Magazyn M³odych - Strona g³ówna
Antykoncepcja Ksi¹¿ki Na powa¿nie
Opowiadania Poezja Tworzenie WWW
emodi.pl -  Wiele sklepów w jednym miejscu
Okno logowania
L:
H:
Za³ó¿ nowe konto

Szukaj

Teksty
Strona g³ówna
Antykoncepcja
Film
Fotografia
Humor
Ksi±¿ki
Linki
Muzyka
Na powa¿nie
Opowiadania
Poezja
Sport
Tworzenie WWW
Wywiady

Reklama


Redakcyjne
Strona g³ówna
Newsy
Nasze banery
Dodawanie tekstów
Redakcja
Reklama
Linki

Subskrycja
Twój email


Polityka prywatno¶ci

STATy:)

o2u.pl - 
darmowe liczniki
Tekstów: 341
Komentarzy: 1221
Twórców: 110 osób
Soft: cmsMM v 2.0

Chcesz dodaæ swój artyku³?


MM >> Ksi±¿ki >> Razem a jednak osobno

Razem a jednak osobno


Data publikacji: 21-07-2008
Autor:Monika
Kategoria:Ksi±¿ki
Ods³on:3928

      Rozdzia³ 1 Matylda sta³a przed tablic± og³oszeñ na swoim wydziale i przygl±da³a siê jej uwa¿nie. W rêku trzyma³a ma³± bia³± kartkê. Przecie¿ nie mogê jej tu wywiesiæ. Nikt nie zwróci uwagi na moje og³oszenie. Kartka zginie w¶ród tych wszystkich og³oszeñ.
Przed dwoma miesi±cami rodzice Matyldy zaczêli z ni± wojnê. Sama by³a temu winna. Nie chodzi³a na wyk³ady, nie bra³a udzia³u w egzaminach a te które pisa³a oblewa³a. Ogólnie mówi±c ca³y jej poprzedni semestr opiera³ siê na jednym wielkim k³amstwie i wykrêtach. I wtedy rodzice zastrajkowali. ¯adnej pomocy z ich strony, ¿adnych pieniêdzy. Nie ma wyników, nie ma kasy. Proste.
Matylda musia³a znale¼æ wspó³lokatorów do swojego domu. Nie da³o siê ¿yæ w nim samej. Oszêdno¶ci, których i tak niewiele by³o, zniknê³y w przeci±gu paru miesiecy. A utrzymanie takiego domu kosztowa³o. Nie mia³a wyboru. Musia³a dzia³aæ.

Dzieñ pó¼niej Matylda ponownie sta³a przed tablic± og³oszeñ i przykleja³a swoj± kartkê. Tym razem na ¿ó³tym papierze, drukowanymi literami, dodatkowo jeszcze pogrubionymi. Czynsz nie by³ tani. Matylda zdawa³a sobie sprawê z tego, ¿e nie ³atwo bêdzie jej znale¼æ chêtnych. Ale nie mia³a wyboru. Dom by³ jej domem. Czynsz wiêc odpada³. Ale pr±d, ogrzewanie, woda.... wszystko mia³o swoj± cenê. Do tego op³aty za studia, op³ata samochodu.... Jak mia³a sobie daæ z tym wszystkim radê bez finansowej pomocy rodziców? Musia³a znale¼æ do ka¿dego pokoju lokatora.

Telefon milcza³. Nikt siê nie odzywa³. Matylda straci³a ca³kowicie nadziejê, ¿e uda jej siê kogokolwiek znale¼æ. Czas by³ nieodpowiedni. Wszyscy mieli ju¿ swoje kwatery. W koñcu semestr ju¿ siê zacz±³. A do nowego semestru by³o jeszcze sporo czasu.

- Halo. Ja dzwoniê w sprawie mieszkania.
Serce Matyldy bi³o jak oszala³e. ¯eby przynajmniej ta jedna osoba tu zamieszka³a.
- Halo? Jeste¶ tam?
- Tak, podam ci adres. Je¶li ci pasuje, spotkamy siê jeszcze dzi¶.
- Ok.

Wysoka, szczup³a dziewczyna o blond w³osach (oczywi¶cie nie naturalnych, co mo¿na by³o ³atwo rozpoznaæ po jej ciemnych odrostach) sta³a przed drzwiami domu Matyldy. Wygl±da³a na mi³±. Matylda wskaza³a rêk± aby wesz³a.

- To twój dom?
- Tak.
- Du¿y.
- Zgadza siê. Oprowadzê ciê.
- Kto¶ siê zg³osi³? Czynsz nie jest tani. – powiedzia³a i siê u¶miechnê³a.
- Nie. Jeste¶ pierwsza. Je¶li bêdziesz zainteresowana, masz prawo wyboru pokoju. Mo¿esz wybieraæ spo¶ród piêciu.
- Powa¿nie? Ile pokoi jest w tym domu.
- Du¿o.

- Jak ju¿ mówi³am, czynsz nie jest tani. Ale ... podoba mi siê tutaj. Cisza, spokój, przestronnie. Du¿y ogród, basen... Biorê.
- Który pokój?
- Ten z wyj¶ciem na balkon, z widokiem na ogród.
- Zgoda.
- Katarzyna Majchrzak. Studiujê ochronê ¶rodowiska. Jutro zaczynam przeprowadzkê.
Matylda poda³a jej rêkê i przedstawi³a siê. By³a szczê¶liwa. Dziewczyna wygl±da³a na ca³kiem pouk³adan±. Sprawia³a wra¿enie mi³ej. Przynajmniej jedna osoba, która by³a w stanie misiêcznie wywalaæ tyle kasy na mieszkanie.

Kilka dni pó¼niej dom mia³ ju¿ trzech lokatorów. Oprócz Katarzyny zg³osi³ siê jeszcze jeden ch³opak. Student malarstwa i rze¼by. Dwudziestoczteroletni Konrad. Wprowadzi³ siê jeszcze tego samego wieczoru. Zaj±³ pokój na piêtrze naprzeciw Kasi.

Dni mija³y w milczeniu. Kasia znika³a wieczorami i pojawia³a siê przewa¿nie w ¶rodku nocy. Swoje eskapady odsypia³a w ci±gu dnia. Od czasu do czasu wychodzi³a na wyk³ady. Ale przewa¿nie by³a w domu i nie wychodzi³a ze swojego pokoju. Kiedy spotyka³y siê w kuchni, wymienia³y kilka zdañ i znika³y w swoich pokojach.

Konrad by³ inny. By³ ¿ywy, impulsywny, rozmawia³ du¿o. O niczym wa¿nym. Poprostu gada³ bez ³adu i sk³adu. Czasami Matylda mia³a go po dziurki w nosie. Codziennie rano wychodzi³, pojawia³ siê popo³udniami i zaraz siada³ do malowania. Najczê¶ciej wystawia³ swoj± sztalugê do ogrodu. Stawia³ na niej farbki, pojemniczek z wod±. Wyci±ga³ pêdzle i zaczyna³ malowaæ. Czasami biega³ po domu szukaj±c jakiego¶ obiektu do kolejnego obrazu. Czasami siada³ przy kominku w ich wspólnym pokoju i wêglem malowa³ otaczaj±ce go przedmioty i osoby. Nigdy jednak nie pokazywa³ swoich prac.

