prawo. Tak w³a¶nie powiedzia³ "ka¿dy ma prawo". Matka popatrzy³a na niego znad jakich¶ papierów, a potem siêgnê³a po papierosa, chocia¿ niedopa³ek dymi³ jeszcze w popielniczce.
- Uwa¿am, ¿e zamkniête drzwi s± wystarczaj±cym sygna³em, ¿e nie ma siê ochoty na niczyje towarzystwo. Nikt do nikogo nie wchodzi tu bez pukania. Zak³adanie zamków to dowód braku zaufania do reszty domowników. - Jej g³os by³ spokojny, ale Jacek ju¿ po¿a³owa³, ¿e w ogóle poruszy³ ten temat. ¦ci±gn±³ na siebie niepotrzebnie uwagê. Wzbudzi³ podejrzenia. Kretyn ze mnie, wymy¶la³ sobie, dodaj±c tonem tak obojêtnym, na jaki tylko by³o go staæ:
- Nie my¶la³em o tym w ten sposób. Po prostu czu³bym siê czasem bardziej swobodnie. Szczególnie, kiedy przychodzi do mnie Danka...
To by³o niez³e posuniêcie. Mia³ nawet wra¿enie, ¿e matka przez chwilê siê waha. Ale u¶miechnê³a siê tylko i pu¶ci³a do niego oko.
- Powtórzê Micha³owi, ¿eby wam nie przeszkadza³.
Nie wiadomo wcale, czy bêdzie mia³ komu, my¶la³ smêtnie Jacek, wyci±gaj±c z gara¿u rower. Od s³awetnej prywatki, na której go nie by³o, nie da³a mu szans. W szkole go omija³a, zbywaj±c pó³s³ówkami, nie reagowa³a na telefony, na ka¿dym kroku daj±c mu do zrozumienia, ¿e nic ich nie ³±czy.
- Porozmawiajmy... - prosi³, ale twierdzi³a z zaciêt± min±, ¿e nie ma o czym.
- Pogrywa z tob±... - uspokaja³ go Grzesiek.
Grzesiek to by³o jego odkrycie. Osobny, niezale¿ny, zawsze na czarno, intelektualista, genialny matematyk. Od roku na amfie, by³ dla Jacka ¿ywym dowodem na to, ¿e to, co siê mówi o narkotykach, to brednie.
- Stary, zale¿y od tego, ile bierzesz i po co. Dla mnie speed to ¶rodek do celu. Nigdy bym nie wygra³ olimpiady, gdyby nie to... - Stuka³ znacz±co w puszkê po herbacie. - Tydzieñ przed egzaminem w ogóle nie spa³em. Nie musia³em, rozumiesz? I wszystko wchodzi³o mi samo do g³owy. Rewelacja... Byle nie przesadziæ...
Kiedy¶ spróbujê, my¶la³ Jacek. Ale wci±¿ czu³ opór przed tym "pierwszym razem". Czyta³ o przypadkach ¶miertelnych. I nawet, je¶li by³y to bajki, brzmia³y z³owrogo.
Grzesiek uwa¿a³, ¿e Jacek powinien przestaæ ganiaæ za Dank±, a wtedy mo¿e role by siê odwróci³y, jednak akurat w tej sprawie Jacek nie uwa¿a³ go za eksperta. Nigdy nie widzia³ Grze¶ka z dziewczyn±, nie wiedzia³ nawet, czy kiedykolwiek jaka¶ by³a.
Pêd sprawia³ mu przyjemno¶æ. Peda³owa³ przed siebie, ile si³. Mia³ bezsensown± nadziejê, ¿e j± zobaczy, jakby to mia³o cokolwiek zmieniæ. Wola³bym chyba, ¿eby powiedzia³a mi wprost, ¿e miêdzy nami koniec, my¶la³. Czyste sytuacje s± du¿o lepsze...
Wczoraj wieczorem Misiek znów zapyta³ go o Dankê.
- Zajmij siê swoimi sprawami, dobrze?! - ofukn±³ ma³ego.
Muszê go trzymaæ bardziej na dystans, postanowi³. Nie jestem jego niañk±.
Przypomnia³o mu siê, ¿e ma na jutro napisaæ wypracowanie z polskiego. "Wielkie ucieczki wspó³czesno¶ci..." Zawracaj±c w stronê domu pomy¶la³, ¿e móg³by napisaæ o mary¶ce. O tym, ¿e dziêki niej mo¿na od siebie uciec, a czy¿ istnieje ucieczka bardziej idealna, ni¿ ta od w³asnych problemów i lêków? I im wyra¼niej widzia³ siebie, czytaj±cego swoje wywody przed klas± i ironiczn± minê nauczycielki, tym wiêksz± mia³ ochotê na prowokacjê.
"Ka¿dy próbuje uciec czasami od rzeczywisto¶ci. Powszechnie znany jest fakt uzale¿niania siê od seriali telewizyjnych i prymitywna potrzeba podgl±dania ¿ycia innych, poprzez show realities. W ten sposób jednak uciekaj±c od w³asnej rzeczywisto¶ci, wpadamy w inn±, czêsto daleko mniej ciekaw± od naszej w³asnej. Doskonalsz± form± ucieczki jest z pewno¶ci± sztuka przez du¿e S..." Tu opisa³ kilka filmów, jeden utwór muzyczny i pewien obraz, do którego czasami bezwiednie wraca³. Temat go nieoczekiwanie wci±gn±³, pióro samo biega³o po papierze, chocia¿ s³owa nie by³y w stanie wyraziæ do koñca tego, o czym chcia³ powiedzieæ. Niepos³uszne s³owa.
Siêgn±³ po trawkê, w nadziei, ¿e powróc± - dok³adniejsze i bardziej precyzyjne. Pal±c, widzia³ wje¿d¿aj±c± przez bramê taksówkê. No tak, ojciec znów nie móg³ wróciæ o w³asnych si³ach... Patrzy³, jak wysiada chwiejnym krokiem i idzie do domu.
"Przyrzeknij, ¿e wiêcej nie bêdziesz" przypomnia³y mu siê s³owa Mi¶ka.
Ciekawe, przed czym ty uciekasz, chcia³by zapytaæ ojca, ale wie, ¿e siê na to nie zdobêdzie. Bo teraz Kamil obróci³by wszystko w ¿art, a - kiedy ju¿ wytrze¼wieje - bêdzie udawa³, ¿e nie wie, o co chodzi. Przewidywalno¶æ wszystkiego, co nast±pi tego i nastêpnych wieczorów wprawi³a Jacka w przygnêbienie. W ¿yciu powinno byæ wiêcej niespodzianek, pomy¶la³, wpatruj±c siê ponownie w roz³o¿ony na biurku zeszyt. Ale s³owa, zamiast staæ siê celniejsze i bardziej uchwytne, rozbiega³y siê teraz na wszystkie strony, nawet te ju¿ napisane ucieka³y ze swoich miejsc, niektóre z nich nurkowa³y w pó³mrok za oknem, staj±c siê czê¶ci± równo przystrzy¿onej trawy.
Przed oczami stan±³ mu dymi±cy niedopa³ek papierosa matki i jej ruch w kierunku prawie pustej paczki. Papierosy trudno chyba nazwaæ ucieczk±, pomy¶la³. Jej ucieczk± jest praca. Matka nawet w weekendy nie umia³a siê wyluzowaæ, ci±gle by³a czym¶ zajêta, gdzie¶ bieg³a. Nie pamiêta³, aby kiedykolwiek le¿a³a w ogrodzie, w harmonii z otoczeniem i sob± sam±.
Nagle papieros sta³ siê wielki jak komin fabryki. Jego dym przys³ania³ niebo. Jacek dojrza³ poprzez jego k³êby Micha³a, jak przygl±da mu siê z ogrodu. ¦ledzi mnie, pomy¶la³. Ci±gle mnie obserwuje.
Rzuci³ siê do drzwi. Dam mu nauczkê, postanowi³. K³êby dymu ¶cieli³y siê teraz u jego stóp jak mg³a.
S³ysza³, ¿e kto¶ go wo³a. Zobaczy³ ojca, ze szklaneczk± w d³oni, Nataszê nakrywaj±c± do kolacji... Micha³ siedzia³ na pod³odze, przebieraj±c w kasetach video. A wiêc ju¿ zd±¿y³ wróciæ, pomy¶la³ Jacek, opary rozwia³y siê, poczu³ siê s³abo, wiêc opad³ na fotel.
Ojciec rusza³ ustami jak ryba, ¶miesznie to wygl±da³o, wiêc siê roze¶mia³. W³asny ¶miech, a raczej to, co ¶miechem byæ mia³o, przywróci³ go do rzeczywisto¶ci.
