Bohater polskiego filmu
| Data publikacji: 12-12-2003 Autor:Piotrek Maczuga Kategoria:Film Ods³on:4376 |
Art o bohaterze polskego filmu snesacyjnego na przestrzeni lat. Zjawia³ siê zawsze tam, gdzie co¶ by³o nie tak. Czasami morderstwo, gwa³t, napad rabunkowy, ale nie rzadko wystarcza³a mu zwyk³a kradzie¿, aby pojawiæ siê na ekranie. Przez kilkadziesi±t minut niepodwa¿alnie okupowa³ wyobra¼niê widza, staj±c siê obroñc przepisów prawa, albo wrêcz odwrotnie – degustatorem jego niedoskona³o¶ci. Skazany na ¿ycie w wymy¶lonym ¶wiecie, który albo przera¿a³ swoj± realno¶ci±, albo odstrêcza³ sztuczno¶ci±, zmuszony by³ przywyknæ do niego jak do nowego garnituru. Na szcz¶cie z pomoc± od zawsze sz³a mu ca³a gama niezast±pionych, wydawa³oby siê z pozycji wsp³czesnego widza, rekwizytów, którymi siê otacza³ i które otacza³y jego, dope³niaj±c go i dodaj±c mu jak gdyby trzeciego wymiaru, jakiego czêsto bark na p³askim ekranie filmowej sensacji.
Jedno jest pewne. Bohater dojrza³ej epoki Gierka ¿yje niemal¿e sam± prac±. Nie ma praktycznie czasu na zakupy, sprz±tanie domu czy wyprowadzanie kota (tymi sprawami zajmie siê oczywi¶cie rekwizytor, albo s±siadka), wa¿ne aby w lodówce zawsze by³a butelka coca-coli (najlepiej dwie, bo przecie¿ ¿aden prawdziwy Bohater nie pija towarów importowych w samotno¶ci) i jaki¶ alkohol (najlepiej o klasê lepszy ni¿ ten ogólnodostêpny, czy to w sklepie, czy te¿ taki z gatunku self-made).
Okazuje siê jednak, ¿e nie ma tak ³atwo, bo przecie¿ nawet as milicji nie mo¿e mieæ co tydzieñ, w czwartkowy wieczór pe³nej rolki papieru toaletowego (z drugiej strony, przecie¿ superbohaterowie nie wydalaj±, wiêc jedna nieszczêsna rolka starcza na doæ d³ugo). Nie ka¿dy te¿, siedz±c przed telewizorem, zaakceptuje fakt, i¿ policjant-kawaler, zawodowy poligamista (ach te kobiety Borewicza!), albo nieudacznik (czy porucznik Zubek mia³ ¿onê?), ma lepsze mieszkanie, ni¿ on – ojciec czteroosobowej rodziny, który naprawdê do serca wzi³ sobie fakt, ¿e model 2+2 jest optymalny (nawet je¶li zasobnoæ p³ek w sklepach spo¿ywczych mówi co innego). I czy nie irytuje to, ¿e bêd±c z wizyt u milicjanta nigdy nie us³yszy siê przy herbacie: Ale nie sód¼ tyle, bo si cukier koñczy (a nie wiadomo kiedy dowioz±). W³a¶nie, ¿e doskonale wiadomo! Rekwizytor przecie¿ robi zakupy w ka¿dy poniedzia³ek, przez ca³y wtorek za siedzi i stara siê zrobiæ z gipsu i styropianu wszystko to czego nie uda³o si kupiæ, albo po¿yczyæ od kolegów z innego filmu.
