KRONIKI KANVENERA
| Data publikacji: 05-10-2006 Autor:lestat Kategoria:Opowiadania Ods³on:3754 |
Urodzony w czasach ¶redniowiecznych w szlacheckiej rodzinie…..zd±¿y³em nabraæ niewymownych cech negatywnego charakteru ludzkiego….. pieni±dze, w³adza, zdrada, m¶ciwo¶æ…..wszystko to doprowadzi³o do tego, ¿e wchodz±c na szerokie wody zapomnia³em, ¿e nie umiem p³ywaæ….. kto¶ kiedy¶ powiedzia³ : przyjació³ trzymaj blisko wrogów jeszcze bli¿ej…..mo¿e tym siê kierowa³em nie wiem…a mo¿e egoizmem…wiem jedno moja rodzina…kobieta któr± kocha³em umar³a bo ja niedostrzega³em co tak naprawdê jest warto¶ci±…..
By³o to 4 sierpnia 1495 roku….korowód ¶mierci zatacza³ swój czas……
Jako m³ody szlachcic zad³u¿ony w¶ród spo³eczno¶ci mojego pokroju dostawa³em raz po raz ostrze¿enie o mo¿liwo¶ci sp³aty mego d³ugu inn± metod± . Informacja taka by³a bardzo powszechnie stosowana w¶ród d³u¿ników czegokolwiek…..gdybym wtedy wiedzia³ czym to siê skoñczy…….gdybym choæ przez chwilê przewidywa³….¿e to wszystko poch³on±æ mia³a ¶mieræ mojej ukochanej….zaklinam na Boga, wola³bym nigdy siê nie narodziæ……….
Tak…tak….pamiêtam….kocha³em…….…pamiêtam………..smak ust….zapach jej cia³a…..i ten przera¿aj±cy wzrok w chwili gdy oddawa³a na moich oczach ostatnie tchnienie…przera¿aj±co
otêpia³y…b³agalny…...pamiêtam….tych co krzywdzili nie zapomnê ich twarzy….. nigdy nie zapomnê……..…
Zosta³em sam………zdegradowany do roli beznadziejno¶ci…...bycia nikim…tak o to zaczyna siê moje przeznaczenie…………
Bo strach to nic innego
jak zdradziecka odmowa pomocy
ze strony rozumowania.
Mdr 17,11
4 X1495 rok
Portugalia tak piêkny kraj…mój ojczysty…. Bo¿e jestem tylko cz³owiekiem……czemu…… mój ból…kocha³em j± tak mocno…zabra³e¶ to co by³o moim sercem…. dlaczego……..nienawidzê Ciê i przysiêgam gdy bêdê mia³ szanse….moi wrogowie zap³ac± mi za wszystko…Ciebie za¶ Bo¿e zostawiam za moimi plecami…..dzi¶ pozosta³o wierzyæ mi tylko w kraty mego lochu…….
4 VI 1497
Przygotowania trwaj±….. wci±¿ tkwiê w ciemno¶ciach w³asnego sumienia….Czemu to tak boli, czemu pragnê odwetu…mam zwi±zane rêce…wszyscy s± przeciwko mnie…oskar¿ony o morderstwo….jakbym móg³ to zrobiæ…czy nikt tego nie widzi…kocha³em j±….muszê uciekaæ…chaos…musze ratowaæ siebie, gniew, zemsta, egoistyczne podej¶cie…..ale to wszystko po to by kiedy¶ tu wróciæ…..odwróciæ rolê wroga.....s³ysza³em o kim¶ szukaj±cym za³ogi na wielk± wyprawê morsk± niejaki Vasco de Gama….wyruszamy prawdopodobnie 8 lipca …mo¿e to moja szansa…..
8 VII 1497
Jest nas ok. 170 ludzi ,skazañcy, mê¿czy¼ni ro¿nego pokroju, bez ¿ycia, bez przysz³o¶ci ……Wyruszyli¶my o ¶wicie z Santa Maria de Belem…. wyci±gnêli ludzi na modlitwy -ca³± noc….by³em tam i ja….ale nie z pro¶bami…. Dostrzeg³em ró¿nicê miedzy nimi a mn± tak w³a¶nie to uczucie d±¿enia do celu…ja mam w sobie zbyt du¿o gniewu, zbyt du¿o chêci zemsty…kiedy¶ to wszystko stanie siê smutna prawd±, realistycznym ciosem wymierzonym w moich wrogów…wtedy bêdê wiedzia³ ¿e moje poczucie ¶wiata obraca siê w kierunku mojej mi³o¶ci……Nie modli³em siê zapomnia³em o Bogu…..
Sao Gabriel……tak nazywa siê mój okrêt poza nami s± jeszcze trzy inne….
Jest noc…..dzieñ min±³ tak szybko ¿e nie zd±¿y³em zauwa¿yæ kiedy nadszed³ ksiê¿yc….piêkny….dzi¶ jest pe³nia….
