Czarnoksiężnik (Anioł)
| Data publikacji: 07-02-2010 Autor:Edi Kategoria:Opowiadania Odsłon:5038 |
Pewnego wieczora Maciek usilnie starał się przygotować do sprawdzianu z historii.
Tak długo siedział z książką, aż nad nią zasnął.
Następnego dnia z niemałym przerażeniem stwierdził, że nic nie pamięta.
Gdy wysiadał z autobusu zastanawiał się czy koniecznie musi iść do szkoły.
- Co by się stało gdybym zrobił sobie wolne? Tylko raz ten jeden raz. Ach te moje głupie zasady!! Czy ja zawsze muszę mieć aż tak silną wolę? - szedł powoli i nawet nie zauważył, gdy dotarł do szkoły. - No świetnie. Widocznie moje nogi wiedzą lepiej ode mnie, gdzie mają iść. - zrezygnowany wszedł do budynku.
- Cześć Maciek! No i jak przygotowany?
- Cześć Jarek. Nic mi nie mów. Czy raz w życiu nie mogłoby jej nie być w szkole?
- Masz pecha! Odwróć się!
W chwili, gdy Maciek się odwraca nauczycielka od historii zamyka za sobą drzwi od pokoju nauczycielskiego.
- No po prostu wspaniale! Co jeszcze? Może klasówka z w-fu?
- Nie kracz! Wiesz, że u faceta od w-fu wszystko jest możliwe.
- Wiem, wiem.
Po chwili wchodzą do klasy.
- No dobrze. Usiądźcie pojedynczo. No już, już. Im dłużej będziecie się ociągać tym mniej czasu będziecie mieli na pisanie.
Gdy nauczycielka tłumaczy co i gdzie mają wpisać Maciek nawet jej nie słucha.
- Przecież i tak nic nie napiszę. Że też w tym mieście nic nie może się wydarzyć? - myśli i znudzonym gestem sięga po kartkę.- Przynajmniej będę wiedział, co może być na poprawie.
Kiedy mija czas na pisanie Maciek pierwszy oddaje pracę i szybko opuszcza klasę.
- No to „pała” murowana. Nie ma co!
Reszta lekcji mija spokojnie.
Nawet, co według Maćka naprawdę dziwne, nauczyciel od w-fu pozwala im robić co chcą.
Po lekcjach Maciek biegnie na przystanek.
- Niech to! Jeszcze autobus musiał mi uciec sprzed nosa. No pięknie! Zaraz „8” też chyba mi pasuje!
Wsiadł do autobusu i po kilku przystankach stwierdził, że miał rację.
Wysiadł na swoim przystanku i zobaczył, że w jego domu nie palą się żadne światła.
- Co jest grane? Czyżby nikogo nie było? No tak dzisiaj jest przyjęcie u Kratkowskich. Pewnie znowu wrócą po północy - zamyślony dotarł na ganek i otworzył drzwi.
Po chwili zamknął je za sobą i poszedł do kuchni.
Tam czekała na niego kartka.
Szybko przebiegł wzrokiem krótki tekst.
“Maciuś”
Jesteśmy z tatą na przyjęciu u Państwa Kratkowskich. Musisz sobie sam zrobić obiad i kolację. Nie czekaj na nas, bo późno wrócimy.
Mama
- No i się nie myliłem. Nie chce mi się gotować, więc zamówię sobie pizzę. Najpierw lekcje! - Tak myśląc poszedł do swojego pokoju - Co zrobić najpierw? Dokończyć referat z geografii czy zrobić zadania z matmy? - powiedział do siebie - Najpierw obowiązek czyli matma.
Z lekcjami uwinął się nawet szybko.
Gdy już zrobił wszystko co miał zadane zszedł do kuchni i sięgnął po telefon.
- Halo! Czy to pizzeria “Dorina”?
- Tak!
- Chciałbym zamówić średnią hawajską!
- Na jaki adres?
- Kalinowa 24.
- Za pół godziny powinna być! Pasuje Panu?
- Tak! Dziękuję.
Około 25 minut później słychać dzwonek do drzwi.
- Pizzeria “Dorina”. Czy to Pan zamawiał pizzę?
- Tak! Ile płacę?
- 12,50 zł
- Proszę. Reszty nie trzeba.
