when love became a hate
| Data publikacji: 26-11-2007 Autor:Sylwia dziadkowiec Kategoria:Opowiadania Ods³on:6689 |
Ksi±¿ka autorstwa Sylwii Dziadkowiec pod tytu³em
When love became hate....©
ROZDZIA£ PIERWSZY
Warunek nie do spe³nienia
Lekcja historii w Liceum Nelsona w Miami odbywa³y siê w sali numer jeden na parterze. Prowadzi³a je pani Amanda Cole. By³a to kobieta w±t³ej budowy, lat oko³o osiemdziesiêciu. Mia³a tak usypiaj±cy g³os, ¿e Uczniowie usypiali po piêciu minutach lekcji... Nie by³a wymagaj±ca, wiêc ka¿dy, nawet ten, kto nie s³ucha³, spokojnie by zda³ do klasy nastêpnej.
Ja moja przyjació³ka Metan Brewster uwielbiamy t± mi³± staruszkê i jeste¶my przygotowane na ka¿d± lekcje. W podstawówce i gimnazjum mia³am oceny bardzo dobre, niestety w liceum mój zapa³ do nauki ca³kowicie zgas³ za spraw± pewnego, przystojnego ch³opaka, Victora oraz przez to, ¿e zosta³am liderk± Zespo³u Cheerleaderskiego,,Devils\", na miejsce by³ej przyjació³ki, teraz wroga, Vanessy Baters, znanej z tego, ¿e jest córk± nauczycielki matematyki....
Pani Cole zaczê³a wyk³adaæ materia³ na temat czwartego lipca.. Wyprostowa³am siê i spojrza³am po klasie, napotykaj±c wrogie spojrzenie Vanessy i jej przyjació³ki Niny Tolls.. Pokaza³am jej jêzyk i pos³a³am drwi±cy u¶mieszek...
- Jaka ta Vanessa jest walniêta - szepnê³am do Meg, swojej najlepszej kumpelki.
Megan nienawidzi³a jak nagadywa³am na Vanke. By³a przeciwna naszym k³ótniom, ale nie wypowiada³a siê na g³os, bo wiedzia³a, ¿e nie lubiê krytyki... Có¿ mog³a zrobiæ innego, jak tylko siedzieæ cicho?.
- No - przyzna³a mi racje mimo woli.
Co prawda te¿ nie lubi³a, Vanessy, ale z innego powodu. Nie mog³a jej zapomnieæ, jak j± wy¶mia³a przy dru¿ynie, kiedy zapomnia³a stroju na pierwszym treningu. Wtedy stanê³am w jej obronie i sta³y¶my siê przyjació³kami...
W koñcu nauczycielka przesta³a nawijaæ i zaczê³a rozdawaæ prace domowe. Jako jedyna dosta³am szóstkê... Tê lekcje przerwa³ mi³y d¼wiêk dzwonka. Uczniowie pakowali siê w po¶piechu, by zaj±æ najlepsze miejsca w szkolnej kafeterii na lunchu. Meg czeka³a na mnie przy drzwiach. Po kilku sekundach spakowa³am ksi±¿ki i wysz³am za kole¿ank±.
- Meg, poczekaj! - Rozleg³ siê g³os za ich plecami. Nale¿a³ on do Bryana Hammersmitha, ch³opaka Meg.
Zatrzyma³y¶my siê
- Tak? - U¶miechnê³a siê Megan odwracaj±c siê do niego.
- Spieszycie siê?
- TAK! - Odpar³am wkurzona .
Megan spojrza³a piorunuj±co na mnie i powiedzia³a do Ch³opaka:
- Nie, przynajmniej ja.
- ¦wietnie, musimy pogadaæ - odci±gn±³ j± na bok, zostawiaj±c mnie sam±.
- Trudno, niech idzie.- Powiedzia³am sama do siebie i posz³am do kafeterii.
* * *
Po parunastu minutach mnie Meg znalaz³a. Siedzia³am przy stoliku Cheerleaderek z Nelly (siostr± Megan;)) i Marinê Munoz z czwartej klasy.
- Ju¿ pogada³a¶ z Bryanem? - Spyta³a jej siostra.
Kiwnê³a g³ow± na znak, ¿e tak.
- Nicky, chod¼ siê przej¶æ.
Uda³y¶my siê do parku przed szko³±.
-, Co siê sta³o? - Zapyta³am, widz±c smutn± minê kumpelki.
- Bryan ze mn± zerwa³.. - Wybuch³a p³aczem - i zgadnij, z kim chodzi..
- Z Vaness± - palnê³am.. Ona pierwsza wpad³a mi na my¶l.. Bo któ¿ by inny.
- Nie... Gorzej – czknê³a.
- Z Nin±?
Znowu potrz±snê³a g³ow±.
- Z twoj± siostr±... - Wyzna³a wyci±gaj±c chusteczkê z kieszeni by wytrzeæ oczy.
- Co? Z któr±? - Zdziwi³am siê Mia³am dwie siostry..Ale przyrodnie. Veronica i Kathleen mia³y po siedemna¶cie lat. Chodzi³y do tego samego liceum, co ja.
- Z Veronic± - za³ka³a Meg - jak on móg³....Ten drañ..