Kolejne miesi±ce
Jakby problemów by³o ma³o pojawiaj± siê nowe…..choroby, zmêczenie, sw±d ran to wszystko wygl±da jak ob³êd…Powsta³, i wci±¿ narasta, konflikt pomiêdzy za³og± a zwierzchnikiem kapitana.Domy¶lam siê co jest jego pod³o¿em, w ka¿dym razie jest coraz gorzej. Ci±gle siê o co¶ k³óc±, szarpi±, wrzeszcz± na siebie. Zjawiskowe wydarzenie…czujê ¿e dzisiejszej nocy wydarzy siê co¶ szczególnego…
Kilka dni pó¼niej
Bunt obróci³ siê w palisadê krzyków, wielkiej sztuki przelewania krwi, pokazowego u¶miercenia Zuraza….Najpotê¿niejszego z ca³ej za³ogi skazañca o tak barwnej historii ¿yciowej, a zarazem tak okrytej legend±, ¿e niemo¿liwa do pojêcia. Podobno nasz kapitan us³yszawszy o kr±¿±cej historii na temat Zuraza specjalnie zaostrzy³ sytuacjê by zniweczyæ potê¿nego skazañca i przekonaæ siê czy rzeczywi¶cie ma w swoich szeregach s³ynnego pirata D³ugobrodego, opowiedzia³ bowiem Zuraz pewn± historiê, która rozci±ga³a jego wspomnienia na dawne czasy ¿eglugi jako cz³owieka morza….”¯ycie marynarza toczy³o siê wed³ug pewnych zasad. Po werbunku a przed d³ugim rejsem marynarz otrzymywa³ zaliczkê która mia³a umo¿liwiæ mu nabycie ekwipunku potrzebnego w trakcie podró¿y. Stanowi³a ona wysoko¶æ miesiêcznej pensji, jednak wiêkszo¶æ ludzi morza po prostu trwoni³o j± w portowych tawernach spêdzaj±c czas na zabawie z piêknymi kobietami.Dlatego te¿ przez pierwszy miesi±c rejsu ¿alili siê, ze pracuj± za darmo i mawiano, ze pracuj± na zdech³ego konia. Tote¿ zakoñczenie okresu sp³acania zaliczki witano i obchodzono na statku bardzo rado¶nie. Z koñcem ostatniej doby pierwszego miesi±ca spêdzonego na morzu pada³a komenda "wszystkie rêce na pok³ad". Rozpoczyna³ siê okres wyp³acania siê zdech³ego konia. Kuk³ê konia przygotowywa³ wcze¶niej ¿aglomistrz, szyj±c j± ze starych ¿agli i wypychaj±c piaskiem u¿ywanym do czyszczenia pok³adu. Najpierw zdech³ego konia ci±gniêto na linie po pok³adzie od dziobu po rufê, gdzie czeka³em jako mistrz ceremonii- nazywano mnie biednym staruszkiem ale by³em w sile wieku…lata jednak pos³ugi na deskach okrêtu sprawi³ ¿e by³em najstarszy- do¶wiadczenia ¿eglarskiego . Za doprowadzenie zdech³ego konia wyp³aca³em ka¿demu solidn± porcjê rumu. Zabawa by³a przednia…ciekawe by³o to, ¿e biedna kuk³a prêdzej czy pó¼niej okupowa³a s³one dno wód…nie zapomnê nigdy tych pie¶ni i zapachu rumu…..”
Dobijamy do ukochanego l±du
Nigdy nie pomy¶la³bym, ¿e szereg okrucieñstwa jaki cz³owiek mo¿e zastosowaæ wobec drugiej osoby odbywa siê tu i teraz w danej chwili. Okrutny terror jaki zasia³ de Gama przera¿a niejednego z³oczyñcê przebywaj±cego pod skrzyd³ami tego ¿eglarza.
W drodze do Indii, u wybrze¿y Arabii napadli¶my na okrêt wioz±cy ok. siedmiuset muzu³mañskich pielgrzymów, wydano nam rozkaz jego zatopienia i polecono zabiæ ka¿dego rozbitka….Byli w¶ród nas i tacy którzy czerpali przyjemno¶æ z racji ¶mierci innych i bezczeszczenia ich cia³. Wieszanie zw³ok na maszcie jako obiekt do strzelania dla za³ogi naszego okrêtu by³ tak normalnym zjawiskiem, ¿e poszarpane cia³o od kul nie razi³o widokiem najwra¿liwszego z nas. Zmiana nastêpowa³a gdy sw±d trupa nie pozwala³ zasn±æ kapitanowi statku….
….S³ysza³em od jednego z cz³onków za³ogi ,¿e negocjacje przeprowadzone miedzy Vasco de Gama a wys³annikiem Zamorina leg³y w gruzach….
Wielka ¿e¶ jak± przeprowadzi³ na ekipie za³ogi oktetów handlowych wyzwoli³a w naszym kapitanie dalsze zapêdy w tym kierunku. Do sadystycznej perfekcji doszed³ Vasco da Gama postêpuj±c z pewnym braminem, któremu za czelno¶æ negocjowania obciêto wargi i nos a tak¿e uszy, w miejsce których przyszyto uszy psie. Troje dzieci, w tym dwóch synów bramina, które pewnie z ciekawo¶ci przyby³y na portugalski statek, powieszono na masztach. Znów niektórzy z za³ogi mogli trenowaæ jak¿e nowe i nieznane umiejêtno¶ci strzeleckie……Calicut…nie zaponê tego miejsca nigdy……. cdn
lestat |