Tu za¶ na ¶wiat³o dzienne wychodzi ca³kiem inny problem. Widz, oddzielony od Bohatera nieprzenikaln± szklan± barier±, która zaczyna siê na ob³ej tafli kineskopu typu Rubin a koñczy wraz z obiektywem kamery, nie dostrzega tego, ¿e ¿ycie herosa ekranu wcale nie jest us³ane r¿ami. Po pierwsze: rozwi±zuj±c skomplikowan± sk±din±d sprawê nielegalnego obrotu dewizami, czêstokroæ trudno jest znaleæ choæby kwadrans na ciep³y posi³ek. Problem rozwi±zany, gdy cinkciarz zechce skonfrontowaæ swoj± wersjê wypadków z milicyjn± w jakim przytulnym barze mlecznym. Wtedy nawet wypada zamówiæ gryczan±, ¿eby nie rzuca siê w oczy. Ale co je¶li ¶ledztwo usilnie zmierza w rejony Hotelu Sobieski? Tam, nawet gdyby by³o cokolwiek do jedzenia w postaci nie p³ynnej, to str¿owi prawa nie wypada przerywaæ akcji z powodu drugiego ¶niadania (drugiego w tym tygodniu). Mo¿e on co najwy¿ej napiæ siê markowego alkoholu i zamieniæ parê zda z paniami lekkich obyczajów, ale te¿ bez przesady, bo przecie¿ jest w pracy (no i jakiego milicjanta staæ na kobiety i alkohol jednocze¶nie?).
Id±c dalej tym tropem wspomnieæ nale¿y, ¿e w tamtych czasach prawie ka¿dy m¿czyzna i niejedna kobieta zazdro¶cili Bohaterowi jego nieograniczonego dostêpu do marki marlboro. Oczywi¶cie, je¶li pali³ sporadycznie i bez ¿adnej filozofii. Jednak gdy papieros urasta³ do rangi przed³u¿enia d³oni, to najcz¶ciej okazywa³ siê zwyk³ym sportem. No bo w koñcu, je¶li ju¿ kto¶ pali, to niech pali jak wszyscy, a nie jak partia. Czy kto¶ jednak zastanowi³ siê co tak naprawdê znajdowa³o siê w paczcie z napisem marlboro? Czy napis ten nie by³ jedynie dzie³em zdolnych grafików, a ca³a paczka atrap±? Wszak to by³y czasy, gdy o atrapy by³o znacznie ³atwiej ni¿ o rzeczy realne. Skoro wiêc imitacja papierosów, to czemu nie imitacja alkoholu. Nie tak ³atwo bawiæ siê w smakosza zagranicznych trunków, je¶li butelkê Johnny Walkera kto¶ nape³ni³ herbat±. Kto¶! Rekwizytor, rzecz jasna. I jak tu funkcjonowaæ w³a¶ciwie, skoro trzeba piæ herbatê ze szklanki od wódki, a w tradycji narodu preferuje siê raczej picie wódki ze szklanki od herbaty? Na pocieszenie mo¿na dodaæ jedynie to, ¿e i tak nie jest zalecane spo¿ywanie alkoholu na pusty ¿o±dek.
Jednak Borewicz i sp³ka nie s± malkontentami narzekaj±cymi na swój ci¿ki los. Wrêcz przeciwnie, w trudnej rzeczywisto¶ci ekranu, rozbarwianej czasami, ku uciesze widza, odrobin± importowanego luksusu, dzielni ch³opcy z MO czuj± siê jak ryby w wodzie. Równie dobrze radz± sobie na ministerialnych salonach jak i w melinach. Potrafi± znaleæ wspólny jêzyk i z ofiar±, i z przestêpc±. Ma³o tego, wielu z nich zyskuje ogromn± sympatiê zwyk³ych obywateli, nie tylko przed telewizorem, ale równie¿ tych z którymi maj± bezpo¶redni kontakt. W dzisiejszych czasach, gdy policjant jest jednym z najbardziej wstydliwych zawodów (o milicjantach ju¿ nie wspomnê), z nostalgi± wspomina siê starszego sier¿anta z niewielkiego Trzebiatowa, który choæ ju¿ nie pierwszej m³odo¶ci, stara siê zda wreszcie egzamin dojrza³o¶ci. Mimo tak oczywistego kontekstu, nikt nie opowiada dowcipów o milicjantach, a sam sier¿ant Lipniak z ksi¿k± d³oni rozwija znacz±co wachlarz rekwizytów z którymi do tej pory kojarzyli siê str¿e prawa. Nawet ci, którzy okopali siê po drugiej stronie barykady, jak chocia¿by Tulipan, nie s± bynajmniej pozbawieni finezji i instynktu. Pij±, z regu³y te same trunki i to w towarzystwie tych samych kobiet. Ale to tak mimochodem, bo najwa¿niejsi pozostaj± niezmiennie dzielni ch³opcy w niebieskich mundurach. Zawsze w wyprasowanych koszulach, choæ nie maj± ani ¿ony ani ¿elazka.
