Magazyn Młodych - Strona główna
Antykoncepcja Ksišżki Na poważnie
Opowiadania Poezja Tworzenie WWW
emodi.pl -  Wiele sklepów w jednym miejscu
Okno logowania
L:
H:
Załóż nowe konto

Szukaj

Teksty
Strona główna
Antykoncepcja
Film
Fotografia
Humor
Książki
Linki
Muzyka
Na poważnie
Opowiadania
Poezja
Sport
Tworzenie WWW
Wywiady

Reklama


Redakcyjne
Strona główna
Newsy
Nasze banery
Dodawanie tekstów
Redakcja
Reklama
Linki

Subskrycja
Twój email


Polityka prywatności

STATy:)

o2u.pl - 
darmowe liczniki
Tekstów: 341
Komentarzy: 1221
Twórców: 110 osób
Soft: cmsMM v 2.0

Chcesz dodać swój artykuł?


MM >> Opowiadania >> Zwyciężył

Zwyciężył


Data publikacji: 10-06-2005
Autor:DareY
Kategoria:Opowiadania
Odsłon:3987

     Promienie słońca pobłyskują na kryształowo czystych szybach wypełniających ramy plastikowych okien. Widać z nich swieże, lazurowe niebo poranka, na którym nie można dostrzec ani jednej chmury. Wstaje wspaniały wiosenny dzień. Nic nie mąci jego spokoju i harmonii, takie dni nie są stworzone dla trosk. Niespieszne kroki skrzypią na szarym linoleum. Idzie, patrząc się pod nogi. Myśli o tym, co się za chwilę ma wydarzyć. Dziwił się, że w takiej chwili nie targają nim żadne emocje. Nie czuje ani strachu, ani podniecenia, ani euforii. Podnosi wzrok na jedne z drzwi długiego korytarza, niczym nie różniące się od dziesiątków innych drzwi. Spojrzał na numer sali. Blaszana tabliczka odbija światło wywołując złocisty refleks. "Tutaj". Drzwi, przed którymi się zatrzymuje, mają zimny, jasnozielony kolor, taki sam jak farba na ścianach. Stara się pomyśleć o czymś, o czym ludzie zwykle myślą w takich chwilach, ale nie może przywołać czegokolwiek, co byłoby odpowiednie. Sprawdza jeszcze raz numer - zgadza się. Bierze głęboki oddech i puka.

Siedzi w niedużym, jasnym pokoju. Wpatruje się w plamę na zielonkawoszarej wykładzinie. Chwilę wcześniej przyszła mu do głowy myśl, by ostatecznie zakończyć już tą farsę. Tego dnia stracił złudzenia i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Sam sobie nie dowierza - przecież taka chwila powina stanowić apogeum rozpaczy. Ale nic nadzwyczajnego się nie stało. Człowiek jest przecież jednym korzonkiem, a jego czyny jednym ździebełkiem na bezkresnym trawniku historii, na którym każdy korzonek ginie, ale źdźbeł, nawet uschłych nikt nie sprząta, więc giną w zapomnieniu wśród milionów innych. Śmieje się, nie wie dlaczego. Co przywiodło go do myśli o gorącej kąpieli i żyletce? Ona? Wszak wiedział, że nie jemu jest pisana. Uczelnia? Jeśli człowiek przeminie i za chwilę stanie się nicością, jaką wagę ma fakt, że został skreślony z listy studentów? Rodzina? Grupka osób, które mają siebie nawzajem szczerze dosyć. Sam się dziwił, czemu ludzie przywiazują wagę do takich błahostek. Nie liczy się to co jest dziś ani to, co już upłynęło. A jutra nie będzie wcale. Po co żyje? Czyżby więc jednak samobójstwo? Nie, to oznaczałoby przyznanie się do porażki. Nie pozwoli im zatryumfować. Podnosi się z krzesła. Już wie.

