Magazyn M³odych - Strona g³ówna
Antykoncepcja Ksi¹¿ki Na powa¿nie
Opowiadania Poezja Tworzenie WWW
emodi.pl -  Wiele sklepów w jednym miejscu
Okno logowania
L:
H:
Za³ó¿ nowe konto

Szukaj

Teksty
Strona g³ówna
Antykoncepcja
Film
Fotografia
Humor
Ksi±¿ki
Linki
Muzyka
Na powa¿nie
Opowiadania
Poezja
Sport
Tworzenie WWW
Wywiady

Reklama


Redakcyjne
Strona g³ówna
Newsy
Nasze banery
Dodawanie tekstów
Redakcja
Reklama
Linki

Subskrycja
Twój email


Polityka prywatno¶ci

STATy:)

o2u.pl - 
darmowe liczniki
Tekstów: 341
Komentarzy: 1221
Twórców: 110 osób
Soft: cmsMM v 2.0

Chcesz dodaæ swój artyku³?


MM >> Ksi±¿ki >> Mój przyjaciel Dominik

Mój przyjaciel Dominik


Data publikacji: 21-11-2008
Autor:Nautilia
Kategoria:Ksi±¿ki
Ods³on:5034

     Rozdzia³ 6 (cd)
- To on! To on! - Wrzasnê³a Monika prosto do mojego ucha. - Widzisz?! Bo¿e! On jest cudowny! No, nie wytrzymam! O, ta ¿mija te¿ przysz³a! I znów krêci siê przy nim. Widzisz?
- Widzê - przyjrza³am siê kole¿ance, jakbym widzia³a j± po raz pierwszy. Niewiele obchodzi³ mnie ani ten ch³opak i naprzykrzaj±ca siê mu dziewczyna, natomiast reakcja Moniki...
- Anka, wybacz, ale ja muszê do niego i¶æ – szarpa³a mn± nieprzytomnie z równie nieprzytomnym wyrazem oczu. - No, po prostu muszê. Rozumiesz? Nie pogniewasz siê, prawda? - Popatrzy³a na mnie b³agalnie, jak malutki piesek. W jednej chwili ca³a z³o¶æ mi przesz³a. Machnê³am rêk± i u¶miechnê³am siê.
- Sk±d - odpar³am. - Biegnij do tego swojego...
- Jeste¶ kochana – nawet nie czeka³a, a¿ skoñczê. Cmoknê³a mnie w policzek i zbieg³a po schodach. Gdzie¶ po drodze wpad³a na Kamilê i A¶kê, które do niej do³±czy³y. Mog³am siê tylko domy¶laæ, jak bardzo by³a z³a na ów niepo¿±dany orszak. Tyle planów leg³o w gruzach... Gor±ce tango i „ta pupcia, jak po³ówki orzecha kokosowego” do podzia³u na trzy...
Za¶mia³am siê pod nosem i uwa¿niej przyjrza³am siê bryluj±cemu w t³umie go¶ci ch³opakowi, który wzbudza³ takie zainteresowanie. By³ przystojny, to prawda, a nienagannie dobrane pod wzglêdem kolorystyki i kroju ubranie ¶wiadczy³o o dobrym smaku. Zbyt dobrym, jak na typowego lowelasa i podrywacza, na których to najczê¶ciej mo¿na by³o siê natkn±æ na podobnych imprezach. Po d³u¿szej obserwacji odnios³am nawet wra¿enie, ¿e mia³ do¶æ natrêtnej afektacji, jak± obdarza³a go jasnow³osa piêkno¶æ. I chocia¿ stara³ siê jej tego nie okazywaæ, na jego twarzy dostrzeg³am znu¿enie i wyraz lekkiego zniecierpliwienia. Trochê mnie dziwi³o to, ¿e spêdza³ w jej towarzystwie tyle czasu, skoro nie by³ tym towarzystwem zachwycony. Najwyra¼niej odetchn±³ z ulg±, kiedy