Zobaczy³ wpatrzone w siebie trzy pary oczu. Ojciec przesta³ ju¿ ruszaæ ustami, nikt nic nie mówi³, akurat skoñczy³a siê p³yta, wyolbrzymiaj±c ciszê.
- Co siê sta³o? - spyta³ ojciec.
- Nie wiem - uda³o mu siê odpowiedzieæ. W³asny g³os hucza³ mu w uszach.
Ojciec zbli¿y³ siê do niego. Powinienem st±d wyj¶æ, pomy¶la³ Jacek, ale mia³ nogi jak z waty.
- Nataszo, niech pani da mu aspirynê. Dziwnie wygl±da... - us³ysza³.
Wed³ug niego aspiryna jest dobra na wszystko, my¶la³a Natka, grzebi±c w szufladce z lekami. ¦lepy jest czy co. Gdyby to by³o moje dziecko... By³a przekonana, ¿e Jacek co¶ bierze. Mo¿e powinnam powiedzieæ o tym pani Gra¿ynie, zastanawia³a siê, ale nie by³a pewna, czy ma siê wtr±caæ. Tym bardziej, ¿e w trakcie pierwszej rozmowy, kiedy przyjmowano j± do pracy, zosta³y wyra¼nie okre¶lone jej obowi±zki oraz to, czego ma w ¿adnym wypadku nie robiæ.
- Liczê, ¿e bêdzie pani szanowa³a nasz± prywatno¶æ... - powiedzia³a Gra¿yna, a Natka przet³umaczy³a to sobie, ¿e ma nie wtykaæ nosa miêdzy drzwi.
NOCE
Jacek nie jad³ z nimi kolacji. Wróci³ do swojego pokoju. Micha³ek grzeba³ w talerzu spaghetti, my¶l±c o starszym bracie. I mimo ¿e ojciec pu¶ci³ mu na video jego ulubiony film o delfinie, tym razem nie móg³ siê skupiæ. Zauwa¿y³, ¿e Jacek jest na niego z³y, ale nie domy¶la³ siê, dlaczego. Od wyprawy do ZOO ich kontakty wyra¼nie siê och³odzi³y.
Micha³ widzia³ dzisiaj Dankê. Sz³a z jakim¶ ch³opakiem, ¶mia³a siê i liza³a loda. Nie wiedzia³, czy mówiæ o tym Jackowi.
Wróci³a mama. Ale nie rozmawia³a z tat±, tylko trochê z Natasz± i trochê z nim. Pewnie znowu siê pok³ócili, my¶la³ Micha³. Nie lubi³ tego. I chocia¿ nigdy nie s³ysza³ k³ótni rodziców, po ich zachowaniu wiedzia³ od razu, ¿e co¶ jest nie tak.
- Chod¼, Misiu, poczytam ci przed snem... - zaproponowa³a nagle. Ju¿ dawno nie siedzia³a przy nim przed za¶niêciem. Nie umia³a opowiadaæ ciekawych historii, jak Natasza, ale czêsto wybiera³a opowie¶ci, których jeszcze nie zna³, z ksi±¿ek z w³asnego dzieciñstwa, które przechowywa³a jak skarb.
Zas³uchany w ba¶ñ o dzikich ³abêdziach zasn±³, przytulony do jej spódnicy. Nie wiadomo, co go obudzi³o: p³acz tr±bki z salonu, gdzie jego ojciec - jak czêsto bywa³o - trwa³, s³uchaj±c jazzu w towarzystwie butelki, o¶lepiaj±cy blask ksiê¿yca czy niepokój czaj±cy siê zza ¶ciany. Przez chwilê le¿a³, przewracaj±c siê z boku na bok, ale sen oddali³ siê ju¿ i Micha³ poczu³ nieodpart± potrzebê odwiedzenia brata. Je¶li ¶pi, nie bêdê mu przeszkadza³, postanowi³.
W pokoju Jacka pali³a siê nocna lampka. On sam siedzia³ przy biurku, z g³ow± opart± na otwartym zeszycie. W pierwszym odruchu Micha³ chcia³ go obudziæ, ale przypomnia³ sobie, ¿e nie powinien wchodziæ tu bez pukania. Ba³ siê te¿ trochê, ¿e Jacek mo¿e znów siê na niego rozgniewaæ. W powietrzu czu³ s³odkawy dym. Znowu pali³ te swoje papierosy, pomy¶la³ i wtedy zauwa¿y³ trzy z nich w na wpó³ wysuniêtej szufladzie. Staraj±c siê prawie nie oddychaæ, siêgn±³ po jeden, a potem jeszcze jeden, chowaj±c je spiesznie w kieszeni pi¿amy. By³ ju¿ przy drzwiach, kiedy potr±ci³ o co¶ ³okciem. Zastyg³ z d³oni± na klamce, patrz±c z przera¿eniem, jak g³owa Jacka podnosi siê, przekrêca w jego stronê, a oczy zwê¿aj± siê, utkwione w nim nieruchomo.
Nagle przypomnia³y mu siê s³owa, wypowiedziane przez Mata przed klatk± z pytonem.
- Jestem jak ta mysz, bracie... - szepn±³, zamykaj±c oczy.
Poczu³ uderzenie.
- Nigdy tego nie rób, szczeniaku. Bez przerwy mnie ¶ledzisz. Widzia³em, jak dzi¶ zagl±da³e¶ przez okno. Daj mi spokój.
Micha³ czu³ sp³ywaj±ce po twarzy ³zy. Jacek trzyma³ go za ramiona i trz±s³ nim. Najpierw mocno, potem coraz s³abiej.
- Po co¶ tu przyszed³?
Nawet gdyby nie ³zy i gula w gardle i tak nie potrafi³by mu odpowiedzieæ. Choæby chcia³. Nie rozumia³, co Jacek do niego mówi. Nie zagl±da³ dzisiaj przez okno.
Otworzy³ drzwi, a Jacek go nie zatrzyma³. Muzyka, nap³ywaj±ca wci±¿ z salonu, wabi³a go jak zab³±kanych marynarzy ¶piew syren. Szed³ ku niej, po omacku, góra pi¿amy by³a ju¿ mokra od ³ez, nagle otoczy³y go ramiona ojca i poczu³ jego przesycony alkoholem oddech.
- Co siê sta³o, Micha³ku? Mia³e¶ straszny sen?
Pokiwa³ g³ow±, a ojciec wzi±³ go na rêce i zaniós³ do ³ó¿ka.
- Zostaæ z tob±? - spyta³.
Micha³ mia³ znów trzy lata. Przypomnia³o mu siê, jak spa³, przytulony do ojca, który trzyma³ rêkê na jego g³owie. I Kamil - jakby czytaj±c w jego my¶lach - zrobi³ to samo. A jego gest i blisko¶æ sprowadzi³y wreszcie sen, odpêdzi³y koszmary.
Jacek sta³ przy drzwiach, dygoc±c jak w febrze. Uderzy³ ma³ego po raz pierwszy w ¿yciu. Czu³ siê podle. Zauwa¿y³, ¿e wci±¿ jest w d¿insach, chocia¿ zegarek wskazywa³ drug±. Powêdrowa³ wzrokiem do otwartego zeszytu i przerwanego w pó³ s³owa zdania. Odtwarza³ powoli wydarzenia poprzedniego wieczoru. Nic dziwnego, ¿e film mi siê urwa³, skoro tyle wykot³owa³em, my¶la³, wpatruj±c siê ze zdumieniem w samotnego skrêta. Co mi odbi³o, w¶cieka³ siê na siebie. To mocny towar. Nigdy nie mia³em mocniejszego.
Nie powinienem byæ taki ostry, wyrzuca³ sobie, ¶ci±gaj±c ubranie. Misiek to jeszcze dzieciak. Ciekawski dzieciak, nic wiêcej. Z drugiej strony lepiej, ¿eby za bardzo nie w³azi³ w moje sprawy. I tak ju¿ za du¿o wie. Mo¿e to go nauczy...
Zgasi³ lampkê. Zerwa³ siê wiatr, ksiê¿yc przys³oni³y chmury. W absolutnej ciemno¶ci dotar³y do niego d¼wiêki ko³ysanki, nuconej przez ojca. To z "Rosemary baby", rozpozna³ natychmiast s³ynny motyw i przeszy³ go dreszcz.
Gra¿yna nie mog³a spaæ. Jak zawsze, kiedy nie by³o przy jej boku Kamila. Jak zawsze, kiedy móg³by byæ blisko, a ponad jej towarzystwo przedk³ada³ muzykê, której nie rozumia³a i butelkê, której nienawidzi³a z ca³ego serca.
