Czarnoksiężnik (Anioł) 
| 
 | Data publikacji: 07-02-2010 Autor:Edi Kategoria:Opowiadania Odsłon:5358 |   
      Pewnego wieczora Maciek usilnie starał się przygotować do sprawdzianu z historii.  
Tak długo siedział z książką, aż nad nią zasnął.  
Następnego dnia z niemałym przerażeniem stwierdził, że nic nie pamięta. 
Gdy wysiadał z autobusu zastanawiał się czy koniecznie musi iść do szkoły. 
-	Co by się stało gdybym zrobił sobie wolne? Tylko raz ten jeden raz. Ach te moje głupie zasady!! Czy ja zawsze muszę mieć aż tak silną wolę? - szedł powoli i nawet nie zauważył, gdy dotarł do szkoły. - No świetnie. Widocznie moje nogi wiedzą lepiej ode mnie, gdzie mają iść. - zrezygnowany wszedł do budynku. 
-	Cześć Maciek! No i jak przygotowany? 
-	Cześć Jarek. Nic mi nie mów. Czy raz w życiu nie mogłoby jej nie być w szkole? 
-	Masz pecha! Odwróć się! 
W chwili, gdy Maciek się odwraca nauczycielka od historii zamyka za sobą drzwi od pokoju nauczycielskiego. 
-	No po prostu wspaniale! Co jeszcze? Może klasówka z w-fu? 
-	Nie kracz! Wiesz, że u faceta od w-fu wszystko jest możliwe. 
-	Wiem, wiem. 
Po chwili wchodzą do klasy. 
-	No dobrze. Usiądźcie pojedynczo. No już, już. Im dłużej będziecie się ociągać tym mniej czasu będziecie mieli na pisanie. 
Gdy nauczycielka tłumaczy co i gdzie mają wpisać Maciek nawet jej nie słucha. 
-	Przecież i tak nic nie napiszę. Że też w tym mieście nic nie może się wydarzyć? - myśli i znudzonym gestem sięga po kartkę.- Przynajmniej będę wiedział, co może być na poprawie.
Kiedy mija czas na pisanie Maciek pierwszy oddaje pracę i szybko opuszcza klasę.   
-	No to „pała” murowana. Nie ma co!
Reszta lekcji mija spokojnie.  
Nawet, co według Maćka naprawdę dziwne, nauczyciel od w-fu pozwala im robić co chcą. 
Po lekcjach Maciek biegnie na przystanek. 
-	Niech to! Jeszcze autobus musiał mi uciec sprzed nosa. No pięknie! Zaraz „8” też chyba mi pasuje! 
Wsiadł do autobusu i po kilku przystankach stwierdził, że miał rację. 
Wysiadł na swoim przystanku i zobaczył, że w jego domu nie palą się żadne światła. 
-	Co jest grane? Czyżby nikogo nie było? No tak dzisiaj jest przyjęcie u Kratkowskich. Pewnie znowu wrócą po północy - zamyślony dotarł na ganek i otworzył drzwi. 
Po chwili zamknął je za sobą i poszedł do kuchni. 
Tam czekała na niego kartka. 
Szybko przebiegł wzrokiem krótki tekst. 
				“Maciuś”
Jesteśmy z tatą na przyjęciu u Państwa Kratkowskich. Musisz sobie sam zrobić obiad i kolację. Nie czekaj na nas, bo późno wrócimy. 
							Mama
-	No i się nie myliłem. Nie chce mi się gotować, więc zamówię sobie pizzę. Najpierw lekcje! - Tak myśląc poszedł do swojego pokoju - Co zrobić najpierw? Dokończyć referat z geografii czy zrobić zadania z matmy? - powiedział do siebie - Najpierw obowiązek czyli matma. 
Z lekcjami uwinął się nawet szybko.
Gdy już zrobił wszystko co miał zadane zszedł do kuchni i sięgnął po telefon.
-	Halo! Czy to pizzeria “Dorina”? 
-	Tak! 
-	Chciałbym zamówić średnią hawajską! 
-	Na jaki adres? 
-	Kalinowa 24.  
-	Za pół godziny powinna być! Pasuje Panu?  
-	Tak! Dziękuję. 
Około 25 minut później słychać dzwonek do drzwi.  
-	Pizzeria “Dorina”. Czy to Pan zamawiał pizzę? 
-	Tak! Ile płacę? 
-	12,50 zł 
-	Proszę. Reszty nie trzeba. 
-	Dziękuję! 
Maciek siada wraz z pudełkiem przed telewizorem.  