- Przestañ siê mazaæ...Wróci.. Jak ka¿dy. Popatrz na mnie i Victora. Tyle razy siê rozstawalismy w ci±gu ostatniego roku, i co? Chodzimy dalej.... - Pociesza³am a raczej próbowa³am pocieszyæ kole¿ankê. Wiedzia³am ze to nie bêdzie ³atwe..
Megan by³a dziewczyna tak zwanego jednego zwi±zku. Kiedy mia³a ch³opaka jej my¶li skupione by³y tylko na nim, a kiedy zrywa³ parê tygodni chodzi³a smutna i w ma³ej depresji. Nie musia³a jednak martwic siê ze sobie ju¿ innego nie znajdzie, bo by³a ³adn± i lubian± osoba w naszym liceum. Meg by³a po prostu idea³em dla ch³opaka. D³ugie zgrabne nogi, nie ma³y biust i co najwa¿niejsze by³a blondynk±. I to nie farbowan±. Ubiera³a siê zwykle w szorty i sportowe bluzeczki, podkre¶laj±ce ³adn± taliê.
- Tylko ty i Victor siê k³ócicie, a nie zrywacie, bo kto¶ inny wam siê podoba – zauwa¿y³a.
- No tak. Ale wiem, ze on i tak spotyka siê z innymi.... Nie pamiêtasz jak w tamtym roku z³apa³am go z Vaness± na ca³owaniu – powiedzia³am przypominaj±c sobie tamten dzieñ. Po tym jak go z³apa³am nie odzywa³am siê do niego przez dwa tygodnie. W koñcu po tym czasie zmiêk³am i wróci³am do niego.
Meg chlipnê³a jeszcze dwa razy i wytar³a oczy chusteczk±.
- Co mamy teraz? – Spyta³am patrz±c na zegarek. By³a za piêæ pierwsza, pocz±tek lekcji popo³udniowych.
- Matematyka – Meg podnios³a siê z ³awki i siêgnê³a po plecak – chod¼, bo siê spó¼nimy.
- Masz racjê... – Przyzna³am wstaj±c. – Jak ty siê spó¼nisz to Batersowa ci daruje, ale jak ja... – Przejecha³am w charakterystyczny sposób po szyi.
- Powiesi ciê? – Za¶mia³a siê - daj spokój.
Ruszy³y¶my w stronê budynku, kiedy zadzwoni³ dzwonek na lekcjê. Wtedy zaczê³y¶my biec, aby zd±¿yæ przed ni± do klasy na drugim piêtrze.
Dotar³y¶my akurat równo z ni±. O ma³o nie pad³am biegn±c schodami, ale wo³a³am to ni¿ odpowiadaæ przy tablicy z równañ, co by³o ulubion± form± kary dla spó¼nialskich naszej nauczycielki matematyki – Emily Baters. Pani Baters by³a najbardziej znienawidzon± nauczycielk± w szkole, znan± z niesprawiedliwych ocen, jakie dawa³a uczniom. By³a kobiet± oko³o lat 40, z obfitymi piersiami i oty³±, chodzi³a zwykle jak kaczka, przez co nazywamy j± „Ms Ducky. „
Zaczê³a jak zwykle od sprawdzenia obecno¶ci; kiedy dosz³a do mnie u¶miechnê³a siê drwi±co i powiedzia³a:
- Nicole Carter... – A¿ mnie ciarki przesz³y, kiedy wypowiedzia³a moje imiê - zauwa¿y³am ze masz ma³o ocen. Jak skoñczê odczytywaæ nazwiska zapraszam do tablicy.
Vanessa siê za¶mia³a, zatykaj±c usta rêk±.
- Pani mnie pyta³a wczoraj – powiedzia³am buntowniczo. Popatrzy³am na jej okropn±, kaczkowata twarz. – Nie mo¿e mnie pytaæ pani dzisiaj.
By³am zdenerwowana i z³a. Na ka¿dej lekcji wy¶miewa³a siê ze mnie, pyta³a lub robi³a kartkówki, oczywi¶ci e nie zapowiedziane.-
- Wiem co mogê, a czego nie mogê - rzek³a podniesionym g³osem – a taka ma³a smarkula jak ty, Carter, nie bêdzie pyskowaæ do mnie. Ja sobie tego nie ¿yczê... Zrozumiano?
- Nie – powiedzia³am wstaj±c i sk³adaj±c rêce na piersi. – Ja sobie nie pozwolê ¿eby pani mówi³a do mnie smarkulo... Za du¿o sobie pani pozwala. Pani jest od tego ¿eby nas czego¶ nauczyæ, a nie szukaæ ofiar i znêcaæ siê na nimi, prawda? CHYBA ZA TO PANI PLAC¡! – Ostatnie zdanie prawie wykrzycza³am.
Nauczycielka i reszta klasy patrzyli na mnie. Niektórzy z podziwem, a inni ze z³o¶ci± w tym Vanessa i sama nauczycielka. Nie odezwa³a siê ju¿ ani s³owem tylko skoñczy³a sprawdzaæ obecno¶æ i przesz³a do lekcji.