- Dziękuję!
Maciek siada wraz z pudełkiem przed telewizorem.
Oglądając swój ulubiony serial zjada przysmak.
- No, ale jestem najedzony Teraz szybki prysznic i spać!
15 minut później jest już w łóżku.
Ponieważ nie może zasnąć wstaje i włącza swoją ulubioną płytę.
Słuchając muzyki powoli odpływa w krainę snu.
Spokój nie trwa jednak zbyt długo, gdyż zaczyna mu się śnić nie zbyt przyjemny sen.
Śni mu się, że się budzi.
Patrzy na zegar i sam nie może uwierzyć swoim oczom.
- Co? Nie możliwe! Czyżbym znowu zaspał? No tak jest jeszcze szansa - szybko ubiera się i biegnie na dół. Lecąc przez kuchnię porywa kanapkę i woła:
- Pa mamo! Coś sobie kupię w szkole i tak już jestem spóźniony.
- Pa, pa!
W biegu zjada swoje szybkie śniadanie i w ostatniej chwili wyrabia się na autobus.
Gdy autobus staje na przystanku Maciek pierwszy z niego wybiega.
- Jeszcze kilka minut. Tylko kilka minut.
Po chwili zdyszany wbiega do szkoły.
- Uff zdążyłem. – myśli
- Cześć! Idziesz na boisko.
- Cześć! A ile jest jeszcze czasu?
- Około 10 minut!
- Jeszcze. No dobra! Idziemy
No i wychodzą.
- Ej! Czy mi się wydaje czy tu jest coraz więcej ludzi?
- No co ty Anka. Zdaje ci się.
Po chwili podbiega do nich zdyszana koleżanka.
- Ej wiecie, że w szkole jest bomba!
- Żartujesz!
- Nie serio mówię. Dyro odwołał lekcje.
- No to świetnie. Może w końcu ta buda wyleci w powietrze!
- Oby nie!
- Czemu?
- A nie pomyślałeś o tym, że jak wyleci w powietrze to będziemy musieli wszystko zaliczać jeszcze raz.
- Nie! Chyba sobie żartujesz?
- Nie! Mamy maj. Semestr może nam zaliczą, a reszta? Trzeba uratować dzienniki.
- Jak masz zamiar to zrobić?
- Jeszcze nie wiem. Na razie muszę się tam dostać!
- To szaleństwo.
- Wiem, ale muszę to zrobić
Chwilę później Maciek dociera do głównych drzwi szkoły.
Wchodzi po schodach i skręca do pokoju nauczycielskiego.
- O są wszystkie! Świetnie! - zbiera je i wyrzuca je przez okno pod którym czekają jego przyjaciele.
- No dzienniki uratowane! Teraz moja kolej.
Chwilę później szkoła wylatuje w powietrze, a Maciek.... budzi się z krzykiem.
Zerka na zegar i teraz naprawdę nie może uwierzyć w to, co widzi:
- Znowu zaspałem! To niemożliwe! - myśli zdenerwowany - Świetnie jeszcze 15 minut do autobusu. Może jeszcze zdążę?
Szybko zjada śniadanie, ubiera się i biegnie na przystanek.
- No udało się.
Po 20 minutach dociera do szkoły.
Wchodzi do budynku jednocześnie przepuszczając wiecznie zamyśloną wicedyrektor.
Po kilku chwilach dociera przed klasę.
- Cześć!
- Cześć!
- Idziesz na boisko?
- Jasne!
Anka, Marta, Darek, Piotrek i Maciek wychodzą ze szkoły.
Po drodze przypalają papierosy.
- Chcesz?
- Przecież dobrze wiesz, że staram się rzucić!
- Wiem przepraszam!
- Nie ma sprawy!
Nagle coś zaczyna się dziać.
- Mi się zdaje, czy tu jest coraz więcej ludzi.
- Masz rację. Coś jest nie tak.
- Natalia. Natka hej.
- No?
- Co się stało?
- To wy nic nie wiecie?
- Nie, a co?
- W szkole jest bomba!
- Żartujesz?
- Nie!
- Serio?
- No!
Podczas tej rozmowy Darek i Piotrek gdzieś znikają.
- Anka nie wiesz gdzie oni poszli.
- Kto?
- Darek i Piotrek.
