Magazyn M³odych - Strona g³ówna
Antykoncepcja Ksi¹¿ki Na powa¿nie
Opowiadania Poezja Tworzenie WWW
emodi.pl -  Wiele sklepów w jednym miejscu
Okno logowania
L:
H:
Za³ó¿ nowe konto

Szukaj

Teksty
Strona g³ówna
Antykoncepcja
Film
Fotografia
Humor
Ksi±¿ki
Linki
Muzyka
Na powa¿nie
Opowiadania
Poezja
Sport
Tworzenie WWW
Wywiady

Reklama


Redakcyjne
Strona g³ówna
Newsy
Nasze banery
Dodawanie tekstów
Redakcja
Reklama
Linki

Subskrycja
Twój email


Polityka prywatno¶ci

STATy:)

o2u.pl - 
darmowe liczniki
Tekstów: 341
Komentarzy: 1221
Twórców: 110 osób
Soft: cmsMM v 2.0

Chcesz dodaæ swój artyku³?


MM >> Opowiadania >> Arytmia serca

Arytmia serca


Data publikacji: 02-12-2006
Autor:Anna
Kategoria:Opowiadania
Ods³on:4318

     Srebrne ostrze no¿a b³ysnê³o w jej d³oni. Trzyma³a go pewnie, powstrzymuj±c nasilaj±ce siê z ka¿d± sekund± dr¿enie rêki. Powoli odwróci³a siê w stronê pokoju i rozgl±daj±c siê w ró¿nych kierunkach ostro¿nie ruszy³a naprzód. Mimo i¿ nie by³a pewna tego, co us³ysza³a, ba³a siê. Wspomnienia z zesz³ego roku przepe³nia³y j± strachem. Ten strach by³ zupe³nie irracjonalny lecz prawdziwy. Opar³a rêkê o framugê drzwi i powoli ogarnê³a spojrzeniem ca³y pokój. Nie zauwa¿y³a nic szczególnego, nic co mog³oby j± utwierdziæ w przekonaniu, ¿e kto¶ niepostrze¿enie wtargn±³ do domu. Zrobi³a kolejny krok. Oddycha³a powoli, mimo i¿ serce bi³o jak oszala³e nie chcia³a straciæ zupe³nie kontroli nad swoimi odruchami. Wyostrzy³a zmys³y. Stanê³a po ¶rodku pokoju i spokojnie obejrza³a siê za siebie, po czym powoli ruszy³a w kierunku sypialni. Teraz nie s³ysza³a nic; jakby ca³y ¶wiat zamar³ obserwuj±c jej ka¿dy ruch. Jednak ona by³a pewna, ¿e on tu jest. Zjawi³ siê ponownie; ponownie wprowadzaj±c niepokój i zamieszanie w jej, z tak wielkim trudem pouk³adane ¿ycie. Poczu³a kropelkê potu sp³ywaj±c± po skroni. Przez przymkniête okno wdar³ siê delikatny powiew ciep³ego wiatru, który na chwilê rozproszy³ jej uwagê. Stanê³a przy ³ó¿ku, zerknê³a w bok i zauwa¿y³a, ¿e drzwi starej szafy s± niedomkniête. W jej g³owie od razu zawita³a my¶l – on tam jest. Teraz, stoj±c twarz± w twarz ze swoim najwiêkszym lêkiem, nie potrafi³a nad sob± zapanowaæ. Rêka nerwowo ¶cisnê³a nó¿, który sta³ siê dla niej jedyn± pewn± rzecz±. Przed oczami pojawi³o siê najgorsze wspomnienie – szelest, skrzypniêcie drzwi i powoli wy³aniaj±ce siê z ukrycia oczy, potem ca³a postaæ wysokiego, potê¿nie zbudowanego mê¿czyzny. Nie mog³a o tym zapomnieæ. Widzia³a ka¿dy jego ruch jakby w zwolnionym tempie i z ka¿d± milisekund± ogarnia³ j± strach. Taki jak teraz. Teraz zobaczy³o go ponownie. Wielkie niebieskie oczy spogl±daj±ce na ni± zza drzwi szafy, pe³ne usta wykrzywione w triumfalnym u¶miechu, szepcz±ce