Cieszy³am siê, ¿e wreszcie odwa¿y³am siê powiedzieæ,,Kaczce”, co o niej my¶lê, nie ponosz±c konsekwencji. By³am pewna ze po tym, co jej powiedzia³am da mi spokój, chocia¿ parê tygodni.
* * *
Wróci³am do domu...Naszczê¶cie Ojca jeszcze nie by³o. Na pewno kaza³by mi siê uczyæ..., A ja mia³am zupe³nie inne zajêcie jak na przyk³ad Internet.
Zupe³nie zapomnia³am, ¿e dzisiaj by³a wywiadówka. Macocha by³a na tym zebraniu. Wróci³a z niego z³a, i to bardzo. Nie dziwi³am siê jej wcale. Mia³am same pa³y z matematyki i innych przedmiotów ¶cis³ych, ale jednak matma by³a najgorsza. Jedynie z Francuskiego mia³am szóstki.
- £adne oceny... - Macocha mruknê³a ironicznie wchodz±c do salonu z zakupami - niech siê tylko tata dowie...
- to nie moja wina- U¶miechnê³am siê a po chwili doda³am: To matematyca daje mi pa³y...Uwziê³a siê na mnie. Dzisiaj chcia³a mnie pytaæ, chocia¿ robi³a to wczoraj...
-To, dlatego ze siê nie uczysz... - Wyci±gnê³a pochopne wnioski. – A co do Emily, to, dlatego jej tak wyjecha³a¶ z prawami nauczyciela? Jak z ni± rozmawia³am to by³a zdruzgotana, my¶lê ¿e nikt jej nie wkurzy³ tak jak ty...
-Sama zaczê³a nazywaj±c mnie smarkul±! - Krzyknê³am –W³a¶nie masz racje ikt jeszcze jej nie wkurzy³ bo wszyscy siê jej boj±.... A ja siê uczê – doda³am zmieniaj±c temat.
To nie by³o jednak prawda. Tylko udawa³am ze siê uczê.., Tak naprawdê siedzia³am na necie i rozmawia³am na chacie z Victorem, moim ch³opakiem...
- Cze¶æ moje drogie panie.
Do salonu wszed³ ojciec. Mia³ dobry humor, ale pewnie go straci³ Diana mu o tym powiedzia³a.
W pokoju odpali³am laptopa i wesz³am na Internet, na czacie mia³ byæ Victor. Rozmawiali¶my przez chwile dopóki macocha nie zawo³a³a mnie na kolacje.
Veronica i Kate- moje przyrodnie siostry, córki Diany, zesz³y ze mn±.
- Ciekawe, co ta przeklêta kucharka zrobi³a – mruknê³a Vera.
- Oby nie znowu krewetki.... - Wykrzywi³am twarz na sam± my¶l o tym.
-
- No! - Popar³a mnie Veronica.
Kate nie odzywa³a siê do mnie. W ogóle...Wyminê³a nas i pierwsza by³a przy stole.
- Dziewczynki, co tak pó¼no? – Zapyta³a Diana, bo tak na imiê mia³a moja macocha.
- Nabija³y siê z kucharki - poskar¿y³a Kate. Jak zwykle zachowywa³a siê jak rozpieszczone dziecko.
- Nie prawda!! - Oburzy³am siê.
- mówi³y¶my tylko ¿eby nie by³o krewetek, bo my tego nie lubimy - wyt³umaczy³a Veronica, patrz±c ze z³o¶ci± na Kate..
Reszta kolacji przebieg³a w milczeniu.
Po posi³ku posz³am do salonu ogl±dn±æ Teledyski na Vivie. Tata usiad³ obok mnie...
- Chcesz jechaæ na Jamajkê? - Zapyta³ przerywaj±c mi ogl±danie teledysku mojej ulubionej piosenki Evanescence.
- No jasne?. - Ucieszy³am siê - Kiedy?
-W wakacje, ale najpierw popraw oceny. Diana mi mówi³a ze masz pa³y - postawi³ warunek.
Matmy w ¿yciu nie poprawie. Nawet, je¶li bêdê siê uczy³a przez rok bez przerwy, ale mam inny pomys³... Gdyby tak wpisac pare ocen...
- postaram siê.... - Nic innego nie mog³am odpowiedzieæ..
- A tak na marginesie, Nicky, to nie podoba mi siê twoje podej¶cie do nauki. Co siê z tob± dzieje?.
- Matma mi nie le¿y... Po prostu - wzruszy³am ramionami - ale inne przedmioty... Na przyk³ad biologia i historia...
- Co biologia i historia? - Tata nie wiedzia³, o co mi chodzi.
- Po prostu mam lepsze oceny..
Tata pomy¶la³ przez chwilê. Mia³am wra¿enie, ¿e co¶ knuje..
- Mam inny pomys³... Poprawisz oceny z matematyki, pojedziesz na Jamajkê, nie poprawisz pojedziesz do szko³y z internatem...
Otworzy³am buziê ze zdziwienia - tylko jedna osoba mog³a to zaproponowaæ - Diana. Jak ja jej nie znosi³am..
- Zwariowa³e¶... - Wyszepta³am... - Poprawie.. Postaram siê...