podesz³y do niego Marta, Kamila i A¶ka. Widocznie lepiej czuje siê w wiêkszym gronie uwielbiaj±cych go kobiet, pomy¶la³am nie bez z³o¶liwo¶ci, u¶miechaj±c siê kpi±co. I wtedy nieznajomy spojrza³ wprost na mnie, podchwyci³ moje spojrzenie, u¶miechn±³ siê i pytaj±co uniós³ brew. To najbardziej pewny siebie facet, jakiego do tej pory spotka³am, stwierdzi³am rumieni±c siê i cofaj±c w cieñ, daleko od barierki. Z bezpiecznej odleg³o¶ci obserwowa³am go jeszcze przez chwilê, cieszy³ siê naprawdê du¿ym powodzeniem i sympati± – posiada³ jaki¶ magnetyzuj±cy urok, któremu trudno by³ siê oprzeæ. Odnios³am te¿ wra¿enie, ¿e sk±d¶ go znam, ¿e gdzie¶, kiedy¶ ju¿ go widzia³am... Byæ mo¿e, wzruszy³am ramionami, przypomina mi kogo¶ znanego. I najprawdopodobniej w³a¶nie na „to” ³apa³ wszystkie swoje wielbicielki. Minê³o kilka minut, zanim odwa¿y³am siê wyj¶æ na galeryjkê i spojrzeæ w dó³. Wszêdzie krêcili siê ludzie z kieliszkami d³oniach, kilka par tañczy³o na parkiecie. Czerwona sukienka Agnieszki, niczym p³omieñ miga³a to tu, to tam, najczê¶ciej widzia³am j± nieopodal barku. Albo w okolicy szafy, gdzie sta³ sprzêt nag³a¶niaj±cy. Zwykle chwilê pó¼niej w tych miejscach nastêpowa³ wybuch ¶miechu albo ryk og³uszaj±cej muzyki. Trudno opisaæ ulgê jak± poczu³am, kiedy w tym ca³ym t³umie nie zobaczy³am tamtego ch³opaka.
Z utêsknieniem zwróci³am wzrok w kierunku drzwi. W sumie mog³am wyj¶æ nawet w tej chwili, wiedzia³am jednak, ¿e Agnieszka poczu³aby siê ura¿ona, gdybym teraz siê po¿egna³a. Zaciska³am wiêc zêby i usi³owa³am u¶miechaæ siê do ludzi, którzy u¶miechali siê do mnie a których nie zna³am. Skoro ju¿ tutaj by³am, to chocia¿ powinnam zachowaæ dobr± minê do z³ej gry, zamiast chodziæ skwaszona i pokazywaæ wszystkim swoje niezadowolenie. Kto, jak kto, ale Agnieszka na to nie zas³ugiwa³a. Wita³am siê zatem ze wszystkimi, szczerzy³am zêby na prawo i lewo marz±c o tym, by wreszcie daæ odpocz±æ zmêczonym od nieustannego dygania kolanom. W koñcu, po kilkudziesiêciu minutach by³am tak obola³a, ¿e my¶la³am jedynie o znalezieniu jakiego¶ ustronnego miejsca z kanap±. Siêgnê³am po drinka (dzia³a nawet je¶li nie pijesz, bo nikt wtedy ciebie nie zatrzyma), grzecznie przeprosi³am grupkê malarzy, swoj± drog± przemi³ych ludzi, którzy zaprosili mnie do swojego grona i ruszy³am na poszukiwania.
- Zadowolona? - Tu¿ nad moim uchem rozleg³ siê g³os Dominika.
- Raczej zmêczona - u¶miechnê³am siê do kogo¶, kto mijaj±c obdarzy³ mnie przyjaznym u¶miechem.
- Maruda.
- Z³o¶liwiec - odparowa³am udaj±c, ¿e s±czê trunek.
- Hehehe - zarechota³ z upodobaniem. - Taka moja rola.