Kamil by³ pierwszym mê¿czyzn±, z którym naprawdê lubi³a spaæ. I nie chodzi³o tu tylko o seks, chocia¿ pod tym wzglêdem te¿ by³o im dobrze, ale o rodzaj blisko¶ci. Kiedy le¿a³ obok, mia³a wra¿enie, ¿e nic z³ego nie mo¿e siê zdarzyæ. Nawet je¶li potem, w ¶wietle dnia, dziwi³a siê w³asnym uczuciom, trwa³y w niej, niezmienne, od kiedy go spotka³a. Czasami my¶la³a, ¿e Kamil o tym nie wie. Nigdy nie potrafi³a mówiæ o uczuciach. A ³atwiej okazywaæ te negatywne... Kiedy wraca³a zmêczona z pracy, marzy³ jej siê ca³kowity relaks, a ten Kamil umia³ jej zapewniæ jedynie w nocy.
Ostatnio jednak coraz czê¶ciej k³ad³a siê do ³ó¿ka samotnie.
Natasza zgasi³a telewizor. Czasami ogl±da³a filmy do bardzo pó¼na. Pozwala³y jej oderwaæ siê od w³asnych my¶li, zapomnieæ o têsknocie.
Uklêk³a, jak zawsze przed snem i z³o¿y³a d³onie do modlitwy. "Daj mi, panie Bo¿e, zdrowie i si³ê. Opiekuj siê Saszk± i Jur±. Chroñ nas od z³ego i spraw, ¿eby¶my nied³ugo mogli siê spotkaæ, chocia¿ na trochê..." Natasza prosi³a niedawno Gra¿ynê o tydzieñ wolnego, ta jednak skrzywi³a siê tylko w odpowiedzi, a potem powiedzia³a, ¿e w wakacje da jej nawet miesi±c. "To przecie¿ ju¿ nied³ugo", doda³a.
Gdyby ona przez tyle czasu nie widzia³a swoich, ciekawe, czy to by³oby dla niej nied³ugo, pomy¶la³a wtedy z gorycz±, mia³a to nawet na koñcu jêzyka, ale jak zwykle zmilcza³a. Mo¿e zreszt± dla Gra¿yny to nie by³aby katastrofa. Natka nie potrafi³a sobie wyobraziæ, co ona my¶li i czuje. By³a zawsze taka poprawna, nigdy nie podnosi³a g³osu, równie rzadko ¶mia³a siê z ca³ego serca. Kamil jest bardziej ludzki. Pije, jak to ch³op, Natasza by³a do tego przyzwyczajona, Jura to by³ wyj±tek, pi³ jej ojciec i dziadek, no i ¿aden z s±siadów nie wylewa³ za ko³nierz.
Mo¿e jemu powinnam zwróciæ uwagê na Jacka, wróci³a my¶lami do zaczerwienionych oczu ch³opca i jego dziwnego zachowania dzi¶ po po³udniu. Spróbowa³a sobie wyobraziæ, jak Kamil wraca z pracy, a ona mówi mu, ¿e powinien poobserwowaæ w³asne dziecko. A¿ roze¶mia³a siê z tego pomys³u.
"Mateczko - utkwi³a wzrok w wizerunku Madonny - pomó¿ im, bo tego potrzebuj±. Spraw, aby przejrzeli na oczy..."
I tak, powierzywszy Boskiej opiece rodzinê, w której przysz³o jej ¿yæ, zasnê³a kamiennym snem bez snów, w poczuciu dobrze spe³nionego obowi±zku.
LÊKI
Rano Micha³ znalaz³ w kieszeni pi¿amy skrêty i miniona noc znów stanê³a mu przed oczyma.
- Pospiesz siê... - pogania³a go Natasza - bo spó¼nisz siê do szko³y.
Jeden papieros by³ pokruszony, drugi - po chwili wahania - schowa³ w starym piórniku.
Dzi¶ odwozi³ go ojciec.
- No i jak tam, Misiu, dobrze ci siê ze mn± spa³o? - zagadn±³ go, ruszaj±c spod bramy. Za pó³ godziny mia³ wa¿n± naradê, na któr± nie powinien siê spó¼niæ. Micha³ przytakn±³, Kamil widzia³ jednak, ¿e jego syn nie jest w najlepszej formie. - Co ciê tak przestraszy³o? Pamiêtasz ten sen?
- Nie - odpowiedzia³ Misiek po chwili, na tyle d³ugiej, ¿e Kamil nie da³by z³amanego grosza za jego prawdomówno¶æ. Ale nie chcia³ naciskaæ, poza tym doje¿d¿ali w³a¶nie do szko³y. Poca³owa³ syna na do widzenia, patrz±c jak wita siê z Krzysiem.
Za ma³o z nim rozmawiam, przemknê³o mu przez g³owê, zanim jego my¶li nie poch³onê³o ca³kowicie spotkanie, na które siê spieszy³.
Micha³ ba³ siê, co siê stanie, kiedy Jacek zauwa¿y brak papierosów. Postanowi³ nie przyznawaæ siê do niczego. I tak zosta³ mu tylko jeden, a chcia³ spróbowaæ, czym siê ró¿ni od tych palonych przez mamê. Oprócz wygl±du. Du¿o ³adniejsze by³y papierosy mamy. Micha³ widzia³ raz przez okno brata nabijaj±cego trawk± szklan± fifkê. Nie wiedzia³, czy smakuje tak samo jak skrêty.
Na razie kombinowa³, gdzie zapaliæ tego, którego zdoby³ z takim po¶wiêceniem. ¯eby mu nikt nie przeszkodzi³. Mo¿e dam te¿ poci±gn±æ Krzysiowi, pomy¶la³. We dwóch zawsze ra¼niej. Jeden mo¿e staæ na czatach, potem siê zmienimy...
Jednak tego dnia nie mogli spotkaæ siê po szkole - Krzy¶ by³ zajêty. Umówili siê na nastêpny dzieñ.
*
Jacek zderzy³ siê na korytarzu z Dank±. Chcia³a go wymin±æ, ale chwyci³ j± za rêkê. Mia³ tego dosyæ. Czu³ siê zmêczony. Poprzednia lekcja - to by³ polski. Nie móg³ oddaæ nie dokoñczonego wypracowania, co równa³o siê problemom z ocen± na koniec roku. Wydawa³o mu siê, ¿e ca³y ¶wiat sprzysi±g³ siê przeciwko niemu. Rano z³apa³ badawcze spojrzenie Nataszy. Prze¶wietla³o go na wylot, pozbawia³o z³udzeñ, ¿e jest sam na sam ze swoim sekretem. Misiek omija³ go szerokim ³ukiem, nie patrz±c mu w oczy. Rodzice jak zwykle niczego nie zauwa¿yli.
Na poprzedniej przerwie nie uda³o mu siê odszukaæ Danki. Teraz sama wpakowa³a siê na niego - nie móg³ przepu¶ciæ takiej okazji.
- Czego tak siê boisz? - zaatakowa³ j±, nie rozlu¼niaj±c u¶cisku, mimo ¿e skrzywi³a siê z bólu. - Tak trudno powiedzieæ mi prosto w oczy, ¿e to koniec? ¯ebym da³ ci spokój?
- Daj mi spokój! - krzyknê³a.
Jacek zauwa¿y³, ¿e zaczynaj± wzbudzaæ sensacjê, wiêc pu¶ci³ j± i rzuci³ na tyle obojêtnym tonem, na jaki móg³ siê zdobyæ w tych okoliczno¶ciach:
- Lubiê jasne sytuacje. - Odwróci³ siê i odszed³.
Zamarzy³ o trawce. Tylko ona mog³aby go teraz zrelaksowaæ.
- Masz co¶? - zaczepi³ Mata, a ten pokaza³ mu wzrokiem róg korytarza.
Jacek nie móg³ zrozumieæ, jak ten facet tu wchodzi³. By³ w ich wieku, wiêc miesza³ siê z t³umem, nie by³ jednak uczniem, a nikt nigdy nie zakwestionowa³ jego czêstej obecno¶ci na du¿ych przerwach. Zauwa¿y³, ¿e obok niego stoi Danka. Zakl±³ brzydko w duchu. Je¶li teraz tam podejdzie, dziewczyna pomy¶li sobie, ¿e to ze wzglêdu na ni±. Nagle dostrzeg³ drobny gest jej d³oni, na tyle intymny, ¿e zakrêci³o mu siê w g³owie. A wiêc to tak... To ty jeste¶ ten nowy... Popatrzy³ na niego po raz pierwszy uwa¿niej. Mniej wiêcej jego wzrostu, krótkow³osy blondyn, nie do zapamiêtania. Dlatego wszêdzie mo¿esz siê wkrêciæ, pomy¶la³, trudno sobie wyobraziæ bardziej wymarzonego dealera. Podesz³o do niego jakich¶ dwóch ma³olatów i Danka siê zmy³a. Nie usz³o uwagi Jacka, co schowa³a spiesznym ruchem do kieszeni. Na pewno nie by³a to trawa, a wiêc...
