Magazyn M³odych - Strona g³ówna
Antykoncepcja Ksi¹¿ki Na powa¿nie
Opowiadania Poezja Tworzenie WWW
emodi.pl -  Wiele sklepów w jednym miejscu
Okno logowania
L:
H:
Za³ó¿ nowe konto

Szukaj

Teksty
Strona g³ówna
Antykoncepcja
Film
Fotografia
Humor
Ksi±¿ki
Linki
Muzyka
Na powa¿nie
Opowiadania
Poezja
Sport
Tworzenie WWW
Wywiady

Reklama


Redakcyjne
Strona g³ówna
Newsy
Nasze banery
Dodawanie tekstów
Redakcja
Reklama
Linki

Subskrycja
Twój email


Polityka prywatno¶ci

STATy:)

o2u.pl - 
darmowe liczniki
Tekstów: 341
Komentarzy: 1221
Twórców: 110 osób
Soft: cmsMM v 2.0

Chcesz dodaæ swój artyku³?


MM >> Ksi±¿ki >> Supergirl - Ewa

Supergirl - Ewa


Data publikacji: 27-09-2007
Autor:Monika
Kategoria:Ksi±¿ki
Ods³on:4669

     Zapach kwiatów mdli³ mnie, a¿ robi³o mi siê s³abo. Brak ¶wie¿ego powietrza, duchota i ten upa³ przyprawia³y mnie o zawrót g³owy. W ma³ej kapliczce nie by³o czym oddychaæ. Zapach kwiatów miesza³ sie z odorem rozk³adaj±cych siê cia³. Do tego dochodzi³ strach i czu³am, jak poma³u robi mi siê s³abo. By³ gor±cy lipcowy dzieñ i s³oñce pra¿y³o z niesamowit± moc±. Rozejrza³am siê po ma³ej kaplicy. Niewielu nas zosta³o. ¯a³osne, gdy siê pomy¶li ilu ludzi nas opu¶ci³o i z jakiego powodu. Fana z Kaktusem siedzieli w pierwszym rzêdzie. Petrus sta³ po drugiej stronie ³awek i obserwowa³, jak zawsze wszystko dok³adnie. Fiolka szlocha³a tak g³o¶no, ¿e nawet ja, stoj±c przy samych drzwiach s³ysza³am j±. Jagoda siedz±ca samotnie na brzegu lawki. To prawie wszystko co z nas zosta³o. Poczu³am czyj±¶ d³on na swoim ramieniu. Zadr¿a³am ze strachu i w tej sekundzie zaczê³am ¿a³owaæ, ¿e siê tu zjawi³am. Wiedzia³am, ¿e ryzykujê. ¯e mia³am wiele do stracenia. Ale z drugiej strony czu³am siê w jakim¶ stopniu zobowi±zana do tego. To by³o moje ¿ycie. Moi wspólnicy, moi przyjaciele, moja rodzina. Prze¿y³am przecie¿ w tej paczce tyle czasu. Prze¿y³am z nimi z³e i dobre dni. Z nimi siê ¶mia³am, z nimi p³aka³am. Z nimi dzieli³am moje problemy. Odwróci³am siê powoli i ujrza³am Magdê. Kamieñ spad³ mi z serca i poczu³am, jak nagle moje nogi uginaj± siê pode mn±. Opar³am siê o ¶cianê. Magda poklepa³a mnie po ramieniu i ruszy³a w stronê trumny. Wokó³ podestu, na którym sta³a trumna, le¿a³y dwa wieñce z bia³ych lilii. Betti uwielbia³a lilie. Kocha³a je, bo Kordian je kocha³. A ona kocha³a to, co kocha³ on. Ksi±dz nie rozprawia³ d³ugo o ¿yciu Betti. Nie mia³ o czym mówiæ. Nie zna³ jej. Nikt jej tu nie zna³. Nikt nie wiedzia³, jak siê wogóle znalaz³a w naszym mie¶cie. Nikogo to nie obchodzi³o. Poprostu by³a. Mo¿e tylko Kordian zna³ prawdê o niej. Kim by³a, sk±d siê zjawi³a, ile mia³a lat, jak siê naprawdê nazywa³a. Mnie nie obchodzi³o to. Nigdy. Betti by³a, zawadza³a, teraz zniknê³a. Poczu³am ulgê po jej ¶mierci. Nie wiem dlaczego ale zrobi³o mi siê lepiej. Jakby kto¶ zdj±³ ze mnie cie¿ar, który nosi³ jej imie. Betti... gdy my¶lê o niej, o jej niewinnej drobnej twarzy, niebieskich wielkich oczach, d³ugich rzêsach i drobnych blond loczkach ... Sprawia³a zawsze wra¿enie ma³ej, nieporadnej i niewinnej dziewczynki. Ale w jej g³êbi, w jej sercu, w jej duszy, w jej g³owie to jakby sam diabe³ zamieszka³. Czasami czu³am do niej nienawi¶æ. Czasami litowa³am siê nad ni±, bo wydawa³o mi siê, ¿e dzieje jej siê krzywda. Z³o