- Jasne - mruknê³am. - Zw³aszcza wtedy, kiedy nie mam si³y z tob± dyskutowaæ.
- No - bezczelnie przyzna³ mi racjê. - Ale ty to lubisz.
- Nie teraz. I nie dzisiaj.
- Maruuuda.
- Z³o¶liwiec.
W koñcu wypatrzy³am niewielk± kanapê stoj±c± przy piêknie rze¼bionej barierce, przys³oniêtej nieco przez dwie palmy stoj±ce w du¿ych kamiennych donicach. Niewiele osób krêci³o siê tutaj, ¿ycie towarzyskie skupi³o siê piêtro ni¿ej, na parkiecie i przy bufecie.
- ¯eby jeszcze muzyka przycich³a i zwolni³a... – Westchnê³am. W tej samej chwili zamiast transowych d¼wiêków kolejnego dyskotekowego przeboju, z g³o¶ników pop³ynê³a aksamitna "Dziewczyna z Ipanemy".
- Mo¿e byæ? – Zapyta³ Dominik.
- To twoja sprawka?
- Raczej moje dzie³o – poprawi³ kipi±c z dumy. – Spróbuj zmieniæ p³ytê nie maj±c r±k.
- Do¶æ k³opotliwe – skinê³am g³ow±. – Jeste¶ bardzo dzielny a ja jestem pe³na podziwu.
- Nie musisz siê ze mnie na¶miewaæ.
- A ty nie musisz siê wszystkim chwaliæ.
- Jak mam czym, to siê chwalê.
I wtedy znów go zobaczy³am. Czy te¿ mo¿e zobaczyli¶my siê wzajemnie. Sta³ nieopodal schodów, z kieliszkiem uniesionym do ust i przygl±da³ mi siê z uwag±. Powoli opu¶ci³ rêkê, odstawi³ szk³o na stoliczek i podniós³ do góry g³owê. Gdybym wcze¶niej mia³a jakie¶ w±tpliwo¶ci, teraz wiedzia³abym na pewno, ¿e to spojrzenie by³o przeznaczone dla mnie.
Poczu³am dziwny ucisk w ¿o³±dku a nogi a¿ ugiê³y siê pode mn±. Musia³am mocno trzymaæ siê barierki, ¿eby nie upa¶æ.
- Co jest? – Potrz±snê³am g³ow±. Cofnê³am siê i bezsilnie opad³am na kanapê, stoj±c± tu¿ za mn±. Przys³oni³am twarz d³oni±. – Co jest? – Powtórzy³am w my¶lach.
- Wszystko w porz±dku?
Otworzy³am oczy, unios³am g³owê i tu¿ przed sob± zobaczy³am obiekt westchnieñ Moniki, Kamili, A¶ki i jasnow³osej piêkno¶ci.
- Ttak – wyj±ka³am. – W jak najlepszym porz±dku.
U¶miechn±³ siê. U¶miech ten roz¶wietli³ najpierw jego oczy, a dopiero pó¼niej twarz. B³ysnê³y bia³e zêby, w prawym policzku ukaza³ siê uroczy do³eczek.
- Kiedy pani znik³a tak nagle, pomy¶la³em, ¿e co¶ siê sta³o – powiedzia³ siadaj±c obok mnie. – Bieg³em, ¿eby sprawdziæ, czy wszystko w porz±dku.
Oddech mia³ nieco przyspieszony, jakby pokonuj±c schody prowadz±ce na galeryjkê bieg³ naprawdê.
- Odrobinê krêci mi siê w g³owie – odpar³am, z trudem maskuj±c rosn±c± panikê. - Chyba za du¿o alkoholu, jak na jeden raz.
Opu¶ci³ wzrok na szklaneczkê, któr± wci±¿ trzyma³am w d³oniach. Nadal by³a niemal pe³na.
Rumieniec na moich policzkach chyba bardzo siê powiêkszy³, poczu³am ciep³o na twarzy.
- Na co dzieñ nie pijê alkoholu – b±knê³am zmieszana.
Roze¶mia³ siê weso³o.