Co ciê obchodzi, ¿e przesz³a na amfê, lub na cokolwiek innego, powtarza³ w duchu, a jednak nie by³o mu to obojêtne. Nie czu³ do blondyna chrze¶cijañskich uczuæ. Nie polecia³a na twoje piêkne oczy, my¶la³, wyrastaj±c przed nim. Ani na intelekt, doda³, w gruncie rzeczy na wyrost, poniewa¿ nic o nim nie wiedzia³. Prawie nic.
Rozleg³ siê dzwonek.
- Sklepik zamkniêty... - mrukn±³ ch³opak, wymijaj±c go szerokim ³ukiem.
- Albo mi sprzeda¿, albo ciê zakablujê. - Jacek us³ysza³ w³asne s³owa. Zdziwi³y go. Nigdy by tego nie zrobi³.
- Spróbuj... - Oczy blondyna zwêzi³y siê, zanim ruszy³ szybkim krokiem w kierunku schodów.
Korytarz opustosza³.
Ciekawe, czy Danka wspomina³a mu o mnie, my¶la³ Jacek, wracaj±c do klasy. Móg³ to zreszt± zrobiæ ktokolwiek inny... Poczu³ na sobie badawcze spojrzenie Mata.
Po chwili czyta³ przys³any mu przez niego li¶cik: "Odpu¶æ sobie. Kacper ma kupê znajomych. Nie wszyscy s± mili."
A wiêc tak masz na imiê, pomy¶la³ Jacek o rywalu. Nawet ³adnie. Zwin±³ kartkê w kulkê. Li¶cik nie wymaga³ odpowiedzi. Niemili znajomi Kacpra przybierali w jego wyobra¼ni postaæ wychudzonych cieni, przed którymi opró¿nia³ kieszenie.
Poczu³ lêk. Nie mia³ ochoty przemykaæ siê ukradkiem, byæ celem i unikaæ trudnych do przewidzenia pu³apek.
Gdybym nie poszed³ na ten maraton, pomy¶la³, wszystko by³oby tak jak kiedy¶. Przypomnia³ sobie nag± Dankê w ¶miesznej czapeczce, ich ostatni seans zdjêciowy i my¶l, ¿e by³ naprawdê ostatni, sprawi³a mu ból. A jednak gdzie¶ w ¶rodku wiedzia³, ¿e tak staæ siê musia³o, ¿e wcze¶niej czy pó¼niej zostawi³aby go pod byle pretekstem, bo nie chcia³ byæ jej s³ug± i podnó¿kiem, bo nie mieli wspólnych zainteresowañ ani pasji oprócz... Zobaczy³, ¿e wszyscy przepisuj± co¶ z tablicy, jakie¶ chemiczne wzory, znów nie uwa¿a³, znów bêdzie mia³ k³opoty, przyda³oby mi siê co¶ na koncentracjê, inaczej polegnê, pomy¶la³ w panice, notuj±c cyfry i równania, które nie mówi³y mu nic.
*
Gra¿yna siedzia³a w swoim gabinecie. Mia³a dziesiêæ minut wolnych. Po serii æwiczeñ izometrycznych siêgnê³a po telefon. "Nigdy do mnie nie dzwonisz..." zabrzmia³y jej w uszach pe³ne wyrzutu s³owa siostry. Co¶ w tym by³o. Oddali³y siê od siebie ju¿ dawno. Gra¿yna mia³a wra¿enie, ¿e Ewa zazdro¶ci jej statusu. Ich ¶wiaty nie przystawa³y do siebie, pod ¿adnym wzglêdem. Jednak kiedy dzia³o siê co¶ wa¿nego, kiedy potrzebowa³y rady i pomocy, by³y pewne, ¿e mog± na siebie liczyæ. To Ewa by³a pogotowiem ratunkowym, kiedy trzeba by³o zaj±æ siê ma³ym Jackiem, a potem - zanim Gra¿yna nie zatrudni³a Nataszy - Mi¶kiem. Pewnie dlatego by³a bardzo zwi±zana z ch³opcami. Czasami Gra¿yna mia³a wra¿enie, ¿e jej siostra ³atwiej nawi±zuje kontakt z nimi, ni¿ z w³asn± córk±. Mo¿e tak to jest, my¶la³a, bawi±c siê s³uchawk±, ¿e najtrudniej jest znale¼æ wspólny jêzyk z najbli¿szymi...
Przypomnia³a sobie minion± noc i znów poczu³a lêk, jak wtedy, kiedy le¿a³a zwiniêta w ³ó¿ku, nas³uchuj±c odg³osów z salonu. Ka¿dy d¼wiêk wyostrza³ jej zmys³y, s³ysza³a kroki Kamila, kiedy zmienia³ p³ytê i kiedy wêdrowa³ do barku, a potem, gdy ju¿ mia³a nadziejê, ¿e powêdruj± schodami w stronê sypialni, jego g³os, z kim¶ rozmawia³, a mo¿e ze sob± samym? Jego kroki jednak oddali³y siê, zamiast przybli¿yæ, a potem wszystko ucich³o, i ta cisza by³a jeszcze gorsza od kroków, bo nie wiadomo by³o, co siê za ni± kryje. Nie pamiêta, kiedy wreszcie usnê³a, lecz gdy otworzy³a rano oczy, Kamila przy niej nie by³o.
Nigdy nie rozmawia³a z Ew± o uzale¿nieniu mê¿a, nie mia³a jednak w±tpliwo¶ci, ¿e ona wie, czasem wydawa³o jej siê, ¿e wszyscy wiedz± i wstydzi³a siê strasznie, chocia¿ przecie¿ choroba to ¿aden wstyd. Nagle zapragnê³a o tym pomówiæ, ale zanim znalaz³a w³a¶ciwe s³owa, jej wolny czas min±³, wiêc od³o¿y³a s³uchawkê na miejsce, zapali³a papierosa i otworzy³a teczkê z materia³ami na temat kampanii reklamowej proszków przeciwbólowych, gotowa do rozmowy z klientem.
*
Natasza lubi³a odkurzaæ ma³e przedmioty. Sprawia³ jej przyjemno¶æ dotyk marmurowych jajek, bibeloty wydawa³y siê mieæ w sobie wiêcej ¿ycia ni¿ meble, fotografie za ka¿dym razem odkrywa³y przed ni± nowe tajemnice. Dzisiaj na przyk³ad zauwa¿y³a po raz pierwszy wyraz napiêcia na twarzy Gra¿yny, wpatruj±cej siê w swojego nowo po¶lubionego. Jakby jej rado¶æ podszyta by³a strachem, pomy¶la³a Natasza. Odstawi³a ostro¿nie zdjêcie i powêdrowa³a spojrzeniem ku zamkniêtym drzwiom pokoju Jacka. Od kiedy poprosi³, ¿eby tam nie wchodzi³a, uszanowa³a jego ¿yczenie. Czu³a siê winna, ¿e nie powiedzia³a o tym pañstwu. Zrobiê to przy najbli¿szej okazji, postanowi³a. Przezwyciê¿y³a lêk i zajrza³a do ¶rodka. Jej oczom ukaza³o siê nie po¶cielone ³ó¿ko, sterty fotografii, nic specjalnego, odetchnê³a z ulg±, jakby spodziewa³a siê ujrzeæ siedmiog³owego smoka. A jednak co¶ czai³o siê w tym pokoju, tajemnica o zapachu suszonych li¶ci, którym przesi±kniête by³o powietrze, co¶, co sprawi³o, ¿e Natasza nie przekroczy³a progu, zamykaj±c drzwi ostro¿nie i cicho, jakby siê ba³a, ¿e mo¿e siê wydaæ.
ZABAWY
W tak± sobotê jak ta chce siê ¿yæ, pomy¶la³a Natasza, nakrywaj±c do obiadu. Wszyscy domownicy zdawali siê podzielaæ jej zdanie. Zasiedli wspólnie do sto³u, Gra¿yna i Kamil u¶miechali siê do siebie, Jacek sprawia³ wra¿enie bardziej pogodzonego z rzeczywisto¶ci± ni¿ zazwyczaj, a Micha³owi nie zamyka³a siê buzia. Wrócili niedawno ze spaceru po lesie: spotkali siê tam z siostr± Gra¿yny i jej rodzin±.