W ci±gu kolejnych tygodni pojawi³a siê nastêpna osoba. Patrycja Okoliñska. Niska, puszysta osóbka ci±gle u¶miechaj±ca siê. Wprowadzi³a siê do pokoju na parterze. Wiekszo¶æ czasu spêdza³a jednak w kuchni. Gotuj±c co¶, piecz±c ciasta i ciasteczka. To by³ jej konik. Z domu wychodzi³a tylko po zakupy. Siada³a na swój czerwony rower i wraca³a po kilku godzinach ob³adowana warzywami, owocami i ca³± reszt±. By³a mi³± osob±. Mimo, ¿e nie nale¿a³a do najpiêkniejszych i najszczuplejszych, mia³a w swojej twarzy co¶, co sprawia³o, ¿e by³a ³adna.

Kolejn± lokatork± domu Matyldy sta³a siê Anna Maria. Niepozorna dziewczynka w dziwnych okularach pojawi³a siê pewnego dnia w jej domu. Nie sama. Jako niespodziankê zabra³a ze sob± swoich rodziców albo odwrotnie. Oni zabrali j±.

- Stanis³aw Podhorodecki. – przedstawi³ siê me¿czyzna – Moja ¿ona Maria i córka Anna Maria.
- Stolarska. Matylda Stolarska. Proszê do ¶rodka.
- Mam nadziejê, ¿e nie sprawiamy k³opotu. Pani spodziewa³a siê napewno tylko Anny Marii.
- Ach, proszê mówic do mnie Matylda.
- Ja zostanê jednak przy pani. – powiedzia³ stanowczo. – To pani dom?
- Tak.
- Taki du¿y?
- Tak. Spadek po dziadkach.
- I jest pani w stanie utrzymaæ go sama?
- Dlatego szukam wspó³lokatorów.
- Ma ju¿ pani kogo¶?
- Tak, trzy osoby.
- Ach a¿ trzy. Ile osób jeszcze pani szuka?
- Mam piêæ pokoi do wynajêcia. Trzy z nich ju¿ wynajê³am.
- Czy mieszkaj± tutaj mê¿czy¼ni?
Matyldzie sprawia³y k³opot pytania ojca Anny Marii. Czy to mia³ byæ wywiad? Przes³uchanie? Mo¿e mieli wszyscy pokazaæ dowody, wpisy z uczelni i podaæ jeszcze numery telefonów do rodziców. Jej wydawa³o siê to starsznie ¶mieszne.
- Tak, jeden.
- Hmmm, to mamy problem.
- Problem? Nie rozumiem.
- Niechêtnie zostawiê córkê w domu, gdzie mieszka mê¿czyzna.
- Ale to przecie¿ normalne. Prawie w ka¿dym mieszkaniu studenckim s± mê¿czy¼ni. To na wypadek, jakby siê co¶ zepsu³o. Mêska rêka. Wie pan...
- Acha, jakby siê co¶ zepsu³o... A ten pi±ty pokój?
- Tak? Co z nim?
- Czy wynajmie go pani mê¿czy¼nie?
- To zale¿y kto siê zg³osi.
- Hmmmm to mamy nastêpny problem.
- Wie pan, ja nie mogê tak wybieraæ. Czynsz nie jest tani. Nie wiele osób siê zg³osi³o. Jestem zadowolona z ka¿dej, która jest gotowa tutaj mieszkaæ.
- Czy ten mê¿czyzna jest teraz w domu?
- Jaki mê¿czyzna?
- Pani wspó³lokator.
- Aaaa Konrad. Nie, jest na uczelni.
- Co studiuje?
- Malartswo i rze¼biarstwo.
- Hmmm artysta. Z takimi sa same problemy.
- Proszê pana, mo¿e bêdzie lepiej, jak poszuka pan innego mieszkania dla córki. Zaoszczêdzi pan sobie tych pytañ i mi te¿.
- Ja chcê tylko, ¿eby moja córka mieszka³a normalnie. Nie tak, jak do tej pory z t± band± narkomanów i ludzi bez zasad.
Matylda u¶miechnê³a siê tylko i wzruszy³a ramionami.
- No dobrze. Na okres próbny, Anno Mario. Po paru miesi±cach zobaczymy co dalej.

Rozdzia³ 2

- Ja ciê przepraszam. – powiedzia³a cicho Anna Maria wchodz±c do kuchni.
- Za co?
- Wiesz Matyldo, moi rodzice s± strasznie ostro¿ni je¶li chodzi o takie rzeczy.
- Ach, przestañ. Nie ma problemu.
- Ale ja ciê mimo to przepraszam. To by³o takie ¿enuj±ce.
- O co chodzi? – wtr±ci³a siê Patrycja mieszaj±c co¶ w garnku.
- O rodziców. – odpowiedzia³a Anna Maria.
- Eeee, nie zawracaj sobie g³owy. – odpowiedzia³a Patrycja – Z nimi zawsze problemy.

Na stole sta³y miski wype³nione sa³atkami, ziemniaki sma¿one, ziemniaki w mundurkach, puree, pó³miski pe³ne miêsa: sma¿one piersi z kurczaka i udka, kotlety mielone. Prawdziwe polskie jedzenie. Zapach potraw roznosi³ siê po ca³ym domu.

Patrycja donosi³a co ró¿ jakie¶ nowe pyszno¶ci. Inni siedzieli na swoich miejsach przy stole i czekali na znak rozpoczynaj±cy ucztê. To by³ pierwszy raz, gdy wszyscy mieszkañcy domu zasiedli przy jednym stole. Pierwszy raz, gdy byli obecni wszyscy.
Patrycja usiad³a i pokiwa³a g³ow±. Konrad chcia³ siê rzuciæ w³a¶nie na miêso, gdy Anna Maria z³apa³a go za rêkê.
- A modlitwa? – spyta³a.
Wszyscy popatrzyli na ni±, jak na wariatkê i dla Matyldy wszystko sta³o siê jasne. Zachowanie ojca Anny Marii przede wszystkim i te jego dziwne pytania.
- Ty Anka, zwiariowa³a¶? – powiedzia³ Konrad oburzony – To nie ¶redniowiecze.
Nie czekaj±c na jej reakcjê pochyli³ siê nad sto³em i przysun±³ pó³misek z miêsem bli¿ej siebie.
W oczach Anny Marii pojawi³y siê ³zy.
- Nazywam siê Anna Maria. – wyszepta³a.
- Anna Maria czy Anka czy Mary¶ka.... Ja jestem g³odny!
- Daj jej spokój. – wtr±ci³a siê Patrycja – Mo¿e ma racjê. Mo¿e powinni¶my podziêkowaæ Bogu za te wszystkie dary. – powiedzia³a puszczaj±c oczko do Konrada.
Konrad oburzony odstawi³ pó³misek na miejsce i usiad³ z rezygnacj±.
- Tylko nie karz nam siê ³apaæ za rêce! – doda³ z³o¶liwie.