zawsze to samo zdanie: wreszcie jeste¶ moja… £zy sp³ynê³y po jej twarzy a oczy ci±gle wpatrywa³y siê w uchylone drzwi starej szafy. By³a spiêta. Ka¿dy miêsieñ zastyg³ w oczekiwaniu na otwarcie drzwi. Nie mog³a oderwaæ od nich oczu. £zy p³ynê³y coraz obficiej, serce ko³ata³o siê niczym szalone i wtedy us³ysza³a ten szept, szelest jego ubrania, poczu³a jego zapach, jego oddech. Nie mog³a siê ruszyæ, nawet by sprawdziæ, czy ktokolwiek znajduje siê za drzwiami starej szafy. By³a znowu z nim. W jego ramionach. Znowu poczu³a jak j± obejmuje, dotyka, parali¿uje ze strachu. Stoj±c tak w pustym pokoju nie by³a sama. On by³ zawsze z ni±. Uda³o mu siê to, co zamierza³ od tylu lat. Sta³a siê jego w³asno¶ci±. ¯aden mê¿czyzna nie móg³ z ni± byæ, bo stawa³ siê nim. Nawet kiedy nie by³o z ni± nikogo my¶la³a o nim. On sta³ siê jej ¶wiatem. Zaw³adn±³ jej my¶lami i zmys³ami… S³ysza³a go tak wyra¼nie: „jeste¶ tylko moja…¿aden mê¿czyzna oprócz mnie nie ma prawa ciê dotkn±æ…nikt…tylko ja…” Pamiêta³a dok³adnie uczucie ch³odu, gdy jej dotyka³. Ca³e jej ¿ycie sprowadza³o siê do tej jednej chwili, przesz³o¶æ i tera¼niejszo¶æ, która stawa³a siê przesz³o¶ci±. D¼wiêk klucza otwieraj±cego drzwi wej¶ciowe nagle dotar³ do jej uszu. S³ysza³a dochodz±cy z oddali g³os. Kto¶ wyra¼nie wypowiedzia³ jej imiê. Potem znowu i znowu. Nie mog³a odpowiedzieæ, nie mog³a siê ruszyæ. Nadal wpatrywa³a siê w szafê, mimo i¿ uczucie strachu powoli j± opuszcza³o. Miê¶nie powoli zaczê³y siê rozlu¼niaæ. Nie jest sama. Za chwilê us³ysza³a zbli¿aj±cy siê g³os ciotki: - Lea, kochanie, jeste¶ tu? Kupi³am co¶ dla ciebie. Na pewno ci siê… - jej g³os zamar³, gdy przekroczy³a próg sypialni. Spojrza³a na ni± stoj±c± przy ³ó¿ku z no¿em kuchennym w rêku. Jej siostrzenica dr¿a³a a twarz by³a mokra od ³ez. - On tu jest. – Wyszepta³a dr¿±cym g³osem, teraz ju¿ nie mog±c zapanowaæ nad ³zami. Ciotka natychmiast podesz³a do niej, objê³a j± a drug± rêk± delikatnie wyjê³a nó¿ z jej d³oni. - Ju¿ spokojnie. Jestem przy tobie. Jeste¶ ju¿ bezpieczna. Opu¶ci³o j± ca³e napiêcie i wybuch³a p³aczem. Objê³a mocno ciotkê i nareszcie poczu³a siê bezpiecznie. - On ju¿ nigdy nie odejdzie! Ju¿ zawsze bêdzie przy mnie! Ju¿ zawsze! Kobieta nie odpowiedzia³a, bo ¿adne k³amstwo nie by³o w stanie ukryæ prawdy. Wiedzia³a, ¿e tak ju¿ bêdzie. - Jutro znowu pójdziemy do dr Johnsona, dobrze? Umówiê nas na wizytê. – spojrza³a spokojnie na dziewczynê. – Nie bój siê, nie zostawiê ciê samej. Stawimy mu czo³o obie. – u¶miechnê³a siê ciep³o. - Chod¼, zaparzê ci herbaty. Poczujesz siê lepiej. Spa³a niespokojnie. Barwne i ciep³e sny opu¶ci³y j± ju¿ dawno temu i mimo i¿ stara³a siê je ponownie odzyskaæ nie potrafi³a sprawiæ, by powróci³y. Tak bardzo chcia³a