Za bardzo wszystko wyolbrzymiam, Natka przypomnia³a sobie swój ostatni list do domu. Widzê duchy. To normalna szczê¶liwa rodzina. I - jak ka¿da - miewa k³opoty i nieporozumienia. Zawstydzi³a siê swoich lêków, patrz±c na pana domu, jak podaje pó³misek ¿onie.
- Mogli¶my ich zaprosiæ na obiad... - powiedzia³.
- My¶la³am o tym, ale jeszcze by siê zasiedzieli, a nie mamy za du¿o czasu... - Gra¿yna zerknê³a na zegarek.
- Wychodzicie? - spyta³ Jacek.
Rzadko zadawa³ takie pytania, jeszcze rzadziej otrzymywa³ wyczerpuj±ce odpowiedzi. Ale dzisiaj by³o inaczej. Kamil zacz±³ mu opowiadaæ o swoim koledze ze szko³y, który jest teraz uznanym malarzem. Wybierali siê na wernisa¿ jego najnowszych prac.
Mogliby mi zaproponowaæ, ¿ebym z nimi poszed³, przemknê³o Jackowi przez g³owê. Chyba by odmówi³, ale oni nigdy nie miewali takich pomys³ów. Nawet Micha³a mog³oby to zainteresowaæ, pomy¶la³. Kiedy¶ byli razem w muzeum: Misiek by³ wtedy zupe³nie ma³y, ¶lizga³ siê po posadzce, nie zwracaj±c szczególnej uwagi na obrazy, a¿ do chwili, kiedy siê zatrzyma³ przed portretem dziewczynki w bia³ej koronkowej sukience. Nie chcia³ od niego odej¶æ, pyta³ o jej imiê, a potem, w domu, ci±gle próbowa³ j± rysowaæ, wci±¿ i wci±¿ od nowa. Jakby rzuci³a na Mi¶ka urok, Jacek u¶miechn±³ siê nieweso³o, bo znów przypomnia³a mu siê Danka.
Od pamiêtnej nocy ma³y trzyma³ siê od niego na dystans, a na próby prze³amania lodów reagowa³ monosylabami. Powinienem go przeprosiæ, my¶la³ Jacek, ale wci±¿ odk³ada³ to na potem. Tym bardziej, ¿e mia³ do¶æ w³asnych k³opotów. Zgodzi³ siê na ten spacer, ¿eby u¶piæ czujno¶æ rodziców. Widzia³, ¿e niczego siê nie domy¶laj± i dok³ada³ starañ, aby tak pozosta³o. Ku swojemu zdumieniu zreszt±, wcale siê nie nudzi³. Lubi³ ciotkê Ewê, a z Justyn± te¿ mo¿na by³o pogadaæ.
Na popo³udnie nie mia³ ¿adnych planów. Wystarczy jednak do kogo¶ zadzwoniæ, a zaraz co¶ siê wydarzy...
- A ty? - Kamil wydawa³ siê czytaæ w jego my¶lach. - Co zamierzasz robiæ?
- Pójdê do klubu, pograæ w bilard... - wymy¶li³ na poczekaniu, czuj±c, ¿e dok³adnie na to ma dzi¶ ochotê.
Ju¿ widzia³ w wyobra¼ni zielone sukno, s³ysza³ cichy stuk kul, to by³a dobra ucieczka od niepotrzebnych my¶li. Mia³ nadziejê na towarzystwo Grze¶ka...
Ojciec przeniós³ wzrok na Micha³a, a ten rzuci³ pospiesznie, zanim pad³o pytanie:
- Umówi³em siê z Krzysiem, ¿e do niego przyjdê...
Misiek poczu³, jik oblewa siê rumieñcem. Rano zagl±da³ do piórnika, ¿eby sprawdziæ, czy skrêt jest na swoim miejscu. By³, czeka³ na niego.
Dobrze, ¿e Micha³ ma s±siada w swoim wieku, my¶la³a Gra¿yna, szykuj±c siê do wyj¶cia. Lubi³a Krzysia i jego rodziców.
Kamil wyprowadzi³ z gara¿u samochód. Obieca³ byæ dzisiaj kierowc±, nie bardzo mu siê to u¶miecha³o, trudno odmówiæ sobie przy takiej okazji choæby lampki wina, ale by³ pe³en dobrej woli. Tej nocy by³o im ze sob± tak dobrze, ¿e uwierzy³, ¿e mog± jeszcze byæ blisko. Patrzy³ z podziwem na Gra¿ynê, wychodz±c± z domu. Szczê¶liwiec ze mnie, przemknê³o mu przez g³owê. Ogarn±³ wzrokiem swoje królestwo, po drugiej stronie ogrodzenia dostrzeg³ jeszcze m³odszego syna, jak szepta³ co¶ do ucha Krzysiowi, ach, te ich malutkie sekrety, u¶miechn±³ siê pob³a¿liwie, otwieraj±c przed ¿on± drzwiczki.
Micha³ namawia³ Krzysia na strych. By³ tam tylko raz, ale zosta³y mu w pamiêci stare zakurzone meble, sterty gazet i ksi±¿ek, puste z³ocone ramy. U nich w domu nie by³o ¿adnego takiego pomieszczenia, a Krzy¶ mia³ a¿ dwa: piwnicê i strych, ale strych podoba³ siê Mi¶kowi bardziej.
- Posied¼cie lepiej w ogródku... - namawia³a mama Krzysia, ale obiecali, ¿e id± na górê tylko na piêtna¶cie minut, a potem bêd± bawiæ siê na powietrzu.
Tato Krzysia piek³ na grillu kie³baski i Micha³ek, mimo ¿e dopiero zjad³ obiad, poczu³, ¿e skusi siê na jedn±, kiedy ju¿ bêdzie po wszystkim.
- Masz zapa³ki? - szepn±³, kiedy wspinali siê na górê stromymi schodami.
- Zapalniczkê... - Krzy¶ by³ nie mniej przejêty od przyjaciela.
¦wiat³o strychu by³o przyæmione, s³aba ¿arówka pozwala³a dojrzeæ tylko przedmioty, zgromadzone na ¶rodku. Micha³ wymy¶li³ sobie dok³adnie, jak to ma byæ. Usi±d± w pluszowych fotelach, a za popielniczkê pos³u¿y im kubeczek, który postawi± na skrzyni. Chcia³, ¿eby to by³ ceremonia³. Za d³ugo podgl±da³ Jacka, za du¿o sobie wyobra¿a³, ¿eby teraz wypaliæ drogocennego skrêta pospiesznie gdzie¶ w k±cie. Przypomnia³ sobie stary film, na którym dwóch panów siedzia³o w g³êbokich fotelach, pal±c cygara.
Mieli jednego skrêta na spó³kê, postanowili rzucaæ monet±, który wypali pierwsz± po³owê.
- Najpierw musimy trochê posprz±taæ... - postanowi³ Micha³, zgarniaj±c z foteli stare zas³ony i ozdobny gruby sznur, zakoñczony frêdzlami.
- Ukrad³e¶ go? - Krzy¶ przygl±da³ siê ze wszystkich stron ich przedmiotowi po¿±dania.
- Ja nie kradnê - oburzy³ siê Misiek. Przypomnia³ mu siê nagle w³asny szept: "Jestem jak ta mysz, bracie..." i nieruchomy wzrok Jacka, utkwiony w nim w pó³mroku. - Jacek sam mi da³...
To k³amstwo sprawi³o mu nieoczekiwan± przyjemno¶æ. Prawie w nie uwierzy³.
- Co¶ ty... - zdziwi³ siê Krzy¶. - Mój orze³... - zdecydowa³, rzucaj±c z³otówkê.
Stuknêli siê g³owami, pochyleni nad skrzyni±. Reszka...
Micha³ wzi±³ skrêta miêdzy palce, usiad³ w fotelu, a Krzy¶ poda³ mu ogieñ.
Pierwszy wdech wcisn±³ go g³êbiej w fotel, wszystko zawirowa³o mu przed oczami. By³ znów z Jackiem w zoo. Zwierzêta zgodnie brodzi³y po kolana w zesch³ych tl±cych siê li¶ciach. Nie by³o krat ani ludzi, tylko zwierzêta i ptaki. Przechadza³y siê wolno, strusie i kozy, tygrysy i antylopy, s³onie i ¿yrafy.
"Chcia³bym mieæ tak± szyjê", zabrzmia³ mu w uszach w³asny g³os z przesz³o¶ci.
- Jak±? - us³ysza³ Krzysia.