Cofaj±c siê jednak w czasie zaledwie o jedn± dekadê, napotykamy mentorów porucznika Borewicza. W¶ród wielu, jak¿e barwnych postaci, od dwójki dociekliwych dziennikarzy z serialu Janusza Jaxy pocz±wszy, a na psie Cywilu skoñczywszy, wyra¼n± (i grub± niestety) kresk rysuje siê kapitan Sowa. Niby zupe³nie jak w latach siedemdziesi±tych, niby te same czarne charaktery, ten sam kodeks karny, a jednak jest jako¶ inaczej. Przede wszystkim odleg³e wydaj± siê jeszcze byæ typowe problemy dojrza³ego socjalizmu. Barbara i Jan nie trapi± siê talon na auto, bo ¿yczliwa redakcja G³osu daje im w u¿ytkowanie ca³kiem sprawn± syrenkê, Sowa za¶ nie musi si martwiæ tym, kto mu rano kradnie mleko spod drzwi, i to wcale nie dlatego, ¿e mleka nie ma. Jest, tylko z³odzieje jakby innego kalibru i maj± doskona³e wyczucie tego co warto broiæ, ¿eby staæ siê bohaterem odcinka. Poza tym naruszanie nietykalno¶ci cielesnej strów prawa, a raczej jego czêstotliwoæ, czy wrêcz systematycznoæ okaza³a siê wprost proporcjonalna do czasów. I cho kapitan Sowa przypomina trochê bohatera czarnego krymina³u w stylu Dashiela Hammeta czy Raymonda Chandlera, to jednak (a mo¿e w³a¶nie dlatego) broñ s³u¿bowa jest dla niego jedynie uzupe³nieniem potencja³u drzemi±cego pod czaszk±. Niestety, wkrótce proporcje miêdzy si± umys³u a si± pi¶ci zostan± powa¿nie zachwiane. Ale o tym dalej.
Kiedy Borewicz zacz³ powa¿nie zastanawiaæ siê nad emerytur±, a Sowa ju¿ dawno mia³ tego typu rozterki za sob±, do akcji wkroczy³o najm³odsze pokolenie filmowego ¶wiatka sensacji. Bo choæ dawni mistrzowie zestarzeli siê wyra¼nie, to przestêpcy zaczêli sprawiaæ wra¿enia coraz m³odszych. Nowe czasy wymaga³y wiêc ca³kiem nowych kroków. Zacz³o siê od weryfikacji starych, dobrych obywateli milicjantów, a nastêpnie, aby zachowaæ pozory, i¿ cokolwiek ta farsa znaczy³a w praktyce, wsadzono or³owi koronê na ³eb i przemalowano napis na drzwiach radiowozów. Broñ, urz±dzenia ±czno¶ci, pojazdy s³u¿bowe, sprzêt biurowy i mundury przez chwilê jeszcze pozosta³y bez zmian. Chwila ta wystarczy³a tym, którzy szcz¶liwie przeszli weryfikacjê, na odnalezienie siê w nowej sytuacji – w ¶wiecie w którym nie drogi alkohol czy markowe spodnie s± miar± sukcesu, lecz to czy du¿o strzelasz i ma³o mówisz.