- Ile ty masz w³a¶ciwie lat? – spyta³ Konrad Ka¶kê.
- A ty ile? Bo nie dos³ysza³am.
- Jaka wredna! Dwadzie¶cia cztery.
- Aaaa rówie¶nik.
- Rówie¶nik?
- No powiedz czy ty tylko tak robisz czy naprawdê nic nie kapujesz?
- Co?
Wszyscy przy stole za¶miali siê.
- Jestem twoj± rówie¶niczk±.
- Aaaa, to mów ¿e dwadzie¶cia cztery.
- No mówie przecie¿.
- A co studiujesz?
- No jaki ciekawski.
- A co tajemnica?
- Ochronê ¶rodowiska.
- Powa¿nie?
- Powa¿nie.
- Wcale nie wygl±dasz na tak±.
- A na jak±?
- Hmmm ... sam nie wiem. A co was tam ucz±? Jak chroniæ ¶rodowisko?
- Dok³adnie! Jak chroniæ ¶rodowisko przed takimi paso¿ytami jak ty.
Wszyscy znowu ryknêli ¶miechem. Konrad równie¿.
- He, dobra jeste¶.
- A co my¶la³e¶, ¿e blondynki to wszystkie g³upie?
- Blondynk± to ty jeste¶, jak ja jestem van Gogh.
- Ok, jeden do jednego. A ty co robisz?
- Studiuje.
- To wiem. A co?
- Malarstwo. – powiedzia³ dumnie – i rze¼bê.
- No, no artysta.
- Jak siê rozbierzesz, to ciê namalujê.
- G³upek!

- Ty Anka, a ty co porabiasz? – spyta³ zwracaj±c siê do Anny Marii.
- Anna Maria – poprawi³a go poprawiaj±c jednocze¶nie swoje okulary – Nazywam siê Anna Maria.
- Ludzie, kto ci da³ takie imiê.
- Rodzice.
- No domy¶lam siê. Mo¿emy je skróciæ?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo siê tak nazywam.
- Upartsza ni¿ osio³.
- Wyprszam sobie.
- No wiêc zdradzisz nam tajemnicê?
- Teologia.
- Co?
- Teologia!
- Teologia? To to trzeba jeszcze studiowaæ?
- A malarstwo? – wtr±ci³a siê Ka¶ka – To trzeba studiowaæ? Ja my¶la³am, ¿e albo siê umie albo nie. Czego siê tam jeszcze uczyæ.
- No wiesz.... – powiedzia³ Konrad – Kreska nie jest równa kresce. Jest wiele tech...
- Eee no daj ¿e spokój. Tak dokladnie to ja nie chcê wiedzieæ.
Konrad spojrza³ na Ka¶ke ze z³o¶ci±.
- Co¶ taka zgry¼liwa? Okres masz?
Anna Maria spu¶ci³a g³owê i zrobi³a siê ca³a czerwona.
- A ty co? Moje dni p³odne chcia³by¶ policzyæ? – odpar³a zgry¼liwie Ka¶ka.

Rozdzia³ 3

Matylda by³a zadowolona ze stanu rzeczy. Wynajêla cztery z planowanych piêciu pokoi a wiêc wiêkszo¶æ kosztów i swoich wydatków mia³a pokryte. Robi³o siê jej niedobrze na my¶l, ¿e mog³aby przez k³ótnie z rodzicami straciæ swoje dotychczasowe ¿ycie. Drogi samochód, wypady do kosmetyczki i fryzjera. Spotkania w drogich restauracjach. Drogie ciuchy. Nie mog³a wyobraziæ sobie ¿ycia bez tych rzeczy. Ale teraz mog³a spaæ spokojnie.

- Chcesz co¶ zje¶æ? – spyta³a Patrycja wchodz±c± do kuchni Ka¶kê – Zrobi³am w³a¶nie przepyszne nale¶niki.
- Nie. Nie mam ochoty. Powiedz, ty chodzisz wogóle na jakie¶ zajêcia?
Patrycja machnê³a rêk± i nie odpowiedzia³a.
- Co ty wogóle studiujesz?
- Dobre pytanie.
- Jak to?
- Szukam swojego powo³ania.
- He?
- No poprostu nie zdecydowa³am jeszcze, co chcê w ¿yciu robiæ.
- To co nie studiujesz nic?
- Ekonomie.
- Aha.
- Wcze¶niej biologiê ale wylecia³am. To znaczy nudzi³o mnie, wiêc przesta³am chodziæ do czasu, gdy mnie wyrzucili.
- A ekonomia nie?
- Te¿.
- Kto ci kasê daje na to wszystko?
- Rodzice.
- I wiedz± o tym, ¿e nic nie robisz?
- Nie.
- Spoko.
- No.
- Mo¿e powinna¶ zaj±æ siê kucharstwem. No wiesz.... co¶ w tym rodzaju. W tym jeste¶ dobra.
- My¶lisz? To co nale¶nika?
- Nie. Dziêki. Mam kaca po wczorajszym.

Ka¶ka wróci³a tej nocy pó¼niej ni¿ zwykle. To wszystko zajê³o jej tyle czasu, ¿e a¿ sama by³a z³a na siebie. Poza tym wypi³a za du¿o. Szampan. Ale bez niego nie da³o siê prze¿yæ. By³a zmêczona. Jedno o czym marzy³a to znowu po³o¿yæ siê do ³ó¿ka. Dzi¶ wieczorem mia³a wa¿ne spotkanie. Musia³a wygl±daæ dobrze. ¯ywo i swie¿o. Na jedzenie nie mia³a ochoty. By³o jej niedobrze. Nie mia³a d³u¿ej ochoty na takie ¿ycie. Poma³u mêczy³o j± wszystko.

Patrycja po³ykaj±c rapczywie nale¶nika my¶la³a nad s³owami Ka¶ki. Co¶ w nich by³o. Mo¿e rzeczywi¶cie powinna siê skoncentrowaæ na tym, co robi najlepiej: gotowanie. Przez te wszystkie zmiany kierunków traci tylko czas i pieni±dze rodziców. Zrobi³o jej siê ¿al rodziców. W sumie nie mieli sami wiele a ona ci±gnê³a ich nadal za kieszeñ. I ok³amywa³a. To chyba by³o najgorsze. Na talerz rzuci³a sobie jeszcze jednego nale¶nika i przegna³a my¶li o tym wszystkim.