- Mam nadzieje... - Wsta³ i poklepa³ mnie po ramieniu - liczê na ciebie.
Poprawiæ oceny z matematyki by³o trudno. By³y dwie mo¿liwo¶ci, albo sama je poprawiæ, albo siê pouczyæ. Pierwsza opcja by³a niebezpieczna, mog³am wylecieæ ze szko³y, a znowu uczyæ ciê mi siê nie chcia³o. Mo¿e jednak raz powinnam spróbowaæ.. Gdybym na przyk³ad poprawi³a dwie najgorsze oceny ucz±c siê, a pozosta³e sama napisaæ? Brzmi lepiej... I tak te¿ zrobiê...
Uczy³am siê ca³± noc formu³ek i przyk³adów. Nawet nie ¼le mi sz³o. To nie by³o a¿ takie trudne jak do tej pory my¶la³am. W koñcu usnê³am nad ksi±¿k± w zasadzie po pól godziny.
Nastêpnym dniem by³ czwartek i trening cheerleaderek. Na moje szczê¶cie dyrektorka zezwoli³a na zatrudnienie trenerki, bo d³ugo bym nie wytrzyma³a z prowadzeniem tej przeklêtej dru¿yny i wymy¶lania uk³adów na mecze i zawody.
Nowa trenerka by³a m³oda dziewczyn± o jasnych w³osach i b³êkitnych oczach. Na treningi ubiera³a kolorowe dresy i ¶nie¿nobia³e adidasy. Gwizdek w kszta³cie pi³ki no¿nej pobrzdêkiwa³ n sznurku na jej szyi. Na pierwszy rzut okna mog³abym powiedzieæ ze to uczennica. Nazywa³a siê Sandra. Wygl±da³a nawet fajnie, ale podobnie do mnie siê ubiera³a, a ja tego nie lubiê, ale my¶lê ze jako¶ siê dogadamy. A jak nie, to zawsze mo¿na siê jej pozbyæ, nie?
Do szko³y mia³y¶my dzisiaj pó¼niej. Jednak ja po zarwanej nocy z matematyki nie wygl±da³am najlepiej. Podkr±¿one oczy wprawdzie by³y potraktowane podk³adem i pudrem, ale wory pod oczami by³o niestety widaæ. Ledwo zd±¿y³am na lekcje. Mimo ze usnê³am po piêciu minutach nauki zapamiêta³am to, co przeczyta³am, czyli jedna linijkê. No, co najmniej.
Na przerwie, miedzy angielskim a matm± wpad³am na moje ,,koffane\' kole¿anki - Ninê i Vanessê. Spojrza³am na nie. Mia³y z³o¶liwe u¶mieszki.
- Patrz jak chodzisz, - warknê³a Nina, ale Vanessa zmierzy³a ja z³owrogim spojrzeniem.
-£adnie wygl±dasz, Nicky.. Kto ciê tak uderzy³ - Vanessa zaczê³a siê nabijaæ z moich oczu?
- uwa¿aj sobie - pod³o¿y³am jej pie¶æ pod twarz - zaraz bêdziesz mieæ mocniejsze ¶lady.
Odepchnê³a mi rêkê z³a jak osa.
- Nicole, nawet nie próbuj.
-Bo, co? Mam znakomity pomys³: ZAMKNIJ SWOJA WIELKA T£USTA GEBE I ZJEZDZAJ STAD, PÓKIM DOBRA!! - Wrzasnê³am na ca³ym korytarzu. Vanessa zrobi³a siê czerwona jak burak, natomiast Nina siê odezwa³a:
- Oj.. Nicky.. My siê ciebie nie boimy.. My tez mamy propozycje, je¶li jeszcze raz tak powiesz to ca³a klasa dowie siê o twojej sympatii do informatyka - zni¿y³a g³os do szeptu.
- Vanessa? - Us³ysza³am za moimi plecami mêski g³os.
- Czego? - Warknê³a - Nie wtr±caj siê...
- Zostaw j± - wskaza³ g³owa na mnie - bo bêdziesz mia³a ze mn± do czynienia.
Idiotki odesz³y. Obróci³am siê i spojrza³am na mojego wybawcê, chocia¿ wcale jego pomocy nie potrzebowa³am. By³ to Martin Rosenthal z ostatniej klasy, a brat mojego ch³opaka, Victora. By³ to wysoki ch³opak o br±zowych w³osach, bia³ym u¶miechu i zielonych oczach. Nie przepada³am za nim, a on podobno siê zakocha³ we mnie. To okropne.
-Dziêki - szepnê³am oddalaj±c siê ¿eby nie zd±¿y³ mnie zagadaæ.. Musia³am znaj¶c Meg i powiedzieæ o tym zdarzeniu z Nina i Vanessa, I martinie.
***
- Wstawaj! - Obudzi³ mnie krzyk ojca z do³u. Spojrza³am na zegarek, by³a dziesi±ta.. Przewróci³am siê na drugi bok, aby zasn±æ.. By³a sobota, a w ten dzieñ tygodnia spa³am do jedenastej. Co najmniej. Czasami nawet do trzynastej, jak ojca nie by³o w domu, ale to zdarza³o siê rzadko.