poczuæ siê znowu jak dziecko, beztroska i spokojna o przysz³o¶æ, która wydaje siê byæ tak daleko. Tymczasem walka o ten spokój wydawa³a siê nie mieæ koñca. Cotygodniowe wizyty u dr Johnsona prawie dobiega³y koñca ale ich rezultat by³ ledwo wyczuwalny. Tym razem, ze wzglêdu na ostatnie wydarzenia, Lea zmuszona by³a ponownie odwiedziæ jego klinikê. Dr Henry T. Johnson by³ wybitnym psychiatr± o wielu specjalizacjach. Jego klinika znajdowa³a siê w centrum miasta i utrzymywana by³a w nienagannej czysto¶ci. Lea, która z natury by³a osob± pedantyczn±, lubi³a ten uporz±dkowany styl. Czasami jednak dra¿ni³ j± panuj±cy tam nieopisany ch³ód niczym nieska¿onych pomieszczeñ. Brakowa³o jej ciep³ej, przyjaznej atmosfery, czyjej¶ u¶miechniêtej twarzy za lad± w recepcji, czy chocia¿ bukietu kwiatów na stoliku w poczekalni, na którym pe³no by³o wy³±cznie starych, medycznych czasopism. Odwiedzaj±c to miejsce wiele razy w ci±gu ostatniego roku zauwa¿y³a, ze nic siê tu nie zmienia, mimo zmian pór roku i up³ywaj±cego szybko czasu. Te same twarze asystentek sil±ce siê na wspó³czuj±ce u¶miechy, ci sami szarzy ludzie znikaj±cy za drzwiami swoich ciasnych gabinetów. ¦ciany korytarzy zdobi³y jak zwykle te same stare, zakurzone dyplomy profesorów zdobyte na uczelniach i zagranicznych sympozjach, które pe³ni³y tu pewn± wa¿n± funkcjê: dawa³y ludziom poczucie bezpieczeñstwa, ze oddaj± swe biedne, sko³atane g³owy w dobre rêce. Dr Johnson by³ terapeut± Lea`i od ponad roku. By³ to cz³owiek grubo po sze¶ædziesi±tce. Mia³ w±skie usta, ma³e zielone oczy ukryte za prostok±tnymi okularami w czarnej oprawie i siwe, gêste w³osy, które upodabnia³y go do sêdziwego staruszka. Siadywa³ jak zwykle za swoim mosiê¿nym biurkiem, sk³ada³ splecione palce na kolanach i opu¶ciwszy nieco g³owê wpatrywa³ siê dobrotliwym wzrokiem w pacjenta, jakby chcia³ w ten sposób odgadn±æ wszystkie trapi±ce go my¶li. W pokoju panowa³a ¶miertelna cisza. Nie dochodzi³y tu nawet odg³osy dzwoni±cych telefonów od ludzi rozpaczliwie pragn±cych umówiæ siê na kolejn± wizytê. - Twoja ciocia powiedzia³a mi, ¿e mia³a¶ kolejny atak. Lea, która do tej pory siedzia³a cicho na krze¶le przed biurkiem doktora przytaknê³a lekko pochylaj±c g³owê. Wbi³a wzrok w swe d³onie zaci¶niête na kolanach. Nieznosi³a tych wizyt, bo za ka¿dym razem musia³a przez to przechodziæ, przywo³ywaæ najbole¶niejsze wspomnienia, które chcia³a raz na zawsze zatrzeæ w swej pamiêci. - Chcia³bym aby¶ opowiedzia³a mi, co teraz czujesz. Odpowiedzia³o mu tylko g³uche milczenie. Doktor jednak nie rezygnowa³. - Wiem, ¿e nie jest to ³atwe ale musimy o tym porozmawiaæ. Jego s³owa rozp³ynê³y siê w powietrzu. On sam pochyli³ siê delikatnie do przodu i cichym, ciep³ym