bez powodu. Ale ona ca³y ten czas gra³a swoj± grê. Udawa³a, oszukiwa³a aby doj¶æ do celu. W paczce nie by³o wielu osób, które znosi³y jej wybryki. Niekiedy S³awi znajdywa³ z ni± wspólny jêzyk. Ale i to nie trwao d³ugo a po jego ¶mierci skoñczy³o siê na dobre. Podesz³am do trumny. Betti wkoñcu wygl±da³a na spokojn±. Ostatnie dni jej ¿ycia, pe³ne alkoholu, narkotyków, k³ótni i bijatyk pozostawi³y na niej ¶lady. Siniak pod okiem zatuszowany pudrem a mimo to widoczny i rana na ustach. Gdyby wiedzia³a, co j± czeka, nie pope³ni³aby tego b³êdu. Ale teraz by³o ju¿ na wszystko za pó¼no. Zawsze chcia³a byæ na pierwszym miejscu, w centrum uwagi. Dzi¶ to osi±gnê³a w pelni. Tylko niewielu przyszlo aby jej t± uwagê po¶wieciæ. „To twoje ¶wiêto, Betti” wyszepta³am stoj±c przed ni±. „Dzisiaj mo¿esz siê rozkoszowaæ tym. To twój dzieñ!”. W rêkê wcisnê³am jej czerwon± ró¿ê, chocia¿ doskonale wiedzia³am, ¿e nienawidzi tych kwiatów. Ale teraz nie mia³o to ju¿ ¿adnego znaczenia. Petrus rzuci³ mi spojrzenie pe³ne pogardy. U¶miechnê³am siê szyderczo, chocia¿ wcale nie by³o mi do ¶miechu. Czterech mê¿czyzn podnios³o trumnê i kierowa³o siê do wyj¶cia. Wszyscy ruszyli powoli za nimi. Petrus z³apa³ mnie w drzwiach za ramiê i wci±gn±³ z powrotem do ¶rodka kaplicy. - M³oda, mi³o, ¿e jeste¶. Co s³ychaæ? Dawno ciê nie widzieli¶my. - Odwal siê Petrus! – wykrztusi³am przez zaci¶niête zêby. - O, nie ³adnie! Chcia³em ci tylko powiedzieæ, ¿eby¶ nie ucieka³a potem tak szybko. Kordian napewno bêdzie chcia³ z tob± porozmawiaæ. - Nie masz nic lepszego do roboty? Pó¶æ mnie idioto! - M³oda, przed nim nie uciekniesz. Sama o tym dobrze wiesz. Prêdzej czy pó¼niej dopadnie ciê a wtedy bêdziesz musia³a s³ono zap³aciæ. - Grozisz mi? – spyta³am, zatrzymuj±c siê na chwilê. – To nie twoje zadanie. Od tego mamy Kordiana. - No prosze, jaka zabawna. Dam sobie rêkê uci±æ, ¿e trzêsiesz portkami a zgrywasz wielk± bohaterkê. On i tak ciê dopadnie! - Nie twój problem! – odpowiedzia³am i wyrwa³am siê z jego u¶cisku. Popatrzy³ na mnie ze z³o¶ci± i za¶mia³ siê. - Taaa, to twój problem. Twój wielki problem. Sta³am jeszcze przez chwilê oparta o ¶cianê i nie mog³am z³apaæ tchu. Dobrze wiedzia³am, ¿e Petrus ma racjê. Nie zgrywa³am bohaterki. Chcia³am utrzymaæ fason. Chcia³am poprostu prze¿yæ ten dzieñ, te kilka minut i wróciæ bezpiecznie w swój k±t. Ukryæ siê w nim i nie musieæ my¶leæ o tym, co mog³o mi siê tutaj staæ. Chcia³am tylko wróciæ. B³êkitne niebo zakry³o sie ciemnymi chmurami, gdy wkoñcu zebra³am si³ê aby wyj¶æ z kaplicy i ruszyæ w kierunku grobu. Zaczê³o padaæ. Najpierw powoli, chwilê pó¼niej lunê³o. Tak, jakby Betti p³aka³a na po¿egnanie. Wylewa³a swoje ³zy i ubolewa³a nad tym, ¿e nie mo¿e z nami byæ i ¿yæ tym parszywym ¿yciem. Wegetacj± z dnia na dzieñ. Wieczn± obaw± o swoje ¿ycie. Deszcz zmy³ kurz z drzew i nagle wszystko zrobi³o siê zieleñsze, b³yszcz±ce. Powietrze ch³odniejsze, oczyszczone z kurzu i jakby z tego ca³ego ciê¿aru, który na mnie spoczywa³. Wszystko sta³o siê mokre. Ma³ymi ¶cie¿kami w dó³ cmentarza sp³ywa³y pod moje nogi strumyki wody. Moje ubranie zupe³nie przesi±kniête lepi³o mi siê do cia³a. Mokre w³osy opada³y na twarz. Gdy dotar³am do grobu by³am ca³a mokra. Spojrza³am na innych. Oprócz Petrusa nikt nie zwraca³ uwagi na