Oglądając swój ulubiony serial zjada przysmak. 
-	No, ale jestem najedzony Teraz szybki prysznic i spać!
15 minut później jest już w łóżku.  
Ponieważ nie może zasnąć wstaje i włącza swoją ulubioną płytę.  
Słuchając muzyki powoli odpływa w krainę snu. 
Spokój nie trwa jednak zbyt długo, gdyż zaczyna mu się śnić nie zbyt przyjemny sen. 
Śni mu się, że się budzi.  
Patrzy na zegar i sam nie może uwierzyć swoim oczom. 
-	Co? Nie możliwe! Czyżbym znowu zaspał? No tak jest jeszcze szansa - szybko ubiera się i biegnie na dół. Lecąc przez kuchnię porywa kanapkę i woła: 
-	Pa mamo! Coś sobie kupię w szkole i tak już jestem spóźniony. 
-	Pa, pa! 
W biegu zjada swoje szybkie śniadanie i w ostatniej chwili wyrabia się na autobus.  
Gdy autobus staje na przystanku Maciek pierwszy z niego wybiega. 
-	Jeszcze kilka minut. Tylko kilka minut. 
Po chwili zdyszany wbiega do szkoły. 
-	Uff zdążyłem. – myśli 
-	Cześć! Idziesz na boisko. 
-	Cześć! A ile jest jeszcze czasu? 
-	Około 10 minut! 
-	Jeszcze. No dobra! Idziemy
No i wychodzą. 
-	Ej! Czy mi się wydaje czy tu jest coraz więcej ludzi? 
-	No co ty Anka. Zdaje ci się. 
Po chwili podbiega do nich zdyszana koleżanka. 
-	Ej wiecie, że w szkole jest bomba! 
-	Żartujesz! 
-	Nie serio mówię. Dyro odwołał lekcje. 
-	No to świetnie. Może w końcu ta buda wyleci w powietrze! 
-	Oby nie! 
-	Czemu? 
-	A nie pomyślałeś o tym, że jak wyleci w powietrze to będziemy musieli wszystko zaliczać jeszcze raz.  
-	Nie! Chyba sobie żartujesz? 
-	Nie! Mamy maj. Semestr może nam zaliczą, a reszta? Trzeba uratować dzienniki. 
-	Jak masz zamiar to zrobić? 
-	Jeszcze nie wiem. Na razie muszę się tam dostać! 
-	To szaleństwo.  
-	Wiem, ale muszę to zrobić 
Chwilę później Maciek dociera do głównych drzwi szkoły.  
Wchodzi po schodach i skręca do pokoju nauczycielskiego.  
-	O są wszystkie! Świetnie! - zbiera je i wyrzuca je przez okno pod którym czekają jego przyjaciele. 
-	No dzienniki uratowane! Teraz moja kolej. 
Chwilę później szkoła wylatuje w powietrze, a Maciek....  budzi się z krzykiem. 
Zerka na zegar i teraz naprawdę nie może uwierzyć w to, co widzi: 
-	Znowu zaspałem! To niemożliwe! - myśli zdenerwowany - Świetnie jeszcze 15 minut do autobusu. Może jeszcze zdążę? 
Szybko zjada śniadanie, ubiera się i biegnie na przystanek. 
-	No udało się. 
Po 20 minutach dociera do szkoły.  
Wchodzi do budynku jednocześnie przepuszczając wiecznie zamyśloną wicedyrektor.
Po kilku chwilach dociera przed klasę. 
-	Cześć! 
-	Cześć! 
-	Idziesz na boisko? 
-	Jasne! 
Anka, Marta, Darek, Piotrek i Maciek wychodzą ze szkoły. 
Po drodze przypalają papierosy. 
-	Chcesz? 
-	Przecież dobrze wiesz, że staram się rzucić!  
-	Wiem przepraszam! 
-	Nie ma sprawy! 
Nagle coś zaczyna się dziać. 
-	Mi się zdaje, czy tu jest coraz więcej ludzi. 
-	Masz rację. Coś jest nie tak. 
-	Natalia. Natka hej. 
-	No? 
-	Co się stało? 
-	To wy nic nie wiecie? 
-	Nie, a co? 
-	W szkole jest bomba! 
-	Żartujesz? 
-	Nie! 
-	Serio? 
-	No! 
Podczas tej rozmowy Darek i Piotrek gdzieś znikają. 
-	Anka nie wiesz gdzie oni poszli. 
-	Kto? 
-	Darek i Piotrek. 