- Ugotowa³a¶ co¶? – zapyta³ Konrad wchodz±c do kuchni.
- Ty? Nie przeginaj! – odpowiedzia³a Patrycja.
- No co wy takie wszystkie jakie¶....
- Jakie? Normalne.
- Powiedzia³bym: nienormalne.
- Nale¶niki. Z serem albo d¿emem.
- Nale¶niki? Kreatywno¶æ ciê opu¶ci³a?
- Nie marud¼! Nie musisz je¶æ.
- No ju¿ dobrze. Nie lubiê nale¶ników.
- Nie jestem twoj± kuchark±.
- No ale ty i tak nic innego nie robisz.
- A ty sk±d wiesz?
- Widzê?
- Co widzisz?
- No, ¿e nic nie robisz.
- Odwal siê! – syknê³a.
- Spoko. Widzia³a¶ mo¿e mój pêdzel?
- ....
- Taki z w³osiem jak wachlarz.
- ....
- Zgubi³ mi siê.
- Znajdzie siê.
- Ka¶ka! – krzykn±³ widz±c Ka¶ke wchodz±c± po schodach – Widzia³a¶ mój pêdzel?
- Co znowu?
- Pêdzel? Taki z w³osiem jak wachlarz.
- Nie!
- My¶lisz, ¿e mo¿e Anka mi go schowa³a? – zapyta³ odwracaj±c siê do Patrycji.
- Ona nazywa siê Anna Maria. To tak jakby ciê kto¶ nazwa³ Kon a resztê zapomnia³.
- Kon mo¿e byæ. Con, soooo American. – doda³ zniekszta³caj±c swój g³os.
- Glupi jeste¶.
- No ale sama powiedz, czy to takie straszne, ¿e nazywam j± Ank±? No powiedz sama.
- Dla niej tak.
- Ale dlaczego?
- J± o to zapytaj. Nie mnie.
- Anna Maria... to brzmi tak... tak... tak staro¶wiecko.
- Mi rybka.
- Mi te¿. Pêdzelek? Pêdzelkuuuu? Gdzie jeste¶? – nawo³ywa³ Konrad wychodz±c z kuchni.
Patrycja u¶miechnê³a siê pod nosem i pokrêci³a g³ow±. Co za ¶wir!

Przewracaj±c wszystko w swoim pokoju, Konrad zastanawia³ siê, gdzie móg³ posiaæ swój kochany pêdzel. Bez niego ani ró¿. Ani drzewek, ani krzaków, ani rozmazywania... Obraz bez niego to ju¿ nie to samo. Cholera, gdzie on jest! W ogrodzie?

Stoj±c w ogrodzie przygl±da³ siê oknu Ka¶ki. Sta³a naga przed lustrem. Ods³oniête firanki pokazywa³y j± w ca³ej okaza³o¶ci. Od ty³u. Do kolan. Ale w calej okaza³o¶ci. No dobra, mog³o byæ lepiej. Szkoda, ¿e nie mieszka na parterze. Dobry okaz do mojego aktu. Ca³kiem, ca³kiem niez³a.

Ka¶ka stoj±c przed lustrem ogl±da³a swoje cia³o i zastanawia³a siê, w jaki sposób mo¿e zamaskowaæ swojego wielkiego siniaka na udzie. Cholerny kretyn! Nigdy wiêcej do niego nie pojadê. Jak ja teraz wygl±dam! Jak po jakim¶ starciu. Narzuci³a na siebie szlafrok i po³o¿y³a siê z powrotem do ³ó¿ka.

- Chcesz nale¶nika? – spyta³a Patrycja wchodzac± do domu Annê Mariê.
- Chêtnie. Dziêkujê.
Anna Maria usiad³a przy kuchennym stole i czeka³a a¿ Patrycja poda jej nale¶nika.
- Wiesz, nie b±d¼ z³a na Konrada gdy nazywa ciê Ank±. On poprostu uwa¿a Annê Mariê za takie ...
- Staro¶wieckie?
- Dok³adnie.
- Ale ja siê tak nazywam.
- Ok, spoko.
- Wiesz, u mnie w domu nikt nie nazywa mnie inaczej. Nigdy nikt mnie inaczej nie nazywa³.
- No, wyobra¿am sobie.
- Moi rodzice... oni s± tacy surowi i tacy...
- Staro¶wieccy?
- Dok³adnie.
Anna Maria u¶miechnê³a siê i podsunê³a wy¿ej okulary.
- Jeste¶cie katolikami?
- Tak. Ty?
- Nieeee, ja nie. To nie dla mnie.
- Jeste¶ innej wiary?
- Nie. No co ty! Ja wierze tylko w siebie. I to te¿ nie zawsze.
- ...
- No wiesz, nie ka¿dy ma do tego powo³anie.
- ...
- Zapomnij.

Anna Maria mog³a wybieraæ miêdzy pokojem na górze i pokojem na dole. Pokój na górze by³ wiêkszy, ni¿ ten na dole, ale by³ w pobli¿u pokoju Konrada. A na to ojciec Anny Marii kategorycznie siê nie zgodzi³. I tak oto Anna Maria spêdza³a swoje dnie w pokoju wychodz±cym na ulicê. Lubi³a siedzieæ godzinami w oknie i obserwowaæ ludzi. Nie by³o w tej okolicy wielkiego ruchu a i ulica by³a do¶æ spokojna. Mimo to uwielbia³a siadaæ w wg³êbieniu okna i przypatrywaæ siê temu wszystkiemu. Anna Maria lubi³a Patrycjê. Ona by³a taka dziwna. Taka ma³a i okr±g³a, jak pi³eczka. Ale mi³a i przyjazna i stara³a siê j± broniæ przed Konradem. Lubi³a te¿ Matyldê, chocia¿ do tej pory nie mia³a z ni± wiele wspólnego. Jako¶ mija³y siê zawsze w drzwiach. Anna Maria wchodz±c, Matylda wychodz±c. Anna Maria lubi³a jej styl. Taktownie dobrane ciuchy, buty, torebki. Jej czarne w³osy na bia³ych bluzkach i swetrach, które rozwiewa³ wiatr. I jej czarne oczy. G³êbokie i takie powa¿ne. I jej usta umalowane b³yszczykiem. Takie pe³ne, okr±g³e, wypuk³e. W sam raz do ca³owania. O czym ja my¶lê. Nie mogê!

Ta ma³a jest ca³kiem niez³a. Kurde kto by pomy¶la³. Kiedy¶ zapytam j± o pozowanie. Mo¿e siê zgodzi. Chcia³bym j± zobaczyæ od przodu...

- Pati! Znalaz³em swój pêdzel! – krzykn±³ Konrad wchodz±c do kuchni.
- A mówi³am.
- By³ w ogrodzie. Pod drzewem, gdzie ostatnio siedzia³em.
- A mówi³am, ¿e siê znajdzie.
- Dobrze, ¿e tam poszed³em.
- No.
- Co pichcisz? – spyta³ zagladaj±c do garnka.
- Tajemnica kucharza.
- Dasz spróbowaæ. G³odny jestem jak cholera.
- Nale¶nika mo¿esz zje¶æ.
- No przecie¿ wiesz, ¿e nie lubiê.
- ...
- Oki, dawaj. Jednego. Mo¿e nie umrê.
Patrycja za¶mia³a siê w ¶rodku siebie. No co za ¶wir! Bêdzie z nim weso³o.