Nic wiêc dziwnego, ¿e bardzo szybko do rangi podstawowego rekwizytu Franza i jego kolegów uros³y wszystkie te przedmioty, którymi mo¿na zrobiæ drugiej osobie krzywdê. Szczególnie na pocz±tku liczy³ siê efekt, nie finezja, siêgniêto wiêc po popularne radzieckie karabiny typu AK, których obecnoæ mo¿na by³o wyja¶ni handlem broni± przez nieuczciwych ¿o³nierzy w jednostkach wojskowych. Wkrótce jednak si³a zniszczenia siana przez ka³asznikowa okaza³a siê niewystarczaj±ca – wszak na panoramicznym ekranie (czy to kinowym, czy telewizyjnym) mo¿na by³o zmie¶ciæ du¿o wiêcej trupów. Przygl±daj±c siê wiêc broni s³u¿bowej wielu policyjnych herosów lat dziewiædziesi±tych, mo¿na doæ do wniosku, ¿e albo polska policja, wbrew ogólne panuj±cej opinii jest ¶wietnie uzbrojona, gdy ka¿dy oficer ¶ledczy ma pod marynark± przynajmniej dwa pistolety p³automatyczne i po cztery pe³ne magazynki do ka¿dego z nich, albo pobory w policji s± znacznie wiêksze ni¿ przypuszczamy, skoro ka¿dego staæ na kupno pistoletu za – lekko licz±c – kilka tysiêcy z³otych. A sk±d wiadomo, ¿e to broñ nabyta a nie s³u¿bowa? Bo broñ s³u¿bowa zwyczajowo deponowana jest (razem z odliczon amunicj±) w szafie pancernej na komisariacie, tymczasem typowy Bohater wydaje siê z ni± nie rozstawaæ nawet po godzinach pracy. Mo¿na oczywi¶cie czepiaæ si szczegów, ¿e pojemnoæ magazynka karabinu AK wystarcza na nie wiêcej ni¿ trzy sekundy strzelania seri±, a zarówno policjanci jak i bandyci (w szczególno¶ci bandyci) nie szanuj± w zupe³no¶ci tego niepodwa¿alnego prawa fizyki, ale od czego rekwizytor? Zahartowany zawodowo w latach siedemdziesi±tych bez problemu stworzy po±czenie rogu obfito¶ci z magazynkiem.
Czêstsze u¿ywanie broni wi±za³o siê jednak doæ bezpo¶rednio z wiêksz± ilo¶ci± ofiar, co niestety odczuæ musieli tak¿e przedstawiciele w³adzy. Za czasów Kapitana Sowy czy nawet w latach ¶wietno¶ci porucznika Borewicza, albo psa Cywila (w jakimkolwiek by nie by³ stopniu) umierali gównie niewinni obywatele albo przestêpcy. ¦mieræ zbiera³a najostrzejsze ¿niwo przede wszystkim w¶ród prostytutek, meliniarzy, samotnych dziewcz±t wracaj±cych p¼no z pracy albo emerytów, którzy nieopatrznie postanowili wyjæ na spacer z psem akurat do lasu, gdzie wiadomo by³o, ¿e od jakiego¶ czasu grasuje morderca. Psów z regu³y nikt nie zabija³, bo to przynosi³o pecha i wprowadza³o nieprzyjemny nastrój. Z czasem, gdy zaczêli masowo umieraæ tak¿e policjanci sytuacja zacz³a si komplikowaæ, bo w zasadzie trafiali przez to do tego samego panteonu nies³awy, jak wspomniane wy¿ej elementy. Szybko jednak poradzono sobie z tym problemem, gdy¿ regu³y ¶wiata sensacji wydaj± siê byæ nieub³agane. I tak: na pewno umrze mi³y policjant, który ma wielu przyjaci³ i wszyscy go lubi±, bo w policji nie ma miejsca dla mi³ych ludzi. Ma³a szanse na prze¿ycie ma tak¿e policjant, który za kilka dni ma odejæ na emeryturê, szczególnie je¶li pope³ni kardynalny b±d i po dwudziestu latach pracy wreszcie poka¿e kolegom zdjêcie swoich dzieci i wnucz±t, a nastêpnie napomknie co¶ o spokojnej emeryturze i ³owieniu ryb. Chwilê p¼niej przeszyje go od czterech do o¶miu kul, aby widz przypadkiem sobie nie pomy¶la³, ¿e poczciwy glina jeszcze siê z tego wyli¿e.