g³osem powtórzy³: - Opisz mi swoje uczucia. Minê³o kilka d³ugich minut, podczas których ciszy nie przerwa³ nawet najl¿ejszy d¼wiêk. Nagle Lea podnios³a g³owê i utkwi³a wzrok w suficie. Po policzku sp³ynê³a ³za a pokój wype³ni³ jej delikatny g³os. - Nie s³ychaæ tu oddechów zmêczonych codzienno¶ci± ludzi. Ludzie dawno ju¿ tu nie istniej±. Umarli. On ich zniszczy³… Odebra³ mi moj± pamiêæ. Dawne my¶li nigdy nie powróc±… Teraz istnieje tu tylko…ciemno¶æ. Ogarnia wszystko, nie pozwala zapomnieæ. Czasem widzê twarze ¶miej±ce siê do mnie z daleka…zaraz jednak dostrzegam, ¿e one siê nie u¶miechaj±…one szydz±. Usta ton± w wyrazie b³ogiego przekonania o swej wy¿szo¶ci…a moje zaci¶niête piê¶ci s± bezsilne. To ja jestem bezsilna…tak jak wtedy… To miejsce jest zamkniête, sparali¿owane strachem. Czujê ból tak wielki, ze nie potrafiê go ukoiæ my¶lami, które istnia³y kiedy¶. On mi je odebra³. Nigdy ich nie odzyskam. On mi je zabra³. W zamian da³ mi ciemn± stronê siebie. Jego twarz jest ciemno¶ci±, jego oczy niepokojem, jego usta…ci±gle mówi±, szepcz±, powtarzaj± w nieskoñczono¶æ te same s³owa. On mi je odebra³ i ci±gle mi o sobie przypomina. Niszczy we mnie wszystko, co najcenniejsze. Nie pozosta³o ju¿ nic, poza jednym pragnieniem… Urwa³a i spojrza³a wprost w oczy doktora, które wpatrywa³y siê w ni± jak zahipnotyzowane. Zapad³o d³ugie milczenie, podczas którego dwie pary oczu wpatrywa³y siê w siebie próbuj±c przenikn±æ ¶wiadomo¶æ drugiej osoby. Doktor Johnson odchyli³ siê i osun±³ na oparcie fotela, po czym…u¶miechn±³ siê i spojrza³ na dziewczynê przyja¼nie. - Nareszcie – powiedzia³, nie kryj±c zadowolenia – Nareszcie otworzy³a¶ siê przede mn±. Cieszê siê. Twarz Lea`i nie zdradza³a ¿adnych emocji. Nie mog³a jednak zapieraæ siê przed sob±, ¿e to wyznanie przynios³o jej ulgê. - Lea, musisz zrozumieæ jak wa¿na dla ciebie w tej chwili jest umiejêtno¶æ wyra¿ania w³asnych uczuæ; mówienia o nich. Zamykasz siê przed ¶wiatem i lud¼mi, poniewa¿ boisz siê, ¿e kto¶ znów ciê skrzywdzi. To zupe³nie normalne po tym, co prze¿y³a¶ ale min±³ ju¿ ponad rok i musisz nauczyæ siê ponownie ufaæ ludziom, bez wzglêdu na to, jak zadanie to wydaje ci siê odleg³e i niemo¿liwe. Zaufaæ ludziom. Otworzyæ przed nimi serce. Ods³oniæ przed drugim cz³owiekiem nag± my¶l i spogl±daj±c na niego nie widzieæ w zaci¶niêtej d³oni cienkiego sztyletu gotowego zadaæ ostateczny cios. Nie. Nie potrafi³a. Mo¿e raczej nie chcia³a…ale by³a pewna jednego – nigdy ju¿ nikomu nie zaufa. S³owo to ju¿ dawno przesta³o dla niej istnieæ. Ufaæ ludziom mo¿na do pierwszego zawodu. Wtedy pojawia siê rysa. Zaufaæ ponownie i zostaæ zawiedzionym, pozostawia ranê, która szybko siê goi. Podnosisz siê dumnie. Trzeci raz, to blizna, która