Sk±d on siê tu wzi±³, zdziwi³ siê, nagle zachcia³o mu siê ¶miaæ, wyobrazi³ sobie siebie jak kroczy obok najwy¿szej ¿yrafy, z g³ow± uniesion± wysoko nad drzewami.
- To ³atwe... - chichota³, krztusz±c siê trochê z rado¶ci, a trochê z dymu. - Mogê mieæ szyjê jak ¿yrafa, albo jeszcze d³u¿sz±... To ³atwe...
- Co ty gadasz? - Krzy¶ przygl±da³ siê z niedowierzaniem, jak Micha³ podnosi siê z fotela.
¯yrafy by³y tu¿ obok. Widzia³ ich aksamitne szyje, obraca³ w rêkach z³ocisty sznur, ³askota³ je frêdzlami, a one siê ¶mia³y. Pierwszy raz widzia³ ¶miej±ce siê ¿yrafy. Chcia³ o tym powiedzieæ Krzysiowi, ale nie móg³. S³owa wraca³y do niego, rozpada³y siê na litery, fruwa³y dooko³a jak dziwne motyle.
Poka¿ê mu, jak to siê robi, przemknê³o przez g³owê Micha³a, zawi±za³ sznur wokó³ szyi, wystarczy zahaczyæ go o hak od ¿yrandola, stopa ugrzêz³a mu w fotelu... Krzyk Krzysia przestraszy³ ¿yrafy, przesta³y siê ¶miaæ, zaraz uciekn±, pomy¶la³ i ruszy³ za nimi.
Anna Onichimowska |
Kliknij, aby zobaczyæ inne artyku³y autora Anna Onichimowska
|
Jak dodaæ komentarz? | Aby dodaæ komentarz nale¿y siê zalogowaæ (okno logowania, na górze strony). Je¿eli nie masz jeszcze swojego konta kliknij tu, aby siê zarejestrowaæ. |
dla mnie ksi±zki o narkotykach s± super;) chcia³abym kiedy¶ przezyæ taka chistorie!!! ma kto¶ dostêpy do narkotyków?
asia, 2006-12-08 09:26:51
|
|
A I JESZCZE JEDNO.. po zielsku nie ma sie halunow wiec troche kalmia ale coz:)
|
TA KSIAZKA JEST SUPER..WYDAJE MI SIE ZE WSZYSTKIE KSIAZKI O CPANIU ETC. SA DLA NASTOLATKOW NAJLEPSZE BO MOWIA O TYM Z CZYM MAMY DO CZYNIENIA NAJCZESCIEJ .. TERAZ CO DRUGI NASTOLETEK PALI ZIELSKO..JA OSOBISCIE TEZ AE NIE JESTM UZALEZNIONA..TYLKO OKAZJONALNIE NA IMPREZACH.. ALE DO NCIZEGO WIECJE MNIE NIE CIAGNIE.. ALE NAPRAWDE TAKIE KSIAZKO SA SUPER..BO CZASAMI NAWET MZOAN SIE UCZYC NA ICH PODSTAWIE..I SA TAKIE PRAWDZIWE
MJJJ, 2006-08-22 20:26:54
|
|
O ludzie...czyta³am pamiêtnik narkomanki..tam niby wszystko jest dok³adniej opisane...ale powiem szczerze ze czytaj±c here..mia³am od pocz±tkiu mia³am nadziejê, ¿e Jacek jako¶ z tego wyjdzie..!!!A palenie skrêtów...nie wiem czy to takie pewne ¿e zawsze mo¿na z tym skoñczyæ...osobi¶cie jestem przeciw wszelkiego rodzaju narkotyków...nawet tych lekkich;/
Ma³a, 2006-07-28 13:19:53
|
|
ja znam dziecko co pali a ma 5lat
Chelsea_Fan, 2006-07-17 14:19:32
|
|
ciekawa i lekko sie ja czyta, ale odbiega daleko od rzeczywistosci i jest zbyt przerysowana. :)
martynka, 2006-07-15 00:32:56
|
|
ja mam za soba Cpuna, hera moja milosc, Lot komety, Pamietnik narkomanki. teraz koncze Dzieci z dworca ZOO i chyba najwiecej sie z niej dowiedzialem. kazda kreci sie wokol tego, ze zaczynasz od haszu, albo zielonego no i pokolei. Razi mnie czasem taka hmm glupota(?) w opisywanych historiach... np w Locie komety, matka Jacka, z powaznej bizneswoman staje sie glupiutk± babeczk±, ktora daje siê omamic sekcie. takie niektore rzeczy nieprawdopodobne. ogolnie czyta sie fajnie, wsyztsko w miare prawdziiwe. niektore historie dosyc straszne.
|
a ktos z was czytal Dzieci z dwroca ZOO??
anika, 2006-07-12 11:50:55
|
|
a jakie s± wasze do¶wiadczenia z narkotykami? ja palilem hasz i mary¶ke, nic wiecej nie zamierzam. zadne tablety i proszki mnie nie interesuja. przypale od czasu do czasu i tyle.
tanker, 2006-06-26 14:19:18
|
|
przeczyta³am ta ksia¿ke jest naprawde super i muwi o prawdziwym zyciu ja osobiscie nigdy niee bralam i niee bede to dlamnie to jest NAJGORSZE co moze byc
Gosiaczek, 2005-10-23 19:00:24
|
|
No niestety nie mo¿e byæ ca³o¶ci - i tak dobrze, ¿e wydawnictwo i autorka zgodzili siê na zamieszczenie po³owy;)
mati, 2005-10-22 16:05:38
|
|
Czyta³am t± ksi±¿kê, bardzo fajna!!
Na tej stronie nie jest cala ksi±¿ka. Brakuje koñcówki!! A szkoda...
Maghda, 2005-10-22 14:36:14
|
|
Narazie jeszcze nie skonczylam. jestem na rozdziale haiku 1. Zobaczymy co bedzie dalej...
rock-olka, 2005-10-21 18:10:53
|
|
Przeczyta³am j± kilka razy i naprawde pierwszy raz w ¿yciu wci±gne³a mnie ksi±¿ka, a¿ tak bardzo... Polecam j± wszystkim, szczegulnie rodzicom nastolatków!!! Ta ksi±¿ka jest jak moje ¿ycie... Da³am j± mamie do przeczytania, ¿eby zobaczy³a jak naprawde jest w ¿yciu nastolatków i odrazu zmieni³a podej¶cie do niektórych spraw na lepsze... POLECAM!!!:D
Kamilcia, 2005-09-21 21:18:47
|
|
Ta ksia¿ka byla zajebista:):)Choc takze polecam "Odlot na samo dno" "Bez odwrotu" oraz "Spowiedz nakomana"
KseNia, 2005-09-20 16:08:13
|
|
ta ksiazka pokazuje w jaki sposob zagubieni ludzie odnajduja sie po porzez narkotyki. Jedno mi sie w tym calym dziwnym swiecie spodobalo... milosc miedzy Kometa a Jackiem... czasem sama chcialam brac i tez poczuc jak to jest
|
czyta³am i to nie raz choæ 1 by³ najlepszy i powiem ¿e jest to jedna z chyba 5 ksi±¿ek jakie w ¿yciu przeczyta³am...:2cz, DzDZ, pamiêtnik narkomanki, moja heroina i samobujczynie:P ale normalnie sie zakocha³am:% i nie mów ktosiu, ¿e to bzdury bo jak ostatnio jara³am z kumplem to widzia³ królika bougsa na ¶cianie... i tez z nim gada³...wiêc..wszystko sie moze zdazyc..ale s± zeczy lepsze od gibonów :D
¿ylu¶, 2005-09-03 19:17:55
|
|
ta ksi±zka jest super, pokazjue problemy dzisiejszej mlodziezy po prostu odjazd jesli ktos uwaza ze to chlam to niech ja przeczyta dokladnie BUZIACZKI :)
agawa15, 2005-08-22 22:51:05
|
|
czy wy wszyscy entuzja¶cie wogóle macie pojêcie co za bzdrury tam s± wypisane??? widziali¶cie zio³o kiedy¶ na oczy??? wydaje wam sie ¿e to mo¿e mieæ cokolwiek wspolnego z prawda??? : "¯yrafy by³y tu¿ obok. Widzia³ ich aksamitne szyje, obraca³ w rêkach z³ocisty sznur, ³askota³ je frêdzlami, a one siê ¶mia³y. Pierwszy raz widzia³ ¶miej±ce siê ¿yrafy. Chcia³ o tym powiedzieæ Krzysiowi, ale nie móg³. S³owa wraca³y do niego, rozpada³y siê na litery, fruwa³y dooko³a jak dziwne motyle. " ???? to zwyk³a g³upia ksi±¿ka maj±ca na celu przestraszyæ ma³e dzieci przed tymi strasznymi narkotykami. LOL
krszystof, 2005-08-15 19:07:57
ty chyba smieszny jestes czytac nie umiesz tam dalej jest wyt³umaczone ze to nie bylo samo ziolo
cinek, 2005-08-21 16:33:07
|
|
spoko ksi±¿ka a¿ mi sie zachcia³o skrêta :P
Cysio, 2005-08-21 14:56:32
|
|
Jest wieczór i nie chce mi siê zbytnio czytaæ tekstu powy¿ej, ale napewno przeczytam tê ksi±¿kê w pó¼niejszym czasie.Mam nadziejê ¿e przypomnina ona chociarz odrobinê "My, dzieci z dworca Zoo', czy te¿ inne ksi±¿ki które czyta³am np.'Kokaina", "Æpun", "Gand¼iolatki". Pozdrawiam .....Nieletnia :)))
Nieletnia, 2005-08-15 23:35:07
|
|
ty, a pali³e¶ jak mia³e¶ 6 lat, tak jak ten m³ody?