Ubrana w czarn± krótk± sukienkê zdobion± drobnymi kamyczkami sta³a przed lustrem i poprawia³a opadniête rami±czko. Naci±gnê³a buty na wysokim obcasie. Przeci±gnê³a szmink± jeszcze raz usta. Poprawi³a zwisaj±cy kosmyk w³osów. Rozpyli³a trochê perfum. Gotowa. Ka¶ka sta³a tak jeszcze przez d³u¿sz± chwilê, zanim na³o¿y³a na siebie cieñk± marynareczkê i wysz³a. Jeszcze tylko dzisiaj. Jutro masz ju¿ wolne.

- Hej! Ale ¿e¶ siê wypindrowa³a.
- ...
- Wychodzisz?
- Jak widzisz.
- Zabierz mnie ze sob±.
- Musia³by¶ zrezygnowaæ ze szkodnictwa na rzecz ochrony ¶rodowiska.
- Zrobiê.
- Zapomnij.
- Obiecanki cacanki.
- ...
- A tak wogóle... Znalaz³em swój pêdzel.
- Gratuluje!
- Ty zawsze taka jeste¶?
- Jaka?
- Taka wredna.
- Trzeba sobie zas³u¿yæ.
- Nie zas³ugujê?
- ...
- Zapozujesz mi kiedy¶?
- W twoim ¶nie. Cze¶æ!

Uparta sztuka. Ale j± kiedy¶ jeszcze dorwê. Pora na desser. Konrad wdrapa³ siê do swojego pokoju czuj±c jeszcze na piêtrze perfumy Ka¶ki. Z szufladki ma³ej szafki przy swoim ³ó¿ku wyci±gn±³ ma³± paczuszkê. Skrêci³ papierosa, otworzy³ okno i odpali³ go.

Rozdzial 4

Matylda spa³a jeszcze, gdy us³ysza³a pukanie do swoich drzwi. Nie odpowiedzia³a. Do cholery, dzi¶ jest niedziela. Kogo tam swêdzi? Ponowne pukanie roz³o¶ci³o j± jeszcze bardziej. Spojrza³a na zegarek. Nie by³o nawet dziewi±tej.

- Czego? – odezwa³a siê zaspana.
- Mogê wej¶æ?

Ludzie, czego ona chce! W niedziele, o tej godzinie!

- Poczekaj w kuchni.

Anna Maria siedzia³a przy kuchennym stole i czeka³a cierpliwie na Matyldê.
- Obudzi³am ciê? – spyta³a widz±c Matyldê zaspan± i opatulon± w szlafrok.
- Przecie¿ jest niedziela. Nawet nie dziewi±ta.
- Przepraszam.
- Co jest?
- Mój ojciec. Przyjad± dzi¶ w odwiedziny. Chcia³am powiedzieæ ci o tym wczoraj ale nie by³o ciê w domu.
- I?
- Bojê siê, ¿e mnie st±d zabierze.
- He? A to dlaczego?
- Nie wiem. Mam takie przeczucie.
- I co ja mam z tym wspólnego?
- Ja nie chcê znowu zmieniaæ mieszkania. Wy jeste¶cie dla mnie dobrzy. W miarê...
- No ale co ja mogê na to?
- Mo¿esz z nim porozmawiaæ?
- Ja? O czym?
- No ¿ebym mog³a tutaj zostaæ. Powiesz, ¿e do wolnego pokoju nikt siê nie wprowadzi³. ¯e nie ma ¿adnego innego mê¿czyzny w mieszkaniu.
- Ok. Co¶ jeszcze?
- Dziêkujê. To dla mnie wiele znaczy.
- Spoko.
- Ide do ko¶cio³a. Chcesz...
Matylda spojrza³a na Annê Mariê takim wzrokiem, ¿e ta nie odwa¿y³a siê dokoñczyæ zdania.

Czy ona zupe³enie zg³upia³a? Ja i ko¶ció³! Z³a wcz³apa³a siê ponownie do ³ó¿ka i próbowa³a zasn±æ. Daremnie.

- Anna Maria próbowa³a mnie dzi¶ zaci±gn±æ do ko¶cio³a.
Ka¶ka, Konrad i Patrycja ryknêli ¶miechem.
- I nie posz³a¶? – doda³ ironicznie Konrad. – Jak mog³a¶!
- Ona jest jaka¶ dziwna. – powiedzia³a Matylda.
- Podasz mi mas³o. – wtr±ci³ siê Konrad zwracaj±c siê do Ka¶ki.
- Czarodziejskie s³owo.
- Abrakadabra!
Wszyscy ryknêli ¶miechem. Ka¶ka podsunê³a mu mas³o.
- Która chce dzi¶ dla mnie pozowaæ?
Dziewczyny spojrza³y na niego, ¿eby siê wkoñcu odczepi³.
- Co ty tam wogóle malujesz, van Gogh’u? – spyta³a Matylda.
- Wszystko.
- To zajmij siê pejzarzem i daj nam spokój. – odpar³a Ka¶ka.
- Ale najchêtniej nagie panienki.
- Eeee, tobie ju¿ nic nie pomo¿e. – odpar³a Ka¶ka.
- To sztuka. Akt. Piêkno kobiety oddane na p³ótnie. Ale ty i tak siê nie nadajesz. Za brzydka jeste¶. Chocia¿ i brzydkie kacz±tka mo¿na przedstawiæ jako ³abêdzia. Z odrobin± wyobra¼ni oczywi¶cie.
Patrycja roze¶mia³a siê.
- Namaluj mnie.
Konrad siê skrzywi³.
- No ale dzi¶ nie mam czasu.
- No przecie¿ w³a¶nie gada³e¶ o pozowaniu.
- No ale nie dzi¶.
- K³amca!
- Podasz mi nutellê?
- Czarodziejskie s³owo.
- Proszê...

Dlaczego on nie jest taki mi³y dla mnie? Boi siê, ¿e Patrycja przestanie mu obiadki robiæ? A mnie zawsze dobija tymi swoimi tekstami. Idiota!

Ka¶ka jako pierwsza wsta³a od sto³u. Mia³a do¶æ Konrada i jego tekstów. Niedziela by³a jedynym dniem, w którym zbierali siê do wspólnego ¶niadania, wymieniania swoich wra¿eñ, problemów. Oprócz Anny Marii, która swoje wra¿enia i problemy opowida³a ksiêdzowi w ko¶ciele.

- We¼ ty siê ubierz dzi¶ porz±dnie. – powiedzia³a Patrycja do Konrada – Rodzice Anny Marii przyje¿d¿aj±.
- I co? Mam wskoczyæ w gajerek?
- Nooo.
- Nie ty ¿artujesz., co? Ja siê zmywam z domu. Nie ma mnie. Jak bañka mydlana. Bluup i mnie nie ma.
- To problem z g³owy.