-Nicole! - Tym razem tata wszed³ do pokoju i ¶ci±gn±³ ze mnie ko³drê - wstawaj.
- Tato..- Naci±glam z powrotem ko³drê na siebie - ja ¶piê...
- Ju¿ nie.. Masz piêtna¶cie minut na zrobienie tego, co trzeba i zej¶cie na dó³.. Dawno jedli¶my ¶niadanie - doda³ i wyszed³ z pokoju.
Tak, czy inaczej musia³am wstaæ. Spojrza³am na okno i przetar³am oczy, po czym powlok³am siê do ³azienki. Zrobi³am makija¿ i ubra³am letnia sukienkê a pod ni± bikini.
Zesz³am do jadalni.
Macocha czyta³a gazetê pij±c kawê, a tata pewnie siedzia³ na laptopie i pracowa³ w gabinecie.
Za mn± stanê³a Veronica..
- Ksiê¿niczka siê obudzi³a - za¶mia³a siê siadaj±c na krze¶le przy stole.
- Ha ha...Bardzo ¶mieszne - za¶mia³am siê sarkastycznie - nie jestem g³odna - doda³am widz±c ze kucharka niesie talerze z kanapkami.
Obróci³am siê i posz³am na schody.
- Zaraz - zatrzyma³ mnie g³os macochy - Nicky, masz zje¶æ trochê, bo nigdy nie wyjdziesz z anoreksji.
Na anoreksje cierpia³am od roku, schud³am do 30 kilo w ci±gu miesi±ca.. Odchudza³am siê, bo my¶la³am ze jestem gruba, chocia¿ wa¿y³am 40 kilogramów, i tak ma³o w stosunku do wysokiego wzrostu. Do tego bra³am narkotyki... Mia³am najgorsze miesi±ce. Ale za to matka mia³a nauczkê ze beze mnie nie uzgadnia siê ¿adnych wa¿nych spraw, a tym bardziej dotycz±cych mieszkania z ni± po rozwodzie.
- Zjem pó¼niej - zrobi³am ma¶lane oczka i s³odk± minkê.
-Nie, teraz, chocia¿ kanapkê i wypij sok...
Siad³am obok Kate i wziê³am do rêki kanapkê z miodem. Siostra obrzuci³a mnie zdziwionym spojrzeniem
- Nicky? Od kiedy ty jesz miód? - Zdumia³a siê - ty nawet loda nie zjesz.. Zwariowa³a¶ chyba..
Wybuchnê³am ¶miechem.
- A ty te¿ zwariowa³a¶.. - Rzek³am ¶miej±c siê.
- Czemu?
-, Bo siê do mnie odzywasz – odpar³am.
Z Kathleen nie odzywa³y¶my siê do siebie od paru lat. Dlatego ze ona zawsze by³a oczkiem w g³owie matki, ale jak ja siê pojawi³am to macocha tylko mn± siê zajmowa³a. A ona by³a zazdrosna, i tak jest do dzisiaj.. Mi to nie przeszkadza.
- Ty te¿ - zauwa¿y³a s³usznie.
Odwróci³am siê od niej dalej mêcz±c siê nad jedna kanapk± i herbat±.
- Dzwoni³ kto¶ do mnie? - Spyta³am macochy. Spodziewa³am siê Megan lub Victora. Ka¿de z nich dzwoni³o o tej godzinie. W soboty zwykle wieczorami chodzili¶my do kina, ca³± czwórka - ja i Victor, Meg i Bryan, ale tego ostatniego ju¿ z nami nie bêdzie.
- Nie... - Odpowiedzia³a - po ¶niadaniu jedziemy na zakupy - doda³a.
- Ja nie jadê - o¶wiadczy³am.
Mia³am ciekawsze rzeczy do robienia niz. zakupy z macocha i Mary, ewentualnie jeszcze z Veronic±, ale s±dz±c po jej minie tez nie by³a zachwycona. Na przyk³ad mog³am jechaæ na pla¿e z przyjació³ka lub ch³opakiem, albo w miasto..
Macocha popatrzy³a na mnie i Verê i powiedzia³a:
- Nie musicie jechaæ, ale powiedzcie mi, co bêdziecie robiæ w domu?
- Idziemy na pla¿e - odpar³a Veronicê- A Nicky chyba spotyka siê z Vickiem.
Sk±d ona wie, z kim siê spotykam, pomy¶la³am ze z³o¶ci±. Zawsze wszystko o mnie wie, gdzie by³am, co robi³am i z kim. To by³o okropne. Na szczê¶cie nie mówi³a nic rodzicom. Spróbowa³aby to popamiêta³aby do koñca ¿ycia. Moje pazurki czasami siê sprawdza³y na skórze. Nie dawno na treningu, w zasadzie na pocz±tku roku, kiedy Vanessa by³a jeszcze kapitanem dru¿yny mieli¶my ja podnie¶æ do piramidy.. Ja i Cliff Jefferson, kolega z dru¿yny. Tak siê niechc±co z³o¿y³o, ¿e wbi³am jej w nogê jeden paznokieæ i biedactwo spad³o. Noga skrêcona... Szkoda ze tylko to.. Dzisiaj zawsze jak mnie podnosz± to tylko dziewczyny i nigdy Vanessa ( jeszcze by siê odwdziêczy³a) i nie Nina i Nelly z paczki Anki.