mnie. Kordian pojawi³ siê, gdy Betti ju¿ zakopywano. Widzialam go juz w bramie. Chcialam uciec. Ale nie moglam sie poruszyc. Stalam jakby wmurowana w ten maly skrawek ziemi i czekalam na jego reakcje. W rêku trzyma³ bukiet bia³ych lilii. Uwielbia³ je. Uwielbia³ ich zapach. Przypomina³y mu o ¶mierci. To sta³o siê ju¿ tradycj±, ¿e Kordian sk³ada³ na grobie ludzi z naszej paczki bia³e lilie. Zastanawia³am siê, czy na moim grobie kiedy¶ te¿ po³o¿y biale lilie. Czy kiedy¶ dojdzie do tego. - Mi³o, ¿e przysz³a¶, Ewo. Obawia³em siê, ¿e opu¶cisz t± okazjê. – wyszepta³ przechodz±c obok. Serce stanê³o mi na u³amek sekundy. Ten g³os... Jego szept... Tak bardzo pragnê³am uwolniæ siê od niego. Zapomnieæ. Nie s³yszeæ jego s³ów, jego szeptu. Nie widzieæ jego nienawi¶ci do mnie. Rozczarowania i chêci pozbycia sie mnie. Jeszcze wieksza cisza ogarnê³a ca³y cmentarz. Przez u³amek sekundy wydawa³o mi siê, ¿e ptaki przesta³y ¶piewaæ, krople deszczu spada³y bez odg³osu na ziemiê, samochody zamik³y. Wszyscy patrzyli na Kordiana. ¦ledzili ka¿dy jego ruch, jego spojrzenie. Po³o¿y³ kwiaty na grobie Betti. Odsun±³ delikatnie wieñce i dotkn±³ rêk± ma³ej tabliczki. Zamar³am. Nawet z tej odleglo¶ci by³am w stanie odczytaæ to, co na niej sta³o. Lilianna Kruszelnicka. Lat 16. Lilianna Kruszelnicka! „Co jest do cholery” pomy¶la³am. „Co jest grane? Jakim sposobem Kruszelnicka?” To by³a przecie¿ Betti, ¿adna Lilianna. Dlaczego Lilianna? Sk±d wiedzia³, jak siê nazywa³a, ile mia³a lat? Dlaczego nosi³a jego nazwisko. Czu³am w sobie z³o¶æ. Niesamowit± z³o¶æ. Nie potrafi³am zrozumieæ tego wszystkiego. Nie potrafi³am sobie wyt³umaczyæ. Nie by³am w stanie nawet okre¶liæ, czy ta z³o¶æ by³a dlatego, ¿e ona nosi³a jego nazwisko czy dlatego, ¿e ukry³ przed nami prawdê. Jej prawdziw± to¿samo¶æ. Jej wiek. Jej imiê. Jego nazwisko. Przez tyle lat! Czu³am, ¿e zaraz wybuchnê. £zy cisnê³y mi siê do oczu. Zaczê³am schodziæ w dó³ cmentarza. Najpierw powoli, pó¼niej co raz szybciej. Czu³am na mojej jeszcze mokrej od deszczu twarzy ciep³e ³zy. Nie mog³am ich d³u¿ej powstrzymaæ. Nie mog³am ju¿ nawet i¶æ. Opar³am siê o drzewo i p³aka³am. - Tak bez po¿egnania? Nie ³adnie, nie ³adnie. Nie po¿egnasz siê nawet ze swoim mê¿em? - Nie masz mi nic do powiedzenia? – doda³ po chwili - Najwyra¼niej nie. Wiesz, ja ci±gle czekam Ewo. Pamiêtaj o tym. Sta³am nadal w tej samej pozycji, gdy Kordian szed³ ju¿ w kierunku swojego samochodu. Nadal p³aka³am i on widzia³ te ³zy. Wiedzia³, ¿e mnie tym zrani³ jeszcze mocniej, ni¿ latami wspólnego ¿ycia. Tymi wszystkimi tajemnicami, k³amstwami. Wszytskim innym. Ja chcia³am byæ tylko szczê¶liwa. Chcia³am kochaæ i byæ kochana. Chcia³am mieæ spokój, ¿yæ normalnie. Stworzy³ potwora. Kobietê zdoln± do wszystkiego. Pe³n± nienawi¶ci w sercu, rozczarowania, bólu. Stworzy³ na nowo Ewe. Tym razem jednak nie z ¿ebra Adama. Tym razem z ¿ebra Kordiana...



Monika


Kliknij, aby zobaczyæ inne artyku³y autora Monika
Jak dodaæ komentarz?
Aby dodaæ komentarz nale¿y siê zalogowaæ (okno logowania, na górze strony). Je¿eli nie masz jeszcze swojego konta kliknij tu, aby siê zarejestrowaæ.


Tego textu jeszcze nie skomentowano!

| Fotkapro.pl - ogladaj i oceniaj fotki | Blog z poradami, inspiracjami | Darmowe liczniki | Noclegi Nad Morzem |