Z czasem okaza³o siê, ¿e równie¿ ¶wiat sta³ siê du¿o mniejszy. Wspominany porucznik Borewicz, gdy chcia³ przekazaæ co¶ swoim prze³o¿onym, b±d¼ te¿ skontaktowaæ si z central± (w której zawsze pracowa³a milicjantka o aksamitnym g³osie), skazany by³ na u¿ywanie s³u¿bowego radia, b±d¼ te¿ szukanie aparatu telefonicznego. Dzisiejszemu Bohaterowi z pomoc± idzie technika. Okazuje siê bowiem, ¿e nawet krótkofalówka nie du¿o wiêksza od paczki papierosów, mo¿e byæ skuteczna bez wzglêdu na dystans, warunki atmosferyczne czy zakócenia spowodowane coraz wiêkszym t³okiem w eterze. Obecnie jednak policjanci coraz cz¶ciej rezygnuj± z magicznych urz±dzeñ na rzecz darmowych minut i wybranych numerów. Tak wiêc telefon komórkowy zastêpuje radio, a przez to jeszcze jeden gad¿et odr¿niaj±cy nas, zwyk³ych ¶miertelników od superbohaterów odchodzi do lamusa. W zamian za to wsp³czesny Bohater dostaje ca± gamê zupe³nie nowych zabawek, z których wiêkszoæ, oparta jest na technologii satelitarnej albo tajnych superkomputerach, dziêki czemu ¿elazna zasada, mówi±ca i¿ musi istnieæ wiedza tajemna niedostêpna dla zwyk³ego, szarego widza pozostaje zachowana.
Ale mówimy równie¿ o czasach zgni³ego kapitalizmu, kiedy to obficie, jak nigdy, uwidaczniaj± siê dra¿ni±ce r¿nice klasowe. W czasach gdy kapitan Sowa odnosi koleje sukcesy w walce z wrogiem, problem ten raczej nie wystêpowa³, bo (przynajmniej na ekranie) wszyscy byli klas± ¶redni±. Nikt nie mia³, albo nie powinien mieæ wiêcej ni¿ inni, no chyba, ¿e przestêpca, wtedy mo¿na go ¶mia³o nienawidziæ, albo choæby krytykowaæ. Obecnie ka¿de dziecko wie, ¿e czasy nasta³y takie, ¿e jedni maj± wiêcej a inni mniej, co, z regu³y, wi¿e siê w sposób bezpo¶redni z zarobkami, które z kolej, s± na og³ odwrotnie proporcjonalne do w³o¿onej pracy. I tutaj, jak przed paroma dekadami, bez trudu znajdziemy cz³owieka, którego mo¿na nienawidziæ, albo choæby krytykowaæ. Uwagê widza jednak przykuwa czêsto zupe³nie inna rzecz. Ot¿ jak, w obliczu przedstawionych faktów, Bohatera, który, jak doskonale wiemy, nie zarabia zbyt du¿o, staæ na drogie auto i ogromny dom (albo przynajmniej mieszkanie)? No i czemu nie staæ go na ¿yletki? Choæ przecie¿ mawiaj±, ¿e w filmach tylko bezdomni i detektywi budz siê nieogoleni, co nie zmienia faktu, i¿ je¶li Bohater w ogóle spêdza czas w ³azience, to w³a¶nie na goleniu. Na szcz¶cie dla widza rzadko zdarza siê, ¿eby bra³ on gor±c± k±piel w pokrytej pian± wannie, depiluj±c sobie przy tym nogi. Co najwy¿ej prysznic. Za¶ oprócz wanny zupe³nie zbêdny wydaje siê równie¿ klozet, bowiem sikaj± tylko przestêpcy, a kupy nie robi nikt.