Konrad stan±³ przed lustrem w przedpokoju i przygl±da³ siê uwa¿nie swojemu odbiciu. Kiedy ja ostatnio bra³em prysznic? Moje w³osy wygl±daj± strasznie. Nic dziwnego, ¿e Ka¶ka nie chce mi pozowaæ. Ja te¿ bym nie chcia³ takiemu brudasowi. I ten sweter... Ludzie, dosta³em go od mamy przed tysi±cem lat. I jeansy... szkoda s³ów. Ca³e w farbie. Jak ostatni lump.

Matylda pomog³a Patrycji posprz±taæ po ¶niadaniu. Ona sprz±ta³a talerze i wk³ada³a je do zmywarki. Patrycja chowa³a resztki jedzenia do lodówki.

- Co ty wogóle studiujesz Patrycja?
- ¯ycie.
- ...
- Tak powa¿nie to nic.
- Jak to?
- A jako¶ tak wysz³o. Najpierw biologia, teraz ekonomia.
- Ale nie chodzisz na wyk³ady.
- Nie chce mi siê.
- Nie interesuje ciê ten kierunek?
- Nuda.
- To zmieñ.
- Nie chce mi siê.
- To sk±d bierzesz pieni±dze na mieszkanie, ¿ycie? Pracowaæ te¿ nie pracujesz.
- Rodzice...
Matylda westchnê³a.
- Wierz mi, kiedy¶ siê to skoñczy. Wiem jak to jest.
Patrycja wzruszy³a ramionami.

Mo¿e pójdê jutro na zajêcia? A mo¿e jest ju¿ na wszystko za pó¼no. Æwiczenia pewnie by³y a mnie nie by³o. Wyk³ady to nic. Najgorsze kolokwia. Mo¿e powinnam... Mo¿e jutro pójdê. Tak, pójdê!

Matylda my¶la³a o swoich rodzicach. By³a niedziela. Siedzieli pewnie wspólnie w ogrodzie. Ca³a rodzinka przy jednym stole. ¦miali siê, opowiadali sobie zdarzenia z tygodnia. A jej tam nie by³o. Zrobi³o siê jej smutno. Têskni³a w prawdzie za swoim bratem i siostr± ale nie do tego stopnia aby pojawiæ siê w domu rodziców.

Patrycja, Ka¶ka i Konrad uciekli z domu na wiadomo¶æ o odwiedzinach rodziców Anny Marii. Matylda by³a sama i nie mia³a ochoty na dyskusje z Podhorodeckim. Ale obesz³o siê bez tego.

- Zrobi³em ma³y wywiad. – zwróci³ siê ojciec Anny Marii do Matyldy – Wiem, ¿e pochodzi pani z dobrej rodziny i my¶lê, ¿e pani rodzice nie pozwoliliby na to, ¿eby w tym domu pa³êta³y siê jakie¶ podejrzane typy. Anna Maria zostanie.

Matylda nie odpowiedzia³a. U¶miechnê³a siê tylko. W oczach Anny Marii pojawi³y siê iskierki. U¶miecha³a siê od ucha do ucha.

Wieczorem Konrad pojawi³ siê z jak±¶ dziewczyn±. Zniknêli szybko za drzwiami jego pokoju i wyszli dopiero po dwóch godzinach. Dziewczyna wysz³a, Konrad dosiad³ siê do dziewczyn siedz±cych w salonie.

Co to za laska? Czego tu chcia³a? Przysz³a na seks czy do pozowania? Ka¶ka siedzia³a z podkulonymi nogami na kanapie i obserwowa³a Konrada czekaj±c a¿ co¶ powie.

- Co robicie? – spyta³ podchodz±c bli¿ej.
- Nic. – odpar³a Patrycja.
- Dosi±de siê, je¶li nie macie nic przeciw. Wina chêtnie siê te¿ napije.
Patrycja wysz³a i wróci³a z nape³nion± lampk± wina. Poda³a j± Konradowi.
- Dziêkujê. Jeste¶ skarbem.

No proszê. Ona jest skarbem a ja jestem brzydula. Debil! Ka¶ka nie mog³a wyj¶æ z podziwu, jak Konrad traktuje Patrycjê. Miêdzy zachowaniem jego do Pati i do Ka¶ki le¿a³y ¶wiaty. Ka¶ka by³a rozczarowana, ¿e nie mo¿e znale¼æ z nim wspólnego jêzyka. Oburzona wysz³a.

Anna Maria siedzia³a w swoim pokoju zanurzona w ksi±¿kach. S³ysza³a g³osy innych i wiedzia³a, ¿e zebrali siê w salonie. Nie mia³a jednak odwagi aby wyj¶æ i siê dosi±¶æ. By³a szczê¶liwa, ¿e ojciec podj±³ ostateczn± decyzjê i pozwoli³ jej tutaj zostaæ. W porównaniu z poprzednim mieszkaniem to by³ raj na ziemi. Jej poprzedni wspó³lokatorzy okazali siê totalnymi idiotami. Nêkali Annê Mariê, ¶miali siê z niej, docinali. Ci±g³e imprezy, ci±gle alkohol i narkotyki. Ci±gle setka nieznanych osób w mieszkaniu. To by³o, jak dla Anny Marii, za du¿o. Tutaj by³o inaczej. Lubi³a Patrycjê, jej jedzenie. Lubi³a Matyldê. Ka¶ka te¿ by³a niczego sobie. Konrad... bez komentarza.

Po raz pierwszy od wielu tygodni Ka¶ka obudzi³a siê przed budzikiem. Musia³a pojawiæ siê na wyk³adach. Nie mia³a wyboru. Dzieñ zapowiada³ siê ciê¿ko. Zaraz po zajêciach musia³a lecieæ na spotkanie. Spakowa³a kilka potrzebnych rzeczy aby nie wracaæ do domu i nie traciæ czasu. Kiedy to siê wreszcie skoñczy? Mam do¶æ! Na³o¿y³a makija¿, zabra³a torbê i wysz³a. Na podwórzu natknê³a siê na Matyldê.

- Chcesz siê zabraæ? – spyta³a Matylda wsiadaj±c do samochodu.
- Na uczelnie?
- Taaa.
- Ok.

Jecha³y w milczeniu. Mo¿e nie mia³y ochoty na rozmowê. Mo¿e by³o o wiele za wcze¶nie na dyskusje.

Co ona ma w tej torbie? My¶la³am, ¿e idzie na wyk³ady. Matylda od kilku dni zastanawia³a siê, co Ka¶ka robi nocami poza domem. Nie pyta³a jednak o nic, nie wnika³a w jej ¿ycie. Sama te¿ by nie chcia³a aby Ka¶ka miesza³a siê w jej ¿ycie.

Jak ona mo¿e pozwoliæ sobie na ten ca³y luksus? Sk±d ma kasê? Drogi samochód, drogie ciuchy... Ja to co innego. Ale ona? Ka¶ka duma³a przez chwilê ale nie chcia³a o nic pytaæ.