- Nie - chcia³am j± zaskoczyæ - wymy¶lam uk³ad na zawody.
- Wydawa³o mi siê, ze idziesz na pla¿e z Victorem – powiedzia³a mru¿±c oczy.
- nie idê. Meg przychodzi i idziemy do sali prób w piwnicy.
Veronica siê wiêcej nie odezwa³a i wysz³a z jadalni. W tej chwili zadzwoni³ telefon.
- Odbiorê - Kate rzuci³a siê, aby odebraæ telefon w salonie. Po chwili wróci³a z s³uchawk±. Poda³a mi j± bez s³owa.
- Halo? - Odezwa³am siê.
Dzwoni³a Megan. Umówi³y¶my siê na popo³udnie na pla¿e i wieczorem na dyskotekê. Nie mia³am raczej humoru na zabawê. Popsu³a mi go Kathleen i macocha.
Po zakoñczeniu pó³godzinnej rozmowy posz³am do pokoju. Mia³am ochotê na k±piel w oceanie.
Wziê³am Rawko, dokumenty i spakowana torbê na pla¿e i wysz³am z domu.
Odpali³am moj± Beemkê i ruszy³am ostro do ty³u, a potem pojecha³am do Meg, maj±c nadzieje, ze jest w domu. Wspomina³a co¶ o zakupach z siostra i fryzjerze.
Zaparkowa³am przed ich podjazdem.
Dom Brewsterów w porównaniu do naszego by³ malutki. Pomalowane na niebiesko ¶ciany mo¿na by by³o z daleka pomyliæ z b³êkitem oceanu. Zapuka³am do drzwi wej¶ciowych. Otworzy³a mi matka przyjació³ki, kobieta surowa i wymagaj±ca. Nigdy jej nie lubi³am, a ona mnie. Tego siê nie da³o ukryæ.
- Dzieñ dobry - powiedzia³am - jest Meg?
- Nie ma... - Odpar³a - pojecha³a z Nelly do centrum.. Co¶ przekazaæ?
- nie trzeba.. Do widzenia - wróci³am do samochodu.
Co¶ na sumieniu nie pozwoli³o mi normalnie my¶leæ, ale sama nie wiedzia³am, co.. To uczucie sprawia³o jakbym cos zrobi³a, albo kto¶ k³ama³. Odjecha³am.
* * *
Jad±c uliczkami bez celu napotka³am Victora.. Ale nie samego dziewczyn±. No tak, dawno nie by³o k³ótni, co¶ wreszcie musia³o siê staæ. Stanê³am obok niego i odsunê³am szybê. Zauwa¿y³am lekkie zmieszanie na jego twarzy.
- Cze¶æ misiu.. - Zacz±³ - poznaj moj± kuzynkê Rosê.
Czarnow³osa dziewczyna obróci³a siê. Zna³am j± i to dobrze, by³a moja dalek± krewn± od strony ojca.
- Nicky? - Zdziwi³a siê moim widokiem.
- Ja.... Co ty robisz z moim ch³opakiem? - Mój ton nie by³ taki mi³y jak jej.
- Spacerujê. Nie mówi³ ze ma dziewczynê.
Wkurzy³am siê bardzo. Wysiad³am z auta.
- Victor! - Wrzasnê³am - widzê ze masz now±... D³ugo nie bêdziesz sam – doda³am szyderczo.
-, O czym ty mówisz? - Zdziwi³ siê zdenerwowany - chyba nie zamierzasz koñczyæ? - Odci±gn±³ mnie na bok.
- Tak.. Zrywam z tob±.
Jego wzrok by³ okropny. Z³apa³ mnie za ramiona
- spróbuj a po¿a³ujesz.. - Zagrozi³.
Wzruszy³am ramionami i wsiad³am do auta.
- Zrywam... I zegnam - odjecha³am
By³o mi ciê¿ko. Kocha³am go bardzo, ale on tego nie rozumie. Dla niego mi³o¶æ siê nie liczy. Dwie wielkie ³zy sp³ynê³y po policzku. Od pocz±tku mnie zdradza³, nie mog³am ju¿ wytrzymaæ z nim. To by³a obsesja.. Nie mi³o¶æ...On mnie ¼le traktowa³ odk±d zaczê³am z nim chodziæ. Zdradza³, bil, szanta¿owa³...Nie mówi³am o tym nikomu, ba³am siê go... Ba³am siê zerwaæ.. Sta³o siê.. Nadszed³ ten dzieñ..
Wróci³am do domu.. Nic ju¿ tego dnia nie by³o jak zwykle.. Nie mia³am siê, do kogo przytuliæ.. Zosta³a tylko nauka, kole¿anki i samotne noce...
Po³o¿y³am siê na ³ó¿ku w ubraniu, wybuchaj±c g³o¶nym p³aczem.
-, Co siê sta³o? -Zapyta³ kto¶ wchodz±c do pokoju. Wytar³am oczy w bluzkê i spojrza³am na nieoczekiwanego i nieproszonego go¶cia siedz±cego obok mnie na ³ó¿ku.