Idzie szarą ulicą, co chwila potrącany przez spieszący dokądś tłum. Patrzy w poszarzałe ze zmęczenia twarze. Z góry ludzie wyglądają jak mrówki biegające wokół kopca mrowiska. Co chcą zdobyć, co osiągnąć? Obrócą się za kilka chwil w proch i nic po sobie nie zostawią. Pamięć o nich zaginie szybko. Następne pokolenia przejdą tak jak przyszły, niezauważenie. Nie widzi, dokąd zmierza. Wyszedł przecież po gazetę, dlaczego nie przerwie potoku myśli i nie załatwi jednej prostej sprawy? Przecież chyba, mimo wszystko może skoncentrować się na czymś codziennym i rzeczywistym? Jeśli nie, to co w takim razie się z nim stanie? Może nawet nie teraz, ale za tydzień, za miesiąc, za rok? Nagle uświadamia sobie, że stoi przed drzwiami własnego mieszkania.

Niespiesznym, precyzyjnym ruchem dłoni uzbrojonej w stary śrubokręt z jasnożółtą rączką wkręca kilkumilimetrową śrubkę. Nie myśli dlaczego. W tej chwili koncentruje się tylko na tej czynności. Teraz owija całą konstrukcję cienitukim, jednożyłowym kablem w białej izolacji. Taki wystarczy. Ma posłużyć tylko do przesłania jednego słabego impulsu. Ludzie, którzy przyczynili się do powstania tego kabla, tej śrubki, tego śrubokrętu, nie wiedzieli do czego zostaną użyte. To śmieszne, jak mało człowiek wie. Prawie nigdy nie pozna, a na pewno nigdy nie zrozumie ani przyczyn, ani skutków swych działań. Czy jest jakaś siła, która je ustala? Nie... Chociaż... Może to co zrobi było już mu przeznaczone jeszcze na długo przed urodzeniem? Jaki sens miałoby w takim razie życie? Ale jeśli tak nie jest, co kieruje postępowaniem człowieka? On sam? Nie, niemożliwe, by jakikolwiek bóg, najmniej nawet rozsądny, obarczył istotę tak ułomną tak wielką odpowiedzialnością.

Idzie szarą ulicą. Dookoła pasa czuje spory ciężar. Każdy krok sprawia mu ból. Ale wie, że ten ból nie jest bezcelowy. Wie, że za kilkanaście minut stanie się to, co postanowił. Wie? Ma nadzieję. Udowodni im, że go nie pokonali. "Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać" . Przypomniała mu się ta sentencja, chyba jeszcze ze szkoły. Prawdziwa, czy nie, w tej chwili to już naprawdę nie ma znaczenia. A jaki sens ma to, co zaraz nastąpi? Czy ktoś zrozumie, czemu? Czy on sam to wie? A jeżeli nawet, co z tego wynika? Z perspektywy wieczności ten urywek świadomości nie ma najmniejszego znaczenia. Podnosi głowę, w oddali widzi budynek uczelni. Żołądek wykonuje gwałtowny skurcz. Próbuje wrócić do swych myśli. Nie może. Nie może już myśleć.

Stoi przed drzwiami. Przez głowę przelatuje mu szereg obrazów, zupełnie ze sobą niezwiązanych. "Wariuję. Jestem żałosny, nie umiem do końca pozostać wiernym sobie". Puka do drzwi. Dźwięk w ciszy opustoszałego korytrza wydaje się być nieznośnym. Naciska chłodną, srebrzystoszarą klamkę. Teraz widzi wszystko jak na zwolnionym filmie. Drzwi otwierają się, jego oczy razi blask słońca zza szyb. Mruży je i dostrzega twarze. Ich twarze. Maluje się na nich zdumienie. Zdumienie, nie obawa. Ta pojawia się dopiero, gdy spojrzeli w jego źrenice. Niezdrowo błyszczące źrenice szaleńca. Chwilę później potężna eksplozja rozrywa spokojną, radosną ciszę majowego poranka. Kolejne źdźbła upadły na trawnik dziejów.



DareY


Kliknij, aby zobaczyć inne artykuły autora DareY
Jak dodać komentarz?
Aby dodać komentarz należy się zalogować (okno logowania, na górze strony). Jeżeli nie masz jeszcze swojego konta kliknij tu, aby się zarejestrować.

tekst jest świetnie napisany, ale to jest bardziej podobne do refleksji niz opowiadania...
Magda, 2005-07-11 14:30:26

troche mało akcji...
Magda, 2005-07-11 14:28:09

Boże jaki długi po prostu odstrasza ludzi
nati, 2005-07-08 22:06:24

| Fotkapro.pl - ogladaj i oceniaj fotki | Blog z poradami, inspiracjami | Darmowe liczniki | Noclegi Nad Morzem |