Patrycja siedzia³a przy kuchennym stole i popija³a kawê. Wiem, obieca³am sobie i¶æ dzi¶ na wyk³ady. Ale dzi¶... dzi¶ jest taki ¶mieszny dzieñ. Nie mam ochoty, boli mnie g³owa. Pójde jutro. Zajrza³a do lodówki. Wszystkie zapasy zniknê³y. Musia³a zrobiæ zakupy i pomy¶leæ, czym uraczy dzi¶ swoich wspó³lokatorów.

Konrad otworzy³ oczy i podniós³ siê z ³ó¿ka. Co za dzieñ. £eb mi pêka. Napewno od tego wina wczoraj. Jakie¶ specja³y, drogie gówno, po którym siê ma kaca. Kupi³y by sobie winiaka za siedem z³oty. To jest wino! Naci±gn±³ na siebie spodnie, koszule i boso zszed³ na dó³. Mia³ nadziejê, ¿e spotka Patrycje, która o tej porze zawsze by³a w kuchni. Ale jej nie by³o. W sumie nie mia³ ochoty na jedzenie. Przeszukiwa³ szafkê aby znale¼æ co¶ na ból g³owy. Dzi¶ mogê zapomnieæ o zajêciach. Eee, raz mo¿na.

Matylda przeszukiwa³a tablicê og³oszeñ. Ale jej og³oszenie zniknê³o. Wyci±gnê³a z torebki nowe i naklei³a ponownie. Jeszcze jedna osoba i bêdzie komplet. Wiêcej pieniêdzy. Wtedy bêdê mog³a ¿yæ tak, jak do tej pory. Rodzice mog± siê wypchaæ! Poczu³a w sobie ulgê. Nie my¶la³a, ¿e jej plan siê uda. Ale wszystko by³o na dobrej drodze.

Rozdzia³ 5

Matylda otworzy³a okno i poczu³a trawkê. Nie myli³a siê. Doskonale zna³a ten zapach. Sama nie raz j± pali³a. Ale w jej w³asnym domu! Wychyli³a siê przez okno ale nie mog³a nic zobaczyæ. Nie namy¶laj±c siê d³ugo wysz³a przez okno i podnios³a g³owê do góry. Mam ciê! Palaczu! Konrad sta³ w otwartym oknie i zaci±ga³ siê. Nie widzia³ jej.

- Ty?
Konrad popatrzy³ zmieszany w dó³ i zanieruchomia³.
- A jednak siê nie pomyli³am. – za¶mia³a siê Matylda.
- Eeee...
- Co eee? Zabrak³o ci nagle s³ów?
- No wiesz....
- Z³a¼ na dó³. Rozmowa nas czeka.

No ja pierdziele, tego mi brakowa³o. Konrad zagasi³ skrêta i pos³usznie ruszy³ na dó³. Ale bêdzie jazda. My¶la³em, ¿e jej nie ma. Cholera!

W salonie Matylda siedzia³a w fotelu z min±, która nie wró¿y³a nic dobrego. Konrad wszed³ do ¶rodka i usiad³ na brzegu kanapy.

- Palisz trawkê?
- No.
- Inne rzeczy te¿ bierzesz?
- No co ty!
- Konrad?
- No dobra... czasami.
- I co teraz zrobimy?
- Wiesz, ja bêdê teraz wychodzi³ z domu. Nigdy wiêcej w pokoju.
Matylda za¶mia³a siê.
- Podzielisz siê?
Konrad zamar³ na chwilê.
- G³uchy jeste¶? Co masz?
- Eeee, amfe i trochê trawy.
- Wezmê dzia³kê amfy.
Konrad popatrzy³ na Matyldê ze zdziwieniem.
- No co jest z tob±? Dogadamy siê?
- Spoko.

Matylda siedzia³a w swoim pokoju. Ju¿ dawno nie mia³a takiego dobrego uczucia w sobie. TEGO uczucia. Ju¿ dawno nie bra³a amfy, wiêc podzia³a³a na nia jakby ze zdwojon± si³±. Oooo tego mi brakowa³o. A do tego za darmo. He he dobrze, ¿e go z³apa³am.

Muszê z tym skoñczyæ. Kurde, teraz muszê siê jeszcze dzieliæ z ni±. Nie mogê sobie na to pozwoliæ. Co z kas±? Ale wtopa. Jak mog³em daæ siê tak z³apaæ. Idiota! Muszê z tym skoñczyæ. A jej jako¶ siê wyt³umaczê. Niech sobie poszuka innego dostawcy!

Anna Maria s³ysza³a ka¿de s³owo Matyldy i Konrada. Tego jeszcze brakowa³o. A ona my¶la³a, ¿e ci ludzie s± inni ni¿ ci poprzedni. I znowu wtopa! Znowu pora¿ka. ¯eby siê tylko ojciec o tym nie dowiedzia³. Inaczej znowu szukanie albo co gorsze – dojazdy z ich dziury. Jak oni wogóle mog±. Niszcz± swoje ¿ycia, uzale¿niaj± siê. Niszcz± swoje cia³a i mózg. Matylda jest przecie¿ taka piêkna... Dlaczego to robi? Po co jej to? Co jej daj± narkotyki?

Ka¶ka wpad³a do domu z³a, jak osa. Wbieg³a na górê, rzuci³a siê na swoje ³ó¿ko i zaczê³a p³akaæ do poduszki. Cholera! Znowu nic. Znowu siniaki i zero kasy. Jak ja mam zap³aciæ za ten zasrany czynsz, który kosztuje mnie maj±tek? Mam zrezygnowaæ z mieszkania tutaj?Pomocy.... Ja ju¿ nie mam si³y.

Konrad us³ysza³ trza¶niêcie drzwi. Spojrza³ na zegarek. Dochodzi³a druga w nocy. Co ona robi po nocy w mie¶cie? Puszcza siê? I zawsze taksówk± do domciu. Sk±d bierze kasê na to wszystko? Napewno siê puszcza. Albo tañczy w klubie nocnym. Nieee.... wraca³aby jeszcze pó¼niej.

- Ty a ty co taka fioletowa?
Ka¶ka podnios³a g³owê do góry i zobaczy³a nad sob± Konrada.
- Nie jeste¶ na wyk³adach?
- A ty? Daj mi spokój.

Musia³ tu przyle¼æ! My¶la³am, ¿e jest na zajêciach. Jeszcze tego brakowa³o, ¿eby widzia³ moje siniaki. Nawet nie mo¿na w spokoju posiedzieæ nad basenem. Ka¶ka podnios³a z ziemi szlafrok i nakry³a siê nim.