- Nic - sk³ama³am - moje prywatne sprawy.
Tata spojrza³ na mnie podejrzliwie.
- Na pewno?
- Tak.. Tato ja.. Mogê zostaæ sama?
Pokiwa³ g³ow±. Dobrze wiedzia³ ze do moich spraw ma siê nie miesz±c, a tym bardziej, je¶li chodzi³o o ch³opaków. W koñcu nie znosi³ Victora.. Wyszed³ z pokoju.. Zosta³am sama i tak mia³o byæ...
Ledwo wyszed³ zadzwoni³a moja komórka. Odruchowo j± odebra³am.
- Nicole Carter, s³ucham...?
-, Co tak oficjalnie? - Za¶mia³a siê, Meg
- Niewa¿ne... Ja dzi¶ nie wychodzê z domu...
- Szlaban? - Zapyta³a.
Ja i szlaban to przyjaciele. Non stop je mam. Najczê¶ciej na wychodzenie z domu i telefon, ale tylko jak cos zrobiê powa¿nego.
- Nie.. Co¶ innego, ale nie chce o tym rozmawiaæ. Przyjd¼ lepiej do mnie.
- Uhm - roz³±czy³a siê.
Gdybym wiedzia³a ze przyjdzie na serio nie wypali³abym z tym zaproszeniem. Tylko ja mog³am to zrobiæ... Tylko ja mog³am byæ taka g³upia.
Po godzinie przysz³a. Zauwa¿y³a czerwone oczy po p³akaniu.
- co siê sta³o?
- Niewa¿ne....No dobra powiem.. Ale nie pocieszaj mnie - doda³am widz±c jej z³a minê - Zerwa³am z Victorem...
- Nareszcie - skwitowa³a - nie pasowali¶cie do siebie...A tak w ogóle, to serio mówi³a¶ ze nigdzie nie idziesz?
- Nie, bo idziemy na dyskotekê.. Musze znaj¶c innego faceta - u¶miechnê³am siê podchodz±c do wielkiej szafy z ubraniami, ¿eby wybraæ odpowiedni strój na wieczór - dla mnie i ciebie.
Meg popatrzy³a na mnie zdumiona. Nie sadzi³a ze tak szybko zmieniê zdanie i ch³opaka. Jej te¿ przyda³by siê nowy.
- Mogê po¿yczyæ cos od ciebie - zapyta³a przegl±daj±c moja garderobê.
Pokiwa³am g³ow± w milczeniu wybieraj±c miedzy Czarna bluzka a ró¿ow±. W koñcu jednak wybra³am ró¿owa miniówkê i czarna bluzkê bez rami±czek. Do tego czarne buty na wysokim obcasie - 7 centymetrowym. Uwielbia³am takie zestawy i czêsto tak chodzi³am do szko³y. Nauczyciele nieraz skar¿yli rodzicom na mnie, ale oni nic mi nie robili. Wiedzieli ze i tak bêdê siê ubieraæ tak samo, bo tylko takie ubrania kupuje. Jedynie na trening mam jeden, mo¿e trzy dresy...
Meg wziê³a ode mnie spódnicê do kolan (jedyn±, jaka mia³am w stylu d³u¿szym) i zielon± bluzkê wi±zan± na szyi. Buty mia³a swoje. Kaza³am jej to ubranie sobie wzi±æ, mia³am tego du¿o...Zdecydowanie za du¿o..
Po kilkunastu minutach by³y¶my gotowe na dyskotekowa zabawê. Pojechali¶my moim autem.
Do klubu nocnego ,, last Night „ na Sunrise Avenue w centrum Miami. Czêsto tam chodzi³am, bo by³ to najlepszy klub dla nastolatków z bogatych domów.
Weszli¶my powitani przez napalonych kolegów z klasy i szko³y. Od razu zaczêli¶my tañczyæ. Tej nocy mia³am na celu znale¼æ nowego ch³opaka. Nie mog³am byæ przecie¿ d³ugo sama.
Po paru godzinach balowania i picia piwa i drinków znudzi³o mi siê trochê. Ch³opaki zaczêli szukaæ panienek na noc. Nie chcia³am wiec staæ siê ofiarom na jedn± nieszczêsn± noc. Postanowi³am siê ulotniæ i to jak najszybciej.
- Meg, ja idê... – Powiedzia³am zbieraj±c swoje rzeczy z naszego stolika. Nagle zakrêci³o mi siê w g³owie. Usiad³am z powrotem na krze¶le.
- Co¶ ciê boli? – Zapyta³a Meg.
- Nie nic – sk³ama³am, chocia¿ bardzo bola³a mnie g³owa, zapewne od drinków.
Wsta³am i zabra³am torebkê.
- Idziesz?
- Jasne – odpar³a id±c za mn±.
Wsiad³y¶my do mojego auta. Wiedzia³am, ¿e by³am lekko wstawiona, ale musia³am dojechaæ jako¶ do domu, a Megan nie mia³a prawa jazdy.
Pod samochód podeszli dwaj ochroniarze.
- Co¶ siê sta³o? – Zapyta³am wystraszona, a serce zabi³o mi mocniej.