mati, 2005-08-15 19:34:26
|
|
czy wy wszyscy entuzja¶cie wogóle macie pojêcie co za bzdrury tam s± wypisane??? widziali¶cie zio³o kiedy¶ na oczy??? wydaje wam sie ¿e to mo¿e mieæ cokolwiek wspolnego z prawda??? : "¯yrafy by³y tu¿ obok. Widzia³ ich aksamitne szyje, obraca³ w rêkach z³ocisty sznur, ³askota³ je frêdzlami, a one siê ¶mia³y. Pierwszy raz widzia³ ¶miej±ce siê ¿yrafy. Chcia³ o tym powiedzieæ Krzysiowi, ale nie móg³. S³owa wraca³y do niego, rozpada³y siê na litery, fruwa³y dooko³a jak dziwne motyle.
" ???? to zwyk³a g³upia ksi±¿ka maj±ca na celu przestraszyæ ma³e dzieci przed tymi strasznymi narkotykami. LOL
krszystof, 2005-08-15 19:07:57
|
|
ksiazka ta jest bezwartosciowa i nie warto zatruwac sobie nia glowy
krszystof, 2005-08-15 19:02:09
|
|
"hera moja milosc" jakos mi sie bardzo bardzo nie podobala
a lepsza od
"pamietnika narkomanki"
jest ksiazka "idz, zapytaj alice", tez pamietnik, autorki anonimowej.
"mi³o¶æ w berlinie" chyba te¿ mia³a byæ na styl "my, dzieci z dworca zoo" hm...
no, te¿ ciekawe.
|
boska ksiazka
Olga, 2005-08-04 20:24:51
|
|
....pamiêtnik narkomanki...my dzieci z dworca zoo...i hera moja mi³o¶æ....znacie jeszcze jakies zajebiste ksi±¿ki tego typu....:)
meg!, 2005-08-04 20:00:19
|
|
¶wietna ksi±zka :) tak samo jak dalsze losy w "lot komety"
|
nawet fajna tyle tylko ¿e to dla os.ób które lubi± takie ¿eczy mi odpowiada bardziej "w pogonie za vermeerem" ale ta równie¿ nie jest z³a
maniek, 2005-07-10 11:18:49
|
|
Musze jak najszybciej przeczytac ta ksiazke, bo widze ze jest tego warta. Jak narazie przeczytalam "My dzieci z dworca ZOO", a w tej chwili czytam "Pamiêtnik narkomanki" to swietne ksiazki.
Assia, 2005-07-02 15:24:30
|
|
Dark_maiden - u góry jest link, jest link gdzie mo¿na nabyæ ksi±¿kê przez internet.
Mati, 2005-05-20 22:44:12
|
|
¦wietna ksi±¿ka. Bardzo wzruszaj±ca i poruszaj±ca. Czyta³am j± jednym tchem, bo naprawdê nie da siê od niej oderwaæ. Cieplootko polecam..
oLiWcIa, 2005-05-18 17:51:56
|
|
:( a ja nigdzie nie mogê dostaæ tej ksi±¿ki ;(
Dark_maiden, 2004-12-31 15:38:19
|
|
dosta³am tê ksi±¿kê pod choinkê i tego samego dnia j± przeczyta³am. naprawdê mnie wci±gnê³a. potem czyta³am te¿ "lot komety" (kontynuacja "hera moja moi³o¶æ") muszê przyznaæ ¿e obydwie s± bardzo ludzkie. poruszaj± najtrudniejsze tematy dotycz±ce rodziny, m³odzie¿y... obecnie bardzo du¿o mówi siê o narkotykach, ale nikt nie rozpowiada siê o sektach (o tym w³a¶nie jest "lot komety") mam teraz pytanie do autorki: czy przewiduje pani kontynuacjê tych dwóch ksi±¿ek? chêtnie pogadam z ka¿dym na temat "hery.." i "komety.." piszcie na e-mail: nati_w@o2.pl
natalia, 2004-12-27 17:37:53
|
|
Ta ksi±¿ka jest super! Czyta³am j± nie jeden raz...i po prostu..po prostu tu brakuje s³ow ¿eby do koñca powiedzieæ jkaka ona jest!! Ona jest taka po prostu ponad...Czyta³am jeszcze "Cpuni" "W ¶lepym zau³ku wolno¶ci" i inne jak by kto¶ chcia³ o nich pogadaæ to zapraszam
GG:7146863
Kometa999@tenbit.pl
www.kometa.mylog.pl
narka!!!
kometa999@tenbit.pl, 2004-12-21 15:22:28
|
|
Nie czytalam tej ksiazki(jescze)!jak narazie przeczytalam"Æpuna"moim zdaniem dosyæ ciekawa ksi±¿ka a teraz jestem w trakcie czytania "My dzieci z dworca Zoo"i wciagnela mnie narazie ta ksiazka!Te ksiazki na pewno co¶ daj± je¿eli potrafi siê je odpowiednio zinterpretowaæ!pozdro!!
Agusia, 2004-12-05 00:13:13
|
|
Czytalem pare ksiazek o narkomanach i ta wydaje mi sie najslabsza. W ogole mnie nie poruszyla. Wydaje mi sie ze moze zbyt bajkowa, moze lepiej, gdyby ksiazka byla bardziej oparta na rzeczywistych zdarzeniach... pozdrawiam.
rafal, 2004-11-08 20:23:10
|
|
fajna ksi±zeczka, druga cze¶c "lot komety" (kontunuacja) ju¿ nie jest taka fajna, ale tez mo¿e byæ.
angela, 2004-11-04 21:57:27
|
|
Ja tam wole "My Dzieci z Dworca ZOO' to jest dopiero zzajebista ksi±¿kaa... =*
M.o.N.i.C.z.K.a, 2004-10-22 13:24:21
|
|
dzisiaj przeczyta³em j± drugi raz. po jakim¶ roku. powiem szczerze, znalaz³em w niej nowe, interesuj±ce problemy. zupe³nie inaczej to wszystko wygl±da³o w moich oczach. mo¿e przez to, ¿e ja siê zmieni³em. polecam wszystkim tym, którzy czytali, a tak¿e tym, którzy nie czytali.
mati, 2004-10-17 23:35:31
|
|
wyjebana ksi±¿ka w kosmos... cosik fajnego naprawde waro sobie poczytaæ...;)))) polecam gor±c± jedna z najlepszych ksi±¿ek
po prostu ja, 2004-09-22 19:58:28
|
|
zajebista ksi±¿ka, przeczyta³am j± w jeden dzieñ;) ale w porównaniu z ''my, dzieci z dworca zoo'' wybieram t± drug±
sakura, 2004-04-08 14:50:21
|
|
ktos kiedys powiedzia³ ¿e jak ksi±¿ka nie boli to ³atwo siê j± zapomina i ta bola³a bo otworzy³a moje stare rany (moj ch³opak przedawkowal)i czytajac ksiazke mialam wrazenie ze jest ...o mnie ja tez obwinialam sie o jego smierc czytajac ta ksiazke wszystko mi sie przypomnialo wrocily stare wspomnienia wrocil ten sam bol
aniula, 2004-04-02 15:21:47
|
|
Wesz³am na t± stronê przypadkowo i nie za bardzo orientuje siê o co tu chodzi wiêc nie bêdê zapisywaæ wolnego miejsca. Pa
KOTEK, 2004-03-24 15:57:09
|
|
do Kaji: Czytaj szybko "Herê..." poniewa¿ jest to poprostu niesamowicie genialna ksia¿ka, osobi¶cie przeczyta³am j± ohh jush nie pamiêtam ile razy i zapewne nie przestanê zaczynac od nowa.Polecam:P
Paulik, 2004-03-06 13:06:08
|
|
Je¿eli znacie jeszcze jakie¶ ksi±¿ki o podobnej tematyce dajcie znaæ (dlugozielka@wp.pl)
kaja, 2004-02-21 18:04:42
|
|
Nie czyta³am ca³ej ksi±¿ki ale fragment (ca³kiem nawet obszerny) spodoba³ mi siê. Daje do my¶lenia i my¶lê ¿e ju¿ nied³ugo znajdê czas aby przeczytaæ j± do koñca. Co do"my dzieci z dworca Zoo" i "Pamiêtnik narkomanki" to uwa¿am ¿e s± to ¶wietne ksi±¿ki,o których (przynajmnie ja) my¶la³am d³ugo jak ju¿ je skoñczy³am czytaæ. POlecam wszystkim!