- Ale masz siniaki.
- Moje nie twoje.
- Ciekawe sk±d je masz?
- Ciekawo¶æ to pierwszy stopieñ do piek³a...
- Takie teksty mo¿esz mówiæ Ance. J± mo¿esz tym przestraszyæ, nie mnie.
- M±drala!
- A wiêc?
- Co?
- Twoje siniaki. Chcesz pogadaæ?
- Z tob± napewno nie.
- Nie b±d¼ taka.
- Zostaw mnie! Czego chcesz?
- Nie to nie. Boli?
- Konrad, cholera, zostaw mnie w spokoju!
- Dziwna jeste¶ wiesz. W sumie mogliby¶my siê zaprzyjazniæ. No ale skoro ty nie chcesz... Nie bêdê ciê zmusza³.
- ...
- Ok, spoko. Kapujê. Zmywam siê ju¿.

Dziwna z niej osoba. £adna dziewczyna. Podoba mi siê i mi³a napewno te¿ jest. Zgrywa siê tylko. Gra tak± tward± sztukê. Ale kiedy¶ zmiêknie.

Dziwny kole¶. Co go obchodz± moje siniaki. W¶cibski jest. Mo¿e jest mi³y. Mo¿e siê martwi o mnie. Nie! To napewno nie. Interesuje go tylko seks. Napewno. Nic wiêcej. Jego zagrywki. Totalna g³upota... Niech siê odwali ode mnie i zostawi w spokoju. Typowy facet. My¶li tylko o jednym... I to ci±g³e pytanie mnie o pozowanie... Mam go do¶æ!

Dlaczego oni nie s± na zajêciach. Pl±taj± siê ci±gle cz³owiekowi pod nogami. Ta rozwali³a siê przed basenem i sma¿y swoje piêkne jêdrne cia³o. Napala tylko Konrada. Kusi go. Ojjj, te¿ bym tak chcia³a. Rozwaliæ siê przed basenem... w bikini.... taaaa pomarzyæ tylko mogê. Taka klucha jak ja... po¿ygali by siê wszyscy. Cholera! I jeszcze miêso mi siê przyfaja³o!!! Super!

Ojej. Straszne... Ona le¿y tam na wpó³ naga... Wystawia siê wszystkim na pokaz. Za grosz jakichkolwiek zasad. Jak tak mo¿na? Ale jej cia³o jest piêkne... Zgrabna jest to trzeba jej przyznaæ. Ale Matylda jest piêkniejsza. Matylda jest... Nie, nie mogê tak o niej my¶leæ! Nie!!! Ale jak mo¿na takim nagim le¿eæ jak w domu jest facet??? Kusi go specjalnie? Robi to z namys³em, napewno! Ja bym tak nie mog³a. Straszne... Co tak ¶mierdzi?

No super! Wszyscy w domu. Jak oni daj± radê z egzaminami pó¼niej. Zawalaj± wyk³ady i wszytsko inne a jako¶ im siê udaje. I nawet ta ¶wieta Anna Maria w domu! A jej co? Chora mo¿e jest, bo w±tpie aby specjalnie nie posz³a na zajêcia. Fuuu, co tu tak ¶mierdzi? Co ona znowu tam gotuje. Ok, mamy dziêki niej zawsze wy¿erê ale... Fuuuu, dzi¶ jest pora¿ka. I ten typ. £azi ci±gle za t± Ka¶k± i nie daje jej spokoju. Napalony czy co? Mo¿e te¿ powinnam siê wy³o¿yæ w bikini. Mo¿e przyjdzie do mnie hihi. Eeee g³upota! Hmmm kiedy to ja ostatni raz mia³am seks? Miesi±ce minê³y i nic. Ale nie z nim! Chocia¿? Dobre to ni¿ nic. Nieeee! Lito¶ci! O czym ja wogóle my¶le. Fuuu, ¶mierdzi!

- Co tu tak wali? – zapyta³ Konrad wpadaj±c do kuchni.
- Co tu tak ¶mierdzi? – zapyta³a Matylda pojawiaj±c siê w drzwiach.
- Hej! Przypali³o siê co¶? – doda³a Ka¶ka dochodz±c do innych.
- Wszystko w porz±d...ku? – zapyta³a Anna Maria i siê skrzywi³a widz±c ich wszystkich stoj±cych w kuchni przy Patrycji.
- To sami gotujcie do cholery! – krzyknê³a Patrycja i rzuci³a patelnie do zlewu – Idê na zajêcia!
Wszyscy spojrzeli ze zdumieniem na Patrycje a pó¼niej po sobie. Konrada wzrok utkwi³ na Ka¶ce.

- No i co siê tak gapisz ³osiu?
- Kasia, no przestañ.
- ...
- Kasia...
- £o¶!
- Sarenka.
- Ugry¼ siê.
- Ugryz³bym ciebie.
- W dupê!
- No, najlepiej.
- Normalnie brak s³ów!
- Mi te¿. Twoja uroda Kasiu...
- Eeee normalnie ... eeee – przerwa³a mu Ka¶ka, machnê³a rêk± i wysz³a.
- ... odbiera mi s³owa... – dokoñczy³ Konrad.

A oni w co za grê graj±? Kotka i myszkê? Kotek ³apie biedn± myszkê a myszka ci±gle ucieka? Ciekawie jak d³ugo jeszcze? Ciekawe czy j± w koñcu z³apiê? Matylda poptarzy³a na Konrada, u¶miechnê³a siê i wysz³a.

Anna Maria zrobi³a siê ca³a czerwona na twarzy. Dlaczego oni u¿ywaj± takich brzydkich s³ów? I ci±gle siê k³óc±? Tak nie mo¿e byæ. Tak nie jest dobrze... Oburzona wysz³a z kuchni, spakowa³a kilka ksi±¿ek i wysz³a z domu.

O ludzie! Kiedy siê to skoñczy? Czy wogóle siê skoñczy? Ka¶ka roz³o¿y³a siê ponownie na s³oñcu i naci±gnê³a na nos okulary s³oneczne. Co za kretyn! Sarenka. Sarenka! Móg³ wymy¶leæ przynajmniej co¶ innego. Sarenka!

Eee, walne sobie skrêta. Nale¿y mi siê. W tym smrodzie nikt nic nie poczuje. A tymbardziej Matylda. He he na parterze musi waliæ niesamowicie. Nie ma szans, ¿e co¶ poczuje. Konrad otworzy³ okno i opar³ siê o parapetet zaci±gaj±c siê swoim skrêtem. I le¿y tam, moja ³ania, moja muza.... Bo¿e co ja za bzdury wygadujê! Ju¿ sam chyba ¶wira dostajê. £adnie! No ³adnie. Muszê koniecznie przestaæ jaraæ. To nie wychodzi mi na dobre. Zaburza moje szare komórki.



Monika


Kliknij, aby zobaczyæ inne artyku³y autora Monika
Jak dodaæ komentarz?
Aby dodaæ komentarz nale¿y siê zalogowaæ (okno logowania, na górze strony). Je¿eli nie masz jeszcze swojego konta kliknij tu, aby siê zarejestrowaæ.


Tego textu jeszcze nie skomentowano!

| Fotkapro.pl - ogladaj i oceniaj fotki | Blog z poradami, inspiracjami | Darmowe liczniki | Noclegi Nad Morzem |