Ró¿a
| Data publikacji: 12-09-2005 Autor:Kacper Chamot Kategoria:Opowiadania Ods³on:3830 |
To prawda, ¿e zgubi³em jej ró¿ê...zupe³nie nie wiem kiedy mi wypad³a z r±k. Choæ w rzeczywisto¶ci to ona sama j± zostawi³a, tam na tej ³±ce, któr± odwiedza³em jako dziecko. Ciekawe czy s± tam jeszcze konary drzew, w których chowa³em swoje skarby. Nigdy nie zapomnê podniecenia, które towarzyszy³o mi, gdy je tam ukrywa³em: kawa³ek sznurka, nazbierane kamienie z pobliskiej rzeki, stare zapalniczki, pude³ka po zapa³kach... Nie chcia³em, aby kto¶ je odnalaz³... by³y dla mnie zbyt „cenne”. Ka¿de dziecko przez to przechodzi... Dzi¶ wieczorem jednak polanka nie by³a ju¿ dziecinn± aren± zabaw. Ona zostawi³a tam ró¿e , czerwone ró¿e – relikwie mi³o¶ci. Zapomnia³a o nich, mimo, ¿e ich pilnowa³a. Potem zgubi³a jeszcze te ¿ó³te...nie znam ich nazwy. To znaczy ja je zgubi³em... musia³em je upu¶ciæ po drodze. Ona jednak bardziej przejmowa³a siê ró¿ami, po które chcia³a wróciæ, gdy tylko zorientowa³a siê, ¿e nie trzyma ich w swoich maleñkich, delikatnych d³oniach. By³o jednak zbyt ciemno, ¿eby ich szukaæ...
Nie chcia³em, aby siê smuci³a, niestety nie umia³em nic poradziæ na stratê kwiatu. Gdyby to by³ dzieñ poszed³bym do kwiaciarni...to by³a jednak noc, odnalezienie czegokolwiek na ³±ce graniczy³o z cudem, poza tym nikt nie chcia³ nam pozwoliæ na samotn± przechadzkê. Przechodzenie przez tory o tej porze by³o zbyt niebezpieczne. My mimo to bardzo pragnêli¶my tam wróciæ, chyba nie tylko pod pretekstem odnalezienia naszej zguby. Zbyt intensywny zapach kwiatów rozpali³ nasze zmys³y... podejrzewam, ¿e gdyby¶my zdecydowali siê na powrót, sprzeciwiaj±c siê wszystkim, moje usta nie wytrzyma³yby i spoczê³yby na p³atkach, czerwonych p³atkach jej ust...
Tak naprawdê to miêli¶my ochotê tam zostaæ, nie chcia³o nam siê i¶æ w dalsz± drogê. Znudzi³a nam siê zabawa w gronie wiêkszym ni¿ dwójka. Potrzebowali¶my spokoju, snu w objêciach listków krzewów, czasu na zastanowienie... opuszczenie tej oazy ciszy, na której siê znajdowali¶my, równa³o siê z zerwaniem magicznej zas³ony oplataj±cej przez chwilê nasze serca. Tylko samotno¶æ pozwoli³aby nam niepostrze¿enie uk³uæ siê kolcem d³ugiej ³odygi. Oboje tego chcieli¶my, mimo, i¿ nie pad³o ani jedno s³owo. Zreszt± jakiekolwiek s³owa w tym momencie, mog³yby tylko zniszczyæ piêkno tej historii, która nigdy siê nie spe³ni³a.
¯a³owali¶my, ¿e zabrak³o nam odwagi na sprzeciw i powrót. Byli¶my jednak pos³uszni i z ju¿ powoli wygasaj±cym p³omieniem ruszyli¶my dalej. ¦miech i rado¶æ, która nie opuszcza³a pozosta³ych osób, dzia³a³a nam na nerwy, rozdzielili¶my siê. Miêli¶my ju¿ dosyæ s³uchania zabawnych historii i prze¿ywania wydarzeñ dzisiejszego dnia. Poszli¶my w stronê dworca. Teraz znów mogli¶my budowaæ pragnienie, które towarzyszy³o nam podczas kilku godzin siedzenia na polanie...czas nie gra³ roli, ale czuli¶my, ¿e to i tak by³o dla nas za ma³o. Oboje wiedzieli¶my, ¿e odleg³o¶æ miêdzy naszymi cia³ami zmniejsza³a siê z ka¿da minut±, brakowa³o niespe³na 5, aby¶my dotarli d³oñmi do ró¿y i po³o¿yli je muskaj±c siê przy tym opuszkami palców... chcia³em dotkn±æ jej d³oni i czu³em, ¿e ona chce obj±æ moj±...by³o tak blisko.
Usiedli¶my na ³awce w ponurym parki, nie by³o innego wyj¶cia. Czekali¶my na autobus. Ona wci±¿ op³akiwa³a stratê kwiatów. Nie mog³em patrzeæ jak cierpi... wyrwa³em z pobliskiej grz±dki kilka ró¿owych ro¶linek i poda³em jej, my¶l±c przy tym o poca³unku wdziêczno¶ci, który sta³by siê krokiem do poca³unku p³atków ró¿... Nie szkodzi, ¿e kwiaty zosta³y obok wysiedzonej trawy i tej ¶miesznej budowli z czerwonych cegie³. My miêli¶my je w sobie... u¶cisk ust nie nadszed³. Mo¿e to i lepiej? Nie chcia³em w g³êbi duszy czuæ w nim wyrazów wdziêczno¶ci, wola³em poczuæ smak czerwonego piêkna...
Odjecha³a zabieraj±c siebie.
Kacper Chamot |