Wibo story.
| Data publikacji: 27-11-2004 Autor:Wibo Kategoria:Opowiadania Odsłon:4288 |
W ostatni dzień pobytu w Ozorkowie... Wybraliśmy się w trójkę na zakupy. Mówię w trójkę, bo oczywiście nie
mogło zabraknąć przyjaciółencji Adama. Ah co ja miałam robić??? Musiałam na to pozwolić. Wyglądało to dość
dziwacznie. Ja przy nich obojgu wyglądałam jak siostra jednego albo drugiego. Ale nie pozwoliłam żeby to mi
popsuło dzień.
Południe było słoneczne, a my chodziliśmy sobie po sklepach. Wpadłam na pomysł, by zajrzeć do sklepu z bielizną.
Wszystko było by dobrze, gdyby ta lalunia nie zaczęła latać pół naga po przebieralniach.
-Adam jak wyglądam??? No Adam chodź tu! Gdzie ty się tam kręcisz?-piszczała na cały sklep, żeby zwrócić na siebie
uwagę.I udało jej się!
Skorzystałam z okazji i wymknęłam się z przebieralnii by zakupić co potrzeba. Po co mam się chwalić jak tamta...
raszpla? Bo tylko tak można nazwać ten niewypał ludzkich starań!
-Weronika! Spiesz się!-krzyknął.
Ja już dawno stałam na zewnątrz sklepu, a ona chciała jeszcze to i tamto i wogóle chodziła tak jakby chciała
powiedzieć:,,ej patrzcie na mnie, jestem najpiękniejsza i najmądrzejsza,,! Myślałam, że mnie tam ruszy i jej walnę
w ten jej wypudrowany trzema warstwami, pysk! Ale nie chciałam sobie psuć dnia i nastroju!
-Kamilko! Chodźmy już!-rzeknął Adam.
-Ależ oczywiście z przyjemnością opuszczę ten sklep!
W środku mnie się wszystko gotowało. Poszliśmy do centrum. Przechodziliśmy już przez pasy, gdy nagle usłyszałam
pisk opon... Odwróciłam się, a tam leżała Weronika. Krzyknęłam do kierowcy:
-Ty idioto, naucz sie jeździć!
Spytałam Adama co robić.
-Dzwoń na pogotowie nie wiem co kolwiek byle do szpitala.
Minęło 15 minut, przyjaciółkę Adama, zawieziono do pobliskiego szpitala. My razem z Adamem też pojechaliśmy.
Nie mogłam zostawić przecież mojego chłopaka w takiej sytuacji. W szpitalu lekarz poprosił go do gabinetu.
Ich rozmowa trwała krótko, ale Adam dowiedział się co i jak. Powiedział tylko:
-Weronika nie żyję!-krzyknął i rzucił się mi na szyję.
Musiał przecież u kogoś znależć pociesznie. Wiadomo, że u mnie. Ten ostatni dzień był tragedią. Tragedią, której
nigdy nie zapomnę.
Wróciliśmy do domu w Ozorkowie. Ułożyłam Adama do snu, dałam mu jakieś tabletki na uspokojenie i pożegnałam się.
-Adasiu nie przejmuj się tak! Proszę Cię! Połóż się spać. Paweł i reszta się Tobą zaopiekują. Ja niestety wracam
do siebie.
-Ale nie możesz... Ty musisz być przy mnie! Proszę zostań!
-Nie mogę zrozum słonko! Muszę pojechać do rodziny!
Dałam mu cmoksa w czółko, pożegnałam się z chłopakami i wyszłam. Przed blokiem czekał na mnie Tomek, by odwieźć
mnie do domu.
Po niecałych dwóch godzinach, byliśmy na miejscu. Pożegnałam się z nim i poszłam ku swojej klatce.
Nie zastałam nikogo w domu, korzystając z okazji przysiadłam do kompa, by pogadać z Adamem na gg. Ten dzień
był dla nas wszystkich straszny. Ale to co mi wyznał w rozmowie na gadu gadu, było jeszcze bardziej niefajne.
Godzina 24? Tak to ta godzina w której Adam chciał się zabić. Dlaczego? A bo ta jego Weronika, to jego dawana
miłość! Mogłam się domyślić. Ale kto by o takich rzeczach myślał, jak wiadomo, że kocha mnie?
Po tygodniu dowiedziałam się od jego siostry ciotecznej, że... leży w szpitalu w Zgierzu. Jak to możliwe??
Zrobił to! Nie! Cała sprawa przycichła, bo wszystko było tak średnio dobrze. Obudził się po jakimś czasie.
Dzień 24 listopada będę pamiętać do końca życia. Słowa jego siostry:przykro mi, zmarł. Wiecie co teraz czuję?
To że jestem szmatą, która jeszcze nie dorosła do pewnych spraw. Nie mogę się pogodzić, że jego już nie ma! To
koniec już tej historii! Wszyscy, którym podobała się cała ta historia(od rozdziału Zwierzenia:)do tego ostatniego)
niech wpiszą się w komentarzach, przynajmniej po to by oddać mu pamięć, bo ja potrzebuję wsparcia ludzi! Z góry
dziękuję!
Wibo |