nie pozwala zapomnieæ. Masz w sobie jednak jeszcze wiarê. Czwarty raz, to pierwsza ceg³a muru twierdzy wokó³ twojego umys³u. Starasz siê wierzyæ, mimo i¿ mur wokó³ ciebie ro¶nie z ka¿dym dniem. Pojawiaj± siê ludzie, którzy potrafi± skruszyæ jego czê¶æ i wpu¶ciæ nieco ¶wiat³a, podaj± pomocn± d³oñ i lecz± stare rany. Jednak, gdy ten mur spada na ciebie w jednej chwili…nie widzisz wyci±gniêtej d³oni…jeste¶ sam…ranisz aby nie zostaæ zranionym. Doktor Johnson mówi³ dalej, nie zdaj±c sobie sprawy ze szklanej ¶ciany, która powsta³a miêdzy nim a pacjentk±. Lea patrzy³a na niego zamglonym wzrokiem ale nie s³ysza³a jego s³ów, jakby kto¶ wy³±czy³ nagle d¼wiêk. Ocknê³a siê po chwili, kiedy powiedzia³: - A teraz, je¶li nie masz nic przeciwko, chcia³bym aby¶ opisa³a mi swoje dzieciñstwo. Opowiedz mi o swoich rodzicach, przyja¼niach. Twoja ciocia nie chcia³a poruszaæ tego tematu podczas naszej rozmowy ale s±dzê, ¿e mog³oby to przynie¶æ dalsze postêpy w twojej terapii. Robisz du¿e postêpy ale w nie nie wierzysz. Uwierz w siebie Lea. Przede wszystkim musisz oczy¶ciæ siê z negatywnych emocji. Dzisiaj zrobi³a¶ du¿y krok do przodu ale mo¿e twój problem nie le¿y wy³±cznie w wydarzeniach tej jednej nocy. Widzê, ze razem z ciotk± unikacie tematu twoich rodziców, ale mo¿e to ona nie chce go poruszaæ. – Urwa³ na moment, po czym spyta³. – Mylê siê, Lea? - Nie. – odpar³a cicho, krêc±c g³ow±. Jej twarz z³agodnia³a, miê¶nie rozlu¼ni³y siê nieco. Mia³ racjê. Nigdy nie rozmawia³a z nikim o przesz³o¶ci a ciotka, mimo i¿ by³a kochana i traktowa³a j± jak rodzon± córkê unika³a tego tematu. - Spróbuj – Poj±³ dalej. – Je¶li oka¿e siê to dla ciebie zbyt trudne przerwiemy ale daj sobie szansê. Dziewczyna zamknê³a oczy, delikatnie unios³a g³owê, odetchnê³a g³êboko a s³owa same pop³ynê³y z jej ust. - Kiedy by³am ma³a, moja mama czêstowa³a mnie kakaowymi ciasteczkami pokrytymi czekoladow± polew±. Nigdy nie zapomnê ich smaku. Potem siada³y¶my wspólnie przy stole i rozmawia³y¶my. Mama by³a moj± najlepsz± przyjació³k±. Pamiêtam jak mówi³a o tacie. Podnosi³a wysoko g³owê i zatapia³a siê we wspomnieniach. Jej oczy b³yszcza³y a g³os stawa³ siê ciep³y i delikatny. Wtedy chcia³am byæ taka jak ona.. Mama g³êboko wierzy³a w mit o ksiêciu na bia³ym rumaku. By³a romantyczk±, nieuleczaln±. Chyba w³a¶nie dlatego… Nigdy nie zna³am swojego ojca. Podobno zmar³ nagle podczas jednej ze swoich podró¿y. Ludzie gadali. Ludzie zawsze gadaj±. Nie dziwi³am siê. Moja matka przebywa w zak³adzie psychiatrycznym. Odwiedza³am j± z ciotk± raz na dwa tygodnie. Ciotka Klara, pomimo i¿ jest siostr± mojej mamy, nie znosi³a tam przychodziæ. By³o to dla niej brzemiê, które musia³a znosiæ ze wzglêdu na wiêzy krwi i konieczno¶æ opiekowania siê ma³± dziewczynk±, któr± wyrok s±dowy skierowa³ do jej przybytku ciep³a i… Tak siê jej przynajmniej wydawa³o. Najgorsz± rzecz± podczas odwiedzania mamy by³y twarze pracuj±cych tam pielêgniarek. Wszystkie spogl±da³y na mnie z wyrazem ogromnego politowania i wspó³czucia. Potem szepta³y co¶ do siebie, krêci³y z niedowierzaniem g³owami i odchodzi³y wymieniaj±c znacz±ce spojrzenia. Kocha³am mamê. Nie wiem czemu. Mo¿e dlatego, ze nie by³a jak inni. To inni byli nienormalni i trzeba by³o zamkn±æ ich na klucz. Nie ma gorszych morderców ni¿ ci, którzy zabijaj± spojrzeniem i s³owem. Oni zniszczyli moje pragnienie widywania mamy. Nie jestem taka jak ona. Czasem nienawidzê ludzi. Nigdy nie dowiedzia³am siê, dlaczego kobieta, która mnie urodzi³a zaraz po tym straci³a zmys³y. W pewnym momencie przesta³o mnie to obchodziæ. Dzisiaj czasem j± widujê ale ona mnie ju¿ nie rozpoznaje. W jej umy¶le pozosta³ obraz piêcioletniego dziecka, które nie pyta „dlaczego?”, tylko grzecznie siedzi i s³ucha opowie¶ci mamy. Mama mówi tylko o jednym: o nim. Ci±gle mówi. Doktor Johnson s³ucha³ zapatrzony w dziewczynê. Nie robi³ nawet notatek jak zwykle, tylko skupia³ ca³± swoj± uwagê na jej g³osie i sposobie, w jaki jej cia³o wyra¿a³o nowe emocje. Lea mówi³a dalej. - Czy mê¿czyzna mo¿e doprowadziæ kobietê do stanu ca³kowitego opêtania, utraty zmys³ów…obsesji? Czêsto siê nad tym zastanawiam. Alkohol u³atwia przep³yw my¶li. Nie jestem alkoholiczk±, po prostu lubiê czasem wypiæ butelkê dobrego wina aby zrozumieæ ten szum w g³owie i popl±tanie my¶li matki. To nie takie trudne, kiedy traci siê kontrolê nad sob±. Kiedy¶ wierzy³am w mi³o¶æ. Pewnie przez s³owa matki zas³yszane niegdy¶ w szarym zak³adzie dla ob³±kanych. Potem dosz³am do wniosku, ze skoro stamt±d pochodzi³y, takie równie¿ by³y. Skoro moja matka by³a chora, wiêc jej my¶li nie mia³y racji bytu poza murami zak³adu. Potem jednak…pozna³am go. By³ inny ni¿ reszta mê¿czyzn. Zawsze elegancki, szarmancki; zawsze by³, gdy go potrzebowa³am. Zawsze. Wtedy…nigdy nie podejrzewa³am, ¿e móg³by…¿e on móg³by… Przerwa³a na moment i b³êkitnym rêkawem bluzki otar³a szybkim ruchem oczy, które zrobi³y siê nagle szkliste i wilgotne. Spojrza³a w górê i stara³a siê powstrzymaæ przyp³yw ³ez. To nigdy nie by³o ³atwe. My¶l o nim wywo³ywa³a w niej tak silny napad lêku, ¿e nie potrafi³a zapanowaæ nad sob±. Dr¿enie d³oni, szybkie ko³atanie serca, nawet g³os, który zmienia³ siê nie do poznania. Wszystko to sprawia³o, ¿e nienawidzi³a siebie, nienawidzi³a swojego cia³a, nad którym nie mog³a zapanowaæ. Zupe³nie jakby kto¶ obcy kierowa³ jej emocjami, zabieraj±c ca³y spokój. I te ³zy… Bywa³y poranki, kiedy budzi³a siê mokra od ³ez; bywa³y takie, ¿e gdy