- Proszê siê nie t³umaczyæ – potrz±sn±³ g³ow±. – Doskonale pani± rozumiem. Sam te¿ nie jestem wielbicielem mocniejszych trunków i pijê tylko dla towarzystwa.
Przez chwilê przygl±da³ mi siê z nieodgadnionym wyrazem oczu, poczu³am siê odrobinê nieswojo.
- Co¶ nie tak? – Zapyta³am szybko, lekko speszona tym badawczym spojrzeniem i u¶miechem, jaki mu towarzyszy³. O fryzurê mniejsza, gorzej by by³o, gdyby na przyk³ad tusz sp³ywa³ mi z rzês na policzki. Wprawy w robieniu makija¿u nie mia³am i nie chcia³am wygl±daæ, jak... jak abstrakcyjny Picasso.
- Czy my siê ju¿ gdzie¶ przypadkiem nie spotkali¶my? – Odezwa³ siê w koñcu. No proszê, ja tu siê martwiê o wygl±d, a ten serwuje mi gadkê star±, jak ¶wiat. Urok ksiêcia z bajki prys³ i pojawi³ siê przeciêtny ch³opak, który czaruje naiwne panienki oklepanymi tekstami zapisanymi w notesie. Pewnie je¼dzi³ najnowszym modelem topowego samochodu a pod koszul± nosi³ z³oty ³añcuch z ogniwami o ¶rednicy kilku centymetrów.
Monika, kogo ty sobie upatrzy³a¶...
- Bardzo oryginalne – wzruszy³am ramionami.
- Wiem, stereotyp – u¶miechn±³ siê tym razem ze skruch±, - ale naprawdê mam wra¿enie, ¿e gdzie¶ ju¿ siê spotkali¶my.
- Proszê siê nie pogr±¿aæ – znu¿ona potrz±snê³am g³ow± marz±c o ciszy, spokoju, ciep³ej k±pieli i w³asnym wygodnym ³ó¿ku.
- Skoro to mo¿e pani poprawiæ humor...
- Sk±d panu przysz³o do g³owy ¿e trzeba mi poprawiaæ humor? – Nagle ogarnê³a mnie z³o¶æ. Irracjonalne i zupe³nie niepotrzebne uczucie, sama nie wiedzia³am, dlaczego siê pojawi³o. Mo¿e dlatego, ¿e nie lubi³am nachalnych i pewnych siebie facetów mówi±cych naiwnym dziewczynom takie s³odkie s³ówka, na jakie czeka³y. Tego jeszcze brakowa³o, by uzna³ mnie za jedn± z nich!
- Siedzi tu pani tak sama – przysun±³ niewysoki obity skór± sto³eczek i usiad³ tu¿ przy mnie. Najwyra¼niej szykowa³ siê do d³u¿szej rozmowy, ale ja nie mia³am ochoty na zawieranie przypadkowej znajomo¶ci.
- Mo¿e tak lubiê – w t³umie uda³o mi siê dostrzec Agnieszkê. Dla mnie ta impreza w³a¶nie siê skoñczy³a.
- Mam sobie pój¶æ? – Wygl±da³ na zaskoczonego.
- Nie, ja pójdê – wsta³am. – Mi³ego wieczoru.
I nie ogl±daj±c siê za siebie, za to doskonale zdaj±c sobie sprawê ze swojego g³upiego zachowania, minê³am zdumionego ch³opaka i zesz³am na parter. Bez trudu odnalaz³am Agnieszkê stoj±c± przy barku i serwuj±c± drinki ponad wszelk± w±tpliwo¶æ swojego pomys³u. ¦mia³a siê weso³o i niemal¿e wpycha³a w d³onie co oporniejszych piêkne szk³o wype³nione bajecznie kolorowymi napojami. Po¿egna³am siê z ni± prosz±c, by w moim imieniu przeprosi³a i po¿egna³a Monikê. Zdziwi³a siê, ale nie zatrzymywa³a mnie. Obieca³y¶my sobie, ¿e spotkamy siê na urodzinach Marcina i odbijemy moje wcze¶niejsze wyj¶cie odpowiedni± ilo¶ci± drinków. Otrzyma³am te¿ solenn± obietnicê, ¿e specjalnie dla mnie zostanie stworzony „procent”, jak to ona mówi³a, o nazwie „Muszê ju¿ i¶æ”.
Id±c do wej¶cia ¿egna³am siê ze znajomymi, którzy byli najbli¿ej. Szuwar ¿artem zaproponowa³ mi podwiezienie, na co roze¶mia³am siê, bo lekko chwia³ siê na nogach, oczy ¶wieci³y mu, jak wêgielki a nos czerwieni³ niczym wielka truskawka. Drinki Agnieszki musia³y byæ bardzo mocne, Szuwar mia³ g³owê nie do zdarcia i byle co nie doprowadza³o go do „marynarskiego” stanu.
Ubieraj±c siê w przedpokoju nie mog³am oprzeæ siê pokusie i poszuka³am wzrokiem mojego rozmówcy. Nie musia³am d³ugo szukaæ, w³a¶nie schodzi³ po schodach z kieliszkiem uniesionym do ust. I nie spuszcza³ ze mnie wzroku. Poczu³am siê dziwnie, fala gor±ca zala³a mnie od czubka g³owy po same stopy. Patrzy³ na mnie zupe³nie tak, usi³owa³ sobie co¶ przypomnieæ. Nagle zatrzyma³ siê, odstawi³ kieliszek a rêkami wykona³ taki ruch, jakby gra³ na klawiaturze fortepianu. Zmarszczy³am brwi, owinê³am szyjê szalikiem i wysz³am nie zawracaj±c sobie tym g³owy. Takich ludzi unika³am, jak ognia i szkoda mi by³o czasu na my¶lenie o nich. Mia³am szczê¶cie, na przystanek w³a¶nie zajecha³ autobus. Wizja k±pieli nabra³a realniejszych kszta³tów. Westchnê³am opieraj±c siê skroni± o zimn± szybê.
- Dobrze siê bawi³a¶? – Us³ysza³am nagle. A¿ podskoczy³am, rozgl±daj±c siê niespokojnie. Powietrze rozedrga³o siê perlistym ¶miechem.
- Nie tak nerwowo – g³os wydawa³ siê szczerze rozbawiony moim przera¿eniem. Jednocze¶nie pop³ynê³a ku mnie fala spokoju i ciep³a otulaj±c niby p³aszczem. – Lepiej?
Skinê³am g³ow± bior±c g³êboki wdech, powoli wypu¶ci³am powietrze. - Masz wrednie niezno¶ny zwyczaj pojawiania siê w najmniej oczekiwanych chwilach, wiesz? – Dr¿±c± rêk± poprawi³am w³osy zerkaj±c na boki. Na ca³e szczê¶cie nikt nie patrzy³ w moj± stronê.
- Wiem – przytakn±³ bezczelnie. – Ale to przywilej duchów.
- Wy macie przywileje a my jedno ¿ycie – odpar³am staraj±c siê doj¶æ do siebie. – Nie mam zamiaru zasiliæ tej waszej niewidzialnej armii.



Nautilia


Kliknij, aby zobaczyæ inne artyku³y autora Nautilia
Jak dodaæ komentarz?
Aby dodaæ komentarz nale¿y siê zalogowaæ (okno logowania, na górze strony). Je¿eli nie masz jeszcze swojego konta kliknij tu, aby siê zarejestrowaæ.


Tego textu jeszcze nie skomentowano!

| Fotkapro.pl - ogladaj i oceniaj fotki | Blog z poradami, inspiracjami | Darmowe liczniki | Noclegi Nad Morzem |