- Chyba tak – odpar³ jeden z nich. – Mo¿emy porozmawiaæ z tob± na osobno¶ci? – Zapyta³ zobaczywszy w samochodzie moj± przyjació³kê.
Wysiad³am z auta i posz³am z nimi na bok.
- Znasz Victora Rosenthala? – Wysoki policjant zada³ mi pytanie, co bardzo mnie zdziwi³o.
.Jeszcze wczoraj mog³am powiedzieæ ze to najmilsze ch³opak pod s³oñcem, ale dzisiaj, kiedy mnie zdradzi³, mia³am inna koncepcje na ten temat.
- Tak.... – Powiedzia³am.
- Victor przyszed³ popo³udniu na posterunek policji i zezna³, ¿e sprzedajesz narkotyki..
Oburzy³am siê, przecie¿ to on by³ najbardziej znanym dilerem w Miami, i by³ w jednej z najwiêkszej z maffi na Florydzie.
- a potem pope³ni³ samobójstwo w ogrodzie...- Doda³.
Nie ruszy³o mnie to bardzo.. Nienawidzi³am go z ca³ego serca..
- co mi do tego. On k³ama³.. Jestem czysta... Przecie¿ to on robi...
-Tez tak my¶limy - popar³ mnie - mieli¶my ciê tylko zawiadomiæ...Taka by³a jego ostatnia wola...- Mówi±c to odeszli...
Wróci³am do auta.
- Co chcieli? – Meg popatrzy³a na mnie.
Odpali³am auto.
- Nic. Zostawi³am co¶ w barze... Wiesz fa³szywy dowód... – Sk³ama³am. Nie mia³am odwagi jej o tym powiedzieæ.
- Chyba nie bêdziesz mieæ problemów, co?
- Nie – ruszy³am powoli.
Na pocz±tku jecha³am powoli, poniewa¿ wiedzia³am, ze Meg nie przepada za szybk± jazdê, jak± jej nie raz serwowa³am. Potem, w zasadzie blisko mojej dzielnicy trochê siê rozpêdzi³am. Jecha³am chwile z bardzo szybka prêdko¶ci±, ale na zakrêcie chcia³am zahamowaæ. Nie da³o siê... Co¶ jakby zaklinowa³ siê hamulec.
- Nicky, uwa¿aj – szepnê³a Meg, gdy obok nas przejecha³ równie rozpêdzony samochód o ma³o w nas nie uderzywszy.
- Wiem... – Mruknê³am nadal próbuj±c zahamowaæ. Nagle przede mn± wyrós³ samochód i uderzy³ w moje auto. Zobaczy³am ¶wiat³a i us³ysza³am g³os pêkaj±cej szyby. Uderzy³am g³ow± w szybê i straci³am przytomno¶æ.
Rozdzia³ trzeci
Ca³a prawda o wypadku
Obudzi³am siê w szpitalu na (jak to wywnioskowa³am po kablach i ro¿nych monitorach) oddziale intensywnej terapii . Bola³o mnie wszystko, pocz±wszy od g³owy, a skoñczywszy na stopach. Na g³owie mia³am banda¿, a do rêki przypiêt± mia³am kroplówkê.
Obok mnie, na krze¶le siedzia³ ojciec, który prawdopodobnie usn±³ czekaj±c jak odzyskam przytomno¶æ.
Tata otworzy³ oczy i podniós³ g³owê.
- Bo¿e, kochanie... – poca³owa³ mnie w czo³o – my¶leli¶my, ze ju¿ siê nie obudzisz... by³a¶ w ¶pi±czce... Spa³a¶ a¿ tydzieñ...
- Gdzie Meg? – szepnê³am – co z ni± ?
- Meg jest w domu. Mia³a tylko rozbit± g³owê – wyja¶ni³ – ale ty...
Prze³knê³am ¶linê...
- Co ja ? Powiedz !
- Nicku¶, kochanie... nie mogê teraz ci powiedzieæ – poca³owa³ mnie jeszcze raz w czo³o – przyjde potem – wyszed³ z sali.
Czu³am ze cos ukrywa, i to co¶ powa¿nego, w przeciwnym wypadku powiedzia³by mi przecie¿... Nawet nie chcia³ byæ ze mn± teraz.
W drzwiach ujrza³am drugiego go¶cia. By³a to kobieta, która miala ponad 30 lat , d³ugie br±zowe loki i zielone oczy, bardzo podobne do moich. By³a to powiem moja matka, mieszkaj±ca w Los Angeles. Zrozumia³am dlaczego tata poszed³. Od paru lat walczy³ z mam± prawa rodzicielskie nade mn±.
Ja tak¿e nie cierpia³am jej odwiedzin raz do roku. Nie by³a mi tak bliska jak ojciec.
- Cze¶c Nicole – powita³a mnie i po³ó¿y³a torbê na krze¶le, na którym siedzia³ poprzednio ojciec.
- Czesc – odparlam – nie musia³a¶ przyje¿dzac – doda³am widz±c jej zmêczenie drog± powietrzna.
U¶miechne³a siê do mnie, ale ja nie odwzajemni³am u¶miechu.. przepraszam, ale reszte dodam nied³ugo ..prosie o komcie ;p
Sylwia dziadkowiec |