tylko otworzy³a oczy, robi³y siê one mokre i ³zy sp³ywa³y po twarzy wielkie jak groch. Nie umia³a tego powstrzymaæ. Trwa³o to ponad pó³ roku. £zy jednak wysch³y, serce odnalaz³o zgubiony rytm, pozosta³y tylko sny i wspomnienia… Odwróci³a g³owê i spojrza³a w okno. Szyby by³y mokre od jesiennego deszczu. - Wie pan, ¿e kiedy go pozna³am – podjê³a znowu nieco uspokojona – pada³ deszcz. Tak jak dzisiaj. To by³ piêkny jesienny dzieñ, a potem spad³ deszcz. Tego dnia dowiedzia³am siê, ¿e mê¿czyzna, z którym mia³am romans ma ¿onê i dwie córki. Nie kocha³am go, to by³ czysty uk³ad ale…nie wiedzia³am. By³ moim profesorem, wyk³adowc± na moim wydziale. Dla niego to by³ tylko sex, dla mnie…sama nie wiem…by³o mi z nim dobrze. Tak naprawdê oszukiwa³am siê, ¿e to mi³o¶æ, bo nigdy nie chcia³am kochaæ…kochaæ to znaczy cierpieæ, a ja ucieka³am od mi³o¶ci, bo nie chcia³am…nie chcia³am byæ taka jak mama…nie chcia³am straciæ nad sob± kontroli. Nie wiem, czy pan to rozumie. Nie oczekujê od pana zrozumienia. Doktor siedzia³ nieruchomo. Zatopiony w swoim skórzanym fotelu spogl±da³ na dziewczynê spokojnym, ciep³ym wzrokiem, który sprawia³, ¿e chcia³o mu siê opowiedzieæ wszystko, nawet te rzeczy, które u innych ludzi spotka³yby siê ze wzgard± i potêpieniem. By³ dla niej jedyn± przyjazn± osob±, jedyn±, której w tej chwili chcia³aby zaufaæ. Jednak przez ca³y rok nie mog³a siê przed nim otworzyæ. Nie chcia³a. Ba³a siê, ¿e to kolejna poza, próba u¶pienia jej czujno¶ci. Dzisiaj zrozumia³a, ¿e je¶li mu nie zaufa, nie zaufa ju¿ nikomu. A poza tym…przecie¿ za to mu p³ac±, za budowanie kruchej skorupki ufno¶ci miêdzy nim a pacjentem i za dochowanie tajemnicy. Ale za zrozumienie…nie dostaje ani centa. - Ma dwie piêkne córki. Starsza jest do niego bardzo podobna ale usta…usta ma po matce. Ca³e popo³udnie przesiedzia³am w parku i nie zauwa¿y³am nawet, kiedy spad³ deszcz. La³o jak z cebra, ludzie uciekali do domów lub kryli siê pod ciasnymi przystankami autobusowymi a ja nawet nie zauwa¿y³am, ¿e jestem przemoczona. Nie my¶la³am o nim. My¶la³am o jego ¿onie i dzieciach, i o tej cudownej rodzinie, która mog³a byæ idealna, gdyby nie ja. Gdybym nie zosta³a jego kochank± on by³by idealnym mê¿em a ona idealn± ¿on±, której nikt nie zdradza. Dlaczego on im to zrobi³? Dlaczego pozwoli³ mi…? Dlaczego nie kocha³ ich bardziej? By³am w¶ciek³a, bo by³am bezsilna. Nie mog³am cofn±æ czasu. Nie mog³am ich uratowaæ. Nie mog³am uratowaæ ich przed sob±! Nagle poczu³am, ¿e kto¶ okrywa mnie ciep³± marynark±. Obok mnie sta³ wysoki brunet o niebieskich oczach, u¶miecha³ siê i mówi³ co¶ ciep³ym g³osem. Nie pamiêtam, co powiedzia³. ¯a³ujê, ze pozwoli³am mu odprowadziæ siê do domu. ¯a³ujê, ¿e spotka³am go po kilku