Problem niesprawiedliwego spo³ecznie stosunku tego co siê ma do tego co siê mie powinno z policyjnej pensji jest wieloaspektowy i warto mu siê przyjrze dok³adniej. Franz Maurer t³umaczy posiadanie zagranicznego auta (w czasach w których niewielu by³o na takie staæ) i du¿ego domu o nieograniczonym chyba metra¿u, jako spadek po ¿onie. I nawet kiedy by³a ma¿onka upomina siê o swoj w³asnoæ i tak wydaje siê podejrzane, ¿e by³o go staæ choæby na utrzymanie takich skarbów. Kryzysowy moment, gdy musi przeprowadziæ siê z willi do ma³ej kawalerki nie pozostawia na nim ¿adnego ¶ladu. By³o bowiem od pocz±tku pewne, ¿e wkrótce znajdzie siê i nowe mieszkanie i samochód. Jest jedn± z niepisanych zasad filmu sensacyjnego, ¿e Bohater (nawet ten z³y) nie korzysta z komunikacji miejskiej. Zdarza mu siê jechaæ taksówk±, szczególnie w towarzystwie kobiety, ale t³ok w tramwaju to nie dla niego. Równie¿ Sowa i Borewicz nie marnowali nigdy czasu na przystankach, ale dla odmiany, ich sytuacja finansowa by³a bardziej klarowna, a to gównie dlatego, ¿e dzia³ali w czasach, gdy nie mo¿na by³o mieæ wiêcej ni¿ inni i nie wzbudza podejrzeñ.
Jest jednak jeden rekwizyt, który rzadko pozostaje w gestii rekwizytora, a który od lat funkcjonuje w prawie niezmiennej formie, bêd±c jednocze¶nie bezwarunkowo koniecznym do ¿ycia ka¿demu ówczesnemu i wsp³czesnemu kowbojowi. Tym rekwizytem jest bez w±tpienia Kobieta. Za czasów porucznika Borewicza wystêpowa³a ona gównie jako element do±czany gratis do po¶cieli, specyficzny ozdobnik miêdzy scenami, dzia³aj±cy w my¶l zasady, ¿e w ka¿dym polskim filmie powinien by wyeksponowany, przynajmniej przez u³amek sekundy, choæby ma³y fragment kobiecej piersi, ¿eby zape³niæ sale kinowe, albo, ¿eby widzowie czwartkowej Kobry mieli o czym pogadaæ nastêpnego dnia w pracy. O ile kapitan Sowa pozostawa³ w tych sprawach doæ dyskretny, tak porucznik Borewicz nie przepu¶ci³ ¿adnej okazji i w roli don¿uana by³ równie skuteczny jak w roli str¿a prawa. W jego kontek¶cie mo¿na by³o wrêcz powiedzieæ, ¿e kobieta jest bohaterem zbiorowym – co odcinek inna i raczej trudno zapamiêtaæ jej imiê. Jedyn± przedstawicielk± p³ci piêknej, która posiada jakiekolwiek cechy indywidualne jest wsp³pracownika panów Borewicza i Zubka – milicjantka Elka, której scenarzysta nie wyposa¿y³ nawet w nazwisko, gdy¿ jej rola ogranicza³a siê w zasadzie do obni¿ania poziomu testosteronu w pomieszczeniach s³u¿bowych MO do poziomu bezpiecznego dla zdrowia milicjantów. Jej inwencja w rozwi±zywaniu spraw stricte kryminalnych ociera³a siê w zasadzie o b±d statystyczny, niemniej jednak zabiera³ g³os nierzadko, lecz gównie po to, aby odrobin± s³odyczy zrównowa¿yæ w widzu niechæ do porucznika Zubka. To z kolei tworzy³o bardzo zwarty i skutecznie dzia³aj±cy mechanizm. Od zawsze bowiem ludzie narzekali na w³adze, choæby na jej arogancj i skromny intelekt, tak wiêc dzielny Antoni Zubek sta³ siê nadwornym koz³em ofiarnym, którego obecnoæ w szeregach milicji doskonale t³umaczy³a smutn rzeczywistoæ.