- Przecież byli tu jeszcze przed chwilą.
- To wiem. Ale gdzie są teraz.
- Popatrz tam.
- Kurcze, po co oni idą do szkoły. Darek, Piotrek poczekajcie. Zaraz wracam!
Maciek biegnie za kolegami.
- Nie ma sprawy - woła za nim Anka.
- Czyżby im odbiło do reszty. - myśli - A jeżeli to prawdziwa bomba? Co wtedy? No i za późno. Weszli do szkoły.
Zdenerwowany chłopak dobiega do drzwi wejściowych.
- Hej zaczekajcie na mnie!
Maciek wbiega na pierwsze piętro.
Rozglądając się za kolegami napotyka podejrzanie wyglądającą paczkę.
- To pewnie jest ta bomba! - myśli - I co ja mam teraz zrobić?
Ze zdenerwowania nie jest w stanie się ruszyć.
Na zewnątrz aż wrze.
Anka znajduje Darka i Piotrka wychodzących z warsztatów krawieckich.
- Gdzie wy się podziewacie?
- Jak to gdzie? Byliśmy u...
- Nie obchodzi mnie, u kogo byliście. Maciek poszedł was szukać w szkole.
- Że co? Odbiło mu czy jak?
Biegną pod szkołę.
W tym momencie rozlega się potężny wybuch.
To szkoła wybucha w powietrze.
Gdy uczniowie dobiegają na dziedziniec przez chwilę nie mogą uwierzyć w to, co widzą.
Tam gdzie był szkolny budynek teraz leżą tylko kawałki gruzu i dopalające się powoli dokumenty.
- Boże to niemożliwe. Maciek.....
- Spokojnie może jakoś przeżył.
- Przecież sam w to nie wierzysz.
Nagle nad zgliszczami pojawia się ubrany na czarno człowiek.
Uczniowie z przerażeniem dostrzegają w jego ramionach ciało ich przyjaciela.
- To Maciek. On trzyma ciało Maćka.
Nieznajomy powoli zbliża się do ziemi.
W tej chwili Maciek odzyskuje przytomność.
- Kim jesteś? – pyta
- Jestem tym, który uratował Ci życie. Możesz mnie nazywać aniołem, czarnoksiężnikiem czy jak Ci się tylko podoba.
- Ale jak masz na imię?
- Na imię mi Kadehar! Jeśli chcesz tak możesz się do mnie zwracać.
- A więc dziękuję Kadeharze. Dziękuję za ocalenie. Czy mógłbym mieć do ciebie jedną małą prośbę?
- Oczywiście. Proś, o co tylko chcesz.
- Czy mógłbyś sprawić, aby szkoła, w której się uczyłem wróciła do dawnego stanu?
- Tak, ale czy na pewno tego chcesz! Czy nie lepiej pozostawić wszystko tak jak jest?
- Nie. Zbyt wiele wysiłku włożyłem, aby dojść do takich umiejętności, jakie teraz posiadam.
- Rozumiem!
W tym momencie Kadehar wyciąga prawą rękę w stronę ruin szkoły.
- Co on zamierza zrobić? - pyta Piotrek
- A skąd ja mam wiedzieć? - mówi Anka
Powoli Kadehar wymawia zaklęcie.
- Chwilo ulotna, która bezpowrotnie minęłaś powróć na mój rozkaz.
I dzieje się cud.
Szkoła, która jeszcze przed chwilą była tylko jedną wielką kupą gruzów zaczyna się zmieniać. Zupełnie tak jak mityczny feniks odradzający się z własnych popiołów tak samo budynek wraca do dawnego stanu.
- Jest coś jeszcze, o co chciałbym cię prosić. Czy mógłbyś sprawić, aby oni wszyscy zapomnieli o dzisiejszym dniu.
- Czy ty też chcesz zapomnieć?
- Nie!
- Mogę to zrobić, jeśli chcesz.
- Dziękuję.
- Nie ma, za co. ZAPOMNIENIE! Teraz muszę cię opuścić, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dzięki!
Gdy Kadehar zniknął Maciek jak gdyby nigdy nic poszedł do szkoły.
Kiedy wychodził po lekcjach pomyślał sobie, że przecież nikt nie musi wiedzieć, co się stało tamtego dnia.
Edi |