dniach i ¿a³ujê kawy wypitej z nim tamtego popo³udnia. Przez kolejne dwa lata on zawsze by³ obok. Wtedy nie chcia³am pamiêtaæ czasu przed nim a teraz… chcia³abym pamiêtaæ tylko te lata, kiedy nie by³o go przy mnie… Pomaga³ mi we wszystkim. Odprowadza³ mnie na zajêcia; co miesi±c kupowa³ jedn± herbacian± ró¿ê, moj± ulubion±, na pami±tkê dnia, kiedy siê poznali¶my; odwozi³ ciotkê na badania do kliniki w innym mie¶cie, kiedy tylko by³a taka potrzeba. To on poszed³ do mojego profesora i za³atwi³ mi przeniesienie do innej grupy, bo ja nie chcia³am zostaæ z nim sam na sam i spojrzeæ mu w oczy. By³ ciekawy, dlaczego ale nigdy o to nie zapyta³. By³ zawsze. Zawsze dawa³ ale…nigdy nie dosta³ ode mnie nic oprócz wdziêczno¶ci. Zamiast dotyku d³oni dostawa³ u¶miech; pragn±³ mi³o¶ci i oddania a otrzyma³ przyja¼ñ. Potem…potem nie chcia³ czekaæ a¿ co¶ otrzyma, postanowi³ wzi±æ to sam. Powoli i po cichu. Gdy pomaga³ mi wk³adaæ p³aszcz, w±cha³ moje w³osy lub mimowolnie dotyka³ je ustami. Pomagaj±c mi wysi±¶æ z samochodu chwyta³ mnie za rêkê i ju¿ jej nie puszcza³. Pó¼niej…im czê¶ciej go unika³am, tym stawa³ siê gwa³towniejszy. Im bardziej siê przed nim zamyka³am, tym g³êbiej siê wdziera³. Zna³ mnie przecie¿ jak nikt inny. By³ przy mnie tak d³ugo i czy tego chcia³am, czy nie, da³am mu to, czego tak bardzo potrzebowa³…moje zaufanie. Ale to mu wci±¿ nie wystarcza³o. On chcia³…chcia³ byæ jedyny i najwa¿niejszy. Kiedy tego nie dosta³…wzi±³ to sam… Tamtej nocy nie pada³ deszcz. By³am sama a on by³ bardzo silny… Kiedy le¿a³am w szpitalu, policja przez kilka dni bada³a miejsce zbrodni. Jego cia³o przewieziono do miejscowej kostnicy, gdzie rozpozna³o go kilka innych kobiet. Nie by³am jedyna. Dwie z nich zosta³y jego ofiarami podczas naszej znajomo¶ci; wtedy, gdy by³ przy mnie, gdy ufa³am mu najbardziej… Nie pamiêtam momentu, gdy zada³am pierwszy cios. Nawet teraz widzê to jak za mg³±. Pamiêtam tylko krew. Pamiêtam, ¿e by³am ca³a we krwi. Moja krew p³yn±ca z ran, jakie mi zada³, zmiesza³a siê z jego… Ta krew ¶ni mi siê najczê¶ciej. Je¶li jeszcze czego¶ w ¿yciu pragnê, to…nauczyæ siê ¿yæ na nowo.



Anna


Kliknij, aby zobaczyæ inne artyku³y autora Anna
Jak dodaæ komentarz?
Aby dodaæ komentarz nale¿y siê zalogowaæ (okno logowania, na górze strony). Je¿eli nie masz jeszcze swojego konta kliknij tu, aby siê zarejestrowaæ.

fajne opowiadanko. pozdrawiam
tomeks, 2006-12-21 21:53:58

A wiêc tak: je¶li sama to napisa³a¶ to jestem pe³en podziwu; fajne opowiadanko, szkoda tylko, ¿e brakuje w nim odstêpów u³atwiaj±cych czytanie; no i czekam na wiêcej
Teni, 2006-12-17 20:54:09

| Fotkapro.pl - ogladaj i oceniaj fotki | Blog z poradami, inspiracjami | Darmowe liczniki | Noclegi Nad Morzem |