Ale wraz z czasami rozwijaj± siê tak¿e kobiety. Dziewczyna Franza ma ju¿ imiê, nazwisko, ³atw± do identyfikacji twarz no i, rzecz jasna, trudn± przesz³oæ. Co prawda nadal brak jej jakiejkolwiek osobowo¶ci i nie³atwo o niej powiedzieæ du¿o wiêcej ni¿ to ¿e jest zwyk± dziwk±, ale przynajmniej ma swoje piæ minut i na tyle silny wp³yw na Bohatera, ¿e z jej powodu pada kilka strzaów i jeden trup, czemu z kolei zawdziêczamy wyd³u¿enie siê filmu o piæ do siedmiu minut. Na szcz¶cie ¶wiat nie stoi w miejscu i wkrótce nastêpuje feminizacja zawodu policjanta. Bohaterowie Kameleona czy Sfory musieli przyjæ w swe szeregi równie¿ piêkne panie. Razem z tym wzros³o zagro¿enie werbalnego napastowania seksualnego, bo wiadomo, panowie jak to panowie – lubi± sobie czasem powiedzie co¶ bardziej dosadnie, a pech chce, ¿e wiêkszoæ polskich przekleñstw pochodzi w linii prostej od okre¶leñ zwi±zanych z kobiecym zawoddem, narz±dami p³ciowymi, b±d¼ te¿ seksem. Nastêpny problem to miejsce kobiety w takim uk³adzie. Wiadomo przecie¿, ¿e damie nie wypada biegaæ z karabinem za pierwszym lepszym gangsterem, zdarza siê wiêc, ¿e je¶li policjantka jest m³oda i piêkna, to ma szansê zostaæ np. wybitnym specjalist± od komputerów, która pomimo ma³ego sta¿u (robionego chyba w przedszkolu) i tak na g³owê bije wszystkich najbardziej do¶wiadczonych informatyków, i to nie tylko dlatego, ¿e ci s± na og³ ³ysi i w okularach. Powód jest ca³kiem inny: zdolna policjantka potrafi bowiem za pomoc zwyk³ego laptopa z³amaæ ka¿dy szyfr, nawet na rz±dowym serwerze, na którego zabezpieczenie wydano miliony z³otych, dolarów albo rubli i który jest tak dobry, ¿e z³amanie, nawet sposobem numerycznym zaj³oby kilkaset lat ci±g³ych obliczeñ. No i gdzie te czasy, gdy kryminolog znajdowa³ na miejscu zbrodni kawa³ek rachunku z pralni i to wystarczy³o do namierzenia drania (przestêpcy, nie kryminologa)? A dzi¶, nie doæ, ¿e czasy ci¿sze, to na og³ policjant jest w stanie rozwi±zaæ sprawê dopiero wtedy jak jest od niej odsuniêty.
Co czasy, to obyczaje – chcia³oby siê powiedzieæ. Zmienia siê rzeczywistoæ wok Bohatera, zmienia siê spektrum jego zachowañ i narzêdzi, którymi siê pos³uguje. Ma³o tego – zmienia siê równie¿ sposób postrzegania tych narzêdzi przez widza, dziêki czemu przestaj± one byæ tylko narzêdziami a staj± siê rekwizytami. I zmienia siê równie¿ Bohater, kto wie, czy nie najwa¿niejszy z rekwizytów.
Piotrek Maczuga |