Kaja, 2004-02-21 18:00:49
|
|
Jak chcesz przeczytaæ ca³± ksia¿kê, to wej¼ udzia³ w naszym konkursie, s± tam do zdobycia 3 ksi±¿ki z autografem autorki;)
Mati, 2004-02-16 08:45:41
|
|
Jestem pod wielkim wra¿eniem tego fragmentu. Czyta³am go jednym tchem i nie zauwa¿y³am, ¿e zbli¿a siê koniec. I wstrz±snê³o mn± to trochê.
Ksi±¿ka naprawdê jest rewelacyjna. Muszê przeczytac j± ca³±. Daje do my¶lenia. W ogóle ksi±¿ki o tej tematyce bardzo wci±gaj±. Czyta³am "Dzieci z dworca ZOO" i uwa¿am, ¿e te¿ jest ¶wietna. Mo¿e wydaje siê przyd³uga i nudna, ale jak ju¿ sie w niej zag³ebi... mo¿na poczuæ ten klimat.
MayA, 2004-02-11 20:02:24
|
|
to napisz ksiakie;)
Mati, 2004-02-10 20:14:04
|
|
najlepsza ksi±¿ka jak± przeczyta³am, tylko ¿e teraz mam napisaC recenzje....
SyLfKa, 0000-00-00 00:00:00
|
|
zajebista ksi±¿ke czyta³em ca³± i mi siê podoba !!!
ScOrPiO_SK, 0000-00-00 00:00:00
|
|
czyta³am ca³± ksi±¿kê.. najbardziej mnie wzruszy³ moment jak ten ma³y umiera......... :-(
pimkie, 0000-00-00 00:00:00
|
|
mi siê tam nie podoba ten fragment... takie dla dzieci
Germaty, 0000-00-00 00:00:00
|
|
DOrba...znalaz³am ju¿;) TAk ogólnie to ksi±zka wypas, i zamirerzam j± przy najbli¿szej okazji kupiæ:)
Andzio³ek, 0000-00-00 00:00:00
|
|
Ile kosztuje ta ksi±zka?
Andzio³ek, 0000-00-00 00:00:00
|
|
Kiedy¶ sam mia³em podobny problem - na ca³e szczescie nie wyda¿y³o siê ¿adne nieszczê¶cie. Ta ksi±¿ka to dfobra przestrogaa dla wsyzstkich, którzy chcieliby siêgn±æ po to gówno jakim jest æpanie!!!!!!
tomek, 0000-00-00 00:00:00
|
|
ksiazka jest naprawde super przeczyta³am j± i wiele innych tej tematyki polecam szczegolnie "pamietnik narkomanki" (nie do pobicia) i "My dzieci, z dworca zoo"
Tabaska, 0000-00-00 00:00:00
|
|
Pozdrawiam wiare z Ko¶ciana i okolic !!!
K@ZiU (polhub@wp.pl , www.kazi, 0000-00-00 00:00:00
|
|
A nie widaæ, ¿e mu siê co¶ sta³o. Niestety nie mogê w Magazynie wstawiæ ca³ej ksi±¿ki, bo wydawnictwo ¦wiat Ksi±¿ki zgodzi³o siê tylko na fragmenty. Ksi±¿ka w wydawnictwie kosztuje 19z³ (dla klubowiczów 15zl), naprawdê warto kupiæ. A je¿eli to Ciê tak bardzo interesujê, to Ci mogê opowiedzieæ troszeczkê... mati@bajo.pl
Mati, 0000-00-00 00:00:00
|
|
Ej to tu nie jest ca³a ksi±zka opublikowana tylko fragment??Tylko wiecie co po przeczytaniu tego fragment, mogê stwierdziæ, ¿e ksi±¿ka jest spoko i bardzo wci±ga:) tylko niezrozumia³am tej koñcówki, tego fragmentu.Czy kto¶ mo¿e mi wyt³umaczyæ, czy co¶ sie sta³o Micha³kowi??Plisss nech kto¶ mi napisze:)
Metaloofka, 0000-00-00 00:00:00
|
|
No to w MM masz tak± okazjê...[hera];) A tak wogle, to byc moze niedlugo pojawi± siê u nas jeszcze jakie¶ niepublikowane nigdzie indziej ksi±¿ki.
Mati, 0000-00-00 00:00:00
|
|
Nie, nie czyta³am ani "Pamiêtnik narkomanki" ani "Hera moja mi³o¶æ", ale napewno kiedy¶ przeczytam :D
Czarnoolka, 0000-00-00 00:00:00
|
|
KSI¡ZKA JEST OK! MOZE BYÆ PRZESTROG¡ DLE WIELU LUDZI!
BARTEK, 0000-00-00 00:00:00
|
|
A czytalas moze "Pamietnik narkomanki" Czarnooko? Ja mam podobne wrazenia jak Ty po dzieciach z dworcach zoo. ALe "hera moja milosc" jest bardzo dobra,..przeczytaj j±..naprawde dobra.
Mati, 0000-00-00 00:00:00
|
|
Monia, ta ksi±¿ka naprawde Ci siê podoba? <"My, dzieci z dworca ZOO">? Ojej ona jest nudna, strasznie nudna, nawet nir chcilao mi sie jej doczytac do konca. Na pocz±tku by³am strasznie ciekawa i poch³oniêta t± ksi±¿k±, ale po kilkudziesiêciu stronach- przesz³o, przesz³o i odesz³o w zapomnienie Ja nie polecila bym nikomu tej ksi±¿ki, poprostu strata czasu; zaæpani gówniarze i tyle.POZDRO!!!
Czarnoolka, 0000-00-00 00:00:00
|
|
Kamyk,a Ty wszem i wobec identyfikujesz sie z techno:) TO dobrze.Opowiedz jak by³o w niemczech.. mo¿e jaki¶ art by¶ do nas napisa³ na ten temat.? Moim zdaniem ksi±¿ka jest bardzo dobrym przedstawieniem ¿ycia rodzinnego tego ch³opaka... - du¿o dowiadujemy siê o jego stosunkach z rodzicami, bratem, kobiet±. Dla mnie ksi±¿ka by³a dobr± lekcj±, i fajn± przygod±. Mam nadziejê, ¿e u Was te¿ wywo³a pozytywne odczucia.
Mati, 0000-00-00 00:00:00
|
|
Ta ksi±¿ka byæ mo¿e uratuje niejedn± osobê przed tym zgubnym ruchem.
Kamyk (www.techno.gery.pl), 0000-00-00 00:00:00
|
|
ja akurat tej ksi±¿eczki nie czyta³am , jak mówiecie ze jest spox to trzeba j± kiedy¶ przeczytaæ . Ja polecam wam ksi±¿ke '' My , dzieci z dworca ZOO '' te¿ zaczepista ksi±¿ka tylko trzeba siê wczytaæ . Opowiada o takiej pannie która by³a narkomank± i siê sprzedawa³a ¿eby mieæ na dragi no i tak dalej sprawd¿cie sami ! POLECAM ! pozdro dla Martina kofffam ciemmm !!!
monia ;-), 0000-00-00 00:00:00
|
|
Czyta³am tê ksi±zkê ca³±. Jest bardzo g³êboka i poruszaj±ca. Powinna daæ wiele do my¶lenia co poniektórym rodzicom... Ale nie tylko im. Daje do my¶lenia wszystkim.
Peace, 0000-00-00 00:00:00
|
|
Koncowka jest przerazajaca..
Hoti, 0000-00-00 00:00:00
|
|
To totalny kicz 21.w
Firen, 0000-00-00 00:00:00
|
|
czyta³am ksi±zke i uwazam ze naprawde jest zajebista...polecam wszystkim!!!
Kasiula, 0000-00-00 00:00:00
|
|
|
|