-	Przecież byli tu jeszcze przed chwilą. 
-	To wiem. Ale gdzie są teraz. 
-	Popatrz tam. 
-	Kurcze, po co oni idą do szkoły. Darek, Piotrek poczekajcie. Zaraz wracam! 
Maciek  biegnie za kolegami. 
-	Nie ma sprawy - woła za nim Anka. 
-	Czyżby im odbiło do reszty. - myśli - A jeżeli to prawdziwa bomba? Co wtedy? No i za późno. Weszli do szkoły. 
Zdenerwowany chłopak dobiega do drzwi wejściowych. 
-	Hej zaczekajcie na mnie! 
Maciek wbiega na pierwsze piętro.  
Rozglądając się za kolegami napotyka podejrzanie wyglądającą paczkę.  
-	To pewnie jest ta bomba! - myśli - I co ja mam teraz zrobić? 
Ze zdenerwowania nie jest w stanie się ruszyć. 
Na zewnątrz aż wrze. 
Anka znajduje Darka i Piotrka wychodzących z warsztatów krawieckich. 
-	Gdzie wy się podziewacie? 
-	Jak to gdzie? Byliśmy u... 
-	Nie obchodzi mnie, u kogo byliście. Maciek  poszedł was szukać w szkole.  
-	Że co? Odbiło mu czy jak? 
Biegną pod szkołę. 
W tym momencie rozlega się potężny wybuch.  
To szkoła wybucha w powietrze. 
Gdy uczniowie dobiegają na dziedziniec przez chwilę nie mogą uwierzyć w to, co widzą.  
Tam gdzie był szkolny budynek teraz leżą tylko kawałki gruzu i dopalające się powoli dokumenty. 
-	Boże to niemożliwe. Maciek..... 
-	Spokojnie może jakoś przeżył. 
-	Przecież sam w to nie wierzysz. 
Nagle nad zgliszczami pojawia się ubrany na czarno człowiek.  
Uczniowie z przerażeniem dostrzegają w jego ramionach ciało ich przyjaciela. 
-	To Maciek. On trzyma ciało Maćka. 
Nieznajomy powoli zbliża się do ziemi.  
W tej chwili Maciek odzyskuje przytomność. 
-	Kim jesteś? – pyta 
-	Jestem tym, który uratował Ci życie. Możesz mnie nazywać aniołem, czarnoksiężnikiem czy jak Ci się tylko podoba. 
-	Ale jak masz na imię? 
-	Na imię mi Kadehar! Jeśli chcesz tak możesz się do mnie zwracać. 
-	A więc dziękuję Kadeharze. Dziękuję za ocalenie. Czy mógłbym mieć do ciebie jedną małą prośbę? 
-	Oczywiście. Proś, o co tylko chcesz. 
-	Czy mógłbyś sprawić, aby szkoła, w której się uczyłem wróciła do dawnego stanu? 
-	Tak, ale czy na pewno tego chcesz! Czy nie lepiej pozostawić wszystko tak jak jest? 
-	Nie. Zbyt wiele wysiłku włożyłem, aby dojść do takich umiejętności, jakie teraz posiadam.  
-	Rozumiem! 
W tym momencie Kadehar wyciąga prawą rękę w stronę ruin szkoły. 
-	Co on zamierza zrobić? - pyta Piotrek 
-	A skąd ja mam wiedzieć? - mówi Anka 
Powoli Kadehar wymawia zaklęcie. 
-	Chwilo ulotna, która bezpowrotnie minęłaś powróć na mój rozkaz.
I dzieje się cud. 
Szkoła, która jeszcze przed chwilą była tylko jedną wielką kupą gruzów zaczyna się zmieniać. Zupełnie tak jak mityczny feniks odradzający się z własnych popiołów tak samo budynek wraca do dawnego stanu.  
-	Jest coś jeszcze, o co chciałbym cię prosić. Czy mógłbyś sprawić, aby oni wszyscy zapomnieli o dzisiejszym dniu. 
-	Czy ty też chcesz zapomnieć? 
-	Nie! 
-	Mogę to zrobić, jeśli chcesz. 
-	Dziękuję. 
-	Nie ma, za co. ZAPOMNIENIE! Teraz muszę cię opuścić, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. 
-	Dzięki! 
Gdy Kadehar zniknął Maciek jak gdyby nigdy nic poszedł do szkoły.  
Kiedy wychodził po lekcjach pomyślał sobie, że przecież  nikt nie musi wiedzieć, co się stało tamtego dnia.  					
  
  Edi |